Współczesne dysko vol.3
W sobotę byłem. Zazwyczaj trzymam się z daleka od takich miejsc, ale dałem się namówić. Myślałem, że może coś poderwę, tak, jak robią to ponoć moi koledzy. Starannie wystylizowałem włosy, ubrałem się w najlepszy ciuch i poszedłem na dysko.
Więc wchodzę do środka. Głuche dudnienie, które przed chwilą atakowało uszy, zmienia się we wściekły łomot..
Moim oczom ukazuje się zadymiona sala, rozświetlana rozbłyskami reflektorów i wdziękiem nadobnych panien. Z trudem upatruję jedyną wolną "lożę", wygodnie rozsiadam się w niej i wybieram cele. Po chwili zorientowałem się, dlaczego loża była pusta...

Obite czerwonym skóropodobnym materiałem siedzisko, miało jeden minus. Ukryta była pod nim rura, z której przy bardziej emocjonujących momentach techno-muzyki, wydobywały się całe metry sześcienne dymu. Nie muszę chyba nadmieniać, że w takich warunkach czułem się jak przywędzana szynka ( z tą różnicą, że dyskotekowy dym był zapachu kokosowego), a nie jak bestia, która tej nocy będzie się dobrze bawic w towarzystwie pięknych dziewcząt.

Podszedłem więc do baru ? to w końcu też dobre miejsce na polowanie. Zawsze zadziwiało mnie, jak można tańczyć na trzeźwo. I właśnie taka ofiara mi się trafiła ? tańcząca i chyba trzeźwa. Tańczyła sobie samotnie, zabawnie to wyglądało ? jako dżentelmen nie mogłem pozwolić, żeby ładna dziewczyna wyglądała zabawnie, zapewne wbrew jej zamiarom. Wiadomo, pewnie chciała być, jak to się teraz mówi w TV ? sexi, ale kompletnie jej to nie wychodziło. Dostrzegłem jednak jej potencjał, nie mogłem zmarnować szansy. Szybko zaaplikowałem znieczulacz i ruszyłem do ataku?
[Koniec części pierwszej, być może ostatniej]
5 Comments
Recommended Comments