Jump to content
  • entries
    132
  • comments
    1,062
  • views
    156,968

Marcin Gortat - rise of a star


FaceDancer

332 views

 Share

Przez jakiś czas na bieżąco relacjonowałem zmagania naszego polskiego jedynaka w NBA, ale jako że takie codzienne relacje i sprawozdania bywają męczące, postanowiłem pisać w dłuższych odstępach czasowych. Dzięki temu możemy wysnuć jakieś głębsze wnioski, czego nie można by było zrobić po jednym meczu.

blogentry-19193-1295818393_thumb.jpg

Przez jakiś czas Gortat grał całkiem przyzwoicie, zdobywał kilka razy ponad 10 punktów, ale ciągle zrzędziłem, że jest za mało agresywny na tablicach. Suns przegrywali, ale później udało im się wygrać parę spotkań. Polak pełnił w nich raczej poboczną rolę, a w ofensywie brylował Lopez. Wydawało się, że karta się odwróciła, ale nie... Marcin znalazł się w ogniu krytyki. Zbierał przyzwoicie, ale za mało jak na oczekiwania. Rzutów z wyskoku nie trafiał prawie w ogóle, więc większość kibiców stwierdziła, że po prostu nie potrafi rzucać, a do tego zdarzało mu się "przestrzelić" layupy spod samego kosza, a dunków unikał jak ognia. Kibice zaczęli podważać jego pseudonim "Polish Hammer", bo przestał pakować piłki do obręczy, dodatkowo pojawiły się ironiczne komentarze, że nie trafiłby w stodołę, nawet gdyby stał metr od niej.

Na szczęście Gortat odpowiedział na to najlepiej jak mógł - dobrą, a nawet bardzo dobrą grą. Najpierw w meczu z Cavaliers zaliczył pierwsze double double w historii swoich występów dla Phoenix Suns - 16 punktów, 12 zbiórek i 3 bloki. W kolejnym meczu po raz pierwszy w karierze miał dwa "duble" z rzędu a spotkanie z Wizards zakończył z 13 pkt, 14 zb i 3 przechwytami. Wczorajszy występ przeciw Pistons okrasił kolejnym, trzecim już z rzędu double double 11 pkt, 13 zb i 1 blokiem. Suns dwa pierwsze mecze wygrali, a trzeci w koncertowy sposób podarowali gospodarzom z Motown. Tylko tak można nazwać roztrwonienie 15-punktowej przewagi w ciągu ostatnich 8 minut gry. Gortat rozegrał średnio w tych trzech meczach 30 minut, osiągał statystyki na poziomie 13 punktów, 13 zbiórek, trafił 15/24 rzuty z gry (ponad 60%), a do tego znakomicie z wolnych 10/10 (przypominam średnia w karierze to 66%). Króluje pod tablicami, dobrze broni, a do tego często udziela się pod koszem rywali. Narzekałem, że odpuszcza walkę o zbiórki, a w ostatnio obejrzanym przeze mnie meczu z Pistons niemal latał nad głowami rywali żeby złapać piłkę. Nie mogłem wyjść z podziwu. W zasadzie jedyne jego błędy to kroki w pierwszej akcji, danie się zablokować przez McGrady'ego i pudło w drugiej połowie, kiedy zamiast wbijać z wsadem pod kosz postanowił rzucać. Patrząc na rewelacyjne występy jego kolegów - Vince Carter 3/11, Channing Frye 3/14, Grant Hill 4/14, Nash 5 strat - to można powiedzieć, że nie popełnił żadnych błędów. Trafił więcej rzutów niż każdy z nich, oddając ich przy tym mniej (5/7).

Jaka teraz przyszłość przed Gortatem? Wszystko rysuje się w optymistycznych barwach. Z ostatnich ośmiu meczów Suns wygrali aż 6. Jeszcze nie wszystko idealnie się układa, ale drużyna zdecydowanie poprawiła się w obronie, tracąc trochę na ataku. Polak wreszcie zaczął robić to czego od niego oczekiwali wszyscy w Arizonie, konsekwentnie zbierać double double i poprawiać statystykę zbiórek zespołu, który pod tym względem jest ostatni w NBA. W pierwszych meczach Gortata dominacja rywali na tablicach była aż nadto widoczna. Jak jest teraz? W ostatnich trzech spotkaniach Suns przegrali nieznacznie walkę na tablicach z Pistons ( o 3) i Waszyngtonem (o 1), a z Cavaliers nawet wygrali (o 8). Być może gdyby na centrze w pierwszych minutach meczów stał ktoś inny niż Lopez mający średnią 3,5 zbiórki to statystyki te byłyby lepsze.

Polak na pewno odzyskał zaufanie wśród partnerów i kibiców. Oczywiście także trenera, który z zadowoleniem patrzy jak Marcin pracuje na treningach. Najlepiej w zespole dogaduje się ze Stevem Nashem i Goranem Dragiciem. Mądrze bo to dwa rozgrywający Suns, z których przynajmniej jeden jest przez cały czas na parkiecie (na pozycji nr 1 gra albo Nash albo Dragic z ławki). Jak wiemy odpowiadają oni za dobre rozdzielanie piłek, więc Polak może bardzo skorzystać na tej współpracy. Powinien jeszcze poprawić chwyt przy łapaniu piłki w pick'n'rollach, bo czasem ją gubi.

Na koniec zostawiam najważniejszą sprawę - czemu Gortat nie gra jeszcze w pierwszej piątce, jak Robin Lopez wystepuje tylko po 12 minut? Otóż największą głupotą Genty'ego byłoby machnięcie ręką na podstawowego centra i wprowadzenie świetnie radzącego sobie Marcina. Koszykówka to gra zespołowa i Suns potrzebują aby obaj wysocy dawali z siebie jak najwięcej. Gentry sądzi, że Lopeza lepiej można wykorzystać, gdy gra z zawodnikami pierwszej piątki, a Gortat świetnie wspomaga drugi skład. Coś na kształt różnych formacji ataku, które zgrywają się między sobą w hokeju. Oczywiście nie musi to być najlepsze wyjście. Być może zdegradowanie RoLo do roli ( :wink: ) zawodnika wchodzącego z ławki zmotywowałoby go do lepszej gry. Na pewno jedno wyraźnie daje się zauważyć. Gortat gra z pasją i radością, a Lopez jakby mu ktoś kazał pańszczyznę odrabiać i robi wielką łaskę, że zagra. Znana jest sytuacja, gdy podczas udzielania wywiadu dziennikarzom przez Lopeza obok stanął Mickael Pietrus i zaczął go przedrzeźniać. Oczywiście były to tylko takie żarciki. Lopez podszedł, spojrzał jakby miał rozerwać Francuza na strzępy i oddalił się z naburmuszoną miną. Wracając do trenera Gentry'ego widać, że ma już duże zaufanie do Gortata. Polak gra coraz więcej w końcówkach, a do tego pojawia się na parkiecie nawet wtedy gdy jego główny rywal nie ma problemów z faulami.

Zobaczymy jak będzie dalej, ale póki, co Gortat jest najlepszym zbierającym wśród Suns, jego wskaźnik przekracza 7 zbiórek. W skali całego sezonu najlepszy jest Frye z 6, ale dlatego, że Marcin w Orlando nie miał zawiele do ugrania. Jak na razie średnia z całych rozgrywek Polaka to 5,6. Ważne aby wciąż grał tak jak ostatnio, trafiał możliwie jak najwięcej rzutów (ale nie siłował niepotrzebnie własnych), dominował pod tablicami i dobrze bronił, najlepiej żeby przedłużał swoją serię double doubles.

http://www.youtube.com/watch?v=oz5DFnz2soo

Z innych wydarzeń w NBA - Kevin Durant zapewnił zwycięstwo Oklahomie trafiając rzut za trzy równo z syreną. To chyba pierwsza taka akcja od czasu, kiedy trzy lata temu trafiał dla nieistniejących już Sonics.

Blake Griffin potwierdza, że jest All-Starem pierwszej klasy. W ostatnim meczu poprowadził swoich Clippers do zwycięstwa nad Warriors zdobywając 30 punktów (świetne 9/14 FG) notując 18 zbiórek (trzeci raz wyrównuje swój rekord w NBA) i 8 asyst. Gdyby partnerzy rzucali lepiej, to byłoby tripple double. Jednak w tym meczu pokazał, że jest liderem z krwi i kości i ma jaja ze stali. Przy remisie 105-105 i 2 sekundach pozostałych do końca akcji, trafił za trzy równo z syreną. Myślałem, że Griffin nie umie rzucać za trzy i jest to jedyna rzecz jakiej nie potrafi. Jak widać i tutaj się pomyliłem. Patrząc na rozwój takich zawodników Griffin 21 lat, DeAndre Jordan 22 (drugi potwór na tablicach, całkowicie zatrzymuje rywali pod koszem rozdając czapy na lewo i prawo), Eric Gordon 22, a do tego młodzi zdolni Bledsoe 21 i Al-Faroug Aminu 20, to wszyscy mogą się bać. Ci młodzi gracze są jeszcze do tego idealnie poukładani do gry w jednym składzie. Bledsoe to rozgrywający, Gordon rzucający obrońca, Aminu skrzydłowy, Griffin silny skrzydłowy, a Jordan to center. Być może niedługo będziemy mieli w NBA taki Arsenal, którego średnia wieku będzie wynosiła 21 lat! Najważniejsza sprawa dla Clippers to pozbycie się Chrisa Kamana. Kaman miał świetny ostatni sezon. Trafił do meczu gwiazd, ale w tym złapał kontuzję. Do składu wskoczył Jordan i idealnie uzupełnia się z Griffinem, a dodatku obaj są najlepszymi kumplami. Jordanowi niedługo kończy się umowa i na pewno Clippers wysupłają pieniądze na lepszy kontrakt i wyrównają każdą ofertę z innego zespołu. Jordanowi pewnie też nie będzie się nigdzie spieszyło, bo jest starterem i świetnie gra mu się dla tej drużyny. Clippers mają cenny towar na zbyciu w postaci Kamana. Wysokich z prawdziwego zdarzenia jest teraz jak na lekarstwo, więc gdyby udało się pozyskać kogoś kto wzmocniłby pozycję nr 3 (bo Aminu gra dość chaotycznie) np. Geralda Wallace'a to Clippers mieliby w zasadzie kompletny skład. Jeszcze wypada wspomnieć Davisie, któremu dzięki świetnej postawie Griffina chce się jakby bardziej, a umiejętności i doświadczenie Barona są nie do pogardzenia. Oj, coś mi się wydaje, że niedługo na mecze Clippers będzie chodzić znacznie więcej ludzi niż na Lakers. Grają bardziej przyjemnie dla oka, można pooglądać popisy Blake'a a do tego bilety sporo tańsze :tongue:

Bulls wygrali za sprawą Rose'a kolejne spotkanie i wciąż czają się tuż za Miami Heat. Niespodziewanie Hornets pokonali najlepszych w lidze Spurs, wszystko za sprawą rzutów za trzy, których trafili 12/15 (sic!) a Chris Paul okrutnie zabawił się z Tonym Parkerem.

http://www.youtube.com/watch?v=Gc1FOA5PxME

Chris Paul omal nie połamał Parkerowi kostek.

Do zobaczenia już wkrótce w kolejnym wpisie poświęconemu NBA i Gortatowi!

 Share

1 Comment


Recommended Comments

''Star'' to może jeszcze za wcześnie. Chyba, że chodziło ci o ''rise of a sun''. ;) Gra Marcina cieszy. 3 double-double z rzędu to coś czego nie spodziewałem się po nim tak szybko. Dobrze, że się w Phoenix wpasował. To, że był głodny gry to było wiadome od początku.

Rzut Duranta wspaniały... jeśli nie byłby to Durant. Dla niego taki rzut mając metr wolnego miejsca to formalność co pokazał niezwykle subtelną cieszynką w postaci lekkiego uśmieszku.

Face - z tym "star" specjalnie napisałem trochę wyolbrzymiając występy Gortata

Link to comment
Guest
Add a comment...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...