Ferie pechowca
Witajcie!
Jako że mieszkam na śląsku, od poniedziałku zaczynają mi się ferie zimowe. Jadę na obóz snowboardowo/narciarski wraz z częścią szkołi i paroma innymi osobami. ALE CO MI Z TEGO!?
Przez cały grudzień i do połowy stycznia (A przynajmniej połowy z połowy) non-stop padał śnieg. Mróz -15 do -20. Dzień w dzień musiałem zasuwać z łopatą na mrozie, i nie ważne, że padał śnieg i z 3 razy omal sobie palców nie odmroziłem (teraz wiem, że nie branie rękawiczek było błędem...). Trzeba było również po odśnieżać choinki, bo g**** jest takie karzełkowate i chude, że spadnie na to kulka gradu i się łamie. Miałem nakazane co wieczór nanosić drewna doi domu i nieraz musiał i po 3-5 razy do sklepiku "skoczyć po jakieś pierdoły".
W tym okresie myślałem "już niedługo, jeszcze trochę i jadę na przegibek, wyszaleję się na śniegu!"
Niestety, za mało oberwałem kopem w szanowną część ciała przez los, więc postanowił mi dowalić jeszcze łopatą. Jak? Okazuje się, że na rzeczonej górze (przegibek) nie ma prawie wcale śniegu. Ma się pojawić dopiero w drugiej połowie moich ferii. Tak jak rok temu, trzeba będzie jeździć po mokrej trawie, co na snowboardzie nie jest wcale ani łatwe, ani przyjemne. Rok temu, przez pogodę udało mi się stłuc palec i kość ogonową. Tylko dlatego, że nie było śniegu, a w schronisku co robić nie było.
4 Comments
Recommended Comments