Homefront - recenzja

Każdy kolejny rok przynosi ze sobą mniejsze bądź większe rozczarowania w świecie rozrywki elektronicznej, poprzedzane najczęściej głośnymi kampaniami marketingowymi i rzucanymi na lewo i prawo obietnicami producentów. W ich konsekwencji rosną oczekiwania rozochoconych graczy, którzy oczekują produktu dopracowanego, najlepiej też poniekąd innowacyjnego. Jeżeli jednak jakakolwiek gra przedstawia Stany Zjednoczone Ameryki, jako obszar znajdujący się pod czyjąś okupacją, musi być hitem, nie ma innej opcji. Faktem jest, że sprzedaż Homefronta z każdym dniem osiąga coraz lepsze wyniki, ale patrząc pod kątem jakości wykonania, daleko mu do określenia ?hit?, a zdecydowanie bliżej do ?rozczarowania?.
(Nie)ciekawie
Przyznać muszę, że pierwszych kilkanaście minut po rozpoczęciu kampanii wcale nie zapowiada ani katastrofy, ani nawet zawodu. Wstęp fabularny do produkcji studia KAOS intryguje od pierwszych sekund, czyli przemówienia Sekretarz Stanu Hillary Clinton na temat agresji rakiet Korei Północnej na ich znienawidzonych, południowych sąsiadów. W niedalekiej przyszłości okazuje się, że Półwysep Koreański jednoczy syn Kim Dzong Ila i przez najbliższych kilkanaście lat systematycznie rozpowszechnia swoją ideologię w Azji, tworząc potężne supermocarstwo oparte na świetnie wyszkolonym wojsku. W międzyczasie Stany Zjednoczone przeżywają największy kryzys gospodarczo-ekonomiczny w swojej historii, przez co stają się łatwym atakiem dla potencjalnych agresorów. Siły Koreańskiej Armii Ludowej miażdżą (chyba po raz pierwszy!) armię amerykańską, zaś terytorium USA po paraliżującym ?przesłaniu pokoju? stoi przed jarzmem brutalnej okupacji.
0 Comments
Recommended Comments
There are no comments to display.