Kredo wojownika. Łyżka nie istnieje, ty to czytasz.
Pierwsze dwa rozdziały były straszliwie niskich lotów. Nie macie się jednak czego obawiać, wierni czytelnicy moich dzieł. Zgodnie z tradycją piszę ?besęsu? , a moje następne wypociny popełnione zostały równie niedbale i trzymają poziom mniej więcej tego : ? i on go walnou tako marchefko plus dwa ka do śły a on zrobił ónick i wyprowadźł ćos rzelkiem plus 6 do urokó?. Jest więc dobrze. Zapraszam zatem do czytania i komentowania. (Oczywiście można sobie zamiast tego popatrzeć jak rośnie wirtualna trawa tapecie monitora albo zmienić sobie blog jeśli trafiło się przypadkiem. Jak widzicie można wykonywać inne czynności czerpiąc przyjemność z życia ale dlaczego sobie go nie uprzykrzyć troszeczkęęęę?)
Rozdział trzeci.
Scena pierwsza.
Gerard wrócił do swojego domu, położonego w malowniczej scenerii pięknych lekko ośnieżonych łąk i górskich szczytów, wiele kilometrów od najbliższego miasta.
Bohaterski łowca nagród leżał na plecach w swoim łóżku czytając książkę trzymaną w wyciągniętych przed siebie dłoniach. Ktoś zadzwonił do drzwi. Przybysz, nie czekając na reakcje gospodarza, zmaterializował się przed łóżkiem w sypialni. Postać ubrana w czarne szaty z kapturem zakrywającym twarz i wizerunkiem złotego tygrysa na prawym ramieniu przemówiła .
-Mam dla ciebie kolejne zlecenie.
-Respektuj moją prywatność, małpo!
Doniczka z kaktusem niebezpiecznie szybko zbliżała się drogą powietrzną do postaci w czarnych szatach. Niestety chybiła i rozbiła się na ścianie.
-Nie czas na to.
- ? -Gerard w odpowiedzi siedzi na łóżku z miną wyrażającą skrajną rezygnację bezsilnego dziecka, bezskutecznie usiłującego wyrwać zatruty sztylet z dłoni swojego wujka.
- Sugeruję żebyś tym razem tym razem nie spartolił sprawy i wysłuchał mnie do końca. Klient nieźle płaci.
-Nie obchodzi mnie to. Robię sobie przerwę.
-Nie robisz.
-Hę?
-Nie zrobisz sobie przerwy bo chcesz uniknąć mojego gniewu, a do tego potrzebujesz pieniędzy, które przeznaczysz na moje wynagrodzenie. Moja wypłata spóźnia się już kilka miesięcy, a w każdym tygodniu dostajesz całkiem dobre zlecenie.
-Twoje zadania są do niczego. Za dużo przygotowań, planowania i niespodzianek w trakcie misji, a kasy za zlecenia ledwie starcza na pokrycie szkód wyrządzonych przez te niespodzianki.
-Mogłeś ich nie brać, a mnie zwolnić- odpowiedziała pogardliwie tajemnicza osoba. - Zapewniam cię, że inni najemnicy
Gerard przerwał.
-Uch, dobrze już, dobrze. O co chodzi tym razem?
-Będziesz eskortował córkę bardzo wpływowego kupca. Ma na imię Lily. Będziecie podróżować statkiem do miejsca zwanego Wyspą Czerwonego Księżyca . Szczegóły i dalsze polecenia otrzymasz jutro. Przygotuj się i czekaj na telefon.
Obcy zniknął równie szybko jak się pojawił.
- Jak warunki pracy nie pasują to niech sobie znajdzie kogoś kogo nie odstraszy wysokość jej wynagrodzenia.
Powiedział do siebie Gerard po czym powrócił do lektury.
0 Comments
Recommended Comments
There are no comments to display.