Moja pierwsza recenzja: Call of Duty: Black Ops

Wielka premiera, na którą czekały miliony. Uprzedzało ją wiele przychylnych opinii, których autorzy twierdzili, że to będzie niewątpliwie najlepsza gra z serii Call of Duty, która wiele dla mnie znaczy. Posiadam wszystkie części oprócz "trójki" z przyczyny braku na mojej półce pod telewizorem konsolki, więc oczekiwałem godnego poszerzenia mojej kolekcji. Obiecałem sobie nie interesować się tą grą w dniu premiery, ponieważ wcześniej kupiłem dość dużo gier i chciałem nieco zaoszczędzić. Stało się. Dwa dni po premierze przechodząc z kolegą obok sklepu Empik zauważyłem sporych rozmiarów stojak z grą. W jednej chwili przypomniałem sobie wszystkie chwile spędzone z poprzedniczką (Modern Warfare 2) i bez namysłu poszedłem z grą do kasy. Po powrocie do domu wrzuciłem płytkę do napędu i czekałem na to, co zobaczę po instalacji. Czy zawiodłem się na grze? Niestety "bardzo tak"
Wow, fajne menu- pomyślałem sobie i szybko wybrałem tryb kampanii. Przeszedłem całą (nie w jeden dzień) i stwierdziłem, że otrzymałem to co wcześniej zaopatrzone w większą dawkę fajerwerków i efektów graficznych (trochę już niestety przestarzałych) i niestety mniejszą dawkę emocji. Strzelanie do kolejnych przeciwników biegających "na hura" i kryjących się za blokadami tak umiejętnie, że czasem wystawały im plecy, tyłek, co innego (np. głowa). Jedyna scena, która zapadła mi w pamięć i która wywołała u mnie zdziwienie była okraszona tą przestarzałą już grafiką Rosyjska ruletka, żadna inna scena mnie nie ruszyła. Po zakończeniu kampanii miałem mieszane uczucia. krótkie to i takie nijakie, ale da się zjeść. Smakuje jak przesolony rosół, ale się nim nie otrujesz. Zdecydowanie gorzej niż w MW2.
Zdecydowanie pozytywną częścią jest według mnie muzyka i głosy. Bije od nich profesjonalizm. Głosy są bardzo dobre, moim zdaniem do każdej postaci pasuje przypisany jej głos, a muzyka sprawiała wrażenie, że dzięki niej rozgrywka była bardziej dynamiczna.
Dla niektórych najważniejsza część: Multiplayer. Znowu to co wcześniej. Pamiętam, że grając w poprzedniczkę (tak, tak, przepraszam, że ciągle się do niej odwołuję, jednak uważam ją za najlepszy przykład do porównań) bez chwili nudy doszedłem prawie do maksymalnego poziomu (zabrakło mi chyba dwóch). W BO nie rozegrałem więcej niż dwudziestu meczy. Mapy nie przypadły mi do gustu, nawet ta kochana przez (prawie) wszystkich Nuketown. One są po prostu nieciekawe! Oczywiście sami nie możemy zmieniać wyglądu otoczenia, a szkoda, bo może gdybym czasem rozwalił sobie ścianę granatem, to czerpałbym większą przyjemność z gry? Pamiętam też, jak raz "zakampiłem" (miałem ładną serię i nie chciałem jej zepsuć) To ktoś nagle zabił mnie znikąd. Po obejrzeniu powtórki okazało się, że moje ładne plecki wystawały przez ścianę tak nachalnie, że snajper bez lunetki spokojnie mógłby popróbować w nie trafić. Oczywiście takie szczegóły jak skakanie z drugiego piętra budynku "na klatę" specjalnie w CoDzie nie boli. Bonusy, odblokowywanie to dla mnie sprawa zdecydowanie drugorzędna, ponieważ, żeby mieć ochotę je odblokowywać trzeba najpierw czerpać przyjemność z gry, a, że ja odgrzewanych kotletów niespecjalnie lubię jadać, takowej przyjemności nie czerpałem.
Komuś jeszcze może podobać się tryb zombie, jednak mnie i moim kolegom, którzy pamiętają misje z co-opa w MW2 nie. Zabijanie kiwających się trupków jest zdecydowanie gorsze niż osłanianie przyjaciela, strzelając z helikoptera. No tak, jest jeszcze Dead Ops Arcade. Przyznaje, że ciekawy pomysł, ale chyba nie powinno być tak, że w "mini- grę" gra mi się przyjemniej niż w zwykłego zombie- moda.
Podsumowanie: słabo: średnia już oprawa graficzna, krótka, nie zawsze ciekawa kampania, słaby co-op i powtórzone multi. No dobra, jeszcze całkiem dobra muzyka, ale niestety sama oprawa audio nie może uratować gry.
OCENA: 3,5/10 = słabizna!!
5 Comments
Recommended Comments