Jump to content
  • entry
    1
  • comments
    7
  • views
    1,343

BAJKI DLA TYCH STARSZYCH


Dymonio

266 views

 Share

Popierając tytuł mojego bloga, kreatywnie wziąłem się za poprawianie bajek. Dziś prezentuję pierwszą część, drugiej wersji CZERWONEGO KAPTURKA Perraulta. (Co do ortografii "Co to jest?" XP)

KRWAWY KAPTUREK

-Kapturku!- Ochrypły głos matki odezwał się spod drewnianej, dziurawej podłogi, która nie wiadomo, jakim cudem jeszcze się trzymała. ?Kapturku, złaź do cholery!

-Jeszcze raz nazwiesz mnie kapturkiem, to ci strzelę w papę!- Dziewczyna wyrzuciła przez okno peta i zeszła po schodach. Lawirując pomiędzy butelkami i kilkoma nieprzytomnymi (zapewne przez przedawkowanie alkoholu) gośćmi dotarła do kuchni. Przy blacie stała jej matka. Przed sobą miała jakiś koszyk, na sobie zaś resztki koszuli nocnej. Pachniała szczynami.

- Czego- spytała kapturek, z niechęcią patrząc na swoją rodzicielkę.

-Jak ty się do mnie odzywasz gówniaro- przekrwione oczy matki wbiły się w twarz kapturka.- A zresztą jeszcze rok i cię wywalę na zbity pysk. Coby się kurator nie czepił.

-No i bardzo dobrze. Nie wiem, jak wytrzymam ten rok w tej melinie.

-O co ci chodzi?

-O to- pokazała na chrapiącego, nagiego faceta w salonie- no i o to- wskazała spasionego szczura chłeptają piwo z wywróconej butelki.-Chyba, że wiesz? można to uznać za zwierzątko domowe. Kuratorowi to wsio ryba?

-Zamknij się- syknęła matka- i słuchaj. Tu jest koszyk. Ta żmija, znaczy twoja babka, dowiedziała się, że wypędziłam kilka butelek samogonu. Kazała zawieźć sobie dwie butelki. Wiesz raczej odmówić nie mogę?

Kapturek wiedziała. Dom, znaczy to coś, w czym mieszkała z matką, należał do babci kapturka, która była mamą jej taty. Staruszka od samego początku gryzła się z jej mamusią, parę razy doszło do interwencji policji. Ojciec kapturka był dilerem narkotyków. Został zastrzelony przez jednego z mafiosów, któremu wisiał sporo kasy (którą warto wspomnieć przechlał wspólnie z jej matką). Babcia, która mimo nienawiści do syna i synowej, bardzo kochała wnuczkę. I to właśnie z tej miłości podarowała rozpadającą się ruderę, wdowie i jej córeczce.

-Słuchasz ty mnie?- Kapturek otrząsnęła się z myśli. Matka wymachiwała przed jej nosem, kawałkiem kiełbasy.- Dorzucam też kiełbasę i słoik ogórków na zagrychę. Twoim zadaniem jest zanieść jej ten koszyk. Rozumiesz?

Dziewczyna podniosła oczy znad talerza, na którym leżał suchy chleb posmarowany resztką masła.

-Czy ciebie powaliło na starość?!- Dziewczynka dopiero teraz domyśliła się, czemu jej matka gryzła się w język podczas przeklinania i co dziwniejsze nie próbowała użyć rzemienia.- Mam sama zapieprzać przez cholerny przeklęty las by zanieść babci dwa jabole?! Czy ja wyglądam jak Rambo? Nie dość, że tam roi się od wilków i niedźwiedzi, to powtarzam ten las jest przeklęty?

-Dam ci piątaka?

-Co mi po twoim piątaku, gdy będę leżała zgwałcona i wpół zjedzona przez jakiegoś orka?

-Dycha! I ani grosza więcej. Wystarczy, że przejdziesz główną dróżką! To półtora godziny w obie strony.

-Wypchaj się- kapturek przeszło po paru nagich brzuchach leżących mężczyzn, wywołując kanonadę krzyku.

-DWIE DYCHY!- Matka wybiegły z kuchni, przekrzykując nagusów-DWIE DYCHY! I IDZIESZ OD RAZU!

Kapturek uśmiechnęła się pod nosem.

-Daj mi pięć minut.

***

Kapturek nieraz chodziła po przeklętym lesie, ale ani razu nie szła tak daleko. Gdy była mowa o pójściu do babci, zawsze zamawiało się parę koni, po czym razem z matką jechały dookoła. Oczywiście teraz, matki nie było stać choćby na wypożyczenie muła, a co dopiero dwóch w miarę chodliwych koni.

Kapturek westchnęła, po czym zaczęła się pakować. Swojego starego Remingtona model 51, kabura, paczkę naboi, finka, bukłak pełen rozwodnionego wina i swój najnowszy wynalazek, samo wysuwalny nożyk, który można ukryć w rękawie. Wystarczyło odgiąć mały palec, a nóż wysuwał się po zewnętrznej stronie prawej dłoni. Na to założyła swój czerwony płaszcz z kapturem. Popatrzyła w lustro. ?Jak skrytobójca? pomyślała. Na ramię założyła małą torbę, w której trzymała, różne kwasy i odtrutki wytworzone zgodnie z zaleceniami ?Alchemist? autorstwa, Żwirka z Lasu. Po chwili była już na dworze.

Kapturek, co tu dużo mówić, była ładna. Miała 16 lat, była wysoka, szczupła (co było w pewnym stopniu spowodowane brakiem jedzenia), jak na swój wiek miała spory biust, ale to, co w sobie uwielbiała były jej włosy. Lekko falowane, rude, lecz ani za jasne, ani za ciemne, długie do połowy pleców włosy. Gdyby nie bieda, tak i materialna, jak i wiedzy (nie chodziła do szkoły) miałaby dużą szansę na pracę modelki, czy też stewardessy. Niestety wychowywana na odludziu przez matkę pijaczkę dziewczyna, nie miała szans na normalne dzieciństwo. Ojciec nauczył ją obrony przed napastnikiem ( którym nieraz był on sam), matka kląć i kraść, a ?koledzy? jej rodzicielki, którzy byli pod wpływem alkoholowego amoku, tego, czego wolała nie uczyć się w ten sposób.

Kapturek nienawidziła świata. Za to gdzie trafiła i za to, na kogo wyrosła. Często spacerując po pobliskich wsiach zazdrościła, nawet tym brzydszym, ale szczęśliwszym dziewczynom. Rodziny, pieniędzy, wiedzy. Sama wiedział, że jest głupia. Babcia nauczyła ją czytać, co jakiś czas dawała jej jakieś książki. Księgi te nie były jakoś szczególnie przystosowane do wieku dziewczyny. Zdarzało się, że jako dziewięciolatka czytała Poradnik inżyniera i technika budowlanego, a jako czternastolatka Krainę małych elfów. Wiedziała, więc, jak należy poprowadzić pion wodny w budynku mieszkalno-przemysłowym, ale za jasną cholerę nie wiedziała, co znaczy rura o średnicy 12 cm.

Otrząsnęła się. Przed nią zaczynała się granica lasu. W normalnych warunkach nie da się określić gdzie ma swój początek, a gdzie też swój koniec. W tym lesie było inaczej. Do jednego ze świerków (tak, kapturek czytała też mały atlas drzew) przypięta była strasznie stara drewniana tabliczka: ?W TYM MIEJSCU ZACZYNA SIĘ STARY LAS (ktoś przekreślił te da słowa i napisał PRZEKLĘTY LAS), WSTĘP WZBRONIONY? pod spodem ktoś wydrapał ?JEŚLI NIE CHCESZ BYĆ DZIEWICĄ, WEJDŹ DO LASU ANIELICO?. Wokół od drzewa do drzewa został rozłożony drut kolczasty.

-I na kogo to pułapka?- zamyśliła się dziewczyna.- Drut nawet mi do kolan nie sięga. Sama bym to przeskoczyła. Ale od czego mi finka.- Właściwie chwilowo po nic. Całkowicie przerdzewiałe druty rozpadły się w rękach. Wciągnęła powietrze i przeszła przez prowizoryczną bramkę. Chwilę później zrobiło się ciemno.

 Share

7 Comments


Recommended Comments

zza drewnianej, dziurawej podłogi

A spomiędzy ściany nie?

niewiadomo jak

Awiadomogdzie?

Co by się kurator nie czepił

Praw dopod obn ie nie znasz pisowni "coby".

wypędziłam kilka butelek samogonu

Uciekały, aż się kurzyło!

Kazała zawieść sobie dwie butelki.

Nie wieżę, czyrzbyź sógerował rze babća pije?

to powtarzam ten las jest przeklęty?

Powtarzasz i powtarzasz ten las...

Jak assasin

"Ass a sin"? Nieładnie tak mówić!

zaleceniami ?Alchemicusa? autorstwa

?Que pasa?

I tak dalej, i tym podobne... Gościu, może warto zrobić korektę ZANIM się opublikuje wpis? Bo taka pierdoła jedna czy druga to każdemu się może zdarzyć, ale Ty masz ich usiane! Albo to Twoja ignorancja, albo lekceważenie czytelnika - tak czy siak, wpływa na odbiór dość jednoznacznie.

Link to comment

Quetz: Prawdziwe dzięki za komentarz. Wiem, że jestem słaby z ortografią. Ćwiczę nad nią i naprawdę uważam, że tych błędów robię co raz mniej. Co do reszty komentarzy. Wzorując się na Drangirze: komentarz też trzeba umieć robić. Nie dowiem się co wam nie pasuje w mojej parodii jeśli mi tego nie wytknięcie. Inaczej będę robić tylko "takie słabe wpisy". I to była groźba. XP

Link to comment
Guest
Add a comment...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...