Recenzja: Guild Wars

Już niedługo premiera drugiej części tej zacnej gry. Tym, którzy nie grali przytoczę, tym, którzy grali przypomnę, ponieważ zdecydowanie jest tego warta, no, może była, bo wdaje się, że graczy coraz mniej i malutko urozmaiceń. W momencie, w którym zacząłem swoja rozgrywkę, Guild Wars nie było jeszcze w platynowej edycji i był na tą grę duży popyt= bardzo duża ilość graczy na serwerach. Na moim pudełku NCsoft chwali się 3 milionami, ale w późniejszych edycjach jest ich coraz więcej. Obecnie niewiele się w niej dzieje z powodu wiadomego: nadchodzącej premiery "dwójki". Czy nie jest za późno, żeby w to zgrać? Nie
Grafika jak na grę MMORPG w dniu premiery prezentowała bardzo wysoką klasę. Teraz jest całkiem znośna, ale ładną ciężko jest ją nazwać. Pancerze, bronie, tarcze i inny ekwipunek wygląda całkiem nieźle, a krainy, po których przyjdzie nam podróżować mogą się podobać. Uznanie dla twórców zdecydowanie należy się również za bardzo dobre wykonanie tak wielu rodzajów potworów.
Oprawa audio jest wyśmienita, co jeszcze bardziej podkreśla osobna płyta z utworami w pudełku, którą rzeczywiście warto się pochwalić. Podczas rozgrywki warto podkręcić głośność, ponieważ gra jest naprawdę miła dla ucha.
Fabuła to długie pasmo nudnych misji, przynajmniej w podstawce (Prophieces potocznie określanej nazwą Proph). Jedynym ich celem jest zdobycie pieniędzy/lepszego ekwipunku/odkrywanie krainy. Ciekawszej fabuły można oczekiwać po dodatku "Nightfall". Tam jest zdecydowanie lepiej. Warto zauważyć, że oprócz "podstawki" można kupić dwa dodatki, które działają samodzielnie (Factions i Nightfall). Po osiągnięciu maksymalnego (dość niskiego) poziomu 20 warto zaopatrzyć się w Eye of the North, dodatek, który oferuje misje i przedmioty dla weteranów.
Wspominałem, że misje są niestety dość nudne, ale fabuła nie jest przecież priorytetem w grach MMORPG. Chodzi o szkolenie swojej postaci, przyodziewanie jej w coraz to lepsze zbroje i rozgrywka z przyjaciółmi, oraz zdobywanie nowych umiejętności. Tu warto się na chwilę zatrzymać i dać twórcom dużego plusa. Nawet kozaka w najlepszej zbroi można pokonać (posiadając trochę tańszy ekwipunek) jeśli zna się najlepsze kombinacje umiejętności, czyli tzw. buildy. Mistrz w tym zakresie może zrobić wojownika, który atakuje coraz szybciej i mocniej, odnawiając sobie przy tym szybko życie, ale nie powinien raczej siłować się z asasynem, który może go oślepić i zamienić jest śmiercionośną szarżę w niwecz jednym uderzeniem. Można przyjmować nieskończenie wiele taktyk i podstępów. Dziwiło mnie czasem, że pokonany przeze mnie przeciwnik prosił o chwilę i w następnym pojedynku roznosił mnie bez mrugnięcia okiem. W miarę szybko przejrzał moje umiejętności i zrozumiał, że dobierając odpowiednio swoje, może mnie dosłownie zdmuchnąć.
W grze obecne są tryby: PvE i PvP. Przy wybraniu PVP gracz od razu dostaje bardzo silne przedmioty, dzięki którym może się zmagać z innymi graczami na maksymalnym poziomie, a wybierając PvE tworzy postać na pierwszym poziomie
Jako wady zaliczyłbym brak "maila" w grze (takiego jak np. skrzynka pocztowa w World of Warcraft), podzielenie gry na strefy, przez co potworki możesz bić z maksymalnie czterema kolegami, najemnikami, lub bohaterami, których sami możemy modyfikować (np. uzbrojenie i umiejętności) plus ekrany ładowania przy każdym wyjściu z miasta. Mniejsza radość z kontroli nad postacią z powodu wielu ograniczeń (nie można skakać, pływać). Rozczarował mnie również brak jakichkolwiek wierzchowców. Można trochę tej grze zarzucić, ale w ostatecznym rozrachunku zasługuje ona na wysoką ocenę. Na koniec dla zasady wymienię klasy (można grać tylko człowiekiem)
-Mesmer
-Wojownik
-Łowca
-Derwisz (mój ulubiony)
-Elementalista
-Asasyn
-Paragon
-Monk
-Rytualista
-Nekromanta
Ocena 7,5/10- warto zagrać, ponieważ jeśli ktoś się postara i umieści swoje przedmioty, tytuły itp. w Hall of Monuments w dodatku Eye of the North otrzyma bardzo liczne bonusy w GW2.
0 Comments
Recommended Comments
There are no comments to display.