To co tam widziałem...
Odwiedziłem dziś jeden ze znanych marketów, który ma ten zaszczyt, by znajdować się w moim 40-tysięcznym mieście. Aby nie sterczeć przed jakimiś ciuchami, poszedłem popatrzeć co ciekawego jest w dziale z grami. Oczywiście, jak zawsze jakieś stare gry w starych, ale dość zacnych cenach. Drugi Drakensang za 100 zł, Simsy 2 za 80 zł, Need for Speed HP za 140 zł i inne gry, które premierę miały jakiś czas temu. Oprócz tego można było znaleźć egzemplarze nowego Crysisa, Shifta 2 czy średniowiecznych Simsów, a więc świeżynki. Nie najgorzej - przyzwyczaiłem się, że niektórych tytułów stamtąd nie zabiorą. Ale nie o tym tutaj. Kiedy już wychodziłem z tamtego miejsca, na mojej drodze wyrósł duży koszyk. Patrze same filmy w dużych przecenach. Ale wśród dorobków kinematografii, leżały też ciekawe gry z Extra Klasyki czy EA Classics. Fajnie - pomyślałem - może coś wybiorę. Jednak, aby znaleźć to co mnie interesowało trzeba było przekopać cały stos pudełek. Te oczywiście sypały się z koszyka w te i we w te. Kapitalny pomysł, aby wszystko zmieścić w jednym koszu, przecież dzięki temu zaoszczędzono dużo miejsca! Tylko jaki to ma cel, jeśli nikt nie kupi nic z dołu tego pojemnika, bo wszystkie inne pudełka leżące na wierzchu się temu sprzeciwiają. Na prawdę, pogratulować pomysłu z takim "zagospodarowaniem" przestrzeni. A trzeba dodać, że w koszu leżały całkiem fajne tytuły, oczywiście na samym dole pojemnika. Jestem ciekaw, kto przekopie się przez te pudełka, aby znaleźć ten jedyny tytuł, który go interesuje. A spoglądając na to miejsce, w którym stał kosz, bardzo często widziałem osoby schylające się po zrzucone gry bądź filmy. To się nazywa oszczędność miejsca i pobudzanie klienta do kreatywności lub zabawy w archeologa!
1 Comment
Recommended Comments