Skocz do zawartości

Face the consequences!

  • wpisy
    132
  • komentarzy
    1062
  • wyświetleń
    157038

Dr House Superstar


FaceDancer

431 wyświetleń

Serial opowiadający o losach kontrowersyjnego lekarza zadebiutował w amerykańskiej telewizji już w 2004 roku. Jednak z tego co zauważyłem, to w ostatnim czasie doszło do prawdziwej "House'omanii", która rozprzestrzeniła się na ogromną rzeszę populacji. Wysnuwam taki wniosek na podstawie tego co widzę na naszym forum i pojawianiu się tematu House'a w felietonach redaktorów CDA. Co jest w nim tak zajmującego, że tak długo potrafi przyciągać do telewizorów?

blogentry-19193-1246353570_thumb.jpg

House M.D. skupia się na postaci Gregory'ego House'a, genialnego diagnosty, pracującego w fikcyjnym szpitalu Princeton-Plainsboro, oraz na osobach z którymi współpracuje. Doktor wraz ze swoim zespołem zajmuje się najcięższymi przypadkami, które trafiają do jego placówki. Jego rola ogranicza się do zdiagnozowania objawów i określeniu na co cierpi pacjent. Wydawałoby się to proste, ale tylko pozornie. Serial pokazuje, że tak naprawdę poprawne rozpoznanie choroby jest kluczowe dla jej powstrzymania, bo dopiero wtedy można określić sposób leczenia pacjentów.

Jeśli ktoś nie oglądał dotychczasowych 4 sezonów, które ukazały się w polskiej telewizji, a chciałby się tematem zainteresować, to radzę nie czytać dalej tego wpisu. Być może pojawią się tu pewne informacje na temat fabuły - SPOILER - dlatego proszę nie mieć do mnie pretensji, jeśli jednak zdecydujecie się to czytać.

Sam należę do osób, które raczej nie interesują się falą seriali, które powstały jak grzyby po deszczu. Ze wszystkich, które się do tej pory ukazały, na jakiś czas przyciągnął mnie LOST, ale po II sezonie sobie odpuściłem. Jako fan Stargate, oglądam jeszcze spinn-off Stargate: Atlantis. Nie można jednak powiedzieć, żebym był miłośnikiem tych seriali. Inaczej jest z House'm. Jak to się stało, że nawet osoba taka jak ja stała się fanem Dr Gregory'ego i spółki?

Pewnie ze względu na głównego bohatera. Nie pamiętam wielu produkcji, których kluczowa postać byłaby tak kontrowersyjna. Z jednej strony genialny lekarz, najlepszy specjalista w swoim fachu, który posiada olbrzymią wiedzę i kwalifikacje. Z drugiej osoba całkowicie bezkompromisowa, drwiąca sobie z political correctness (w USA to dopiero osiągnięcie!), obrażająca pacjentów, współpracowników, stosująca moralnie wątpliwe środki, byle tylko dotrzeć do celu. Stwierdzenia, że "geniusz ociera się o szaleństwo" i "cel uświęca środki" są chyba jak najbardziej adekwatne do tej postaci.

Zabawne jak doszło do mojego pierwszego spotkania z lekarzem. Pamiętam, że trafiłem na niego przypadkowo, oglądając go u dziadków (to oni oglądali). Odcinek ten wyrobił mi początkowo zupełnie inną opinię o Housie Wybrał się on w nim do kasyna, razem z dyrektorką szpitala Cuddy i Wilsonem. Jednak zamiast grać i ogólnie korzystać z życia, to zupełnie inaczej niż dyrektorka, House martwił się o swego dziecięcego pacjenta i postanowił sprawdzić co się z nim dzieje. Okazało się, że gdyby nie jego interwencja z dzieckiem mogło być bardzo źle. I tak stereotyp zaczął działać - House był dla mnie dbającym o pacjenta lekarzem, a Cuddy bezmózgą babą, która nie zna się zbytnio na medycynie. Mimo to odcinek zrobił swoje, bo zachęcił mnie do dalszego oglądania. Dzięki temu mogłem sobie już wyrobić prawidłową opinię ;).

Ważnym elementem serialu jest zespół. W jego skład wchodzą Eric Foreman, czarnoskóry neurolog, który zdaje się mieć największą wiedzę spośród całej trójki specjalistów i ma za sobą niejasną przeszłość, zwykle kłóci się z House'm co do metod, ale dlatego, że uważa je za nieskuteczne. Allison Cameron również ma na pieńku z doktorem, ale ona ma akurat wątpliwości natury etycznej, niektóre zachowania i pomysły Gregory'ego budzą jej wyraźny sprzeciw. Ostatnią osobą w zespole jest Kangur Robert Chase, którego rola opiera się zwykle na zgadzaniu z House'm i wykonywaniu jego poleceń bez zbędnych pytań. W miarę upływu czasu Cameron i Chase coraz bardziej lgną do siebie (a Foreman do House'a xD ).

Ważnymi bohaterami są także Lisa Cuddy, dyrektorka szpitala, która podjęła ryzyko zatrudniając głównego bohatera, oraz James Wilson, jego najbliższy przyjaciel. W zasadzie każde spotkanie z Cuddy obfite jest w różnego rodzaju podteksty (głównie erotyczne - ale z niego seksista! ;) ), jednak Cuddy nie jest mu dłużna i bardzo często to jej udaje się wygrywać te sprzeczki. Dialogi między House'm i Wilsonem należą do moich ulubionych części w serialu. Panowie dokuczają sobie niemal jak koledzy w podstawówce, ale widać, że obaj potrzebują swojego towarzystwa. Esencją ich konfliktów może być odcinek, kiedy Wilson, by zmusić House'a do zatrudnienia nowego zespołu, "porywa i przetrzymuje" jego gitarę jako zakładnika.

Najważniejsze jest dla mnie jednak to, że wraz z rozwojem wypadków i kolejnymi sezonami serial, w przeciwieństwie do większości innych, robi się coraz ciekawszy. Początkowo fabuła poświęcona jest głównie przypadkom z jakimi zmagają się lekarze. W miarę rozwoju akcji zaczyna dominować życie poszczególnych bohaterów i praca jest do tego jakby dodatkiem, który ma tylko ubarwić serial. Wszystko to wychodzi mu, w mojej opinii, na dobre. Sezon IV to dla mnie arcydzieło, ponieważ łączy to co było do tej pory, z elementami Big Brothera - które pojawiają się w związku z "castingiem" na nowy zespół House'a.

Nie wiem jak wy, ale ja w niecierpliwości czekam na V sezon ;).

3 komentarze


Rekomendowane komentarze

Może wystawiam się właśnie na śmiertelne niebezpieczeństwo, ale dla mnie House to po prostu kolejny, niezbyt porywający 'szpitalniak'. Z większymi emocjami oglądałem kiedyś prekursora gatunk , serial ER.

Widziałem kilka odcinków i zwyczajnie mi trafia do mnie przedstawiony w serialu humor [np. gdy House cały czas pożyczał kasę od swojego najlepszego przyjaciela, bo go testował, niby trochę śmieszne, ale w sumie oklepane]. Dużo bardziej wolę Scrubs. Fakt, humor jest tu nieco kretyński, ale to jest w nim najlepsze x]

Link do komentarza

Oglądałem może dwa odcinki House'a, ale że akurat byłem na odwyku serialowym (Lost...) jakoś nie ciągnęło mnie po więcej. Może wrócę jak już skończę oglądać MASH-a :)

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...