Chapter Four - Honor
Chapter Four - Honor
Przez dłuższą chwilę stali i wpatrywali się z daleka na bramę miasta Shakchal.
Była to wielka stalowa brama, z namalowanym godłem na obu wrotach. Były to
głowy czterech zwierząt, kot, pies, lis i tygrys, namalowane na tarczy którą
trzymał wilk. Po bokach stały wieżyczki obserwacyjne a resztę zakrywał wielki
ponad siedmiu metrowy, otaczający prawdopodobnie całe miasto. Sahra i Hirow
stali w ciszy jakiś czas chcąc nacieszyć się tym widokiem. Dziewczyna zaczęła
powili iść w stronę wejścia do miasta, ale gdy zorientowała się że idzie sama,
staneła.
- Hirow? Co się stało?
Chłopak milczał przez chwilę, wpatrując się tylko w dziewczynę.
- Tutaj kończy się moja droga - przemówił w końcu - Już nie potrzebujesz mojej
pomocy. Dotrzymałem obietnicy.
Zaczął powoli się oddalać.
- Nie! Zaczekaj! - podbiegła do niego i za torowała mu drogę - Choć ze
mną, chce żebyś poznał mojego ojca.
- Dobrze wież że to niemożliwe. Jestem człowiekiem, a mimo że
moje intencje są szczere, to żołnierze w mieście nie będą o nic pytać tylko
mnie zaatakują gdy wyczują zapach człowieka. Nie mogę tu zginąć, ale nie chcę
skrzywdzić niewinnych.
- Ale możesz spróbować! Oni nie znają cię tak, jak ja, pokaż moim pobratymcom
że nie jesteś ich śmiertelnym wrogiem, że nie jesteś człowiekiem takim za
jakiego cie mają!
- Jeżeli tam wejdę, to tylko pogorszy stosunki jakie panują miedzy wami a
ludźmi - mówił spokojnie, ale nie patrzył jej w oczy - Wojna wiele odebrała
obu stronom, a człowiek w stolicy w towarzystwie Furionki, to niezbyt pokojowy
znak.
- Mój zapach jest na twoim płaszczu więc nie rozpoznają kim jesteś, strażnicy
dobrze mnie znają więc z wejściem nie będzie kłopotów.
- Nie mogę...
- Proszę.
Spojrzał jej w oczy i ponownie zobaczył te spojrzenie, takie niewinne, szczere i
błagające. Milczeli oboje wpatrując się w siebie.
- Jeżeli uda ci się przekonać ich do swoich dobrych intencji, może to wiele
zmienić dla Furionów - powiedziała Sahra, ujmując jego dłoń w swoje.
- A co jeżeli się mylisz? Co jeśli dojdzie do walki? Nie chcę żeby posądzili
cię o zdradę, nie chce żeby coś ci się stało.
- Jeżeli tak się stanie - uśmiechnęła się - To jakoś sobie z tym poradzimy.
Razem.
Wahał się, po raz pierwszy w życiu nie wiedział co robić, mógł zdziałać
tak wiele, a jednocześnie mógł tak wiele stracić. Żeby pomóc ludowi Asury,
był gotów poświęcić własne zdrowie, dusze, życie, wszystko, ale nie mógł
narazić kogoś innego.
- ...To się źle skończy
- Ty i twój optymizm - uśmiechnęła się Sahrai oboje ruszyli w stronę miasta.
Kiedy stanęli pod brama, na jednej z wież coś się poruszyło a chwilę potem
wrota rozstąpiły się a oczom Hirowa ukazał się widok iście magiczny. Piękne,
wielkie, tętniące życiem miasto, budynki mieszały się z roślinnością, wszędzie
było słychać śpiew ptaków i rozmowy Furionów, zajmujących się swoimi
codziennymi sprawami,a na wzgórzu w centrum miasta stał potężny zamek. Stał
tak przez chwilę i podziwiał ten widok.
- Piękne... - ale nie dokończył bo przed sobą zauważył dwójkę strażników.
Razem z Sahrą skierowali się w ich stronę, a gdy ich mijali, obaj strażnicy,
wilk o rudo-białym futrze i szary wilk, skłonili się lekko witając Sahre.
"Więc tak się sprawy mają" pomyślał Hirow. Zapuszczali się głębiej i głębiej w
miasto, mijając szkolę, rynek, muzea, biblioteki i wiele budynków mieszkalnych.
Wszędzie było pełno Furionów, wilków, lisów, psów, kotów i tygrysów. Podczas
treningu w miedzy wymiarze, Hirow czytał o podziale społecznym Furionów.
Dzielili się oni na plemiona rasowe, a stosunki między nimi nie zawsze były
pokojowe, co doprowadziło do wielu wojen domowych, ale tutaj było inaczej.
Na twarzach każdego z mieszkańców dało się zobaczyć wyraźny spokój i szczęście,
tyle ras żyło ze sobą w pokoju w tej wiosce (wiem że miasto a wioska to co
innego ale co? mam wciąż pisać miasto, miasto, miasto i... miasto? to brzmi
bezsensu). Kierowali się w stronę zamku oddalonego jakieś pół kilometra od
bramy wejściowej. Chociaż mijali tylu Furionów to żaden nie wyczuł zapachu
Hirowa, zapach Sahry w którym był jego płaszcz maskował go na tyle dobrze że
puki sam się nie ukaże to nikt nie będzie nic podejrzewał.
Kiedy dotarli wreszcie pod zamek, przywitało ich sześcioro strażników,
odzianych w grube zbroje zakrywające całe ich ciała, nawet ogony, i
uzbrojonych w miecze oraz tarcze z tym samym godłem co na wrotach przed
miastem. Zamkowa brama przypominała te wejściową tyle że była mniejsza a godło
było przedzielone na oba wrota. Weszli do środka, znajdowali się teraz w małym
pomieszczeniu z którego wychodziły trzy korytarze prowadzące do osobnych części
zamku. Skierowali swoje kroki do do korytarza na północ od nich. Był to długi,
i szeroki korytarz ozdobiony zbrojami, popiersiami i obrazami zapewne
poprzednich władców i członków ich rodzin. Na końcu korytarza znajdowały się
drewniane drzwi ozdobione metalowymi okowami i srebrną klamką w kształcie
wilczej głowy. "Zupełnie jak Wiedźmiński medalion", pomyślał Hirow kiedy przez
nie przechodzili. Weszli do wielkiego pomieszczenia, które przypominało trochę
wnętrze kościoła z tą różnicą że na końcu stał tron, na którym siedział król
miasta. Furioni nie mieli burmistrzów i prezydentów, każda z wiosek miała
swojego króla. Nie było tutaj zbyt wielu Furionów, prócz władcy znajdowała
się tu , jak pomyślał Hirow, jego straż i piątka innych Furionów. Sahra i
ukryty pod płaszczem Hirow zbliżyli się do nich, a kiedy byli już dwa metry od
króla, ten gestem kazał odejść furionom z którymi rozmawiał, tamci skłonili
się i skierowali w stronę wyjścia. Furionem siedzący na tronie był szary wilk,
miał 180 cm wzrostu i był odziany w brązowe szaty ozdobione jedynie czerwoną
szafą przebiegającą od prawego ramienia do lewego uda,a na głowie miał miał
koronę, która przypominała raczej diadem z trzema kamieniami szlachetnymi, no
może była trochę większa.
Po obu stronach tronu stali rycerze okuci w zbroje płytowe, uzbrojeni w
halabardy, było ich siedmioro. Tylko jeden z nich się wyróżniał. Był to wilk
stojący najbliżej króla, odziany był w kolczugę, na którą nałożona była czarna
koszula, nagolenniki, karwasze i napierśnik z herbem znajdującym się po lewej
stronie, u pasa, po lewej stronie miał miecz ukryty w skórzanym pokrowcu na
którym widoczny był znak, otwarta paszcza węża a nad nią czaszka z
wygrawerowanymi runami, "Khal ni oten shik'tall" co oznaczało "Pani ma jest mą
towarzyszką w walce", i sztylet wczepiony w prawy nagolennik,na plecach wisiał
płaszcz. Wilk miał żółte oczy i biało-czarno-szare, zaplecione w długi warkocz
do łopatek. Podszedł do nich i skłonił się lekko. Wtedy Hirow zauważył że wilk
ma opatrunek na prawym oku, nie widział jej wcześniej, ponieważ Furion stał do
niego lewym profilem.
- Witaj z powrotem Sahro
- Dobrze znów cię widzieć Bardocku - odpowiedziała Sahra i skierowała się
w stronę króla.
Wilk wstał, uśmiechnął się szeroko i z rozłożonymi ramionami zbliżył do Sahry.
- Witaj w domu moja mała
- Tato! - z tymi słowami kocica rzuciła się w objęcia ojca.
Ściskali się i mówili coś w języku Furionów. Hirow przyglądał się tej radosnej
chwili. "Dla takich chwil warto żyć" pomyślał i uśmiechnął się pod płaszczem.
Kiedy Sahrai jej ojciec skończyli się witać, król spojrzał badawczo na Hirowa.
- Powiedz moja droga kim jest twój tajemniczy towarzysz? - zapytał wskazując
ręką na człowieka w płaszczu.
- To przyjaciel któremu zawdzięczam bezpieczny powrót do domu, po tym jak
odwiedziłam grób Alastry, zostałam zaatakowana przez trzech wieśniaków - lecz
w zdanie wszedł jej Bardock
- Mówiłem ci że to niebezpieczne, że powinienem chociaż iść z tobą - ale
umilkł bo zobaczył gest króla.
- Podczas ucieczki jeden z nich uderzył mnie w nogę z taką siłą że kość pękła
jak zapałka, chcieli mnie oszpecić a potem ściąć mi głowę. Gdyby nie on już
by mnie tu nie było, uratował mi życie, mimo niebezpieczeństwa i listów
gończych zabrał do uzdrowiciela i bezpiecznie wyprowadził. To dzięki niemu
stoję teraz miedzy wami.
- Chciałbym zobaczyć twarz twojego wybawiciela - przemówił król splatając ręce
za plecami. Miał bardzo spokojny i przyjemny dla ucha głos.
Hirow skłonił się lekko.
- Wybacz mi królu, ale dla nas wszystkich będzie lepiej jeśli ego nie zrobię.
- Proszę, ściągnij kaptur - powiedział Sahra
- Sahro... - ale chłopak nie skończył
- Zaufaj mi - powiedziała dziewczyna i spojrzała mu w oczy, ukryte pod kapturem.
Zapadła cisza. Hirow wziął głęboki oddech. Wyciągnął ręce z pod płaszcza, miał
na nich rękawice wiec nie poznali że to człowiek, i chwycił za kaptur.
- Ufam - i ściągnął go.
W momencie gdy to zrobił na twarzy króla pojawiło się zdziwienie, a wszyscy
rycerze jak jeden mąż ruszyli ku Chłopcu. Wszystko działo się jakby w
zwolnionym tępię, wszystkie piki były wycelowane w niego. Bardock który stał
najbliżej nieznajomego, wyciągnął miecz i zamachnął się chcąc ściąć jego
głowę. Sahra nie mogła zrobić nic tylko patrzeć z przerażaniem, nie spodziewała
się tak nagłej reakcji, krzyknęła żeby Hirow się bronił, uciekał, ale rycerze
byli za blisko. Chłopak zamknął oczy i schylił głowę, nie miał zamiaru się
ruszyć. Kiedy Bardock zobaczył że człowiek nie zamierza się bronić, zdziwiło
go to ,wiec zatrzymał się tuż przed postacią w płaszczu a reszta zrobiła to
samo. Trzymał miecz przy jego gardle, piki było centymetry od jego głowy.
- Ty niegodziwcze, jak śmiesz... - ale wilk nie skończył.
- Dość - przemówił król i spojrzał na córkę - Co to ma znaczyć Sahro? Czy on
cię zmusił żebyś go tutaj przyprowadziła? Użył magii?
- Nie ojcze, po tym jak mnie uratował, zaopiekował się mną, traktował z
szacunkiem i godnością, ani razu nawet nie podniósł na mnie głosu. Tato on
uratował mi życie.
- Kłamstwa! - krzyknął jeden ze strażników - To wszystko kłamstwa! Oszukał
cię żeby się tu dostać, to na pewno asasyn wysłany żeby zabić króla!
- To nie są kłamstwa, to nie ty podróżowałeś z nim, wiec nic o nim nie wież! -
zaczęła kłócić się z nim Sahra
- A co ty o nim wież co?!
- Wystarczająco wiele żeby sądzić że nie jest wrogiem! Widziałam to w jego
oczach! - zwróciła się do ojca - Ty jeden powinieneś wiedzieć o co mi chodzi!
- Dość! - ponownie przemówił król tym razem już szorstkim tonem - Czego tutaj
chcesz człowieku?
Hirow otworzył oczy i spojrzał na króla. Rycerze odsunęli się od niego kawałek,
dalej trzymając broń w gotowości. Chłopak skłonił się, co jeszcze bardziej
zdziwiło szarego wilka stojącego przy tronie.
- Przybyłem tutaj ponieważ Sahra mnie o to poprosiła
- Kłamstwa! - wtrącił się ponownie jeden ze strażników - Kłamiesz gadzie nap...
strażnik zląkł się, i już więcej nic nie mówił - Mów
dalej - zwrócił się do chłopca.
Hirow podziękował skinieniem głowy i kontynuował.
- Nie chciałem sprawiać kłopotów ani wzbudzać zamieszania. Sahra poprosiła
żebym z nią tutaj przyszedł i spełniłem jej prośbę - mówił spokojnie, z
opanowanie, nie ukazując choćby krzty zdenerwowania bądź strachu - Jeżeli
złamałem jakiekolwiek prawo, to jestem gotów ponieść wszelkie konsekwencje.
Gdy skończył mówić w sali zapadła cisza. Hirow spokojnie czekał na wyrok,
jeżeli miał umrzeć niech i tak będzie, nie miał zamiaru zaatakować kogokolwiek,
nie chciał żeby przez niego posądzono Sahre o zdradę i skazano na śmierć.
- Więc - król Furionów przemówił spokojnie i powili - Nie będziesz stawiał
oporu jeśli każę cie wtrącić do lochu, zanim wydam werdykt?
- Będę wdzięczny za to że mnie wysłuchałeś, królu.
- ... Powiedz mi, jak masz na imię chłopcze? - zapytał go wilk. To że zwrócił
się do niego "chłopcze" zamiast "człowiek", zdziwiło wszystkich tu obecnych,
nawet Hirowa
- Hirow, panie.
- Zanim każę odprowadzić cię do więzienia, odpowiedz mi na jeszczejedno
pytanie. Dlaczego pomogłeś mojej córce?
- Ponieważ uznałem to za słuszne.
- Rozumiem. Straże, odprowadźcie go do lochu, ale traktujcie go z szacunkiem.
Mówię poważnie! - dodał na koniec widząc minę Bardocka.
Czterech rycerzy oraz Bardock, otoczyli więźnia i pomaszerowali z nim do
zamkowych lochów, znajdujących się piętro niżej. Sahra chciał ich powstrzymać
ale ojciec ją powstrzymał. Hirow i pięcioro Furionów szli właśnie bocznym
korytarzem kierując się w stron schodów prowadzących do lochów. Nie był skuty
ani związany, nie poniżali go ani nie ubliżali, traktowali z szacunkiem
zgodnie z rozkazu króla. Tylko Bardock cały czas patrzył groźnie na niego.
Kiedy dotarli już na miejsce, chłopak został rozbrojony i wprowadzony do
małej, jedno osobowej celi. W środku stało małe drewniane łózko, a z kraty na
końcu pomieszczenia było widać zamkowy ogród. Po chwili zostawili go samego.
Hirow położył się na łózko, nie był ani smutny ani wesoły, czuł się normalnie,
po chwili zasnął.
W tym samym czasie, król prowadził konwersacje z Sahrą na temat tego co się
dzisiaj stało. Sahra opowiedział co się wydarzyło podczas ich podróży, każdy
szczegół, każde słowo, wszystko co robili. Kiedy skończyła, splotła dłonie
przed sobą i czekała cierpliwie na odpowiedz jej ojca. Wilk milczał,
rozmyślając na tym co powiedziała, wszystko wydawało mu się podejrzane.
- Nie wiem co o tym wszystkim myśleć - przemówił w końcu - To wszystko jest
sprzeczne z tym co znamy.
- Nie wierzysz mi tato?
- Wieże...
- Ale?
- Ale to wszystko jest zbyt niewiarygodne żeby tak po prostu w to uwierzyć,
nawet jeżeli traktował cie z szacunkiem i dobrocią, nawet jeśli uratował
ci życie , to mógł to zrobić tylko żeby się tu dostać.
Po raz kolejny tego dnia zapanowała niezręczna cisza. W tym momencie do
pomieszczenie w którym się znajdowali, ktoś wszedł. Była to Biała kocica,
odziana w piękną zieloną suknię, ozdobioną przeróżnymi wzorami, a głowie miała
diadem z wielkim niebieskim klejnotem na środku, mierzyła 170 cm wzrostu i
miała brązowe oczy.
- Mamo! - krzyknęła Sahra i rzuciła się w objęcia matki, która przytuliła ją
czule.
- Bardock powiedział mi co się stało.
- On nie zrobił nic złego! - zaczęła żalić się Sahra - Pomógł mi, uratował mi
życie, traktował mnie z szacunkiem, musicie mu uwierzyć! - z jej tonu można
było rozpoznać że jest bliska płaczu
- Wieże ci moja droga, naprawdę ci wieże - jej matka mówiła spokojnie, i jej
spokój udzielił się córce.
- Ty również w to wierzysz? - zapytał wilk dziwnym, sarkastycznym tonem
- Pamiętasz co mówił twój ojciec, Sewilu? - biała kocica zwróciła się do
Furiona - Oczy są zwierciadłem duszy i jeśli Sahra mówi że widziała dobroć i
szczerość w jego oczach to ja jej wieże.
- Ehhhhhhh - westchnął Sewil - Wygląda na to że nie mam wyboru. Porozmawiam z
nim w cztery oczy.
- Pójdę z tobą - odezwała się matka Sahry
- Nie Vaioletto, muszę iść sam - odpowiedział król i wyszedł
Skierował swoje kroki prosto do zamkowych lochów, bez straży, bez broni,
normalnie wziął by ze sobą czterech strażników i miecz dla pewności, normalnie
to z miejsca kazałby stracić jakiegokolwiek człowieka który przekroczył by
próg jego miasta, ale w tym było coś co nie pozwalało mu przestać myśleć o
słowach jego córki, ten wzrok, ten spokój, ten szacunek z jakim się zwracał
do niego. Sahra mówiła że widziała dobroć w jego oczach, musiał sam to
sprawdzić. Kiedy dotarł do lochów, zastał w środku dwóch strażników
pilnujących człowieka który był tu jedynym więźniem, kazał strażnikom
zostawić ich samych, zszokował ich ten rozkaz ale wysłuchali go.
Hirow usłyszał jak ktoś rozmawia ze strażnikami którzy go pilnowali, rozpoznał
głos króla. Usiadł na łóżku i czekał, po chwili strażnicy wyszli a drzwi do
celi otworzyły się i pojawił się w nich król. Hirow był zdziwiony ze wilk
był sam, zwłaszcza że była wojna.
- Czy mogę usiąść? - zapytał furion wskazując na łózko
- Oczywiście panie - odpowiedział ze spokojem Hirow i zrobił miejsce dla
króla
Wilk usiadł, splótł ręce przed sobą i zamilkł. Cisza trwała dość długo,
chłopak cierpliwie czekał aż Król przemówi.
- Powiedz mi chłopcze, czy to co moja córka mówiła to prawda? - zapytał w
końcu wilk.
- Ja powiedziałem tylko jak było. Osądzać czy jest to prawdą czy kłamstwem, ta
decyzja leży w twoich rękach, panie.
- Ale dlaczego pomogłeś mojej córce? I dlaczego zwracasz się do mnie z takim
szacunkiem?
- Pomogłem Sahrze ponieważ był w potrzebie, gdybym ją zostawił na śmierć ,
sumienie nie dało by mi spokoju. Nie mogłem pozwolić na to żeby ci wieśniacy
ja skrzywdzili, serce kazało mi jej bronić i tak uczyniłem.
- Nie rozumiem. Żyłem w przekonaniu że ludzie to zło wcielone, natomiast ty
całkowicie odbiegasz od tej teorii. Ludzie nie rzadko pomagają sobie, a co
dopiero Furionom!
- Właśnie dlatego że Sahra jest kim jest,pomogłem jej z większym zapałem.
Darze furionów wielkim szacunkiem i podziwem, ludzie tutaj wtargnęli, a wy
mimo wszystko przywitaliście ich nie jak najeźdźców ale jak gości. Ta wojna
rujnuje pokój jaki trwał między wami od wielu stuleci.
- Cały czas mówisz "ludzi", zupełnie tak jak byś nie należał do ich rasy,
dlaczego?
- Ponieważ nie do końca jestem człowiekiem, jestem kimś więcej, ale to
naprawdę wszystko co mogę powiedzieć o sobie. A co do twojego drugiego
pytania, panie, zwracam się do ciebie z szacunkiem nie dlatego że jesteś
Furionem - spojrzeli sobie w oczy, spojrzenie wilka ukazywało zdziwienie, a
Hirowa wielką powagę - Lecz dlatego że jesteś królem i szacunek ci się należy.
Kiedy skończył zapadła cisza (znowu). Król patrzył mu w oczy przez jakiś czas,
po czym, mimo zaskoczenia Hirowa, uśmiechnął się.
- A jednak Sahra nie myliła się co do ciebie.
- Co masz na myśli panie?
- Masz dobroć w oczach - zaczął kierować się do wyjścia z celi - Chciałbym
wypuścić cie od razu ale niestety muszę skonsultować się z moimi doradcami - i
wyszedł pozostawiając Hirowa samego.
...............................................................................
Przez następne dwa dni, Hirow nie miewał żadnych gości w swojej celi, parę razy
słyszał jak Sahra kłóci się ze strażnikami zęby ja wpuścili, ale zawsze ja
spławiali. W tym samym czasie król starał się przekonać swoich doradców żeby
puścili człowieka wolno, w końcu uratował życie jego córki więc wolność mu się
należy, lecz oni nalegali żeby został stracony. W końcu po wielu godzinach
dyskusji doszli do porozumienia i trzeciego dnia Hirow został wezwany do sali
tronowej na odczytanie wyroku.
Chłopak został przyprowadzony do sali tronowej pod eskortą czterech strażników.
W sali czekało na niego kilka osób, w tym Sahra wraz z rodzicami, rodzinny
strażnik Bardock, oraz paru innych furionów, prawdopodobnie doradców króla.
Kiedy Hirow stanął przed nimi, król wstał z tronu.
- Przejdę od razu do rzeczy, zostałeś oskarżony o wtargnięcie do królestwa, co
zwykle grozi śmiercią - w tym momencie z usta Sahry wydobył się zduszony
krzyk - Lecz ze względu że uratowałeś życie mojej córki, zostanie dana ci
szansa przeżycia. Stoczysz pojedynek na arenie, jeżeli wygrasz, pozwolimy ci
odejść, lecz jeśli przegrasz, zginiesz. Bardocku - król zwrócił się do szarego
wilka stojącego nie daleko tronu - Starszyzna wybrała ciebie na jego
przeciwnika, wasza walka odbędzie się jutro.
Straże zaprowadźcie więźnia do celi.
"Pojedynek na śmierć i życie, ehhhh jak ja tego nie lubię", mówił do siebie w
myślach Hirow gdy był prowadzony do celi, gdzie miał oczekiwał swojej walki.
Następnego dnia po Hirowa przyszło dwóch strażników, chcieli go obudzić
wcześnie rano gdy będzie jeszcze zmęczony żeby Bardock miał nad nim przewagę,
lecz on już nie spał, czekał na nich. W drodze na arenę, miał cały czas
nadzieję ze wydarzy się coś co sprawi że nie będzie musiał walczyć na arenie,
nie chciał walczyć z jakimkolwiek Furionem nawet jeżeli to miało znaczyć jego
śmierć. Arena znajdowała się po drugiej stronie zamku, za dwornym ogrodem.
Był to ogromny, ponad dziesięcio metrowy, okrągły budynek do którego właśnie
zbiegało się bodajże całe miasto aby oglądać jego walkę i, jak wydawało się
Hirowowi, mieli nadzieję na jego śmierć. W środku znajdowało się wiele
korytarzy które prowadziły do loży i pomieszczeń gdzie gladiatorzy mieli
czekać na swoją chwilę chwały na arenie. Właśnie w jednym z takich pomieszczeń
Hirow miał czekać na sygnał którym będzie dźwięk rogu, i wtedy ma wyjść na
arenę. W pomieszczeniu tym było sporo broni, mieczy, łuków, nawet magicznych
lasek i zwojów dla magów, oraz zrobi, tarcz i parę innych rzeczy. Hirow
myślał chwilę nad założeniem jednej z takich zbroi, niestety po bliższym
przyjrzeniu się, zauważył że jest przystosowana dla Fururionów nie dla ludzi
co było do przewidzenia. W ten zabrzmiał róg i brama na arenę się otworzyła.
Kiedy na nią wyszedł pierwsze co zobaczył, a raczej co go oślepiło, był blask
słońca walący mu prosto w oczy, po chwili do jego uszu napłynęły wrzaski
tłumów, buczenie i gwizdy. Kiedy oczy przyzwyczaiły się do jasnego światła,
zobaczył że znajduje się na okrągłym placu z ubitej ziemi, kamienia, błota i
nawet paru drzew. Cały ten plac był ogromny, zapewne toczyły się tu bitwy z
udziałem wielu wojowników i wojowniczek, po chwili dostrzegł swojego
przeciwnika. Hirow zmierzył go wzrokiem. Wilk był odziany w lekką skórzana
zbroję, spodnie także były ze skóry, nie miał ochraniaczy, przy pasie wisiał
miecz. Hirow nie widział sztyletu ale był prawie pewien że Bardock gdzieś go ma.
Chłopak czekał na ruch przeciwnika, lecz nie spuszczał go z oczu.
Może i nie zamierzał walczyć ale pozostawał w gotowości do obrony.
Wilk wyciągnął miecz i opuścił go w taki sposób, jak by także czekał na
pierwszy ruch człowieka. Rozejrzał się dookoła, jakby czegoś szukał. Hirow nie
wiedział co zamierza Furion, czekał spokojnie na jego ruch. Wilk wolnym
krokiem ruszył w prawo, przeszedł jakieś pięć metrów po czym się wrócił, cały
czas obserwował człowieka. Teraz Hirow był pewien że Bardock czeka na jego
pierwszy ruch, lecz dalej nie zamierzał go wykonać. Widząc ze przeciwnik nie
zamierza nic zrobić, wilk stanął i zaczął zakreślać mieczem krąg na ziemi wokół
siebie. Widząc to Hirow trochę się zdziwił i skupił wzrok na swoim przeciwniku.
"Rzuca czar? A może chce odwrócić moją uwagę?" pomyślał i czekał co dalej zrobi
wilk. Furion zaczął rysować coś w kręgu lecz Hirow nie był w stanie dostrzec
co to dokładnie było. Zbliżył się wiec powoli i gdy był w odległości piętnastu
metrów od wilka, spostrzegł że owym czymś był Septagram, teraz wiedział już że
wilk zamierza rzucić jakieś zaklęcie. W momencie gdy człowiek się zbliżał, Bardock
kończył układać kamienie na rogach gwiazdy którą wyrysował w kegu. Kiedy
skończył ruszył w stronę Hirowa, zostawiając mieczem ślad na ziemi biegnący
od septagramu. Kiedy chłopak zobaczył że wilk się zbliża, staną w miejscu i
czekał aż wilk się zbliży. Po chwili dostrzegł że Bardock coś mamrocze lecz nie
słyszał co, widział tylko ruch ust. Wilk zbliżał się powoli, spokojnym krokiem.
Napięcie rosło ale Hirow nie dawał za wygraną, nie zamierzał walczyć. Wilk
zatoczył łuk i stanął pod jednym z drzew znajdujących się na arenie, te akurat
znajdowało się na jej środku.
- Zamierzasz się ruszyć, czy stać tam i czekać na śmierć? - zapytał wilk
ironicznym, lekko żartobliwym tonem.
- Śmierć przyjdzie po mnie prędzej czy później - powiedział spokojnie
Hirow - Lecz jeżeli moje przeżycie ma oznaczać twoją śmierć, to nie mam sensu
walczyć.
- Podoba mi się Twoje rozumowanie. Niestety rozkazano nam walczyć z powodu
tak głupiego, jakim jest Twe pochodzenie. Jestem Ci wdzięczny za to, że
ocaliłeś moją podopieczną i sprowadziłeś ją tutaj. Żądam od Ciebie walki
honorowej,wiec pokaż na co cię stać - powiedział Bardock i podniósł miecz w
oczekiwaniu na reakcje człowieka.
Jego słowa zaskoczyło Hirowa, był przekonany że Bardock z radością go wykończy,
lecz on chciał honorowej walki. "Honor" pomyślał Hirow i uśmiechnął się pod
kapturem.
- Honor to wspaniała rzecz, drogi Furionie - zdjął kaptur odsłaniając rękojeść
miecza który miał na plecach. Wyciągnął go powoli ukazując jego półtora
metrowe, złote ostrze - Ja też go cenię
Ustawił miecz w pozycji gotowej do cięcia w poziomie od lewej do prawej, lecz
trzymał go tylko jedną ręką, i ruszył na wilka. Poruszał się z prędkością tak
wielką że Furion przez chwile stał oszołomiony, ale ocknął się w ostatnim
momencie. Odskoczył do tyłu, podczas wykonywania uniku, kopnięciem z pół
obrotu wykopał ziemię z wcześniej zakreślonego łuku w stronę Hirowa. Chłopak
nie był pewien co szykuje dla niego wilk więc zatrzymał się gwałtownie,
wykonał obrót w prawo i ciął mieczem powietrze. Siła pędu połączona z siłą
cięcia wywołała fale wiatru, która rozproszyła piasek lecący w jego kierunku.
Po chwili zorientowawszy że owy piasek leciał w górę a nie w jego kierunku, a
jego fala wzbiła go jeszcze wyżej. Ziemia opadała nie naturalnie wolno lecz
Hirow się tym nie przejmował bo wilk już na niego czekał. Chłopak
skoczył do wilka i gdy był jakieś trzy metry od niego, zamachnął się z całej
siły tnąc od lewej do prawej, widząc to furion postawił gardę i czekał na cios.
Ich miecze zderzyły się z głośnym brzdękiem. Bardock nie spodziewał się tak
silnego ciosu lecz udało mu się zatrzymać ostrze tusz przed jego pyskiem.
Hirow stanął na ziemi i zaczął siłować się w zwarciu z wilkiem.
- Heh, jesteś najsilniejszym człekiem, jakiego spotkałem. Szykuje się ciekawa
walka - i nagle pchnął z wielką siłą starając się wywrócić przeciwnika.
Siła ataku była tak wielka że po ziemi rozeszła się fala jak kręgi na wodzie.
Gwałtowność pchnięcia zaskoczyła Hirowa. Kolana lekko się pod nim ugięły lecz
nie upadł. Skupił całą siłę w nogach i odepchnął wilka co wywołało drugą fale.
Tym jednak razem był on przygotowany, lecz i tak z trudem utrzymał równowagę,
po chwili dalej się siłowali. Nagle Bardock wyprostował lewą rękę, ułożył dłoń
w kształt miski i wystrzelił z niej, coś jakby jasno lazurowy sopel, którym
strzelił za Hirowa. Chłopak chciał sprawdzić w co zamierzał trafić wilk, lecz
zanim to zrobił usłyszał trzask łamanego drewna i zrozumiał już co się stało.
Wykorzystując nadludzką siłę przeciwnika i swoją lekką wagę, dał się odepchnąć,
a raczej odrzucić do tyłu i co sprawiło że Bardock lekko się przechylił do
przodu. Wykonał obrót w taki sposób że widział spadające na niego drzewo,
obrócił się tak że był teraz bokiem do niego i w locie wyszeptał
- Way Of Destruction Lesson One - wyprostował ręce, konar drzewa był już
tusz tusz, w tym samym czasie Bardock już się wyprostował - Dragon Strike!
Z jego rąk w obie strony, ziemię i nadlatujące drzewo, wystrzeliły dwie ogniste
smocze głowy. Eksplozja wzbiła tumany dymu który go ukrył. Bardock nie miał
czasu przyjrzeć się temu bliżej bo właśnie w jego kierunku nadlatywał spory
kawałek drewna, wykonał więc unik w tył a potem odskok w bok i obserwował w
skupieniu chmurę dymu. Przeczuwając że jego przeciwnik coś szykuje, ponownie
wyprostował rękę lecz tym razem wywołał fale wiatru która rozproszyła cały dym.
"Dragon Strike!" usłyszał nagle i w momencie gdy dym zniknął, ujrzał trzy ogniste
smocze głowy lecące w jego kierunku. Bardock wykonał jeszcze jeden unik i
zastygł w bezruchu oczekując następnego ataku. Widzą to Hirow, który stał
akurat między resztkami rozwalonego drzewa, ruszył na niego.
- Hah! - krzyknął Bardock i ruszył w kierunku Hirowa, trzymając miecz za plecami
ostrzem do góry
Spotkali się w połowie drogi. Ich miecze ponownie się spotkały, ty razem
uderzenie nie było takie silne. Hirow lewą ręką wykonał cios celując w klatkę
piersiową wilka. Furion chciał to zablokować lecz nie zdołał. Cios był tak
silny że złamał dwa żebra i Furion splunął krwią, jednak mimo bólu uderzył
człowieka z kolana w brzuch. Cios trafił niespodziewającego się niczego
chłopaka i zamroczył go na chwile. Hirow pchnął Bardocka z całej siły co
sprawiło że obaj odlecieli od siebie na parę metrów. Przystanęli na chwilę i
zmierzyli się wzrokiem. Wilk powoli zaczął cofać się do gwiazdy którą
wcześniej narysował, cały czas był odwrócony frontem do
człowieka, czubek miecza trzymając blisko ziemi. Hirow po chwili odzyskał wzrok,
lecz brzuch bolał go niemiłosiernie, gdy zauważył że Bardock cofa się w stronę
septagramu ,wiedział że coś się święci. Wyszeptał pod nosem
"Guardian Touch", czego wilk nie zauważył, i wbił miecz w ziemię obok siebie,
po czym złapał lewą ręką za prawy przegub. Zamknął oczy, skupił energie w
prawej dłoni i w myślach powiedział "Dragon Strike.
Jego prawa ręka, od dłoni po łokieć, zaczęła świecić mocnym czerwonym światłem,
coraz jaśniej i jaśniej. Widzący to Furion stanął przy gwieździe. Zaczął
skupiać energie w lewej dłoni, którą celował aktualnie w Hirowa. Ręka chłopaka
świeciła coraz jaśniej aż płomień stał się oślepiająco biały. Wyprostował się,
stanął w pozycji jak by chciał wyprowadzić prawy prosty( lewa ręka zgięta w
łokciu przed sobą a prawa w zamachu za sobą)
- Dragon Strike
Z jego ręki wystrzeliła biała smocza głowa wielkości małego budynku i pomknęła
w stronę Bardocka. Furion był zaskoczony rozmiarami jego ataku ale nie stracił
zimnej krwi.
- Ner'Gathar - wykonał unik w bok.
Wysoka na ponad 3.5m fala ziemi i kamieni pomknęła w stronę smoczej głowy.
Zaklęcia zderzyły się w odległości czterech metrów od swoich właścicieli z
potężnym hukiem i blaskiem, rozrzucając kamienie i ziemię na wszystkie strony.
Powstała w ten sposób fala uderzeniowa dogoniła Bardocka w momencie gdy ten
szarżował na człowieka i cisnęła nim do jeziorka po prawej, ogłuszając na
moment. Ta sama fala uderzyła w Hirowa. W tym momencie jego miecz rozbłysł
na niebieski i stanął w powietrzu przed nim, otaczając go małym polem siłowym
chroniącym przed skutkami zderzenia "Ner'Gathar" i "Dragon Strike". Jednak
odczuł skutki własnego zaklęcia. Świat na chwile stracił kolory, chłopak padł
na kolana i wypluł sporo krwi. Po drugiej stronie areny przemoczony do suchej
nitki Bardock podnosi się z wody, skutki uderzenia były jednak większe niż
myślał. Świat zaczął wirować w koło a wilk zachwiał się na nogach, w ostatniej
chwili podparł się mieczem żeby nie upaść. Gwałtownym ruchem ściągnął wodę z
głowy i oczu.
Był wyraźnie zdenerwowany. Hirow z trudem łapał oddech, podparł się na mieczu
wbitym przed nim i wstał z pewnym trudem.
- Jestem pełen podziwu, wilku - powiedział na tyle głośno żeby jego przeciwnik
go usłyszał - Tak trudnego przeciwnika nie miałem od dawna.
Gdy kręcenie przeszło, wilk otrzepał się lekko, choć był jeszcze trochę
skołowany to dał rade strząsnąć część wody z siebie.
- Cóż, jesteś zdecydowanie najsilniejszym człeczyną z jakim walczy. Szkoda że
to arena, gdzież gdzie nie ma widzów moglibyśmy zrobić niezłą rozpierduchę
- Kto wie - chłopak wyciągnął miecz z ziemi i wyprostował się - Ale chyba mamy
tu wystarczająco dużo miejsca żeby poszaleć nie uważasz?
- Hehe - zaśmiał się Bardock i przejechał palcem po ostrzu miecza po czym
zacisnął pięść - Masashi Odar'Nach!
Jego miecz zapłonął na granatowo, lecz chwilę później ostrze zabłysło białym
światłem a sam trzon stał się fioletowy.
Hirow uśmiechnął się. Podniósł miecz tak że miał przed oczami rękojeść i
obrócił go ostrzem w dół. "I'am the master of my soul..." - zaczął powtarzać
w myślach - "Justice is my shield and fear is me sword... I have destroyed
over a thousand demons... Unknown to sadness, nor known to joy...
Have withstood pain to capture them all... Yet those hands will never fight...
So as I pray..."
- Soul Reaper
Jego broń zabłysła białym światłem, i powili zaczeła płonąć na niebiesko
aż miecz stał się lazurowy.
Obaj zmierzyli się wzrokiem po czym ruszyli na siebie. Mieli zamiar dać
wszystko w to uderzenie,całą pozostałą im silę i energie, wszystko! Miej
więcej na środku areny spotkali się.
- AAAAAAHirow ciął w poziomie od lewej do prawej
- MOARRRBardock uderzał od dołu
Kiedy ich ostrza zetknęły się, na początku wywołały fale uderzeniową która
rozeszła się w powietrzu, aby po chwili zamienić się w dwie ogromne fale,
fioletową i jasno niebieską, nacierające na siebie. Po paru sekundach
utworzyły sferę purpurowego światła która z głośnym piskiem zaczęła pochłaniać
arenę, aż w końcu zajęła całe pole bitwy oprócz trybun. Blask oślepił
wszystkich Furionów oglądających całą walkę. Nagle potężna eksplozja ogłuszyła
widzów, zakrywając całą arenę w chmurach dymu.
Kiedy doszli do siebie, dym nadal zakrywał całe pole bitwy. Zapadła cisza,
wszyscy w napięciu oczekiwali wyniku walki. Dym powoli zaczął opadać ukazując
szkody jakie spowodowała eksplozja. Widok był szokujący, można powiedzieć że
straszny. Cała arena,woda, drzewa, głazy, wszystko zniknęło, teraz był
widoczny tylko ogromny, głęboki na dwadzieścia metrów, dymiący krater,
zajmujący całą powierzchnie pola bitwy.
Furionów sparaliżował fakt, jaką destruktywną mocą dysponują ci dwaj wojownicy.
Po paru długich minutach dostrzegli że na dnie katera coś się rusza. To byli oni.
Wszędzie było pełno krwi. Bardock wspierał się na mieczu wbitym przed nim
oczekując ostatecznego ciosu człowieka który stał na przeciw niego. Hirow
spojrzał na wilka i uśmiechnął się. Wziął zamach i wbił miecz obok niego.
- Nie - powiedział, splunął krwią i spojrzał na obserwującą całe zdarzenie
starszyznę - To już koniec!! - krzyknął i od razu tego pożałował.
Przestał widzieć kolory, wszystko zawirowało, poczuł jak upada. Widział już
tylko ciemność.
0 Comments
Recommended Comments
There are no comments to display.