Skocz do zawartości

Blogowe aTezy

  • wpisy
    318
  • komentarzy
    3425
  • wyświetleń
    544788

Sprawa ceny ludzkiego życia


...AAA...

527 wyświetleń

Zastanawialiście się kiedyś czy potrafilibyście poświęcić własne życie? Znakomita większość na pewno tak. Prawdopodobnie wnioski są podobne - niewiele jest rzeczy, spraw i osób dla których jesteśmy gotowi poświęcić wszystko. A czy potrafilibyście zaryzykować zdrowie lub życie, gdyby bierność oznaczała wyrok śmierci dla kogoś innego? Myślę, że zależnie od okoliczności zdania są podzielone. Jeszcze większy dylemat czeka osobę, która chcąc nie chcąc jest postawiona w miejscu Boga i musi wybrać między śmiercią jednego człowieka a życiem innego. Trudno aby w stosunku do tego typu sytuacji prawo nie zajęło stanowiska. Wszak chodzi o ochronę jednego z najważniejszych dóbr zagwarantowanych każdemu obywatelowi.

zagadka.jpg

1. Zenon W. oraz Zygmunt U. wybrali się na rejs łodzią motorową. Gdy byli daleko od brzegu miejsce miał silny sztorm poważnie naruszający stabilności statku. Okazało się, że na pokładzie znajduje się tylko jedna kamizelka ratunkowa, którą czym prędzej założył na siebie Zenon. Obawiając się przewrócenia motorówki, Zygmunt rozkazał Zenonowi aby ten oddał mu swoją kamizelkę. Gdy ten się nie zgodził, został natychmiastowo zaatakowany przez kolegę. Bójka zakończyła się oszołomieniem Zenona i odebraniem mu ostatniej deski ratunku. Po chwili łódź faktycznie została przewrócona przez fale i utonęła wraz z Zenonem, podczas gdy drugi mężczyzna uratował skórę.

Dla moralistów sprawa może wydawać się niezwykle trudna do ocenienia, jednak nie dla prawnika. Rodzina Zenona W. mogłaby próbować pozwać Zygmunta w najprostszy możliwy sposób; z Art. 148 § 1. Kto zabija człowieka, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 8, karze 25 lat pozbawienia wolności albo karze dożywotniego pozbawienia wolności; jednak na niewiele by się to zdało. Sprawca w tej sytuacji jest zwolniony z odpowiedzialności karnej na mocy kontratypu stanu wyższej konieczności. Za art. 26 § 2. Nie popełnia przestępstwa także ten, kto ratując dobro chronione prawem w warunkach określonych w § 1 (działanie w celu uchylenia bezpośredniego niebezpieczeństwa - A), poświęca dobro, które nie przedstawia wartości oczywiście wyższej od dobra ratowanego. To oznacza nie tylko, iż Zygmunt nie podlega karze, ale także, że w ogóle jest pozbawiony winy. Będąc brutalnym, powiem wprost: w przypadku bezpośredniego zagrożenia życia obowiązuje prawo dżungli. Wygrywa silniejszy i co gorsza, trudno wymyślić sprawiedliwsze stanowisko.

2. Pamiętacie Titanica? Jeśli tak, to na pewno kojarzycie scenę, w której główny bohater ze swoją dziewczyną uciekali przed wodą zalewającą dolne pokłady statku, aż trafili na zamkniętą kratę. Klucz miał portier, który przez chwilę próbował pomóc parze, jednak po upuszczeniu kluczy do wody uciekł. Wyobraźmy sobie sytuację jeszcze bardziej dramatyczną sytuację, stawiając w miejsce zakochanych np. setkę ludzi i nadal jednego portiera, który ucieka zamiast zaryzykować i postarać się uratować tym ludziom życie.

Oczywiście, w tym przypadku zastosowanie znów może znaleźć art. 26 i kontratyp wyższej konieczności. Ale czy gdyby portier próbował otworzyć drzwi dłużej, to rzeczywiście straciłby sam szansę na ratunek? Czy rzeczywiście ryzykował życie? Naturalnie nie zastanawiał się wtedy nad tym. W moim przekonaniu jest on jednak winny i powinien ponieść przynajmniej minimalny wymiar kary. Za odpowiednią podstawę prawną uważam art. 162 § 1. Kto człowiekowi znajdującemu się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu nie udziela pomocy, mogąc jej udzielić bez narażenia siebie lub innej osoby na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. Wszystko rozbija się o to kiedy możemy mówić o "narażeniu siebie na niebezpieczeństwo". W przypadku absurdalnie skrajnym, samo wyjście z łóżka jest już pewnym ryzykiem. Według mnie powoli podnoszący się poziom wody i fakt, że portier mógł się wycofać w każdej chwili, uzasadniają jego winę. Niemniej, jak zaznaczyłem, kara powinna mieć raczej wymiar symboliczny, zważywszy na stresogenną sytuację. Warto zwrócić również uwagę na to, że znów sto osób równa się dla prawa karnego jednej, a więc nie ma żadnego znaczenia ile osób zginie z przez brak pomocy człowieka.

3. Kierowca jadący jakąś opustoszałą drogą w szczerym polu zauważa dwa rozbite samochody w oddali. Okazało się, że miał miejsce wypadek w trakcie, którego obydwaj kierowcy ponieśli ciężkie rany - kobieta i mężczyzna. Kierowca widzi agonię obu ludzi i zdaje sobie sprawę, że czas ma ogromne znaczenie, a karetka na pewno nie zdąży dojechać. Postanawia udzielić pomocy kobiecie pozostawiając wykrwawiającego się mężczyznę. Jak się można domyślić, tylko kobieta przeżyła.

W tej sytuacji nie ma żadnych wątpliwości - kierowca nie miał możliwości uratować dwóch osób, a więc zrobił wszystko co mógł. Wywiązał się z obowiązku udzielenia pomocy i nie można mu postawić żadnego zarzutu. Nie ma również żadnego znaczenia jakimi kryteriami kierował się w swoim wyborze. Jego sprawą jest czy pomoże znakomitemu profesorowi czy cycatej blondynce. Warto tu jednak dodać jeszcze coś innego. W hipotetycznej sytuacji, w której nasz bohater musi wybrać między uratowaniem życia pięknej dziewczynie a 50 innym osobom, również nie możemy go osądzić. Jest to jedno z ciekawszych zjawisk prawa karnego, czyli brak sumowania w żaden sposób wartości ludzkiego życia. Dla sądu tyle samo znaczy życie Twoje, moje, jak i całego miasta. Jeżeli będziesz miał więc wybór między reanimacją kolegi, a rozbrojeniem bomby atomowej to spokojnie - nikt nie wywrze na Tobie żadnej presji.

Nie trudno zauważyć, że jestem przeciwny takiemu stanowisku prawa karnego. Jest ono dla mnie w pewien sposób niekonsekwentne. Z jednej strony niemal każdy przepis wydaje się działać na zasadzie żelaznej logiki, a z drugiej daje hipotetyczną możliwość oddania wielu istnień w zamian za jedno. Według mnie sąd nie powinien oceniać wyboru jedynie w sytuacji udzielenia pomocy osobie w jakiś sposób bliskiej, natomiast w pozostałych wyciągać przynajmniej minimalne konsekwencje.

Jak dobrze, że tego typu trudne wybory mają miejsce głównie w filmach.

8 komentarzy


Rekomendowane komentarze

piotrekpk19 - Naturalnie. Starałem się jednak oceniać nie tyle zachowania ludzi, co stanowisko prawa wobec tych zachowań.

Turambar - Niestety mylisz się ;). Klauzula nieumyślności ma miejsce kiedy sprawca pozostaje w błędzie co do okoliczności stanowiącej znamię czynu zabronionego. Mówiąc prościej, jeśli tylko nasz Zygmunt wiedział co robi i mógł zdawać sobie sprawę ze skutków to jego czyn był na pewno umyślny, ergo art. 155 odpada. O nieumyślnym spowodowaniu śmierci możesz mówić w przypadku pomyłki - np. podania komuś nie takiego lekarstwa jak należy.

Down: Ok =)

Link do komentarza

Nie doczytałem drugiego zdania. Myślałem, że sztorm przyszedł później. Zwracam honor. Myślałem, że mu zabrał kamizelkę, potem przyszedł sztorm i łódka fajtnęła. Karne miałem dawno temu, więc szczegółowych definicji nie pamiętam, a kodeks gdzieś posiałem.

EDIT: Rodzinka mogłaby próbować wydusić od niego jakieś odszkodowanie ;)

A to już w sferze prawa cywilnego, a w tym jestem noga - A.

Link do komentarza

Temat ciekawy i na pewno wymaga dyskusji. Co do sytuacji pierwszej to prawo moim zdaniem odzwierciedla sytuację z tzw. prawa naturalnego (rozumiane czy to w kontekście moralnym czy też religijnym) każdy z nas ma prawo ratować własne życie, dlatego zabicie lub pozostawienie na śmierć napastnika chcącego wyrządzić nam krzywdę nie powinno być karane. Niestety nie działa to chyba w innych sytuacjach... Jeśli złapiemy złodzieja lub bandytę, który nas okradł lub zaatakował i damy mu przysłowiowego kopa, to o ile się nie mylę, sami stajemy się sprawcami czynu karalnego. A jeśli chodzi o udzielanie pomocy to przypomina mi się żydowskie porzekadło: "Kto ratuje jednego człowieka, ratuje cały świat".

Link do komentarza

Sprawiedliwsze stanowisko? Czyja własność, tego życie. Też brutalne, ale chyba w sumie lepsze. Problem w tym, że karać za ochronę własnego życia - instynktowna, więc z winą licho - się raczej nie da, więc właściwie jest jak jest. Oczywiście, jeśli nie było innej możliwości na ratunek, bo jak ewidentnie była, to mógłby śmiało odpowiadać.

Z drugiej strony odnoszę wrażenie, że są chyba jakieś wyjątki od pierwszej sytuacji, ale to będę musiał się skonsultować.

W drugim przypadku dochodzi jeszcze kwestia obowiązków. Jeśli nie miał, a sytuacja była jaka była, to pół biedy. Gorzej, jak miał. Trochę jak lekarz - jak jest pożar, to nie ucieka, zostawiając sparaliżowanych, jeśli zagrożenie nie jest "bezpośrednio-bezpośrednie" jo? Ale to już dobrze opisałeś.

Trzeci przypadek jest w zasadzie trywialny.

A tak w ogóle to mam pytanie: wchodzisz czasem na to?

Link do komentarza

U mnie dziś była taka sytuacja na osiedlu. Gość jedynie na czworaka ledwo się trzymał. Ktoś miłosiernie zadzwonił po karetkę, bo nie wiadomo było czy jest tak pijany, czy może coś mu się stało, bo w pewnym momencie padł i się nie podniósł. Przyjechała nawet policja, bo albo gosc nie zgodził się na transport albo nic mu nie było i miał trafić na izbę wytrzeźwień...

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...