Chapter five - Way Of Destruction part one
Chapter five - Way Of Destruction part one
Hirow powoli dochodził do siebie. Otworzył lekko oczy i zamulonym wzrokiem
rozglądał się gdzie jest, zamrugał parę razy żeby złapać ostrość. Leżał na
jedno osobowym łóżku w małym, pomalowanym na biało pokoju, po lewej stronie
stała drewniana szafka a dwa metry dalej były drzwi, po prawej było duże okno.
Okno było otwarte, z zewnątrz dobiegał śpiew ptaków, prawdopodobnie był ranek.
"Gdzie... Ja jestem?" pomyślał i spróbował się podnieść, lecz kiedy tylko
napiął mięśnie jego ciało przeszył paraliżujący bul. Chłopak jęknął pod
nosem, ale udało mu się usiąść. Wtedy zauważył że jego ręce i klatka
piersiowa są pokryte bandażami, chwile potem poczuł że nogi i głowa też.
"Ktoś mnie opatrzył?" zdziwił się. Nagle usłyszał że ktoś chce wejść do
środka, spojrzał w lewo. Drzwi otworzyły się a w nich stanęła młoda, wysoka
na 170 cm ruda lisica w białej szacie, niosąca tace z jedzeniem i
chyba lekami, gdy zobaczyła go siedzącego na łóżku, zamarła w bezruchu i
upuściła tackę.
- STRAŻE! DO MNIE SZYBKO! - rozdarła się podekscytowana.
Na zewnątrz dało się słychać się jak ktoś w zbroi biegnie do niej i po chwili
Hirow zobaczył strażnika który również stanął jak wmurowany gdy go zobaczył.
- Szybko zawiadomić króla! - rozkazała mu lisica
Strażnik puściła się pędem po korytarzu i już po chwili nie było słychać jego
kroków. Hirow bardzo zdziwiony tą sytuacją, chciał zapytać się co się dzieje
ale gdy tylko nabrał więcej powietrza w płuca, poczuł jakby piorun przeszył
jego klatkę. Zacisnął powieki i złapał się za lewą pierś prawą ręką. Jęknął
z bólu. Widząca to lisica szybko podbiegła do niego.
- Szybko połóż się! - pomogła mu się położyć, widziała że cierpi - Nie ruszaj
się zaraz będzie po wszystkim.
Przyłożyła obie dłonie do jego klatki piersiowej.
- Moon Light - wyszeptała
Nagle chłopak poczuł jak bul powili mija. Otworzył oczy i zobaczył że z pod
jej dłoni wydobywa się jasno niebieskie światło, podobne do koloru księżyca
w tym świecie. Po paru minutach nie czuł już bulu i mugł sie poruszać. Usiadł
ponownie na łóżku i uśmiechnął się do Furionki.
- Dziękuje - powiedział
Spojrzała mu w oczy i zarumieniła się lekko.
- T... To moja praca - odwzajemniła uśmiech.
- Hirow!
W tej chwili w drzwiach pojawiła się Sahra wraz z rodzicami. Lisica ledwo
zdążyła się odsunąć, bo Sahra właśnie podbiegła do łóżka.
- Tak się cieszę że nic ci nie jest! - powiedziała, pociągnęła nosem i ujeła
jego dłonię w swoje - Myślałam że już się nie obudzisz.
Hirow był w lekkim szoku i spojrzał na króla pytającym spojrzeniem ale ten
tylko się uśmiechnął i przytaknął. Chłopak nie wiedząc co robić, uwolnił jedną
rękę i pogłaskał dziewczynę po głowie.
- Heh, nie tak łatwo mnie zabić
- Panienko Sahro, proszę! On jeszcze nie jest w pełni sił! - mówiła
spanikowana lekko pielęgniarka.
Sahra opamiętała się i odsunęła od chłopaka stając przy łózku z zakłopotaną
miną.
- P... Przepraszam
- Nic się nie stało - powiedział Hirow z uśmiechem ukrywając bul.
- No, w końcu się obudziłeś chłopcze - powiedział król podchodząc do łyżka
wraz z żoną.
- Kiedy padłeś na arenie, myśleliśmy że to już koniec - odezwała się Vaioletta.
- Co się dokładnie stało? - zapytał trochę zdziwiono Hirow
- Po tym jak krzyknąłeś że to koniec, z powodu utraty krwi i wysiłku straciłeś
przytomność. Wtedy Sahra mimo moich zakazów - król spojrzała z ironicznym
uśmiechem na kocice - Wskoczyła na arenę by sprawdzić czy żyjesz i odrazu
zażądała uzdrowicieli.
- Co dziwne starszyzna odrazu usłuchała jej prośby - wtrącił się król - Przez
trzy dni byleś traktowany zaklęciami leczącymi przez naszych najlepszych
uzdrowicieli
" Trzy dni" pomyślał chłopak, " Musiałem być nieźle poharatany".
- Jak długo byłem nieprzytomny?
- Trzy tygodnie - po słowach wilka zapadła cisza.
- ... T... Trzy tygodnie... - powiedział z niedowierzaniem Hirow - Heh, nic
dziwnego że nie mogłem się ruszać - i wtedy przypomniał sobie o
Bardocku - A co z Bardockiem?
- Stracił przytomność zaraz po tobie, stracił wiele krwi ale udało nam się
ustabilizować jego stan - powiedziała lisica stojąca przy łóżku - Teraz jego
życiu nie zagraża niebezpieczeństwo i właśnie odpoczywa, co ty również
powinieneś zrobić - spojrzał na króla - Proszę mi wybaczyć ale muszę was
wyprosić, ten chłopiec powinien odpocząć
- Dobrze niech odpoczywa, ale kiedy poczuje się lepiej proszę mnie powiadomić,
starszyzna chce by z nim pomów...
- Hirow! - nagle krzyknęła Sahra
Hirow właśnie próbował wstać, lecz zachwiał się gdy tylko chciał staną na
nogach i poleciał do przodu, ale udało mu się złapać równowagę. Dysząc
wyprostował się i spojrzał z powagą na króla.
- Jeżeli starszyzna chce mnie widzieć to jestem do dyspozycji
- Wykluczone! - krzyknęły jednocześnie Sahra i pielęgniarka.
- Jesteś pewien że masz siłę się przed nimi stawić? - zapytał Sewil z powagą
w głosie
Hirow wziął głęboki oddech, poczuł bul ale już nie tak wielki jak przed chwilą.
- Nie wypada odmawiać starszyźnie
- Dobrze więc, najpierw się odśwież i zjedz coś, strażnik zaprowadzi cię
do sali tronowej. Rozkażę przynieść ci nowe ubrania bo te - wskazał na
odzież leżącą przy szafce - Raczej nie nadają się na taką wizytę.
Hirow dopiero teraz zauważył że jego ubrania było postrzępione i
popalone. Zapewne zniszczyła je eksplozja.
- Ale... - zaczęła pielęgniarka ale wilk uciszył ją gestem
- Sahro choć, dajmy mu chwilę spokoju - powiedziała Vaioletta i wszyscy
opuścili pokoju
Hirow przez chwilę stał w ciszy , ale w końcu zaczął się ubierać,
przebywanie w samych spodniach mu nie przeszkadzało ale przed starszyzną
raczej nie pokazał by się w takim stanie heh.
Ubrania i miecz leżały przy szafce. Zauważył że jego broń
zmieniła kolor na zwykły, lekko niebieski, stalowy i wyglądała jak normalny
miecz, ale gdy tylko wziął go do ręki, wiedział że to to samo ostrze które
dała mu Asura. Przyjrzał mu się bliżej i zauważył że na ostrzu są runy w
pradawnej mowie.
"Hal kren non sh'arl, den khal", " Ukarze się tylko temu, który jest godny".
"Więc tak się sprawy mają" pomyślał Hirow i schował go do pokrowca. Kiedy się
ubrał, spytał strażnika na holu gdzie mógł by się odświeżyć i został
zaprowadzony do jednej z łaźni szpitalnych. Umył się, zjadł, po czym
poprosił aby zaprowadzono go do sali tronowej.
W sali czekało na niego sześcioro Furionów, Sahra, Sewil, Vaioletta oraz troje
innych których nie znał, zapewne starszyzna, biały wilk, tygrysica oraz szary
lis. Wszyscy byli w podeszłym wieku. Siedzieli przy pół okrągłym stole
ozdabianym runami i dziwnymi symbolami których Hirow nie rozpoznawał.
Stanął przed nimi, ukłonił się lekko i czekał. Starszyzna zmierzyła go
wzrokiem.
- Wiesz dlaczego cię tu wezwaliśmy człowieku? - zapytała go tygrysica
- Zapewne mato coś wspólnego z moim pojedynkiem, pani - odpowiedział
spokojnie chłopak
- Uważaj na język, człeczyno! - odezwał się lis groźnym tonem
- Spokojnie przyjacielu, ten chłopiec pokazał na arenie że nie jest naszym
wrogiem - uspokajał go wilk - Powiedz chłopcze, jak masz na imię? I dlaczego
tu przybyłeś?
- Mam na imię Hirow panie, przybyłem tutaj, ponieważ obiecałem Sahrze że
przyprowadzę ją do domu całą i zdrową.
- A więc młoda panienka mówiła prawdę - odezwała się tygrysica - Sądząc po
wyniku walki, nie dziwie się że ci zaufała.
- Wydamy teraz werdykt w sprawie twojego wtargnięcia! - wydarł się ponownie
lis
- Mówiłem ci już mój drogi że on nie jest naszym wrogiem, przestań go tak
traktować
- Ach uciszcie się obaj - przerwała im Furionka - Więc tak. Zostałeś
oskarżony o wtargnięcie na teren Furionów, co grozi śmiercią. Jednak biorąc
pod uwagę że uratowałeś życie córce króla oraz odmówiłeś zabicia przeciwnika
na arenie, postanowiliśmy że darujemy ci życie i damy królowi zadecydować
co się teraz z tobą stanie.
Król Furionów wstał z tronu i spojrzał z uśmiechem na Hirowa.
- W zamian za uratowanie mojej córki, pozwalam ci odejść i zapewniam cię że
nikt nie stanie na twojej drodze, możesz też zostać z nami ile tylko
zechcesz, dopóki nie będziesz sprawiał problemów. Więc co teraz zamierzasz
jeśli mogę wiedzieć chłopcze?
- Teraz chciałbym odwiedzić Bardocka i porozmawiać z nim jeśli mogę wasza
wysokość
- Straże, wskażcie mu drogę.
Strażnicy zaprowadzili Hirowa pod pokój w którym leżał Bardock. Znajdował się
on w drugim skrzydle szpitalnym. Podczas drogi do jego pokoju miną młodą
białą, grzywiastą mierzącą 170 cm wzrostu, wilczyce która według niego,
wyszła z pokoju wilka. Chłopak zapukał do drzwi jednocześnie lekko je
otwierając
- Bardock to ja Hirow, mogę wejść?
Z pokoju doszło go krótkie "mhm", co uznał za "tak" i wszedł. Bardock leżał
na łóżku i miał lekko poirytowaną minę. Na pościeli leżały bandaże które właśnie
skończył ściągać z głowy i prawej ręki. Jednak tak ja Hirow miał je dalej na
klatce piersiowej.
- Witaj wilku, jak się czujesz? - zapytał chłopak z lekką nutą współczucia w
głosie, podchodząc do łózka.
Wilk łypnął jednym okiem na człowieka. Wziął oddech i wypuścił głośno
powietrze z płuc po czym wzruszył ramionami, zastanawiał się co powiedzieć.
Jego pokój przypominał ten Hirowa, ale był większy. W prawym rogu przy
drzwiach stał stojak na którym wisiała jego zbroja oraz miecz, a po lewej
stronie przy oknie znajdował się mały, drewniany barek zapewne z trunkami.
Hirow spojrzał na wilka i uśmiechną się.
- Nie rób takiej miny, sam chciałeś honorowej walki - usiadł na krześle obok
łóżka - Przyznaj się nie doceniłeś mnie trochę.
Bardock wymownie spojrzał na Hirowa a potem na barek przy oknie. Chłopak
uśmiechnął się ironicznie i podszedł do barku, otworzył go i zobaczył kilka
butelek z różnymi trunkami gdzie przeważały wina, oraz dwa puchary do trunków.
Złapał za butelkę czerwonego, wytrawnego wina. Było dość stare, sądząc po
etykiecie miało około 70 lat. Napełnił jeden kielich i zamkną barek,
zabierając trunek ze sobą.
- Trzymaj - podał puchar z winem Bardockowi a butelkę postawił na
szafce - Dalej będziesz udawał że wycieli ci język czy powiesz coś wreszcie?
Wilk powoli sączył wino, obserwując Hirowa znudzonym wzrokiem. Kiedy skończył
w końcu przemówił.
- Muszę ci pogratulować - mówił spokojnie - Jesteś człowiekiem, który sprawił
mi najwięcej trudu.
- A ty jedyną osobą, której udało się mnie znokautować - odpowiedział chłopak
żartobliwym tonem.
Wstał z łóżka, podszedł do okna i wyjrzał przez nie. Był to spokojny ciepły
dzień.
- Starszyzna darowała mi wolność a król pozwolił mi zostać ile zechcę w
wiosce, ale nie zamierzam was długo "dręczyć" swoją obecnością - spojżał na
furiona a jego twarz wyrażała szacunek i powagę - Walka z tak wspaniałym
wojownikiem była dla mnie zaszczytem, ciesze się że nic ci nie jest - tutaj
umilkł na chwilę. Podszedł powoli do łóżka i wyciągnął rękę do Bardocka - Mam
nadzieję że nie żywisz do mnie urazy, mimo że jestem człowiekiem.
- Urazy ? Kazano nam walczyć, wbrew naszej woli. Jestem wdzięczny że żyje...
No i było zabawnie - podał łapę człowiekowi - Swoją drogą co masz na myśli
mówiąc, że długo tu nie zagościsz ?
- Muszę odejść, nie chcę denerwować mieszkańców waszego miasta - mówił powoli,
uważnie dobierając słowa - Poza tym muszę odnaleźć pewnego człowieka co nie
będzie łatwe biorąc pod uwagę listy gończe.
- Poszukują Cię ludzie ? Co żeż przeskrobał ?
- Twoja podopieczna potrzebowała pomocy uzdrowiciela a najbliższy był w
ludzkim mieście. Rzeczy nie poszły po mojej myśli, reszty się chyba domyślasz heh.
Wilk zastanowił się przez chwilę
- A gdzie znajduje się cel Twej podróży? - zapytał z wyraźną
ciekawością - Jesteśmy Twoimi dłużnikami, więc może una nam się Cię jakoś tam
niepostrzeżenie przesłać
- Dłużnikami? Hahahaha - zaśmiał się Hirow co wyraźnie zaskoczyło furiona - To
ja jestem waszym dłużnikiem. Darowaliście mi życie, zafundowaliście wspaniałą
walkę i teraz poszczacie wolno, nie, nie jesteście mi nic winni. Poza tym i
tak nie wiem gdzie się ten człowiek znajduje, jak wygląda, ani nawet ja się
nazywa. Jedyne co o nim wiem, to jego cel.
- Uratowałeś mą podopieczną, jej życie jest dla mnie ważniejsze niźli moje
własne.
- Zaczynasz gadać jak ja - odpowiedział Hirow z lekką ironią - To że Sahra
jest bezpieczna jest dla mnie wystarczającą nagrodą, ale dziękuję ci za
propozycję - powoli kierował się w stroną drzwi a gdy był już w progu, stanął
i odwrócił się do Furiona - Wracaj do zdrowia, Sahra jest z powrotem pod twoją
opieką. Ja, nie jestem już tutaj potrzebny.
Bardock wstał gwałtownie z łóżka
- Jeśli masz nas opuszczać, weź chociaż coś ze sobą. Pewno zajdzie się dla
Ciebie jakaś zbroja i broń. Musisz też zabrać jakąś żywność' - Wilk
uśmiechną się lekko i ruszył w stronę Ludzia, lekko potykając się o koszule,
którą miał na sobie.
- Nie poddajesz się co? - powiedział Hirow wychodząc z pokoju ale zanim
zamknął drzwi dodał - Poczekam na zewnątrz a ty się ubierz.
Po krótkiej chwili Hirow razem z Bardockiem, mimo protestów uzdrowicieli,
skierowali się do zamkowej zbrojowni która znajdowała się w zachodniej wieży,
na samej górze. Było to dość duże, podłużne, podzielone na trzy sekcje po
dwadzieścia pięć metrów kwadratowych, pomieszczenie w którym aktualnie nie
było nikogo. Pokój był podzielony na trzy części, od prawej do lewej, zbroje,
broń do walki wręcz i broń do walki na odległość. W sekcji walki wręcz
górowały przede wszystkim miecze, długie, podwójne, jedno, dwu i półtora
ręczne, ale można tam też było znaleźć sporo toporów, maczug i innych broni
białych służących do walki wręcz. Broni do walki na odległość było już mniej,
bo tylko same kusze i łuki, ale za to znajdowało się tam wiele rodzajów
amunicji, magicznej i nie magicznej. Natomiast największy wybór był w dziale
zbroi, od lekkich takich jak przeszywnica, przez różnego rodzaju kolczugi aż po ciężkie
zbroje pełno płytowe. Wybór był ogromny, Hirow był wręcz w szoku. Zajęło mu
trochę czasu zanim przejrzał wszystko co Bardock chciał żeby wziął na swoją
wyprawę, lecz chłopak ostatecznie nie zabrał stamtąd niczego. Preferował
walkę wręcz i chociaż wiedział jak używać łuku czy kuszy, łucznictwo to
nie jego styl, natomiast zbroja jak sam twierdził, tylko mu przeszkadzała.
Na nic zdały się nalegania Bardocka żeby Hirow wziął chociaż lekką lisią
zbroję. Po małym zamieszaniu w owej zbrojowni, udali się na rynek żeby kupić
jakieś zapasy. Kiedy tam szli Hirow zauważył że większość Furionów dziwnie na
niego patrzyli, jedni z dystansem inni ze strachem w oczach. Bali się go, był
człowiekiem i jak przekonali się na arenie, dysponował wielką siłą. Nie
dziwił im się, wojna na pewno wyrządziła im wiele szkód, zabrała bliskich i
dobytek, właśnie dlatego chciał jak najszybciej opuścić to miasto, nie chciał
im sprawiać bólu swoją obecnością. Ich pobyt wmieście był bardzo krótki, wilk
za sponsorował człowiekowi prowiant i wodę a następnie udali się do króla,
Hirow chciał powiadomić go że odchodzi.
W drodze do zamku mijali Stoisko Kartografa i właśnie wtedy Hirow przypomniał
sobie że nie ma żadnych map tutejszych terenów. Owe stoisko nie było zbyt
wielkie raptem kilka mniejszych straganów połączonych w jedno większe stoisko
i wszędzie były tylko mapy. Sprzedawcą był stary, srebrny lis.
- W czym mogę pomóc? - zapytał widząc jak Hirow szuka odpowiedniej mapy
- Chciałbym kupić mapę doliny Awaral oraz terenów je otaczających, jeśli
można - odpowiedział mu Hirow
Sprzedawca popatrzył na niego podejrzanie. Widząc jego spojrzenie Bardock
odkrzyknął i kiwnął głową dając mu wyraźnie do zrozumienia żeby zaczął
przeglądać mapy w poszukiwaniu tej pożądanej
- Mogę wiedzieć po co ci potrzebne akurat te mapy? - zapytał wilk
- Mam pewne podejrzenia, że w dolinie Awaral znajdę jakieś informacje na temat
mojego celu
- Dolina Awaral to nawiedzone miejsce, nikt się tam nie zapuszcza - wtrącił
się sprzedawca - Ni ludzie, ni furioni
- Wielu naszych stamtąd nie wróciło - spoważniał naglę Bardock - To
niebezpiecznie miejsce
- Tym bardziej muszę się tam udać. Jedno wiem na pewno o swoim celu, że używa
on nieznanej magii. To tylko przypuszczenia ale jeżeli ta nieznana magia się
tam pojawiła i jakiś furion ją zobaczył...
- To mógł by uznać to za klątwę - dokończył za niego wilk
- Właśnie, zamierzam zwiedzić parę takich miejsc zaczynając od Awaral, przy
odrobinie szczęścia może znajdę coś interesującego...
- OTO pańska mapa - tym razem przerwał mu sprzedawca - 200 sztuk złota się
należy
- Ja zapłacę - wypalił naglę Bardock. Po chwili byli już z powrotem w drodze
do zamku. Wilka chciał dowiedzieć się więcej o planach Hirowa ale ten nie
chciał zdradzać niczego wiece.
Nareszcie dotarli do zamku. W sali tronowej był tylko król wraz z Sahrą.
- Witajcie - zaczął król ale Sahra wtrąciła mu się w zdanie
- Obaj powinniście leżeć w łóżkach i odpoczywać - powiedziała z lekko oburzoną
miną.
- Cicho - odparł krotko wilk
- Sahro jesteśmy wojownikami - wtrącił Hirow widząc że dziewczyna już chce
wyskoczyć z ripostą - Leżenie w łóżkach dobrze nam nie robi
- Ach daj już że im spokój moja droga - starał się ja uspokoić król - Więc co
was tu sprowadza? - zwrócił się ponownie do gości
- Niedługo wyruszam, panie i nie chciałem odejść bez waszej wiedzy - wypalił
bez owijania w bawełnę Hirow
Jego słowa lekko zaskoczyły oboje.
- Opuszczasz nas tak szybko? - zapytał król - Dlaczego? Czy coś się stało?
Jeżeli mój lud sprawiał ci jakieś problemy...
- Tu nie chodzi o twój lud panie, lecz o mnie - przerwał mu chłopiec - Furioni
się mnie boją i nie dziwie się im, nie po tym co zobaczyli na arenie ja nie
chcę być ciężarem.
- Hirow nie jesteś ciężarem - zaczęła Sahra, widocznie przygnębiona - Oni
na pewno zrozumieją
- Nie Sahro, ból jaki sprawili im ludzie tak łatwo nie zniknie. Pogódź się z
tym, nie powstrzymasz mnie.
- A... a kto mówi że chcę cię powstrzymać! - teraz wydawała się zakłopotana a
na jej twarzy pojawił się mały rumieniec - Jestem... Jestem ciekawa czemu
odchodzisz to wszystko! - skończyła i odwróciła wzrok
- Kiedy zamierzasz wyruszyć? - zapytał spokojnie król
- Choćby zaraz.
- Rozumiem, nie jesteś tu więźniem, nie będę cię powstrzymywał, w końcu jestem
królem i nie mogę żeby jakiś człowiek zawracał mi głowę - te ostatnie słowa
wypowiedział z wyraźnym żartem i uśmiechnął się.
Hirow ukłonił się lekko i pokierował w stronę wyjścia zostawiając Bardocka
razem Królem i Sahrą. Dziewczyna odprowadziła go wzrokiem. Kiedy chłopak już
wyszedł a drzwi powoli się za nim zamykały, odwrócił się i zanim całkowicie się
zamknęły, puścił do dziewczyny oczko. Uśmiechnęła się lekko. "Żegnaj"
powiedziała w myślach.
Nasz bohater kierował się prosto do bramy wyjściowej, wspominając po drodze
chwilę spędzone z Sahrą i pojedynek z Bardockiem. Kiedy dotarł już do wyjścia,
odwrócił się aby ostatni raz spojrzeć na miasto Shakchal.
"Zegnajcie przyjaciele. Niechaj Asura ma was w swej opiece" i pomaszerował na
zachód w stronę Awaral, doliny gdzie znajdowała się ostatnia Świątynia Asury,
miał nadzieję dowiedzieć się tam coś o swoim celu.
..............................................................................
Minęły dwa dni od kiedy Hirow opuścił miasto. Podczas podróży do doliny Awaral
nie napotkał żadnego Furiońskiego patrolu, co było dziwne bo trwała wojna i
powinno się od nich roić. "Najwyraźniej ten stary lis mówił prawdę, ani śladu
żywego ducha" pomyślał idąc właśnie przez małą równinę, która kończyła się
lasem, była noc, "I do tego ta dziwna mgłą hmmmm, może jednak przyjście tutaj
nie było stratą czasu". Kiedy wszedł między drzewa widoczność znacznie się
pogorszyła, owa nadnaturalnie gęsta mgła zakrywała wszystko, nawet ze swoim
wyostrzonym wzrokiem Hirow widział jedynie na metr przed sobą. "Ughhhh, ta
mgła mnie dobija, marszy nie ma sensu muszę się rozejrzeć z wysoka" i zaczął
szukać jakiegoś drzewa na które mógł by się wspiąć. Po chwili znalazł je dość
gwałtownie, wpadając na nie. "[beeep]!, jebana mgła już mnie wkurwia" zaklną i
zaczął się wspinać. Jak się spodziewał im wyżej tym mgła stawała się rzadsza,
ale te drzewo nie było dość wysokie żeby całkowicie wyjść ponad mgłę.
"Mgła, mgła mgła i... O!! MGŁA!! Po prostu [beeep] ekstra...
Hmmmm a co to" na horyzoncie, jakieś trzysta metrów od niego na północny zachód
ujrzał jakieś światło, "Ognisko? A może latarnia?" zastanowił się
"Nawet jeżeli to Furion to w tych ubraniach które dostałem w mieście,
wraz z zapachem jego mieszkańców, nie powinien mnie rozpoznać" ".
Przez chwilę przyglądał się temu
nieznane mu źródło światła żeby dokładnie zapamiętać gdzie się znajduje, po
czym zaczął rozglądać się za czubkami reszty drzew. "Nie będzie łatwo, ale tu
na górze mam większe szanse niż na dole". Kiedy już opracowała jako-taką
drogę po czubkach drzew, zaczął skakać z jednego na drugie, powoli i ostrożnie
zbliżając się do źródła światła. Kiedy był dwieście metrów od niego, zauważył
kolejne źrudło światła ale nie zwracał na nie uwagi myśląc że ma zwidy, lecz
pięćdziesiąt metrów później zauważył kolejne a potem jeszcze trzy. Zatrzymał
się, poczuł wyraźny zapach palonego drewna, teraz już wiedział że było to
ogniska. "Obóz? I to dość duży, ale przecież nikt się tu nie zapuszczał! To
mi się nie podoba" zeskoczył z drzewa i okazało się że mgła pod nim zniknęła.
Odwrócił się i zobaczył dosłownie ścianę dymu. "Magia" pomyślał, "Nic dziwnego
że uważają to miejsce za przeklęte". Kierował się teraz ku obozowisku. Kiedy
był około pięćdziesiąt metrów od niego zatrzymał się bo usłyszał jakieś głosy.
Szybko wskoczył na najbliższe drzewo i ukrył się w jego liściach. Po pięciu
minutach z zarośli wynurzyło się dwoje rycerzy, ludzkich rycerzy, a dokładniej
żołnierzyk Imperionów. "Co oni tu robią?! To miejsce miało być przeklęte!
Żaden Furion ani żaden człowiek miał się tutaj nie zapuszczać!" w tym
momencie, niczym grom z jasnego nieba, zdał sobie z czegoś sprawę,
"Chyba że..." zeskoczył z drzewa i podążył za rycerzami. Po krótkim marszu
doszedł do obozu. Jego podejrzenia były trafne. W miejscu które zdawało się
być wejściem, stał wielki, metalowy kocioł z którego sączył się biały dym i
jak po sznurku kierował się w stronę lasu, tworząc mgłę. "No i masz swoją
klątwę. Grrr to mi się bardzo nie podoba, muszę się
dowiedzieć o co tu chodzi". Wycofał się w krzaki, wyciągnął miecz i
przyciągnął do ciebie tak ze teraz miał go przed oczami, ostrzem do góry.
Zamknął oczy i wyszeptał "Scout" po czym pstryknął lekko w ostrze. W powietrzy
rozeszła się niewidzialna fala dźwiękowa o niskiej częstotliwości którą
słyszał tylko Hirow. Pięciu... Dziesięciu.... Piętnastu... Trzydziestu...
Sześćdziesięciu... Wow maja tu spory oddział. Poszukał miejsca w którym nie ma
strażników. Znajdowało się ono dziesięć metrów na wschód od niego. Przerwał
zaklęcie i ruszył w do owej luki w obronie. Znajdował się tam namiot w którym
były akurat trzy osoby. Jedna z nich coś mówiła bo chłopak strzępek ich rozmowy.
- ... nie obchodzi mnie z jakimi problemami się tutaj borykacie! Żołnierze
mają być gotowy do wymarszu jutro rano czy wyrażam się jasno!?
- Tak jest sir!
- Jazda mi z oczu!
W tym monecie jedna postać w pośpiechu opuściła namiot a człowiek który chyba
był dowódca podszedł do drugiej
- Rozkaż kucharzowi przygotować moją kolację i powiedz niewolnikom że moja
kąpiel ma mieć dokładnie dwadzieścia pięć stopni albo dostaną po czterysta
batów każdy zrozumiano?
- Sir! - powiedział żołnierz i wybiegł chwilę potem
Hirow czekał cierpliwie aż ich dowódca uda się na kolację i wkradł się do jego
namiotu. Nie było to nic specjalnego, jedno łóżko, wiadro z wodą, szafka
łazienkowa przy której się prawdopodobnie golił, i mały stolik oraz stojak na
którym była rozwieszona mapa okolicy. Hirow podszedł by przyjrzeć się jej
bliżej. Były na niej pozaznaczane wszystkie wioski znajdujące się najbliżej
doliny, w tym Shakchal. Ten punkt był najbliżej doliny. "O nie, oni zamierzają
zaatakować miasto!" stwierdził z przerażeniem Hirow "Ale, jak zamierzają
odnaleźć drogę w tak gęstej mgle. Heee? A co to jest?" na stole obok niego
leżał dziwnie świecący klejnot, zawieszony na łańcuszku. Wziął o do ręki i
poczuł jak dziwna energia wypełnia jego umysł. "Wiem co to jest! To jeden z
tych amuletów ochronnych noszonych przez magów bitewnych! Więc tak orientują się
we mgle!", nagle usłyszał jak ktoś się zbliża. Zarzucił sobie amulet na szyję i
wymknął się z namiotu. Prześliznął się przez krzaki i wbiegł między drzewa.
Miał racje, amulet na jego szyki sprawiał że
widział przez mgłę. "Muszę ich ostrzec, choćby nie wiem co!". Pędził co sił
w nogach, nie zważając na cokolwiek, nie miał czasu przejmować się tym że
ktoś go zobaczy musiał dotrzeć do wioski jak najszybciej. Noc powoli
ustępowała i robiło się coraz jaśniej a on wciąż był zbyt daleko od wioski.
"Grrrr, w takim tępię nie zdążę na czas. Chyba nie mam wyboru", stanął, zdjął
kaptur z głowy i skupił się. Zaczął gromadzić energie w nogach. Był to
ryzykowny ruch z dwóch powodów. Po pierwsze przy takiej prędkości jaką
zamierzał osiągnąć jeden mały błąd i walisz w drzewo, skale lub budynek z
prędkością przekraczającą pięćset kilometrów na godzinę, a po drugie, mięśnie
w nogach doznają obciążeń, które mogą spowodować paraliż na całe życie.
Ale on był gotów podjąć ryzyko. Otworzył oczy i ruszył przed siebie z miejsca
osiągając 500. Mijał drzewo za drzewem, w skupieniu wypatrując drogi między
przeszkodami. "Ach, wspaniałe uczycie" pomyślał ale nie mógł się w nim
zatracać, mijał jedno, potem drugie, trzecie i wbiegł na kolejną
równinę."Jak na razie wszystko jest ok...", ale wypowiedział te słowa zbyt
wcześnie, bo właśnie owa równina opadła gwałtownie niżej. "KUR..." zapomniał
o wzniesieniu które mijał tusz po wejściu do Awaral. Wystrzelił jak z procy,
wybity siłą pędu, leciał przez jakiś czas obracając się w różnym kierunku i
tracąc orientacje. Musiał szybko coś zrobić , jeżeli rozbiję się z taką
prędkością to już po nim. Złapał lewą ręką za prawy nadgarstek i zaczął
skupiać energią, zamknął oczy i ułożył ciało w linii prostej żeby chociaż
trochę je opanować. Ziemia zbliżała się coraz bliżej.
"Way of Destruction Lesson One" otworzył oczy i kiedy zobaczył
pod sobą ląd, krzyknął "Dragon Strike White Nightmare!" biała smocza
głowa uderzyła w ziemię z impetem, wywołując fale uderzeniową która
spowolniła jego opadanie na tyle żeby upadek nie był śmiertelny. Uderzył
w ziemie z wielką siłą, przetoczył się parę metrów i zatrzymał na drzewie.
Mimo że żył to i tak lądowanie było bolesne ale nie miał czasu się tym
przejmować bo właśnie usłyszał głośną eksplozję za plecami.
Odwrócił się i zamarł z przerażenia. Zdał sobie sprawę że to co wziął za armię
wcale nią nie było. To były posiłki
"Spóźniłem się".
End of part one.
0 Comments
Recommended Comments
There are no comments to display.