Dziś jedna z rzeczy, o której nie wszyscy pamiętają - dobry film anime. A konkretnie Dziewczę Skaczące przez Czas.

Konno Makoto prowadzi beztroskie i umiarkowanie wesołe życie wraz ze swoimi przyjaciółmi - Mamiyą Chiakim i Tsudą Kousuke. Zbliża się jednak koniec liceum i pojawiają się nieco ambitniejsze plany. W międzyczasie jednak Makoto 'trafia' na urządzenie pozwalające jej przenosić się w czasie, a właściwie dające jej taką możliwość niejako 'ładując' ją. Z początku jest fajnie - zaczęła od ucieczki przed śmiercią, potem przeszła do usprawniania swojego życia. Jedno z takich usprawnień dotyczyło lekcji ZPT, na którym miała mały problem ze smażonymi krewetkami. Dlaczego by zatem nie wykombinować, aby ktoś inny znalazł się na jej miejscu? Jak jednak dane jej było się przekonać, taka sytuacja ma też swoje konsekwencje - w końcu ktoś musiał do tego wypadku doprowadzić.
To jedynie jeden z 'problemów', jakim Makoto próbowała zaradzić, lecz najwyraźniej pokazuje nieprzewidziane konsekwencje mieszania z przeszłością w taki sposób. Podobna sytuacja była też z dziewczyną Kousuke i zepsutym rowerem Makoto. Do tego dochodzi jeszcze historia Chiakiego. Kolejne wydarzenia i próby naprawy całej sytuacji prowadzą jedynie do powiększenia istniejącego chaosu.
To wszystko składa się na naprawdę ciekawą fabułę, choć z pozoru opartą na banalnym czy też ogranym motywie (Wehikuł Czasu, anyone?). W połączeniu z dość charakterystycznym wyglądem i niezłym udźwiękowieniem powstał naprawdę ciekawy film, opowiadający w sposób, którego zapewne mało kto by się spodziewał po anime. To jednak kolejny argument, żeby po ten film sięgnąć i pokazać go innym. Choć zarobił sobie na 9/10, wspominam go bardzo dobrze i pewnie chętnie do niego wrócę, i to nie raz.
4 Comments
Recommended Comments