Stranded 2 - relacja z rozgrywki
Wstęp, czyli nieprzydatnych słów kilka.
Dzisiaj coś mnie naszło. Wygodnie sobie siedząc przed komputerem ( tym słabszym, bo mój stary, dobry, mocny komputer jest w naprawie ) , nagle wyjąłem pendrajwa i zainstalowałem grę zwaną Rozbitek Drugi.
Włączyłem frapsa, zainstalowałem spolszczenie do Rozbitka Drugiego i uruchomiłem grę.
I tu zaczyna się relacja, z gry w której dawno nie grałem... Strandedzie, tęskniłem.
Część pierwsza, czyli rekonesans
Na początek trzeba było zmienić opcje na jak najgorsze (no dobra, prawie). Potem oczywiście, ustawiłem wielkość wyspy na średnią, trudność na normalną a teren na ... normalny. Zaskoczeni?
Teraz pojawiamy się w wodzie, z otwartym dziennikiem ( z wiadomością od autora : D ) . Jak informuje nas wpis, na wyspie jest average liczba of złe zwierzęta i surowce.
Oczywiście, budzimy się w wodzie całkowicie wypoczęci , bez pragnień, z tajemniczym bagażem ( kto podczas żeglugi wrzuca do kieszeni 5 bochenków chleba i 5 butelek z wodą? ).
Jak można zobaczyć na zdjęciu dodanym na końcu tekstu, (nie)dzielny rozbitek Cyrec, przygotowany do trudnych warunków, rzuca się na ląd, charcząc i klnąc siarczyście na słoną wodę. Po szybkim rozejrzeniu się, naszego dzielnego poszkodowanego żeglarza czekał szok. Na wyspie jest hipis palący marichuane! Szybko dowiedzieliśmy się że za swoje ulubione zioło może sprzedać nam kilka przydatnych przedmiotów. Genialnie.
W pobliżu jest też trochę zboża i ślimak, a trochę dalej niewysychające źródło-gejzer/fontanna ( bez tej lecącej w górę wody (?) się wyczerpuje , tego typu źródełka są nieskończone ). Jako że w morzu woda jest słona, źródełko się przyda .
Część druga i ostatnia, czyli zakładanie osady
Jest ładnie*. Naprawdę. Małpka, korzenie, źródełko. Pełen wypas. Teraz trzeba tylko się osiedlić ( tylko? ).
Pierwszy krok, jaki trzeba zrobić aby otrzymać mały obóz, jest młotek. Niestety, zapomniałem że palmy nie dają patyków ( albo dają niezbyt dużo ), więc musiałem odejść do dalszych drzew. Jako że kamień wydobyłem wcześniej ( w tajemnicy przed wami), to stworzyłem młotek ( badyl+kamień ) i rozpocząłem budowę szałasu.
Po chwili byłem strasznie głodny i padłem na ziemie ze zmęczenia. Zabiłem też jakiegoś insekta.
Następnego dnia, podczas ścinania gałęzi napadł mnie lew. Podczas ucieczki wspiąłem się na skałę i stworzyłem włócznie, po czym oczywiście rzuciłem nią w drapieżnika. Lew zmarł od obrażeń włóczni i zadanych mu wcześniej gołymi rękami. W ten sposób miałem już cztery duże mięsa, nie upieczone. Z jakiegoś dziwnego powodu zamiast budować potrzebne rzeczy zacząłem robić aksa i łopatę... Co ostatecznie sprowadziło na mnie śmierć. Podczas ścinania drzewa zaatakował mnie groźny drapieżnik - lew. Umarłem, topór nie zdołał mnie obronić.
THE END
Tutaj możecie pobrać zdjęcia (sorry za format, zwaliłem coś, następnym razem będzie lepiej ).
*Żeby nie psuć nastroju, nie mówiłem wam że w między czasie uciekałem i zabiłem lwa gołymi rękami. GOŁYMI.
Jak myślicie, robić coś takiego jeszcze? Z jakiejkolwiek gry?
3 Comments
Recommended Comments