Warhammer 40,000: Dawn of War 2
Mówi się, że z niektórymi problemami najlepiej się przespać. Jeśli to prawda, to mój sen o Dawn of War 2 trwał... biorąc pod uwagę moją kiepską pamięć, około 2 miesiące. Wtedy też postanowiłem, jak na dobrego recenzenta przystało (nie ma to jak dowartościowywanie samego siebie), zagrać ponownie i ocenić.
GfWL!, Steam i... Xfire
Będąc graczem, nie mogę nie posiadać przynajmniej jednego profilu na serwisie dedykowanym graczom. Mając swój ulubiony Xfire, byłem lekko zażenowany tym, że MUSZĘ instalować Steama czy też Games for Windows LIVE! Jednak jakoś przebolałem dwie odświeżone często Seriousa Sama czy też Gears of War... Jednak Dawn of War 2 był już przegięciem - gra wymagała konta na GfWL! oraz Steama. No ale nic - myślę sobie - mam konta na tych serwisach, więc przeboleję.
O ironio, jakże słodkie twe imię... Po zainstalowaniu DoW2 (6 minut), Steam zaczął ściągać aktualizację (1,5 godziny). Jakoś to przebolałem, ale jedna myśl nie dawała mi spokoju - czemu, u diabła, ta aktualizacja nie znalazła się na płycie z grą?
W końcu nadszedł czas uruchomienia gry - a tu oto, czekał na mnie kolejny zonk: muszę zaktualizować Games for Windows LIVE! (30 minut). W końcu, zadowolony, odpalam grę. Okazało się, że Steam podczas aktualizowania ściągnął mi calusieńki dodatek Chaos Rising, który właściwie jest mi tak potrzebny, jak słoniu nocnik...
Tak, wiem że to jednorazowe problemy z grą - nie zmienia to jednak faktu, że gra od razu traci jedno oczko w mojej ocenie. A dodatkowo... Steam, idź do diabła!
Strategia?
Po tych lekko przydługawym opisie moich perypetii z instalacją i aktualizacją DoW2, czas wyrzucić z siebie, czemu aż tyle czasu zwlekałem z recenzją kontynuacji jedynej strategii, w jaką uwielbiam grać. Otóż, problemem moim było to, jak ugryźć DoW2: z jednej strony, jest to kontynuacja, ale nie jest to już strategia w normalnym tego słowa znaczeniu. No ale nie plątajmy się - zacznijmy od początku.
Początek
Pierwszy DoW to strategia czasu rzeczywistego, w której sterując armią, mieliśmy za zadanie zdobyć jak najwięcej punktów na mapie i utrzymać je, albo też zrównać z ziemią przeciwnika. Wyspecjalizowane jednostki, pojazdy, siły czyste i nieczyste - tym wszystkim można było zalać przeciwnika - to tak w ogromny skrócie.
Natomiast dwójeczka... Jak dla mnie, jest ona strategią, ale bardziej taktyczną. Słyszałem też, jak niektórzy używali określenia hack'n'slash - i oni również mieli rację. Do dyspozycji w grze mamy sześć różnych oddziałów/jednostek. Mamy do dyspozycji Zakonnego Dowódcę, któremu sami nadajemy imię - jest to nasz awatar w grze. Oprócz niego pojawia się Tarkus wraz z oddziałem taktycznym, Avitus i jego drużyna wsparcia, czy też Thaddeus ze swoją grupą szturmową. Na misję możemy zabierać tylko cztery oddziały, więc to od naszych wyborów zależy jak toczyć się będzie rozgrywka.
<ziewa>
Co by nie mówić, sam gameplay jest strasznie monotonny: lądujemy na mapie, wybijamy przeciwników, (opcjonalnie) zdobywamy budynek dający jakieś korzyści, wybijamy przeciwników, walczymy z bossem (opcjonalnie, jeśli ma obstawę, to wybijamy przeciwników) - i tak aż do samego końca kampanii. Czasem oczywiście dostaniemy jakieś inne misje, ale cała struktura misji się nie zmienia. Są wprawdzie misje obronne, kiedy za zadanie mamy obronić generatory przed czterema kolejnymi falami wrogów, ale to za mało...
Dodatkowo, monotonności dodaje fakt, że mamy <liczy na palcach> aż trzynaście placów boju, co przy liczbie rozgrywanych misji jest liczbą po prostu śmieszną.
Krwawe Kruki, do ataku!
Fabuła to kontynuacja historii Space Marines z zakonu Krwawych Kruków z poprzedniej części gry wraz z dodatkami. Cała akcja dzieje się w sektorze Aurelia - domu całego zakonu, który jest atakowany przez Orków. Oczywiście, jak już zostaliśmy przyzwyczajeni z poprzedniej części, Zielonoskórymi ktoś manipuluje, a w grze przewijają się jeszcze Eldarzy i Tyranidzi.
Jak już wspomniałem wcześniej, DoW2 może być zaliczony jako hach'n'slash, gdzie oprócz wyżynania wrogów (za których dostajemy punkty doświadczenia), zdobywamy też lepszy ekwipunek i nowe umiejętności dla wszystkich oddziałów.
Maksymalny poziom rozwoju jednostek to poziom 20, a rozwijamy swoich podopiecznych w czterech dziedzinach: żywotność, walka wręcz, walka na dystans oraz umiejętności specjalne (odpowiednik many). Każdy z oddziałów możemy rozwijać według własnych upodobań, jednak nienajlepszym pomysłem jest odchodzenie od ich specjalizacji. Tym sposobem, Thaddeus jest świetny w szybkim ataku, po czym najlepiej go wycofać - nie nadaje się do dłuższej walki. Z kolei Zakonny Dowódca który jest szkolony w walce na dystans, to całkowite marnotrawstwo tego tanka - jest tak odporny, że warto wysłać go jako wabik na wrogów w pierwszej linii.
Ekwipunek dzielony jest na cztery rodzaje: broń, pancerz, wyposażenie oraz ekwipunek dowódcy. Arsenał dzieli się między innymi na blastery, strzelby, snajperki, miotacze ognia, ciężkie boltery czy też miecze albo wyrzutnie rakiet. Wyposażenie i ekwipunek dowódcy to dodatkowe urządzenia ułatwiające grę lub po prostu zwiększające statystyki. I jak w każdym rasowym hack'n'slash'u, tak i tutaj ekwipunek, oprócz wersji standardowych, posiada też wiele lepszych wersji dających różnego rodzaju bonusy, jak na przykład zwiększona celność lub odporność na powalenie.
Rozgrywka
Ja tu się produkuję, a jeszcze nie wspomniałem nic o tym, jak wygląda sama gra. Po lądowaniu na mapie, przedzieramy się przez kolejne zastępy wrogów aż do samego bossa, kryjąc się za różnego rodzaju drzewami, skałami lub murami przed ostrzałem. Możemy wpakować się też do budynku i prowadzić ostrzał, póki nie zostaniemy stamtąd wykurzeni granatem. Oczywiście, teren ulega deformacjom od wybuchów czy też od pojazdów - wiele osłon terenowych nie jest zbyt twardych, dlatego zapewniają niepewną osłonę.
gadu-gadu
Na osobny akapit zasługują rozmowy naszej załogi między misjami, czy tez w trakcie nich. Niekiedy naprawdę nieźle bawiłem się, gdy moi żołnierze rozmawiali ze sobą trochę luźniejszym tonem. A tekst, że "Avitus jest zbyt uparty, żeby umrzeć", zostanie w mej pamięci na długo.
Razem, moi Bracia!
Razem z naszymi "przyjaciółmi" z listy LIVE! możemy zagrać razem w trzech trybach: co-op pozwala stanąć wspólnie do walki z wrogiem, mając do dyspozycji po dwa oddziały w misji. Wtedy też gracze, razem dzielą ekwipunek, co jest w pewien sposób niesprawiedliwe - gracze zamiast wspólnie zastanawiać się co dla nich będzie dobrym wyborem, robią po prostu pod siebie i swoje statystyki.
W porównaniu do pierwszej części gry, to właśnie multiplayer najbardziej przypomina starego DoW'a z całej kontynuacji: mamy bazę, mamy punkty do zdobycia i utrzymania. Oraz, oczywiście, wroga który będzie chciał nam to odebrać.
Z całego multiplayera, najwięcej czasu spędziłem przy trybie Ostatniej Linii Obrony, gdzie mając do dyspozycji jedną jednostkę z każdej z frakcji (każda ma inne umiejętności i ekwipunek), ramię w ramię z dwójką innych graczy staramy się odeprzeć kolejne fale wrogów. Co każdy zdobyty poziom dostajemy nowe wyposażenie naszego podopiecznego. I to właśnie ten tryb sprawił mi najwięcej zabawy.
Jaki piękny ten wszechświat!
Przy największych ustawieniach graficznych gra wygląda bardzo pięknie i szczegółowo, ale jest niestety zbyt cukierkowata. Space Marines, którzy są bezwzględnymi żołnierzami niszczącymi wszystko co stanie im na drodze, wyglądają jak wypisz-wymaluj piękni i wspaniali super bohaterowie, co to żadnych złych czynów na swym sumieniu nie mają. Poza tym, wszystko wygląda już bardzo dobrze - szczególnie Meridian, na powierzchni którego po prostu nie lubię walczyć z powodu klimatu, jaki planuje na planszach.
Dźwięki są dobrane bardzo dobrze, a w szczególności głosy postaci - Cyrus jest moim ulubieńcem, jeśli o akcent chodzi.
Zwycięstwo kapitanie!
Problem z oceną DOW2 jest taki, że mógłbym psioczyć na monotonię która jest największa wadą gry, ale... Co poradzić, gdy mimo to i tak mnie ciągnęło dalej do kolejnych wygranych bitew i do poznania kolejnego rozdziału historii Krwawych Kruków?
Nim wydasz pieniądze na Dawn of War 2, odpowiedz sobie na pytanie - czy chcesz bawić się tylko w singlu, czy planujesz walczyć razem ze swoimi Braćmi ramię w ramię, czy też krzyżując miecze? Jeśli to pierwsze, to pamiętaj, że monotonia wcześniej czy później da o sobie znać. A ja wystawiam grze z nieczystym sumieniem...
Ocena: 6+/10
6 Comments
Recommended Comments