Spóźniony komentarz, ale jest, czyli Braga 2:1 Lech. :)
Zaraz po meczu planowałem napisać do podsumowanie, ale że było już po 23 to wolałem to odłożyć, później jakoś nie miałem czasu. W niedzielę obejrzałem "Cafe Futbol" na Polsacie Sport, po obejrzeniu chciałem wziąć się za pisanie, a ostatecznie poszedłem do kościoła, a jak wróciłem to... nie miałem czasu. I tak do dzisiaj, no ale ten termin to "teraz albo nigdy", więc jednak to napiszę.
Na Anfield mogą co najwyżej pokibicować.
Miało być pięknie, Lech jako pierwszy polski klub w XXI wieku wygrał mecz na szczeblu Europejskim wiosną. Wcześniej ta sztuka nie udała się Wiśle, która dwukrotnie zremisowała z Lazio Rzym po czym odpadła, a Groclin przegrał dwa mecze z Bordeaux. W pierwszym meczu zdecydowanie przeważali, ale monolit w obronie, czyli Bosacki i Arboleda byli nie do przejścia, a waleczny Krivets przejął piłkę w środku boiska i popisał się świetnym zagraniem w tunel do wybiegające Rudnevsa i gol. Akcja z niczego, ale wynik bardzo dobry...
O awansie decydują dwa mecze. Lech zagrał tylko półtora.
W Poznaniu Lech uzyskał bardzo dobry wynik. Jedyne co teraz piłkarze z Poznania mieli zrobić to albo utrzymać remis, wygrać, przegrać różnicą jednej bramki przy czym strzelić co najmniej jedną. Niestety to się nie udało i nie będę zbyt odkrywczy jeżeli powiem, że wina leży w rękach trenera.
Miał być Mourinho, a wyszło jak wyszło, czyli czarował, czarował i g... wyczarował...
Przed meczem Backero często był porównywany do Mourinho. Najpierw był to według mnie wielki komplement dla tego trenera, ale gdy zobaczyłem formację na mecz zrozumiałem, że osoby które tak mówiły chciały obrazić The Special One... Portugalczyk jest bardzo spontanicznym i wyjątkowym trenerem, lecz nigdy... ale to nigdy! Nie wystawiłby jedynego dobrego napastnika w drużynie na lewym skrzydle i drobnego, świetnego technicznie, lecz słabego fizycznie pomocnika w ataku... Rudnevs na skrzydle był podwójnie kryty, obrońcy dwa razy skoczyli na Stilicia i to wystarczyło, by Bośniak nie próbował dłużej z nimi walczyć. Zarówno Kotorowski i obrońcy początkowo grali wysokie piłki do Bośniaka, a ten wszystkie przegrywał, później przerzucano do Łotysza, ale co on mógł, gdy koło niego stało dwóch przeciwników...
Dodatkowo nie popisała się obrona. Wołąkiewicz zaliczył bardzo słaby występ, nie wiem czy chociaż raz przejął piłkę, wiem za to, że nie nadążał za przeciwnikiem, był o wiele za wolny, by grać na bocznej obronie. Arboleda zaliczył najgorszy występ w Lidze Europejskiej, a w połączeniu z brakiem wzajemnej asekuracji z Bosacki obrona Lechitów była dziurawa. Przyzwoity występ zaliczył Garncarczyk, często przejmował piłki ale... z drugiej strony jak już przejął to niecelnie podał i tyle miał z gry.
Pierwsza stracona bramka jest błędem zarówno Kotorowskiego, jak i... Bakero. Największy błąd popełnił ten drugi, wystawiając Rudnevsa na lewej pomocy, bowiem przed wyprowadzeniem tej akcji Garncarczy, musiał zejść z boiska. Logicznie rzecz biorąc miejsce lewego obrońcy w takich momentach przejmuje lewy pomocnik, no ale... Rudnevs to nie Eto, w obronie grać nie potrafi i widać nawet nie wiedział, że ma tę pozycję zająć, co natychmiast wykorzystali piłkarze Bragi. Druga bramka to ewidentny błąd Bosackiego oraz sędziego, ale o tym drugim za chwilę.
O kilka gwizdków za mało.
Sędzia odegrał w tym spotkaniu dużą rolę i według mnie, sprzyjał bardziej klubowi z Portugalii. Można mówić, że gol ze spalonego wyrównał się z brakiem karnego za rękę Wołąkiewicza, ale przecież to nie były jedyne sytuacje w których powinien zagwizdać! Przepisy jasno mówią, że za uderzenie zawodnika w twarz ma być bezwzględnie nagrodzone minimum żółtą kartką. Gdyby sędzia te przepisy znał, to Braga kończyłaby mecz maksimum w 9. W pierwszej połowie piłkarze Bragi bardzo często używali łokci, czy to w starciu ze Stiliciem, Krivetsem, Kikutem i Rudnevsem, czy także w walce o górne piłki z obrońcami Lecha. Sędzia wszystkie te sytuacje widział, ale w niektórych przypadkach nawet nie raczył zagwizdać, że o kartce nie wspomnę... Całkowicie za to nie rozumiem czerwonej kartki dla Kikuta... Żółtko to max co za to mógł dostać, a sędzia bez zastanowienia dał czerwień... I gdzie tutaj sprawiedliwość?! W dodatku przerwanie akcji Lechitów w końcówce pierwszej połowy, gdy Garncarczyk przejął piłkę i wychodził na akcję 2:1+bramkarz, było wręcz chamstwem!
Lech miał swoje pięć minut... szkoda tylko, że Braga miała tych minut 90...
Portugalski klub przeważał przez całe spotkanie. Lechici obudzili się dopiero w drugiej połowie, kiedy to Bakero w końcu zmądrzał i wrócił do ustawienia z poprzednich meczy. W dodatku trzy zmiany i tylko jedna coś wniosła. Wilk był niedokładny, Serbska "supergwiazda" - Ubiparip - weszła na boisko i jedyne co zrobiła, to sfaulowała przeciwnika, przez co arbiter przerwał akcję Poznaniaków. Jedynie Jacek Kiełb wniósł coś do gry i zaprezentował się z bardzo dobrej strony. Ostatnie pięć minut było pokazem zmasowanego ataku na bramkę Artura. Najpierw Rudnevs ustrzelił palce goalkeepera, później Wilk trafił w poprzeczkę. W obu sytuacjach milimetry dzieliły Lecha od wyjazdu na Anfield.
Zawiniła polityka polskiego futbolu.
Polskie kluby od lat popełniają ten sam błąd, mianowicie sprzedają najlepszych zawodników, w tym przypadku Peszkę, którego brak było bardzo widać w tym meczu. Zawodnik świetny fizycznie pociągnąłby do przodu drużynę, w Lechu takiego nie było, przez co gra była bardzo powolna. W dodatku Sławek odszedł wręcz za grosze do niemieckiego FC Koln, który jest słabszym klubem od Lecha, więc nie rozumiem czym kierował się, gdy podejmował decyzję o transferze. Sprzedaż wiąże się często z transferami do klubu, takie zaszły, ale najwartościowszy zakup - Rafał Murawski, nie mógł w tym spotkaniu wystąpić z racji, że w Europie reprezentował już Rubin Kazań. Poza tym ściągnięto przeciętnego Ślusarskiego i wschodzący Serbski talent, czyli Ubiparipa, który w tym meczu wystąpił. Niestety zamiast wschodu gwiazdy, widziałem zachód marzeń o dwumeczu z Liverpoolem. Z resztą jedna wschodząca gwiazda z terenów byłej Jugosławii w tym roku popisała się w Wiśle... nawet nie pamiętam jak się gość nazywa i nie jest on nawet wart tego, bym wyszukał w google listę piłkarzy klubu z Krakowa.
A gdy dowiedziałem się, że błyszczący w tym spotkaniu Lima, mógł trafić latem do Poznania za grosze, lecz "specjaliści" powiedzieli mu, że się nie nadaje do Ekstraklasy, myślałem że mnie coś trafi...
Boniek na prezesa PZPN!
W niedzielę, jak już wspomniałem, oglądałem polsatowski program "Cafe Futbol", w którym według mnie świetnie pokazał się Zibi Boniek. Bardzo trafnie krytykował politykę polskiej piłki, jak właśnie transfery z polskich uznanych klubów do tureckich i niemieckich średniaków. Ponadto podkreślono błędy przy selekcji zawodników, jak wyżej wspomniany Lima, oraz systemu polskiej Ekstraklasy i długiej przerwy zimowej, bo brak ogrania u Poznaniaków, był bardzo widoczny.
Cóż wszyscy o tym wiemy, ale... pan Lato o tym nie wie, dlatego według mnie Boniek bardziej nadawałby się na prezesa PZPN... no ale zburz teraz szczyt tej mafii...
Do Poznania wrócili na tarczy.
Może i Lech przegrał, ale mimo to należą im się wielkie brawa za to co zdziałali wiosną. Ten filmik ładnie ukazuje jesienne zmagania Poznaniaków w Lidze Europejskiej: Lech Poznań w Lidze Europy
5 Comments
Recommended Comments