Dyżur, dziciaki i pewne przemyślenia...
Pełniłem dzisiaj rolę dyżurnego na całe Liceum ( wiecie taka fucha, że przez 6 godzin jest się do dyspozycji nauczycieli i dyrekcji ). Niby dyżur jak dyżur, czyli dużo biegania i niewiele profitów z tego Ale mniejsza o to.
Zbliżał się koniec dyżuru, ostatnia godzina najnudniejsza, nic się nie dzieje. Piątek popołudnie. Szkoła prawie pusta. Pomyślisz pustynia normalnie.
Koleżanka dyżurna znudzona zwalnia się. Ja zdenerwowany bo ją zwolnili a ja miałem jeszcze dybać przez pół godziny. No nic jakoś to będzie.
Nagle ni z tego, ni z owego, Pani Wicedyrektor krzyczy z gabinetu:
- Dyżurny do mnie !!!
Myślę sobie, może mnie zwolni za dobre sprawowanie. Nic z tego.
- Lecisz do 1c (nasza szkoła to zespół podstawówka i liceum) i prosisz panią J. do mnie. Natychmiast !! Przypilnujesz dzieciaki w międzyczasie. A teraz lecisz jak na skrzydłach !!!
Po wyjściu z gabinetu zaczynam prowadzić ?monolog wewnętrzny?. Zastanawiam się o co chodzi, że ona taka wściekła. Dobra, jestem w sali, gdzie 1c miała lekcje.
Pani J. pyta się o co chodzi. Mówię, że pani Wice chce od pani coś ważnego i jest strasznie zdenerwowana.
Nauczycielka powiedziała, iż to nic nie szkodzi. Ja mam tylko przypilnować dzieciaki jak ona wyjdzie. OK. rozdała im malowanki i wyleciała jakby ją diabeł gonił.
Drzwi się zamykają. Zostaję tylko ja i dzieciaki.
Nie wiem dlaczego ale zdenerwowałem się. Szczerze powiedziawszy pilnowanie bandy siedmiolatków to nie to co chciałem robić o godzinie 15:00.
Zmarszczyłem brwi i zacząłem maszerować od drzwi do okna, niczym nauczyciel rodem z PRL-u.
Właściwie to nawet zapomniałem o dzieciakach. W pewnym momencie spojrzałem na nie a one całe zdziwione i zarazem przerażone. Może to stukot obcasów moich mokasynów tak
je przestraszył ? Ja patrzę na nie, one na mnie.
Wtem pojawia się w mojej głowie pomysł. ?Dawaj pobawię się w nauczyciela, taka okazja może się nie powtórzyć?
Jak pomyślałem tak zrobiłem. Z początku pytałem się czy któremuś nie pomóc. O dziwo szkraby szybko poradziły sobie z malowanką. Zastanawiałem się co z nimi począć.
Jeżeli miały teraz matematykę to czemu nie pozadawać im parę zagadek?
Napisałem na tablicy parę przykładów typu 9+11-4 .
Nagle dzieciaki jeden po drugim zaczęły rozwiązywać przykłady i naprawdę byłem pod wrażeniem. Nikt z całej klasy nie popełniał błędów. Co ciekawe nawet rozwiązywanie działań sprawiało im niesamowitą radość.
W pewnym momencie wróciła Pani J. i aż otworzyła usta z zaskoczenia.
Dyżurny (co się w ogóle nie zdarza., młodzież jest taka niogarnięta?. ) rozwiązuje z siedmiolatkami całą masę zadań.
Otrzymałem ogromne podziękowania i pochwałe pod koniec dnia od samego dyrektora szkoły !!! A myślałem, ze nic ciekawego się dzisiaj nie zdarzy.
A morał tego taki, że nie należy oceniać dnia przed jego zakończeniem, a także
siedmiolatki to całkiem bystre dzieciaki.
DZIĘKI ZA PRZECZYTANIE TEKSTU PROSZĘ O WASZE KOMENTARZE I PRZEMYŚLENIA NA TEMAT NP. SIEDMIOLATKÓW.
7 Comments
Recommended Comments