Jump to content
  • entries
    131
  • comments
    815
  • views
    279,547

Prey [recenzja]


GuyFawkes

1,859 views

 Share

preylogo.png

O tym, że jedenaście lat to szmat czasu, wiemy wszyscy. Tyle właśnie dzieli pacholę z podstawówki od studenta (choć tutaj akurat bardziej pasuje termin ?lata świetlne? wink_prosty.gif, nowy komputer na biurku od miejsca w gablocie w muzeum techniki, a także... wieść o powstającym Prey'u od daty jego wydania. Tak, produkcja tej gry to niemal gotowy materiał na telenowelę ? traktat o pragnieniach, lenistwie, odejściach i powrotach. Wszelako jednak, zapowiedziany w połowie lat 90. ubiegłego wieku Prey nie podzielił losów Księcia i latem 2006 roku został ukazany światu, choć w tym czasie zmienił matecznik ? na przełomie wieków 3DRealms zarzuciło projekt, który kilka lat później wskrzesiło Human Head Studios. I trzeba przyznać, iż ?Zdobycz? warta jest żeru na portfelu.

0012ep.jpg

Najwidoczniej ktoś rzucił na klozet klątwę niespuszczania wody

KONTAKT

Ratowanie świata. Moja recenzencka nemezis znów dała o sobie znać. Tym razem obuła mnie w buty Tommy'ego ? krwią Cherokee, charakterem ? małomiasteczkowego chłoptasia z ambicjami napędzanymi pychą. Przyznaję, iż nie zapałałem sympatią do tej postaci ? przypominała mi bohatera krótkiej historii ?Wódz drewniana głowa? z filmu ?Creepshow 2 ? Opowieści z dreszczykiem? na podstawie prozy Stephena Kinga, którego nota bene jestem fanem. Długowłosy, pełen buty potomek Indian, wypierający się własnej krwi, a tym bardziej wierzeń (do czasu aż nie przekona się o ich prawdziwości na własnej skórze...) z pewnością ostatnim oddechem nie zdołał wywalczyć nawet krztyny współczucia u widza. Z naszym Tommym sprawa przedstawia się jednak inaczej ? oto przesiadując w barze, gdzie drinki wydaje jego ukochana Jen, wysłuchuje proroczej tyrady od dziadka ? kilka enigmatycznych słów o dziedzictwie i przetrwaniu młodzieńczy umysł bohatera spycha na karb sędziwego wieku starca. Wtem okazuje się, iż istnieje coś o wiele bardziej niedorzecznego niż staro-indiańskie bajanie Enisi - Tommy wraz z rzeczonymi osobami przeżywają bliskie spotkanie 3. stopnia, a właściwie porwanie. Oto najeźdźcy z kosmosu, wzorem Galactusa z przygód Fantastycznej Czwórki, przybyli nieco się pożywić wykwintnym białkiem homo sapiens, niedawno zeszłym z drzewa. Zrządzeniem losu Tommy zostaje wyswobodzony z pętających go oków, wiodących ku rychłemu końcowi jako przystawka i rozpoczyna pełną niebezpieczeństw wędrówkę po przedziwnym statku obcych w celu uratowania swoich bliskich, a w wielkim finale - położenia kresu całemu procederowi, ?once & for all?.

0085z.jpg

Jakby to powiedział pewien gość z nieprzyzwoicie zieloną facjatą: "Przegląd żołędne dupki, dokręcę Wam śrubki!"

Jak wynika z powyższego ? w kwestii fabuły twórcy z prochu nie wymyślili, choć nowy rodzaj petard na pewno ? a to za sprawą wplecenia w całą opowieść indiańskiej mitologii, która pozwoliła na kilka znaczących urozmaiceń w rozgrywce. Najważniejszym z nich jest zyskiwana po pewnym czasie umiejętność opuszczania ciała przez Tommy'ego ? jako duch może bez problemu przechodzić przez pola siłowe, docierać w niedostępne klasyczną metodą rejony plansz , ale także aktywować wszelakie przełączniki (stanowi to podstawę zagadek środowiskowych), jak również zbierać amunicję oraz, co najciekawsze, eliminować wrogów za pomocą łuku. Na szczęście twórcy okalali całość pewnymi granicami, dzięki czasu nie sposób tą metodą utorować sobie bezpiecznej drogi do napisów końcowych ? aby móc używać tej prostej broni, należy posiadać zasób energii duchowej, służącej w tym przypadku jako swoista ?amunicja? - wykryci i efektywnie ostrzeliwani, tracimy ją; uzupełniamy natomiast poprzez zabijanie przeciwników konwencjonalną metodą i asymilowanie pozostałych po ich ciałach ?dusz? (podobnie jak w rodzimym ?Painkillerze?). Jak już wspomniałem, niejednokrotnie jedynie przebywając w tej postaci, jesteśmy w stanie wykoncypować dalszą drogę ? Woal z wydanego w zeszłym roku ?Wolfensteina? wydaje się czerpać z tego pomysłu pełnymi garściami. Z ?uduchowieniem? Tommy'ego ściśle powiązany jest inny aspekt gry, mianowicie ?względność? śmierci - po nabyciu przez bohatera umiejętności wychodzenia z ciała złowieszcze ?GAME OVER? znika z pamięci graczy, analogicznie jak w nowym Prince of Persia (lub jak kto woli ? BioShocku ? patrz hasło ?komory witalne?). Nie łudźcie się jednak ? poza towarzyszącą nam kupą ektoplazmowych piór ? jastrzębiem, towarzyszem Tommy'ego z dzieciństwa, żadnego sojusznika, a tym bardziej ? białogłowy, w gameplayu mieć nie będziecie. O co zatem chodzi? Otóż ? gdy otrzymany ostatnie, rozkładające nas na łopatki uderzenie (staroszkolny system zdrowia), przenosimy się w swoiste zaświaty ? wokół nas powietrze przecinają dziwne stwory, a my zaś mamy za zadanie ustrzelić z łuku możliwie jak najwięcej z nich w niewielkim czasie. I tak: czerwone stanowią pożywkę dla ciała, zaś niebieskie dla ducha. Przypuszczam, iż Drogi Czytelniku, mały latarnik właśnie zapalił Ci w oczkach obłędne ogniki ? cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zwalić nieco nieba na głowy Galów Twych marzeń o bezstresowej rozgrywce ? im więcej razy zginiesz, tym trudniej będzie Ci coś ustrzelić ? stalagmity będą rosły jak na drożdżach, coraz bardziej zawężając pole do ostrzału.

0195mo.jpg

Asasyni na statku obcych...? Czyżby twórcy Preya znali już całą fabułę AC?

Mistyka mistyką, lecz w końcu to nie wiara napędza statek obcych. Prey na tle konkurencji wyróżnia się również wielkim neonem zabaw z grawitacją ? rozgrywka jest nieprzyziemna, i to w dosłownym tego terminu znaczeniu. Specjalne pasy grawitacyjne umożliwiają bezstresowy spacer nawet po suficie (miłośnicy nordic walkingu zapewne w pocie czoła pracują nad modem dodającym kijki wink_prosty.gif, zaś rozlokowane na ścianach specjalne przełączniki pozwalają przenieść siłę grawitacji na wskazaną płaszczyznę. Dzięki temu autorzy gry otworzyli kolejny worek z zagadkami środowiskowymi, i to niezwykle innowacyjnymi, za co należą im się duże brawa.

To również nie wyczerpuje tematu ? bowiem nawet mały kamyczek, uwięziony za szybą, w mig może się dla nas stać wielką planetoidą dzięki systemowi portali, pozwalających dostać się w na pozór niedostępne miejsca, choć nie można ich tworzyć samemu, jak w przeboju Valve.

Ponadto, mimo swej ewidentnej fabularnej prostoty, grę nasycono smaczkami ? jak choćby automat do gier z Pacmanem w innych szatach czy też nadawane na Ziemi audycje radiowe, w których Art Bell odbiera od słuchaczy doniesienia o dziwnych zjawiskach (postać faktycznie istniejąca, prowadząca program o właśnie takim charakterze!). Wynika z nich, iż na planecie ludzie dowiadują się o eskalacji zagrożenia nieporównywalnie wolniej niż Tommy, będący w centrum wydarzeń. Gdyby sam był dziennikarzem, z pewnością Pulitzera miałby w kieszeni, gdyż dziwy, jakie ujrzał w swej wędrówce po statku kosmitów niczym Dante błądząc po piekielnych otchłaniach, świadczą o niewątpliwym kunszcie projektantów, chociaż Hans Giger może spać spokojnie. Wracając do Pana od UFO ? tutaj autorzy postanowili wraz z samym radiowcem postawili puścić oczko do graczy: w swoich audycjach bowiem z jednej strony pożąda informacji o niezidentyfikowanych obiektach oraz zjawiskach, a z drugiej nie daje zbytnio wiary ludziom dzwoniącym do studia, na bieżąco relacjonującym dziwy, jakich są świadkami ? ba, nawet bierze za żartownisia słuchacza-kosmitę! To się nazywa dystans do siebie! wink_prosty.gif

0257i.jpg

Być może i obrzydliwy, lecz według francuskich standardów - tym bardziej jadalny

DO BRONI!

BFG zostało w innych spodniach, granaty zaś w świątecznym ubranku - a to dlatego, iż arsenał w Prey'u jest cokolwiek specyficzny ? poza kluczem francuskim (achh... broń tyleż prozaiczna co nieśmiertelna...) oraz wspomnianym wcześniej łukiem zamiast kozika przy wychodzeniu z siebie i stawaniu obok siejemy zniszczenie zdobycznym orężem obcych ? od podstawowego karabinka (z trybem snajperskim) przez granaty, będące w istocie przedziwnymi żyjątkami po wyrzutnie pocisków (również w postaci lokalnej fauny) i miotacz oparów w jednym. Wszystkie te bronie (poza pistoletem pijawkowym) łączy jedno ? one... żyją. Przebierają mackami, ruszają się same z siebie, wreszcie miotają innymi stworami, znakomicie wpisując się w zwiedzane po drodze krajobrazy Sfery ? fantastycznego, organicznego statku obcych. Wspomniany kilka słów temu pistolet również jest bardzo intrygujący ? mimo iż bardzo szybko zużywa amunicję, może razić nieprzyjaciół w różny sposób, w zależności od aktualnego naładowania (którego dokonujemy z wiszących na ścianach dystrybutorów) ? za najlepszy z nich uważam porażanie prądem, czyli ni mniej ni więcej, jak klasyczną ?spawarę?. Zmiany nie ominęły również typowego, liczbowego wskaźnika stanu magazynka ? zamiast niego mamy skracający się pasek.

0280l.jpg

I co teraz, robaczku...?

KTOŚ CAŁKIEM OBCY

Cóż... Mimo iż Human Head Studios do roli mięsa, bydła rzeźnego sprowadziło rodzaj ludzki, to klasycznie funkcję tego armatniego pełnią przeciwnicy ? brzydcy, wynaturzeni, wyglądający jak pierwsze eksperymenty z botoksem (wieść niesie, że było to w czasach świetności teleturnieju ?Czar Par?), a także maszyny ? automatyczne działka i latające boty naprawcze. Oponenci, przywoływani przez reżyserujące akcję skrypty, nie budzą podziwu intelektem ? ot czasem wykonają unik, rzucą granat lub też zmienią się pozycjami. Te drobne superlatywy dotyczą jednak tylko Łowców i innych alienów, uzbrojonych w podobne naszemu oręże; z kolei bardziej ?potworna? część lokalnego ekosystemu ogranicza się jedynie szarżowania ? w sumie... czegoż innego można się spodziewać, jakby na to nie patrzeć, ?zwierzętach?...? Nieco ożywienia wnoszą bossowie ? sporo trudniejsi, nieraz wymagający znalezienia słabego punktu. Dla mnie wielką zaletą jest wyświetlany na ekranie pasek ich żywotności. Na marginesie dodam, iż ?szeffostwo? z pewnością jest blisko skoligacone z menażerią z Doom'a 3, a zwłaszcza jeden z ich reprezentantów...

Wachlarz przeciwników uzupełniają widma małych dziewczynek, nasuwające na myśl skojarzenia z Siostrzyczkami z Bioshocka, choć nastawione ze wszech miar bardziej ofensywnie. Momenty, w których się pojawiają są szczególnie klimatyczne ? gaśnie światło, po chwili znów się zapala, jednak o wiele bardziej przytłumione, zaś wokół daje się schylać dziecięce, niby-niewinne zachęty do zabawy. ?Chodź, zażyj swoje lekarstwo!? - zapewne krzyknąłby do nich Jack Torrance, zanim młotek do krykieta zaaplikuje odpowiednią dawkę medy-męczy-kamentu.

0289w.jpg

Portale, o jakich GlaDOS się nie śniło

DEJA VU

Autorzy gry oparli ją na świeżym wówczas enginie id Tech 4, napędzającym Doom'a 3 i Quake'a 4, dodając silniki portali. Silne podobieństwa widać zwłaszcza w stosunku do pierwszego z nich ? horroru, gdzie kierowany przez nas marine zmagał się z demonami na Czerwonej Planecie. Przemierzane w Prey'u lokacje w dużym stopniu przypominają te z trzeciej ?Zagłady?, również niektórzy przeciwnicy mają zbliżone fizis. Rodzi to zatem pytanie: czy Human Head Studios nie poszedł czasem na łatwiznę, zapożyczając oprócz silnika także elementy nadwozia? Być może, ale trzeba również przyznać ? poszedł w zupełnie innym kierunku, opierając rozgrywkę na autorskich pomysłach.

Główną cechą lokacji w Prey'u, jest, podobnie jak w wymienionych grach, ich klaustrofobiczność, co wynika z ograniczeń id Tech'a 4; niemniej jednak maksymalnie upstrzono je detalami, toteż nie sprawiają wrażenia pustych czterech ścian ? wiele map nawet dzisiaj może rodzić podziw, zwłaszcza te z ?niebostradą?, kiedy to podróżując w egzoszkielecie obcych (jedyny pojazd w grze, ma również własną broń), dane jest graczowi delektować wirującą sobie spokojnie w oddali ojczystą planetą. Wzorem Dooom'a 3, sporo tutaj ciemności, choć nie w takim natężeniu co w dziele id Software. Rozświetlamy je zapalniczką, która może i szybko gaśnie, ale nie potrzebuje paliwa. Ogólnie mogę powiedzieć, iż graficznie Prey to nadal wyższa liga, a wiele nowych tytułów może mu pozazdrościć perfekcjonizmu.

Mimo tych wszystkich słodkości, świat gry jest dość sterylny ? przedmioty, które pozwalają się zniszczyć, można policzyć na palcach obu rąk.

Udźwiękowienie stoi na raczej wysokim poziomie ? pomijając takie sobie odgłosy wystrzałów, muzyka i inne efekty mile łechcą uszy, zwłaszcza indiańskie śpiewy podczas opuszczania ciała.

Drążąc kwestię technikaliów pozwolę sobie wspomnieć o ignorancji na skrót ALT+TAB, co jest winą użytego silnika.

0621.jpg

Gimbusem przez galaktykę...?

?NIESPOTYKANE INNOWACJE W ROZGRYWCE WIELOOSOBOWEJ?

...których nie uświadczycie, gdyż na chwilę obecną nie ma żadnych serwerów... Wszelako jednak ? chcieć to móc ? wybierzcie zatem jeden z aż dwóch trybów rozgrywki (TM i DTM), postać, jedną z 12 map i fragujcie do woli, do 8 osób naraz, włączając do mechanizmów rozgrywki tryb ducha i chodzenie po ścianach. Jak widać, multiplayer nie jest najmocniejszą stroną Prey'a, lecz przecież to nie dla niego został stworzony. Szkoda jednak, iż nie wzbogacono go o kolejny, najprostszy rodzaj: CTF ? jeno zamiast flagi - Jen. Jak w Postalu 2. wink_prosty.gif

Snując refleksję na temat multi doszedłem do jeszcze jednego wniosku, mianowicie niezwykle miodne byłaby oparcie rozgrywki o tworzenie własnych portali, co przyniosło by ze sobą nowe rozwiązania taktyczne (np. nagłe pojawienie się za plecami przeciwnika),a przeto ? ogromną dawkę frajdy. Niestety ? autorzy o tym nie pomyśleli, bądź też nie mieli takich możliwości.

Tutaj jeszcze chciałbym wspomnieć o polonizacji ? otóż w swej premierowej wersji Prey zmuszał graczy do obcowania z językiem Szekspira, dopiero przy przeniesieniu do reedycji zyskał polską lokalizację. W Internecie można jednak znaleźć spolszczenie stworzone przez grupę zapaleńców ? wierzcie mi, to kawał nadspodziewanie dobrej roboty! Panowie spolszczyli nawet napisy na ścianach czy monitorach! I to zgrabnie, z wyczuciem.

0700l.jpg

Kolega nie wytrzymał z nudów i opuścił SPA przed końcem zabiegów

SŁOWO KOŃCOWE

Prey, mimo prawie 5 lat na karku, nadal trzyma się dobrze, potrafiąc ucieszyć zmysły. Nietuzinkowy, chwilami groteskowy, trzyma w napięciu do ostatniej chwili, w której gigantyczne wrota zwiastują nadejście kolejnej części. Oby nie za kolejne 10 lat...

Losy świata, naszego i innych, znów stanęły pod znakiem zapytania. Wysupłajcie zatem kilkanaście złociszy i zmiażdżcie ów znak gigantyczną kropką nad i!

PLUSY:

? oprawa graficzna

? muzyka

? wariacje z grawitacją

? opuszczanie ciała

? ?względność? śmierci

? dopracowane, ciekawe lokacje

? zagadki (proste, ale jednak)

? dość długa kampania

? smaczki

? kapitalny klimat

MINUSY:

? liniowość

? braki AI

? słabo rozbudowany multiplayer

? tylko 2 poziomy trudności (z czego Irokez dostępny dopiero po ukończeniu gry)

? nie działa ALT+TAB

WERDYKT: 93%

Youtube Video -> Oryginalne wideo

coveran.jpg

 Share

4 Comments


Recommended Comments

Prey bardzo mi się spodobał i pozostaje jednym z najciekawszych i najbardziej urozmaiconych PeCetowych FPSów. Jedyna wada, jaka przychodzi mi do głowy, to że przez ciągłe zmienianie grawitacji można czasem po prostu stracić orientację :]

Link to comment

Nie wiem, czy piszę najlepiej, w każdym bądź razie staram się jak mogę najlepiej. :)

Na recenzję Darksiders trzeba będzie trochę poczekać - to dość długa gra, a ja mam niebawem obronę na studiach. Tak czy inaczej - jak tylko będzie gotowa, z pewnością od razu tutaj wyląduje. :)

Link to comment
Guest
Add a comment...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...