??????
Mam przeczucie, że translator również tym razem się nie popisał.
Wstęp do rozdziału czwartego. Wpis jest, zgodnie z tradycją, gorszy od poprzednich więc nie ma się czym martwić.
Rozdział Czwarty
Scena Pierwsza
-Obudź się!
-Łaaaa!!! A ty tu czego?
-Mam kolejną misję.
-Zdajesz sobie sprawę, że mnie obudziłaś?
-Herbaty raczej się nie przygotowuje, krzycząc "obudź się". Nie mam czasu na twoje humory. Idź po nowy miecz.
-Teraz!?
-Nie, możesz się wcześniej ubrać.
-Wyjdź i nie pokazuj mi się więcej na oczy.
-Jak ty się zwracasz do damy?
-Wybacz, ujmę to w ten sposób.
Gerard wstał, chwycił krzesło stojące przy łóżku, zamachnął się. Dziewczyna unikając ciosu, kopnęła agresora, sprawiając, że poszybował na ścianę, przebił ją i wylądował na trawie, kilka metrów niżej.
-Widzisz? Już jesteś w drodze ? zeskakuje do Gerarda- Teraz się podnieś i idź.
-Tobie się chyba życie znudziło. Przed pobiciem cię, powstrzymuje mnie fakt, że jesteś kobietą.
-Kanarek nie rzuca się na dorosłego smoka, młodzieńcze. Możesz żyć nawet dłużej niż istnieje ten świat ale jeśli pamiętasz tylko ostatnie 20 lat to dla mnie będziesz i jesteś dzieciakiem. A teraz leć po ten miecz bo mnie szlag trafi!
-Ale przecież mój się zregenerował.
-A wiesz chociaż dlaczego uległ rozpadowi?
-Bo?tamten czarownik miał zbyt dużą moc?
-Źle. Rozpadł się bo nie potrafisz właściwie zgrać się z nim. Za dużo energii w niego władowałeś kolego. Dlatego powinieneś mieć drugi. Silniejszy.
-Stary mi wystarczy.
-Na łatwe walki tak ale na trudniejsze już nie. Przypomnij mi jak nazywa się twój mieczyk.
-Nie...-wzdycha- nie pamiętam?
-Nie do wiary. Łza Konającego Smoka.
-Łał. Oryginalnie.
-Nabijasz się z nazwy własnego miecza?
-Oj nie, nie.
-Nie patrz tak na mnie, nie ja to wymyśliłam. Do rzeczy. Co mają do siebie umierające smoki?
- Ech? Robią się podejrzanie małomówne?
-Źle. Tracą siły, więc?
-? -powieki Gerarda leniwie opadają.
-No dokończ!
-A! Tego?Więc dlatego mało mówią! Żeby energię oszczędzać.
-WIĘC SĄ SŁABE! SŁABSZE NIŻ W U SZCZYTU SWOJEJ POTĘGI! Jesteś idiotą czy jak?
-Ciekawe jak odpalają twoje procesy myślowe o pierwszej wieczorem kiedy zwykli ludzie urządzają wyprawy po żarło i sprowadzają je do łóżka konsumując, zasypiając i tyjąc!
Kobieta z psychopatycznymi zapędami nie zwróciła uwagi na wybuch Gerarda.
- Twoja broń podobnie jak ten konający smok nie może pochwalić się zbyt wielką mocą. I teraz zmierzamy do ostatecznego sensu mojej czczej paplaniny. Potrzebujesz oręża, którego moc zrówna się z twoją przez co łatwiej będzie ci się z nią zgrać, a gdy cię poniosą emocje, mieczyk nie zniknie?
-Jak wczorajszy tort, wchłonięty przez ciebie, którym się ze mną nie podzieliłaś. Już rozumiem. Gdzie mam go szukać?
-We wnętrzu góry Fuushaku.
-Ale stamtąd przychodzą skalne golemy, skalne trolle, skalni giganci i reszta skalnego diabelstwa które każdego roku zalewa miasto w którym mieszkasz.
-Widzisz? Połączysz przyjemne z pożytecznym. Zdobędziesz wspaniałą broń i pozbędziesz się niebezpiecznych stworzeń.
-Wybacz ale ta przyjemna część o której wspomniałaś jakoś umknęła mojej uwadze.
-Przyjemna część polega na tym ,że nie pomogę ci moim kopniakiem w rozpoczęciu podroży.
-Spokojnie. -wzdycha-Tylko się przebiorę.
-Nie można było tak od razu?
2 Comments
Recommended Comments