Słabo mi...
Nie spodziewałem się w ogóle, że po moim ostatnim narzekaniu powód do kolejnego znajdzie się tak szybko. Słowo daję, muszę przestać czytać prasę.
Dzisiaj wszedłem sprawdzić, co się dzieje na profilu mojego znajomego. W uwagach jego profilu znalazłem tekst, który zwraca uwagę na niechęć mojego znajomego do stereotypów. Głupich stereotypów. W tym konkretnym przypadku, obrazu durnego Amerykanina. Zgadzam się ze wspomnianym, zarówno kolegą, jak i uwagą jaką zgłosił. Ale? W tym przypadku, to co przeczytałem w wiadomościach powaliło mnie na ziemię. Stąd, gwoli ścisłości, nie opieram się na stereotypie durnego jankesa, a na faktach.
Ewolucja kontra kreacjonizm. Dwóch, zapewne zacnych profesorów Uniwersytetu Penn State (stan bodajże Pennsylvania) przeprowadziło badanie, które dowiodło, że znaczna większość nauczycieli biologii w Stanach unika tematu ewolucji na zajęciach. Wynika to z obaw dotyczących ?drażliwego? tematu, bądź (trzymajcie mnie!) niechęci nauczycieli do przekazywania na zajęciach uczniom (UWAGA!) niepotwierdzonej i bluźnierczej teorii, zadającej kłam świętym księgom /tu wstaw religię/. Tak, żeby dokładniej było, to około 60% nauczycieli, którzy zachowali temat ewolucji na zajęciach twierdzi, że nie chce się bawić w dysputy na temat prawdziwości, bądź też nie, omawianych na zajęciach rzeczy na zasadzie nie dotykaj kupy, bo się pobrudzisz. Jestem w stanie to zrozumieć, bo jakbym sam miał wykładać coś kontrowersyjnego wśród religijnych zelotów, głuchych na jakiekolwiek argumenty, ba, jakiekolwiek dowody, to pewnie też bym się dwa razy zastanowił, ale pojąć nijak nie mogę, jak to jest, że nauczyciel ma prawo nie uczyć tego, co krajowy, czy stanowy program nauczania kazał nauczyć? Milczeniem pominę fakt, że reszta nie przekazuje tematów ewolucyjnych uczniom, bo sama nic o tym nie wie, co wynika z wiary nauczycieli, którzy uczyli ich... Piana na pysk i coś ostrego w rękę, słowo daję, ale:
Weźmy przykładowo program nauczania w naszej pięknej okrągłej, w kółko golonej: język polski ? mus. Na języku polskim taki na ten przykład Sienkiewicz. Nauczyciel unika ?W pustyni i w puszczy? w bodaj piątej klasie podstawówki (przyznaję, nie pamiętam kiedy się to przerabia, wybaczcie demencję) bo omawiane jest tam zagadnienie Mzimu, a episkopat powiedział inaczej. No litości. Ja wiem, że program jest jaki jest, że czasu mało a zaległości wiele. Ja wiem, że nie wszystko można omówić, mało tego, że niektóre lektury trzeba z racji braku czasu ominąć, ale to już W MOJEJ OPINII (żeby musieć dodawać capsem fakt, że to tylko moja opinia i nikt się z nią zgadzać nie musi, ehh?) delikatny przegiętyzm. Jeśli w Stanach nauczyciel może ominąć coś takiego, to ja nie do końca jestem przekonany, czy USA to dobry kandydat do posiadania arsenału nuklearnego jaki posiada.
Żeby pójść dalej tym torem. 17% nauczycieli, (objętych badaniem rzecz jasna, więc te 3% w obie strony błędu statystycznego) otwarcie odrzuca ewolucję, omawiając na ZAJĘCIACH SZKOLNYCH(!!!) na przedmiocie nazywanym szumnie SCIENCE (nauka? Wolność tłumaczenia niewielka chyba) ?fakty? dotyczące wieku ziemi, która ma jakieś 6 tysięcy lat, bo podliczył ktoś wszystkich wymienionych w pismach ludków i tyle wyszło ? no co? Naukowo, nie? Rzecz jasna na pytanie zawierające się w dosłownie jednym słowie: Dinozaury? Odpowiedź jest tylko jedna ? Skamieniałość są, żeby sprawdzić wiarę ludzi. AAAAAAAAAAAAAAAAA!!!
Wydaje mi się, że poprawność polityczna, tak popularna ostatnimi czasy, będzie zgubna, jeśli nie dla ludzkości, to przynajmniej dla zdrowego rozsądku. Doszło to do tego miejsca, że w tym roku, w książkach Marka Twaina słowo ?nigger? zamieniono na słowo ?slave?. Czarnuch na niewolnik. Cytując D.L. Hughley?a (amerykański komik i aktor, czarnoskóry, żeby jasność była) ?Nie jestem przekonany czy to awans. Wolę być czarnuchem jak niewolnikiem, bo ta druga opcja oznacza, że nie mogę iść tam gdzie chcę, tylko tam gdzie mi każą? (tłumaczenie moje) Jakim prawem? Ja rozumiem, że słowo takie a nie inne jest obraźliwe, ale jakoś nijak nie widzę Mickiewiczowskiego ?Pana Tadeusza? , w którym nie występuje ?pas z kutasami, kontusz i żupan, buty z cholewami?. Kiedyś oznaczało to może coś mniej obraźliwego jak dzisiaj, ale nie jest to powodem, żeby literaturę kastrować. Moje osobiste odczucia odnośnie panów Mickiewicza i Sienkiewicza, to zupełnie odmienna historia, ale literatura uznana za kanon to raczej rzecz niemacalna, nie?
A tak zupełnie poważnie. Moim zdaniem podważanie udowodnionego wszystkimi skamieniałościami w muzeach na całym świecie twierdzenia o zmianach ewolucyjnych, to nie tylko kpina ze zdrowego rozsądku, a wręcz przestępstwo cywilizacyjne. Ludzie święcie przekonani o czymś na co dowodów brak, a istniejących tylko dzięki wierze w coś są niebezpieczni. Weźmy kreacjonistę, dla dobra dyskusji ? z jakimś poważnym schorzeniem psychicznym i posadźmy go w takim Białym Domu. Metr od guzika. Tak, tego czerwonego guzika. Ja bym się bał. Inny problem, to podważanie ustalonych metod datowania pamiątek z przeszłości jakie znajdują co jakiś czas archeolodzy. Datowanie węglem C14 to uznany od lat sposób ustalania kiedy coś powstało, żyło i ewentualnie tragicznie zdechło. Słyszałem argumenty, że należy ignorować wyniki takich badań, bo datowanie nie jest dokładne (bo nie jest, rozstrzał wynikowy jest jakoś o 10 tysięcy lat niedokładny), no i oczywiście margines błędu takiego datowania jest komiczny, bo przekracza wiek naszej planety. Ręcę opadają.
Powiadam, jakby nie idiotyzm ludzki i durne przesądy, to na wakacje fruwalibyśmy na Marsa, nie do Egiptu.
Ciąg dalszy na pewno nastąpi, jak znów przeczytam coś dość debilnego, żeby wyprowadziło mnie z równowagi?
6 Comments
Recommended Comments