Jump to content
  • entries
    126
  • comments
    286
  • views
    74,486

Siła słowa pisanego, czyli Yami to Boushi to Hon no Tabibito


Kondzio

590 views

 Share

Po raz drugi witam wszystkich zebranych. Tym razem przybywam ze skromną recenzją jednej z serii, które uważam za godne polecenia.

Zacząć wypada od wspomnienia o wersji oryginalnej i różnicach pomiędzy nią a adaptacją. Gra Yami... to niewyróżniające się specjalnie eroge w klimatach fantasy. Jednak fabuła okazała się mieć spory potencjał (co, jak na ironię, jest często spotykane w tym gatunku gier), dzięki czemu, po odpowiednich modyfikacjach powstało na jej podstawie anime, w pełni SFW. Co uległo zmianie? Zdecydowano się na cokolwiek nietypowy krok, pozbyto się bowiem najsłabszego (na ogół) ogniwa H-gier, czyli samego protagonisty. Bohater nie posiadający twarzy i imienia nr 68453, niezdolny do interakcji z otaczającym go światem, wychodzącej poza granice prostego dialogu i/lub kopulacji, po prostu został wykreślony ze scenariusza, ustępując miejsca jednej z drugoplanowych postaci, ale o tym za chwilę. Wycięto kilka wybitnie niedwuznacznych wątków, a niektóre zmieniono, by uniknąć wprowadzania scen 18+, a trzeba przyznać, że uczyniono to wyjątkowo sprawnie. Nie miałem wrażenia, że w którymś miejscu zastosowano "na siłę" jakieś ugrzecznienia, jak to miało miejsce w przypadku niesławnego 3D Smoka w Fate/Stay Night.

ybht.png

Krótkie wprowadzenie fabularne do dzieła właściwego, czyli animacji. W centrum wydarzeń znajduje się tu Hazuki Azuma, nieco zamknięta w sobie dziewczyna, wiodąca sympatyczne i spokojne życie ze swoją przybraną siostrą - Hatsumi. Nie obywa się oczywiście bez problemów dnia codziennego; zwłaszcza moralnych rozterek Hazuki, spowodowanych jej uczuciami, wybiegającymi nieco poza granice siostrzanej miłości, żywionymi do Hatsumi. Jakby tego było mało, dystans między dziewczętami zaczyna się nagle powiększać, wprowadzając atmosferę jakiejś dużej a nieuniknionej zmiany z ich życiu. Kiedy Hazuki postanawia skończyć z duszeniem emocji w sobie i wpada do pokoju siostry, ta... znika na jej oczach. Ponadto, nóż do otwierania listów, który Hatsumi jej podarowała, przekształca się w miecz o nietypowym wyglądzie...

Zdezorientowana Hazuki trafia niedługo potem do ogromnej biblioteki. Jedyną żywą osobą w okolicy jest tam niejaka Lilith - Byt Absolutny, który natychmiastowo dostaje bzika na punkcie pięknej nieznajomej (generalnie, niewiele jej trzeba). Nie zwracając uwagi na umizgi energetycznego dziewczęcia, Hazuki chce jak najszybciej wyruszyć na poszukiwanie swojej ukochanej siostry. W tym momencie okazuje się, że Lilith również szuka Hatsumi, z tym że nazywa ją Eve i twierdzi, że to jej siostra. Tak czy inaczej, wspomniana biblioteka jest swego rodzaju centrum wszechświata, każda książka stanowi przejście do innej rzeczywistości. W ten sposób, Hazuki i Lilith rozpoczynają wielką podróż. Szybko przekonają się, iż jest jeszcze kilka osób pragnących odnaleźć Hatsumi, choć każda z nich zna ją pod innym imieniem...

Pora na część właściwą mojej wypowiedzi, czyli osobiste odczucia. Bohaterki, odwiedzając kolejne światy, poznają różnych ludzi, którym przeważnie pomagają i nierzadko się z nimi zaprzyjaźniają. Dziewcząt nie obowiązuje, popularna w fantastyce tego typu zasada biernego obserwatora; relacje oraz interakcje z mieszkańcami innych "książek" są żywe i spontaniczne. Lilith i (częściej) Hazuki przekazują innym pewną wiedzę, jak i same uczą się czegoś nowego; podróże skłaniają je też czasem do refleksji różnorakich (najlepiej wspominam fragmenty z pierwotnym społeczeństwem, żyjącym jeszcze w jaskiniach i ten rozgrywający się na wyspie zamieszkanej przez dziewczynkę, która nie mogła urosnąć). Każda kraina przedstawia ustaloną, spójną koncepcję, rządzi się swoimi prawami, nie wykraczając poza ich granice. Podobną konstrukcję pamiętam z mangi/anime Hatenkou Yuugi (również polecam), nie wspominając już historycznych literackich korzeniach takiego zabiegu (jak choćby krótkie utwory prozatorskie okresu Oświecenia).

Innym istotnym elementem są retrospekcje ze światów odwiedzanych przez Hatsumi, wraz ze wspomnieniami poszczególnych osób na jej temat. A opinie są bardzo różne: Hazuki ma ją za chodzący ideał (może z wyjątkiem zdolności kulinarnych), podczas gdy Lilith przedstawia ją jako rozkapryszoną boginię, która szlaja się po wszechświecie dla zabicia czasu. Na wspomnienie zasługuje jeszcze Gargantua (z którego wręcz kapie fabulous), który zdaje się mieć kilka powodów by odszukać Jill (Hatsumi z jego świata), choć sam wciąż nie uświadomił sobie do końca czego tak naprawdę chce. Z czasem przyjdzie nam porównać wszystkie wersje ze stanem faktycznym, z grubsza poznamy motywację do działań Hatsumi i jej stosunek do poszczególnych rzeczywistości. I choć głównym zarzutem wobec serii jest barak odpowiedniego wyeksponowania elementów metaforycznych, śmiało mogę stwierdzić, iż z Yami... płynie morał, związany z "eksperymentowaniem" z ludzkimi uczuciami.

Słów kilka na temat strony technicznej. Kreska jest dość szczegółowa i całkiem oryginalna, do tego niebrzydka. Jakość animacji uważam za zadowalającą, zwłaszcza jak na regularną serię TV, o przeciętnym budżecie. Muzycznie było w porządku, nie pamiętam już szczegółów, jak podkładu do poszczególnych scen, zatem nie powaliło mnie na kolana. Wybitnie pozytywnie wyróżniał się jedynie

, zaśpiewany przez seiyuu Lilith. A skoro już o obsadzie mowa, serii należą się pochwały. Wprawdzie narzekania na głosy są w przypadku anime prawdziwą rzadkością, niemniej tu zostały wyjątkowo dobrze dobrane, a aktorzy świetnie wczuli się w swoje postaci. Specjalne wyróżnienie idzie do VA Hazuki - nie dość, że to jedna z moich ulubionych seiyuu, doskonale sprawdziła się w roli (pozornie) mało ekspresywnego tomboya; niezmiennie twierdzę, iż to najlepszy występ Mamiko Noto jaki miałem szczęście słyszeć.

Moim zdaniem, Yami to Boushi to Hon no Tabibito to anime bardzo dobre. Potencjał był nawet jeszcze większy, ale ogólne wrażenie zepsuły mi troszkę drobne niedociągnięcia w kliku miejscach; przynajmniej nie odnotowałem żadnych większych "błędów" (w cudzysłowie, bo to sprawa subiektywna jest). Polecam serię w zasadzie wszystkim, gdyż każdy znajdzie coś dla siebie: romans, dramat, komedię, trochę akcji, pełen przekrój.

 Share

0 Comments


Recommended Comments

There are no comments to display.

Guest
Add a comment...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...