??? cz. 2
Na wstępie chciałbym podziękować za to, że nie znalazła się jeszcze osoba wyrażająca swój sprzeciw dla mojego stylu pisarskiego który przywodzi na myśl otumanioną pięciolatkę spadającą z krzesła.
Rozdział Trzeci
Scena Czwarta
-Łowco!-odezwał się metaliczny głos- Przeżyłeś. Zdradzić ci sekret?
-Obejdzie się.
-Do przywołania Lumiena wystarczyła tylko odpowiednia ilość twojej energii, a podczas walki zużyłeś jej całkiem sporo.
-Acha.
- Ta sala pochłonęła każdą cząstkę energii jaką wytworzyłeś w ostatniej walce.
-Upierdliwy jesteś.
- Teraz muszę się oddalić ale zanim to zrobię?
- Gdzie on jest?-przerwał Gerard.
W odpowiedzi, powietrze zgęstniało od przerażającej ilości mocy.
-Wynieście się stąd.
-N?Nie możemy? wstać?To nas przygniata.
Gerard skupił się i zneutralizował ,siłą woli, energię wypełniającą wnętrze świątyni.
-Teraz możecie.-zwrócił się do żołnierzy- Biegnijcie.
- Ale tu nie ma wyjścia.
-O rany. Weźcie ten kamień-Gerard rzucił upierdliwcom niewielką błyskotkę- Pomyślcie o najsilniejszej barierze ochronnej jaką możecie sobie wyobrazić, a będziecie przez nią chronieni. Odejdźcie na tyły świątyni.
Strażników otoczyła bariera
-I uważajcie na tego z białymi włosami.
Kiedy tylko grupa się oddaliła, Gerard wyszedł na środek Sali. Stanął twarzą w kierunku masywnych wrót. Lumien pojawił się kilkadziesiąt kroków przed nim. Był to mężczyzna o szarych, rozpuszczonych włosach sięgających do pasa. Ubrany w luźną, brązową szatę z rękawami kończącymi się przy nadgarstkach, związaną w pasie srebrnym łańcuchem. Nie nosił butów. Do kostek miał przyczepione łańcuchy z dwoma, ciężkimi, metalowymi kulami na końcu każdego. Twarz miał starą, pomarszczoną. Oczy czerwone z pionowymi źrenicami. Wyglądał na trzystuletniego dziadka owładniętego niezdrową fascynacją Halloween.
-Imponujące. Odparłeś m?
-Możemy zaczynać?
-? moje chi ? kontynuował staruszek- niestety to nic w por?
-Możemy w końcu zacząć ? ?Przerwał Gerard wyraźnie poirytowany.
-Tylko przyspieszasz swoją śmierć.
-Myślisz?
Gerard chwycił swój miecz oburącz, ostrze wycelował przed siebie, prawą nogę cofnął do tyłu. Skoczył w kierunku Lumiena tak szybko, że ten stracił go z oczu. Silny chwyt za tył głowy. Lot w górę. Ostry skręt i pikowanie w dół. Kolejna szybka zmiana kierunku lotu. Twarz Lumiena jechała po kamieniach w poprzek sali zostawiając za sobą pas zmiażdżonych i rozrzuconych na boki kamieni. Gerard zatrzymał się i rzucił czarownikiem prosto w złoty krzyż do którego wcześniej był przybity białowłosy.
Lumien zawisł w powietrzu tuż przed krzyżem.
-Za moich czasów młodzież była lepiej wychowana i nie starała się zabić na ?dzień dobry? starszego, schorowanego człowieka.
Lumien wyciągnął krzyż ze skały i cisnął go w Gerarda, przeszywając mu brzuch. Złoty pocisk przebił jeszcze dwie kolumny i przygwoździł Gerarda do trzeciej.
Gerard splunął krwią i podniósł głowę.
-Ty na prawdę-wyciąga krzyż i odrzuca go w bok- myślałeś, że bezkarnie możesz zniszczyć mój, kupiony dziś rano, płaszcz?- Po usunięciu przedmiotu, dziura w ciele łowcy natychmiast się zregenerowała- Dam ci ćwierćsekundowe fory.
Łowca ponownie zniknął, by za moment pojawić się przed magiem i zaatakować. Ostrze odbiło się od miecza który zmaterializował się przed Gerardem.
-Co do?
Dłonie Lumiena pokryła czerwona łuska. Palce zmieniły się w potężne kilkunastocentymetrowe, ostre jak brzytwa szpony.
Czarownik ciął z lewej, później z góry i oburącz. Łowca wykonał serię zgrabnych zasłon. Atak z góry. Ostrze zatrzymało się na normalnej już dłoni Lumiena. Strzał oślepiającego światła. Miecz został złamany w kilku miejscach.
Gerarda odepchnął potężny błysk przez chwile wydobywający się z dłoni Lumiena. Coś złapało go w powietrzu i cisnęło tak, że wbił się w ziemię, nie mogąc wstać.
-I kto teraz jest górą? Och, nasz wieki wojownik stracił przytomność?
Resztki miecza Gerarda obróciły się w pył.
-Będę już kończył. Masz coś przeciwko? ? Lumien wyciągnął przed siebie prawą dłoń. Gestem sprawił, że niewidzialna siła podniosła Gerarda. Kolejny ruch dłoni i bezwładne ciało przebiło jedną kolumnę, później drugą. Okrążało Lumiena, niszcząc kolejne okręgi masywnych filarów, do niedawna podtrzymujących sklepienie świątyni aż w końcu opadło i trwało w bezruchu na ziemi, wcześniej robiąc w niej spory krater.
Lumien nachylił się nad Gerardem. Staruszek wykonał szybkie pchnięcie przywołanym mieczem.
W tej samej chwili Gerard zasłonił się sejmitarem, powstałym z jego skupionej mocy, który zmaterializował się w jego lewej dłoni.
-Nażryj się!-Gerard odepchnął Lumiena, a z ostrza swojej broni wyrzucił potężną falę magicznego ognia, tworząc przed sobą czarny ocean czystej energii.
Po chwili wszystko się uspokoiło. Lumien stał kilkanaście metrów dalej, ciężko dysząc i chwiejąc się.
-Chyba jednak zbyt długo byłem uwięziony. Niebawem znów się spotkamy.
Lumien rozpłynął się w powietrzu niczym piaskowy posąg zabrany przez wiatr.
Przyzwany oręż Gerarda znikł, on sam upadł na kolana.
Strażnicy podbiegli do swojego wybawiciela.
-Jak się czujesz?
-Głupie pytanie. To zależy od tego czy dostanę premię za-kiwnął głową w kierunku miejsca gdzie przed chwilą stał czarownik- to zadanie.
-Oczywiście.
-Co ??oczywiście???
-Dostaniesz premię.
-W takim razie-Gerard wstał otrzepując się z pyłu- czuję się doskonale.
-Trzeba się wybrać po nowy płaszcz ? westchnął Gerard i udał się w drogę powrotną.
1 Comment
Recommended Comments