Komiksy o grach
Pomysły na niektóre wpisy rodzą się w dziwnych miejscach, inne w bólach. A jeszcze inny w obydwu naraz, np. na tronie. Ale nie ten. Ten powstał podczas tworzenia innego wpisu.
Jak na ironię tamten pomysł upadł, a ten ujrzał światło dzienne.
Ale do rzeczy - jako fan gier i umiarkowany fan komiksów (czyli nerd/geek w 75%) postanowiłem pogłębić swoje kalectwo i zebrałem komiksy o grach, które czytałem.
Bodaj najpopularniejszy twór w tej kategorii, wydawany od 1999 do 2005, łącznie 50 zeszytów. Pierwszy raz było nam dane zobaczyć Larę w opowieści graficznej w 1997, w duecie z Witchblade (hańba jeśli nie znasz), które następnie wielokrotnie występowały gościnnie w swoich seriach.
Fabularnie komiks jest alternatywną wersją historii z gry - katastrofa lotnicza następuje gdy Lara jest dorosła, a oprócz rodziców ginie w niej jej narzeczony.
Mamy więc dobrą kreskę, porządną fabułę, półnagą heroinę (tak tak, target to 12-16 lat) i ten koszmarny papier, na którym wydawana jest spora część komiksów. Lara walczy więc na przemian z mitycznymi stworami i żołnierzami różnych komunistycznych krajów w poszukiwaniu artefaktów, od czasu do czasu popłakując nad wspólnikami, którzy zginęli podczas jej wypraw.
Serii nie można nic zarzucić, ale nie ma też się czym zachwycać, dla mnie za mało w tym Tomb Raiderze... Tomb Raidera. Brakuje mi tego klimatu, tych wrażeń i emocji, co na ekranie komputera.
Mój osobisty faworyt i komiks, który sprawił, że w ogóle zainteresowałem się historiami przeniesionymi ze świata gier na papier. Seria zadebiutowała w grudniu 2008 i początkowo miała stanowić fabularne połączenie pierwszej i drugiej części gry. Jej powodzenie i dobre oceny krytyków sprawiły jednak, że zaczęła poczynać sobie coraz śmielej, aż fabularnie wyprzedziła "dwójkę" i pozwoliła poznać część szczegółów dotyczących trzeciej części jeszcze zanim Unreal potwierdził, że gra powstaje. Dotychczas wydano 16 zeszytów, tworzonych przez kilku różnych artystów. Każdy z nich dodaje coś od siebie, ale zachowuje typowy dla "Girsów" styl - ciężki, żołnierski klimat, będący znakiem rozpoznawczym serii. Trup ściele się gęsto po obydwu stronach konfliktów, ale nie jest to tylko zwykła rozwałka - sceny pościgów, ucieczek, strzelania i piłowania przeplatane są co jakiś czas rozważaniami i wspomnieniami utrzymanymi w stylistyce typowej dla weteranów. Złośliwi powiedzą że to przecież banał, i pewnie będą mieli rację, ale to nie przeszkadza. Komiks nie próbuje na nowo odkrywać Ameryki, jest po prostu opowieścią o niekończącej się wojnie i ludziach, którzy zapomnieli już jak wygląda zwykłe życie.
Kolejny most pomiędzy częściami. Chain of Command został stworzony z okazji premiery sequela Bionic Commando i opowiada jak bohater z pierwszej części stał się skazańcem, którego w sequelu poproszono o pomoc z konieczności. Jeśli jesteś fanem gry, wystarczy sama obecność Nathana Spencera, jeśli nie, warto wspomnieć o dobrej fabule, wartkiej akcji, niegłupich rozważaniach i dobrej kresce.
Niestety, producenci nie wykorzystali potencjału tytułu i powstał tylko jeden odcinek, który można przeczytać na stronie gry:
Bionic Commando - Chain of Command
Jeszcze jedna pozycja spajająca fabularnie dwie części gry, i znowu okazująca się czymś więcej niż tylko gadżetem promującym grę. Komiks opowiada z grubsza znaną nam historię zmagań Chell i GlaDoS, ale robi "od kuchni", wyjaśniając m.in. jak główna bohaterka znalazła się w laboratorium i czemu nie spotkała tam żadnych ludzi. Całość (za wyjątkiem wspomień) narysowana jest specyficzną, "brudną" kreską, która oddaje wrażenie paranoi i urojeń, których doświadcza główny bohater. Fabuła jest gęsta, tempo szybkie, humor ostry a ułożenie ramek do istny majstersztyk.
Jeśli jesteś fanem Portala - absolutny must watch. Komiks jest dostępny na oficjalnej stronie, dotychczas ukazały się dwa odcinki - Portal 2: Lab Rat
Słowo się rzekło, więc napiszę o tym komiksie, choć wolałbym zapomnieć. Autorką fabuły jest Rhianna Pratchett (z tych Pratchettów) i jest ona rozwinięciem pomysłu z gry. Sama koncepcja świata totalitarnego jest niezła, ale w skali pojedynczego kuriera wypada raczej blado i szybko nudzi. Czyli tak, jak w grze. Jej atutem była za to grafika i szybkie tempo, których wyraźnie brakuje komiksowi. Kreska jest bardzo prosta i nie można jej nawet nazwać surową ani oszczędną, to po prostu bazgroły studenta ASP (no offence). Okładki, jak to często bywa, zostały wykonane przez innych artystów. Całość zamyka się w sześciu zeszytach.
Jak zawsze, komentujcie, i podajcie waszych faworytów komiksowych adaptacji gier (niezależnie od tego, jakie są)
0 Comments
Recommended Comments
There are no comments to display.