Jump to content
  • entries
    345
  • comments
    4,878
  • views
    461,461

Rock my baby


Qbuś

1,613 views

 Share

Swego czasu w ramach niesławnego konkursu, który wygrały gołe baby, padła propozycja wpisu o tym, czym będę starał się 'zarazić' mego syna. Cóż, na razie mój syn zaraził się katarem (nie ode mnie), więc miałem praktycznie nieprzespaną noc. Ale nie o tym miałem. Ten wpis będzie swego rodzaju odpowiedzią na tę propozycję. Odpowiedzią muzyczną i nieco na opak. Nie mam bowiem jeszcze tak dalekosiężnych planów, ale pewnie częściowo będą bazował na 'zarazkach' mego taty. I o tym wpis. Czym skutecznie muzycznie zaraził mnie tata.

dontletthemusicescapeby.jpg

Tata nie miał może zbyt obszernej kolekcji płyt i kaset, ale w końcu liczy się jakość, a nie ilość. Czasem puszczane w domu, czasem słuchane w samochodowym odtwarzaczu kasetowym - wsiąkły we mnie. Nie wszystkie polubiłem od razu, a na dodatek słuchałem całe mnóstwo p(o/a)pki z Vivy i tym podobnych. Z tych drugich przetrwały nieliczne, a z 'tatowych' większość. Na początek niech pójdzie zespół, a w zasadzie kawałek, który pierwszy na myśl mi przychodzi

DIRE STRAITS

Założona w 1977 roku grupa rockowa zasługuje w zasadzie na osobny wpis. Sułtani swingu, mistrzowie gitary, wirtuozi pięknych kompozycji. W domu królowała płyta oraz kaseta 'Brothers in Arms', czyli najbardziej popularny album grupy (35 milionów sprzedanych kopii). Pozostałe albumy i utwory poznawałem w zasadzie sam sporo później. Ulubionym album chyba pozostał właśnie ten pierwszy, ale i Love Over Gold (przegenialne Telegraph Road) nie pozostaje daleko w tyle. Dla Was zaś jeszcze dwa smaczki gitarowego geniuszu i muzycznego piękna z Brothers in Arms.

Ten saksofon wzbudza dreszcze

PINK FLOYD

Kolejny zespół na osobny wpis, a nawet całą ich serię. Kolejne mocne uderzenie. Na dodatek głową w mur. A właściwie w ścianę. Taką:

The%20wall%20pink%20floyd.jpg

Podwójna kaseta była bardzo częstym gościem w samochodowych kaseciakach. A że z tatą zdarzało nam się ruszać w dość długie trasy, to i przesłuchań było sporo. W zasadzie dość dziwnym jest, że młodemu Qbusiowi spodobał się ten album - nawet w dorobku Floydów album ten nie należy do 'typowych' (choć większość ich albumów można tak określić). Do dziś nie jestem w stanie określić dlaczego akurat ten album tak przypadł mi do gustu.

O innych albumach nie będę się rozpisywał, bo zajęłoby to zbyt wiele czasu, a i znawcą wielkim nie jestem. Dam Wam po prostu posłuchać (swoją drogą szkoda, że nie mam jak sprawdzić, ile razy dany filmik został otwarty z mego wpisu). Na sam początek mój numer 1:

http://www.youtube.com/watch?v=tkJNyQfAprY

Muru nikt nie zniszczy

VANGELIS

????????? ???????? ????????????, Ewangelos Odysseas Papathanasiu, czyli krok w bok od rocka. Choć nie do końca - Vangelis zaczynał od rock i dość blisko współpracował (wspólne albumy) z Jonem Andersonem, czyli wokalistą Yes. Nie chcę się powtarzać, ale Vangelis wydał tyle albumów i stworzył tyle świetnej muzyki, że starczyłoby pewnie na dobry rok pisania na blogu (no co... dobra hiperbola nie jest zła). W dzisiejszym wpisie jednak główną rolę gra album kompilacyjny:

410wLi4lpFL._SL500_AA300_.jpg

Swego czasu, w wakacje pomiędzy pierwszą a drugą klasą liceum, dostałem od cioci cały wór książek po wujku (sporo Cusslera, trochę sensacji i fantastyki). Czytałem całe wakacje (z przerwami na bardziej wakacyjnie czynności) i przez całe wakacje słuchałem jednego albumu. Właśnie tego. Bite dwa miesiące nie słuchałem nic innego. Do dziś niektóre utwory wzbudzają obrazy z konkretnych momentów w książkach. Niektóre utwory Vangelisa są podniosłe, a nawet i pompatyczne. Są epickie i multiinstrumentalne. Ale ja na początek dam coś skromnego:

Podkład dla idealnie cichej nocy - pochodzi z albumu See You Later, ale stał się także częścią soundtracku Blade Runnera. Rolę drugoplanową gra inny album. Album poznany samodzielnie, kaseta zakupiona za parę złotych, wyszukana w koszu któregoś z marketów multimedialnych. Towarzyszyła mi w kilku długich nocnych wojażach kolejowych.

Vangelis_Portraits_album_cover.jpg

Tym razem mamy także kompozycje ze wspomnianym już Andersonem. Oto jedna z nich:

Vangelisa można nie lubić - wielu nie przypada do gustu jego styl, ale warto choć spróbować wyjść poza Chariots of Fire i Conquest of Paradise.

__________

I na tym na razie zakończę. Okazało się, że tych 'zarazków' jest więcej niż myślałem... Zostawiam więc sobie materiał na ewentualną część drugą. Ale powstanie tej zależy już od Was. Chyba nie muszę dodawać, że ciekawi mnie, czym Was zarażali rodziciele, prawda?

Widać zrozumienie jest trudniejsze od cierpienia. Kto wie, może to najwyższy stan cierpienia.

Wiesław Myśliwski

Widnokrąg

 Share

20 Comments


Recommended Comments

Heh, normalnie wywołałeś u mnie lawinę wspomnień. Co więcej, zaproponowane tutaj "zarazki" należą do moich ulubionych. Zwłaszcza w dzieciństwie sporo się tego słuchało a i teraz miło do tego wrócić. Więc za to - high five! ;) Nie ukrywam, że TAKIEMU zarażaniu mówię zdecydowane TAK. Z innych rzeczy, pamiętam, jeszcze sprzed czasów podstawówki, czyli w głębokim dzieciństwie, słuchało się na kasetach kompilacji Abby, Boney M, czy Modern Talking. Rodzice mieli do tego sentyment, a ich dzieci nie miały nic do gadania :P Zawsze, ale to zawsze jak wybieraliśmy się w dłuższą podróż (krwiście czerwonym fiatem 126p - tęsknię za nim;), towarzyszyły nam piosenki właśnie tych zespołów. Niezapomniane czasy. No i dzięki za uwzględnienie mojej propozycji na wpis :)

Link to comment

Hiehiehiehie. Ja jestem do szpiku kości zarażony Pink Floyd, a mocno Dire Straits (który z kolei mocno wsiąkł w moją siostrę identyczną drogą). Z trzech zespołów, którymi jestem "zarażony" odtatnie, na Twoim wpisie są dwa :) Trzeci to Status Quo, z nieśmiertelnym coverem "In the Army Now": http://www.youtube.com/watch?v=e7H-63vMo9A , a także masą innych wpadających w ucho rockowych kawałków (ot, np. Caroline:

). Po mamie odziedziczyłem Black Sabbath, Deep Purple i Led Zeppelin, ale do nich przekonałem się już nieco starszym będąc.

Swoją drogą, też zaczynałem od "The Wall" i zdziwiłem się, że ten album budzi różne emocje - dla mnie zawsze był niesamowity i byłem przekonany, że wszyscy lubiący rocka podzielają tę opinię.

Link to comment

Ojciec nauczył mnie słuchać muzyki. Black Sabbath, Pink Floyd, Led Zeppelin, Budgie, a nawet Metallica i Rammstein - to są jego zespoły i gdyby nie one, byłbym dziś zupełnie innym człowiekiem. Zatem życzę Ci podobnie owocnego zarażania swojej pociechy. :)

Link to comment

Miałem podobną sytuację. Tata zaraził mnie swoją muzyką - dobrym rockiem i bluesem. To jest prawdziwa muzyka, a nie dzisiejszy szmelc. Szkoda, że straciła na popularności:(

Link to comment

Jeśli chodzi o Dire Straits, to fakt. Tata mnie "molestował"* tą kapelą. Dodałbym do tego jeszcze Deep Purple, Queen, Scorpions, (i tutaj jeszcze wieeele nazw). W zasadzie z czymś mocniejszym niż radiowa papka spotkałęm się dzięki niemu. Cieszy mnie to bardzo. Co prawda, dość szybko doszedłem do wniosku, że to w sumie naprawdę fajne, ale za lekkie dla mnie, zacząłem słuchać duuużo mocniejszej muzyki. Co oczywiście rodziciela nie ucieszyło :].

*po namyśle postanowiłem ten wyraz w cudzysłów ubrać :].

Link to comment

A ja od siebie dorzuce ze mam wszystko to co wymieniles na kasetach :D Tzn vangelisa nie jestem w 100% pewien, ale napewno kilka jego kaset mam. Ba co ciekawsze w samochodzie nadal mam radio na kasety :D

Link to comment

Taaak, Dire Straits to również zespół mego dzieciństwa. Przypomniałem sobie o nim dość niedawno, gdy na Trójce pan Mann puścił "Walk of life". Pamiętałem wtedy każdy dźwięk z klawiszowego intra. Potem samo się posypało: "Brothers in arms", "Money for nothing", "Sultans of swing" czy "Private investigations". Wyszło na to, że połowa hitów mojego dzieciństwa to właśnie Dire Straits.

Ostatnio strasznie napaliłem się na Floydów. Nom, "Goodbye blue sky" to jest jednak piękna piosenka. I ten głos dziewczynki na początku... Dreszcze przechodzą człowieka.

Link to comment

@uncleSam- To jest syn Watersa, a nie dziewczynka :)

A co do wpisu, to zarówno Dire Straits, jak i Pink Floyd zaraził mnie właśnie też ojciec. A płyt Vangelis ma naprawdę sporo. Zaraził mnie oprócz tego Deep Purple (chyba mój pierwszy poważny zespół), Stingiem, a w pewnym momencie wygrzebał skądś nawet Black album Metalliki

Link to comment

Jako (prawdopodobnie) najmłodszy czytelnik Bloga Twego i to tym bez rodziciela płci męskiej, muszę z przykrością stwierdzić, że... chyba trochę się od rodziców zaraziłem. :) Fakt, faktem o AC/DC wiem od wujka, a reszty metalowej rzeszy zacząłem słuchać sam (chociaż ostatnio jak włączyłem mamie Metallicę w samochodzie, to jej pamięć ruszyła w ruch i z Black Albumu leciały głównie ballady, "agresywniejsze" pieśni musiałem ściszać ;) ), ale rodzice też w swój wkład mieli w dzisiejsze ukształtowanie mojego gustu muzycznego. Queen, Kult, Jean Michael Jarre (którego, słucham rzadziej ;) ) no i Dire Straits, o którym przypomniałem sobie dopiero przy lekturze "Sagi o Wiedźminie"... Jak zwykle czekam na część drugą.

Tak, BTW... Nostalgia is hard weapon...

Link to comment

Ja wychowałem się na Dire Straits, The Cars, Pink Floyd (niedawno byłem na koncercie australijskich odtwórców), TSA, U2, Boston, Simon & Garfunkel, Queen. Pozostaje jeszcze cała reszta, którą znam praktycznie od urodzenia, ale nie kojarzę nazw ani tytułów.

Link to comment

U mnie było/jest głównie Guns N' Roses, chociaż oczywiście Dire Strais kojarze. Wiele zespołów, przewineło się przez zawartość mojej mp3, większość wspominam ciepło, głównie za wpadający w ucho rytm. W piosence Interesuje mnie głównie gitarowe granie, chociaż zachwyca mnie wokal Mercurego, podobnie jak kolegę pavlaq89 (przynajmniej mam nadzieję).

Link to comment

Mnie usiłowano od małego zarazić Brahms'em, Chopin'em, Bach'em, Perlman'em, Pergolessi'm i innymi wykonawcami z tego szacownego grona. Jednak tego typu muzyka przemówiła do mnie, gdy w wieku 11 lat na żywo usłyszałem Pavarotti'ego. Do muzyki klasycznej trzeba dorosnąć. Jednak pierwszą kasetą jaką sam sobie zafundowałem była "A ty co" Elektrycznych gitar. Zaraz po niej "In the Court of the king Crimson" Podejrzewam, że jeszcze znalazłbym je w starych rzeczach. No nie mogę zapomnieć o Metallice, Black Sabbath i innych już wymienionych zespołach.

Link to comment

@Akatosh nie tylko wokal (uwzględniając też technikę overdubbingu) ale też świetne zróżnicowane kompozycje. Co ciekawsze: mój obecny najulubieńszy zespół - Blind Guardian - pełnymi garściami czerpie inspirację i wzoruje się na Queen; nazwali nawet jeden album (genialny zresztą) na ich cześć - "A Night At The Opera".

Link to comment

Z wymienionych przez Qbusia zespołów znam i lubię tylko Pink Floydów. Co się zaś tyczy reszty... Ładnie grają, ale nigdy ich nałogowo nie słuchałem, czego, nawiasem mówiąc, teraz nieco żałuję.

Od matki zaraziłem się... hmm... chciałbym napisać, że muzyką klasyczną (a ściślej chodzi mi o twórczość takich person, jak Rachmaninov, Shostakovich, Prokofiev i Tchaikovsky), ale prawdę powiedziawszy zaraziłem się ich twórczością sam (moja matka rzadko puszczała ich utwory na głośnikach wtedy, kiedy bym chciał, stąd początkowy brak zainteresowania ;) ). Bardziej się zaraziłem od mego brata: wspomniany Pink Floyd, Pat Metheny Group, Bobby McFerrin, Anathema i Tool.

Link to comment

Dzięki za wszystkie odpowiedzi. Na razie nie będę komentował każdego z osobna, bo czasu brak. Znikłem nagle, bo mi syn zachorzał. Dopiero wróciłem. Następny wpis przewidywany na jutro. Stay tuned.

Link to comment
Guest
Add a comment...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...