Jump to content
  • entries
    131
  • comments
    815
  • views
    279,547

Medal of Honor: Allied Assault [recenzja]


GuyFawkes

3,268 views

 Share

logonx.png

Onegdaj, gdy Call of Duty był jeno pieśnią, nuconą cichutko ustami boginek przyszłości, małe studio o numerologicznej nazwie 2015 Inc., wsparte mecenatem giganta branży gier komputerowych ? Electronic Arts, spłodziło FPS-a osadzonego w realiach II wojny światowej ? Medal of Honor: Allied Assault. Zagadnienie tego największego konfliktu w dziejach ludzkości wówczas nie było jeszcze tak wyeksploatowane przez ten gatunek gier, toteż MoH: AA spotkał się z niezwykle ciepłym przyjęciem, zbierając bardzo wysokie noty. I to nie bez kozery, czego dowiecie się z poniższej recenzji.

089hf.jpg

Dzień dobry, kontrola drogowa. Czy zdaje Pan sobie sprawę, z jaką prędkością uciekał Pan przed tymi czołgami?

Dawniej, kiedy dzieciaki nie dostawały na komunię komputerów, quadów, tylko zegarki i rowery, były obdarzone stokroć większą wyobraźnią. Patyk udawał karabin, a kolega w garnku na głowie złego nazistę. Zabawa była przednia, zaś młodzieńcze zabawy nie zostały pochowane na cmentarzu niepamięci, lecz schowane na strychu wraz z dzieciństwem. Powróciły wraz z MoH: AA, w którym dane jest graczowi wcielić się w niejakiego Mike'a Powella, żołnierza 1. Batalionu Rangersów oraz agenta OSS w jednej osobie (Biura Służb Strategicznych, poprzednika CIA). W skórze owego Jankesa przemierzamy w 6 misjach tereny od Afryki Północnej poczynając, przez Norwegię, okupowaną Francję, kończąc na ziemi niemieckiej. Nie ma tutaj właściwego dla późniejszego Call of Duty ciągu fabularnego, ba, brak nawet opowieści jako takiej ? po prostu robimy swoje, nie prowadząc ideologicznych dysput z innymi wojakami. Każda z misji stanowi odrębną całość, zapowiadaną stosownym briefingiem, wzbogaconym o mapy oraz archiwalne fotografie. Naturalnie, może się wydawać, iż liczba misji jest po prostu znikoma; na szczęście w praktyce wypada to przyzwoicie, gdyż każda z nich podzielona jest na kilka etapów, co sumarycznie daje ok. 7h gry (na średnim poziomie trudności).

118cb.jpg

Na wieść o tym, że Amerykanie przyłączyli się do wojny, niektórych po prostu zamurowało

Wspomniane etapy umiejscowiono w latach 1942-1945, czyli w przełomowym etapie II wojny światowej, opierając je rzecz jasna w większej lub mniejszej mierze na faktycznych wydarzeniach. Mamy zatem lądowanie na plaży Omaha w Normandii (bodajże najtrudniejszy moment w grze), walki w Algierii czy też działania na Linii Zygfryda. Pomijając D-Day, w większości atakujemy tyły wroga za pomocą chirurgicznych uderzeń, mających bardziej wysublimowane i dalece ważniejsze cele niźli jedynie uszczuplenie siły żywej nazistów. Wykradamy zatem tajne dokumenty, plany konstrukcyjne nowego czołgu, wreszcie ?przywłaszczamy? sobie takowy, wysadzamy, odbijamy swoich, chronimy ich... Pod względem zadań do realizacji MoH: AA pokazuje olbrzymią klasę: mimo sztampowości, nie sposób narzekać na rutynę, a co więcej ? rzeczywiście można się poczuć niczym niezwykle istotny trybik w machinie wojennej aliantów.

Wart wspomnienia jest również fakt, iż twórcy gry czerpali z dorobku kinematografii ? wszak desant podczas operacji ?Overlord? to nic innego, jak kalka z analogicznej sceny w ?Szeregowcu Ryanie? (Steven Spielberg też trochę przy grze majstrował). Jednakże, z uwagi na wspomniany brak wyrazistych postaci i ciągu fabularnego, nie doszukacie się tutaj egzystencjalnych przemyśleń oraz tęsknoty za zostawionym tysiące kilometrów za plecami domem.

307e.jpg

Przeciwnicy wyraźnie zaspali

MoH: AA to nie Return to Castle Wolfenstein, w związku z czym często mamy do pomocy towarzyszy, choć nie brak też misji stricte solowych. Nie ma jednak żadnej możliwości sprawowania nad nimi kontroli, w dodatku nie są nieśmiertelni, toteż gdy sami nie wykażemy się refleksem i celnym okiem, w momencie możemy zostać całkowicie osamotnieni i zdani tylko na siebie. Na opłakiwanie poległych nie ma jednak czasu ? wokół goreje wojna, zaś Powell ma przecież zadanie do wykonania...

Kilka razy nadarzy się także okazja na przebieranki w nazistowskie fatałaszki, co daje graczowi wybór ? albo działać pod przykrywką, zdobywając przepustki i realizując cele niepostrzeżenie, bez podnoszenia alarmu, albo też brnąć do przodu ?na pałę?, wybijając szkopów co do nogi.

882fp.jpg

Nie posprzątaliście zabawek, więc na resztę dnia tatuś was zamknie w kojcu

Wszelako jednak, nie zwykło się powierzać tak ważkich zadań nieopierzonym rekrutom, toteż w grę wprowadza porządny, dość szczegółowy tutorial w formie szkolenia, zapoznający ze sterowaniem, poruszaniem się, broniami oraz mechaniką gry. Co prawda przełożony za plecami w Call of Duty czy też późniejszej części MoH ? Wojnie na Pacyfiku bardziej do mnie przemawia, jednakże nie ma co na narzekać ? zadbano nawet o taki wydawałoby się prozaizm jak rozglądanie się.

?Słowo potężniejsze jest od miecza? - lecz tylko wtedy, gdy wróg jest unieruchomiony i nie trzyma w rękach MP40. Nie ulega zatem wątpliwości, iż podstawą w MoH: AA jest walka, prowadzona za pomocą faktycznego uzbrojenia tamtego okresu: Colta, Walthera, nieśmiertelnego M1 Garanda, Springfielda (wybornego jako broń snajperska; ciekawostka ? podczas przeładowywania... nadal mamy widok z lunetki, Thompsona, strzelby Winchester, wreszcie BARa. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by posługiwać się bronią żołdaków Wermachtu ? wspomnianym MP40, Kar98k z lunetką czy też Stg. 44. Wszystkie te bronie są wystarczająco skuteczne i celne, by bez problemu radzić sobie z często bardzo licznymi siłami wroga. W kontekście dzisiejszych gier najbardziej brakuje możliwości przybliżenia, a także uderzenia bronią/kolbą ? jest ono dostępne jedynie dla pistoletu. Za to in plus muszę zapisać podział broni 6 kategorii, ukrywających się kolejno pod klawiszami numerycznymi: pistolet, broń długa, SMG, strzelba/karabin maszynowy, granaty, broń ciężka. Do tej ostatniej grupy zaliczyć można bazookę oraz Panzerschrecka, zaś granaty reprezentują alianckie MK2 oraz Niemieckie Stielhandgranate ? tej części uzbrojenia używałem jednak sporadycznie. Arsenał uzupełniają jeszcze stacjonarne karabiny maszynowe (także zamontowane na legendarnym Willysie); warto również wspomnieć o etapie, w którym przyjdzie nam pokierować czołgiem, a także namierzać z pomocą lornetki cele dla artylerii czy też podkładać słynne ?sticky bombs?. Nie da się ukryć ? wobec powyższego późniejsze Call of Duty wydaje się być niemalże kalką MoH: AA, gdyż jego gameplay również złożono z identycznych elementów (w końcu przy obu grach walny udział miało dwóch panów ? Vince Zampella oraz Jason West).

337fy.jpg

Cały atak był ukartowany

W kwestii możliwości poruszania się najbardziej irytuje niemożność położenia się, by prowadzić ostrzał z takiej pozycji oraz brak uderzenia kolbą albo chociaż noża do walki w zwarciu. Co ciekawe, obie te rzeczy nieobce są naszym adwersarzem, toteż tym bardziej dziwi ?upośledzenie? Powella na tym polu. Wrogów należy zatem trzymać na dystans i albo uprawiać perfidny pixel hunting, albo zdecydowanie i celnie atakować, nie oszczędzając na amunicji. Skąd takie spostrzeżenia? Stąd, iż zginąć można w momencie ? brak jest autoregeneracji zdrowia (normalne apteczki + sporadycznie pomoc medyków), zaś każde trafienie nie dość, że potrafi zabrać dużo HP, to jeszcze szarpie naszą postacią, niemalże uniemożliwiając celną ripostę. Na szczęście, działa to w obie strony. Na szczęście, wtedy jeszcze nikt o checkpointach nie śnił, więc ukończenie gry to tylko kwestia czasu.

Chociaż w większości lokacje są liniowe i zamknięte, trafiają się i większe, bardziej otwarte obszary, jak również miasteczka, w których jest cała masa uliczek oraz budynków do spenetrowania. W takich momentach nieoceniony jest kompas, który wskazuje właściwy kierunek, ponadto sygnalizuje zbliżanie się do celu.

336k.jpg

Yyyy... tego nooooo...

Niech Was nie zwiedzie wiek omawianej gry ? mimo 7 lat na karku, komputerowi naziści nadal potrafią nieźle zszargać nerwy oraz zaimponować wcale nie głupim zachowaniem. Uciekają przed granatami, odrzucają je, podrzucają, korzystają z osłon, ostrzeliwują zza nich na ślepo, raczej unikając walki na otwartej przestrzeni, zmieniają się pozycjami i wzajemnie asekurują, z bliska zaś uderzają kolbą, zauważają szybko naszą aktywność, zaś gdy zniszczymy ?szperacz? na wieży od razu przechodzą do ostrzału. Ponadto, jak już wspomniałem wcześniej, potrafią się położyć, co jest bardzo denerwujące, zwłaszcza, gdy mowa o ukrytym w zaroślach wrażym snajperze. Trzeba jednak przyznać, iż czasem praktycznie oszukują, trafiając Powella z niewyobrażalnie ostrego kąta tudzież na ślepo zza osłony, gdziekolwiek by nie stał. Naturalnie, często pojawiają się w wyniku działania skryptów (np. nagłe otwarcie drzwi, zza których wyłania się kilku żołdaków), niemniej jednak w kontekście powyższego stanowią pewne wyzwanie, zwłaszcza, że poza headshotem są w stanie przyjąć niemałą dawkę ołowiu, a co więcej ? bardzo często pojawiają się w hurtowych ilościach. Warto również wspomnieć o tym, iż Niemiaszki wprost uwielbiają chowanie się w szafach. Garderobiani, czy co...?

Rzecz jasna, w grze obecni są również inni alianci ? niestety, oddział z nich złożony ginie bardzo szybko, stanowiąc raczej mięso armatnie dla Niemiaszków. Wyjątkiem są postacie związane z fabułą, np. uwalniany w pierwszej misji agent, który w miarę sensownie korzysta z osłon i ostrzeliwuje wroga. Na plus natomiast muszę zaliczyć fakt, iż kuśtykający, ciężko ranny sojusznik może po prostu... wyjąć zza pazuchy/podnieść apteczkę, by nieco się podleczyć.

430o.jpg

To nie klapa, to wrota do piekieł

Tym samym dochodzimy do zagadnienia oprawy graficznej, napędzanej przez bardzo popularny wówczas silnik id Tech 3, czyli ni mniej ni więcej, jak tylko engine Quake'a III. Nie da się ukryć ? dziś wygląda archaicznie, choć należy pamiętać, iż silnik świeżuteńkiego Black Ops to nic innego, jak dalece zmodyfikowany... id Tech 3. niemniej jednak, na chwilę premiery MoH: AA wyglądał znakomicie dzięki bardzo ładnym modelom postaci, całkiem niezłym pojazdów oraz broni, a także świetnemu otoczeniu ? warto tutaj wspomnieć chociażby zaśnieżone, zamglone lasy na Linii Zygfryda podczas wędrówek nocą lub też świetnie zrealizowany desant na plażę Omaha ? nieustannie nas ostrzeliwują, wokół pełno wybuchów, innych żołnierzy, bezlitośnie mordowanych przez wraże kule... Sprawia to, iż momentami MoH: AA jest niezwykle sugestywny i poruszający, choć brak mu tej brutalności, którą cechował się filmowy ?Szeregowiec Ryan? - ciała nie są w żaden sposób rozczłonkowywane, ba ? nawet krwi nie uświadczymy. Niestety, gra nie jest wolna od błędów natury technicznej ? często detekcja kolizji sprawia wrażenie, jakby właśnie wróciła z mocno zakrapianej imprezy, zatapiając poległych w obiektach w niezwykle intrygujący sposób. Tu i ówdzie można się natknąć na psa biegnącego przez kilka metrów w powietrzu tudzież przeciwnika, który położył się, a i owszem, jeno pół metra nad ziemią, gdyż w jakiś dziwaczny sposób zahaczył o wrak czołgu. Na szczęście, nie zdarza się to nagminnie, a co najważniejsze ? gra jest stabilna i ładuje się błyskawicznie. Denerwujące jest także znikanie loot'u po pewnym czasie. Przyznam, że małym (lecz niezwykle pozytywnym) zaskoczeniem było dla mnie uruchomienie się i bezproblemowe działanie gry na Windowsie 7.

Ciekawostkę stanowi również menu główne gry, rozwiązanie w dość nietypowy sposób ? jest to biuro w sztabie, w którym interaktywne elementy oznaczają różne opcje tradycyjnego menu. I tak np. wskazanie wiszącej na ścianie mapy to Nowa gra, zaś drzwi wiodących do innej części ?budynku? - Multiplayer. W mojej opinii to niezwykle sympatyczne rozwiązanie, w dodatku bardzo intuicyjne na swój sposób.

Warto również wspomnieć o szczegółowych statystykach, wyświetlanych na koniec misji, obejmujących m. in. celność, ulubioną broń, czy też współczynnik trafień w daną część ciała. Tutaj również gra sygnalizuje nam przyznane za wykonanie zadania medal (jak również za wybrany poziom trudności) ? tak, tytuł gry ma swoje dosłowne uzasadnienie w treści. Można je przejrzeć w ?menu? Zapisu/Wczytania stanu gry. Jest wśród nich np. Legia Zasługi i Krzyż za wybitną służbę.

Zanim pogalopuję dalej, muszę jeszcze wspomnieć o kluczowej dla obecnego sprzętu kwestii ? mianowicie obsługi rozdzielczości panoramicznych. W czasie premiery gry nikt nawet nie śnił o monitorach innych niż kwadraciaki, teraz jednak takowe są standardem, a przecież żal patrzeć albo na niemiłosiernie rozciągnięty ekran, albo czarne pasy po bokach. Na szczęście silnik gry jest na tyle elastyczny, że bez problemu pozwala się ręcznie zmusić do pracy w żądanej rozdzielczości, czy to 16:10 czy 16:9. Wystarczy jedynie wizyta na odpowiednim forum o graniu ?widescreen? i stosowna edycja pliku konfiguracyjnego, a już mamy na ekranie więcej Niemiaszków.

846e.jpg

Na spacer po parku w burzliwych latach 40. trzeba się było odpowiednio przygotować

Nie zawiodłem się natomiast na udźwiękowieniu, a konkretnie na muzyce ? jest poważna, lecz jednocześnie dynamiczna, znamionująca ogromną wagę naszych działań. W mój gust trafiła idealnie, jednak nie ma co ukrywać ? okraszenie produkcji tego pokroju innym, ?rozrywkowym? soundtrackiem byłoby abominacją. Za jej najwyższą jakość odpowiada Michael Giacchino, który za swoje dzieło otrzymał kilka nagród. Daleko w tyle nie zostają odgłosy wystrzałów oraz reszta dźwięków, występująca w grze ? miło się ich słucha, nie kaleczą uszu, zaś niektóre z nich są po prostu wyborne ? jak chociażby strzał ze Springfielda w wydawałoby się pustym lesie. Do zalet zaliczyć muszę również głos lektora podczas briefingów, choć szkoda, że zabrakło ich również w formie pisemnej.

A teraz kuriozum ? mimo iż Allied Assault wydano ponad 8 lat temu, do tej pory nie pojawiło się żadne oficjalne spolszczenie. Co prawda zawsze można się posiłkować lokalizacją dokonaną przez jakichś zapaleńców, lecz ta ma więcej dziur niż ser szwajcarski, a przy tym zero zbliżonego smaku. Wiem, bo sprawdziłem na własnej skórze. Z drugiej strony ? jeśli macie Medal of Honor: Warchest, sięgnijcie po pudełko i przeczytajcie napis na drugiej stronie. ?TO NIE GRA, TO ZACIĄG?. I tyle w temacie oficjalnej polonizacji.

737s.jpg

Największy wstyd: dostać lufę z Przysposobienia obronnnego

Dla żądnych zmierzenia się z żywym przeciwnikiem udostępniono dość bogaty multiplayer, zawierający się w 4 trybach rozgrywki: Free For All (de facto DM), TDM, Round Based Match (czyli Last Man Standing ? walczymy do ostatniego żołnierza) oraz Objective Based Match (gra wytycza cel do spełnienia, np. wysadzenie czegoś, obrona etc.). Warto zaznaczyć, iż naraz może rywalizować ze sobą 64 graczy (sic!), mających do dyspozycji po kilka postaci, w zależności od obranej strony ? np. oficera Wermachtu, pracownika fizycznego lub agenta SAS. Niestety, wachlarz ten jest zdecydowanie skromniejszy w przypadku Aliantów. Naturalnie, są dedykowane serwery, opcja gry w sieci lokalnej, a dla każdego trybu przygotowano po kilka map (7 dla pierwszych 3 i 4 dla Objective Based Match). Na moment pisania recenzji gra wyszukała mi blisko 900 serwerów, w tym sporo rodzimych. Na wielu z nich odbywały się mecze. Podczas gry na serwerze z ponad 10 przeciwnikami nie zauważyłem lagów ani przycięć rozgrywki ? wszystko działało jak należy. Ot, zaleta starszych, mniej zasobożernych tytułów. Muszę przyznać, że jestem tym faktem zdziwiony ? bowiem trudno nazwać Allied Assault fenomenem na skalę Counter-Strike?a, poza tym jest darmowe Enemy Territory, a mimo to nadal spore grono ludzi ciupie właśnie w ?medala?!

904a.jpg

Do stopnia generała jeszcze sporo mu brakuje

Reasumując ? Medal of Honor: Allied Assault dołączył do szlachetnego panteonu gier, które są po prostu wieczne. Pomimo małych wad, jest to tytuł wart polecenia i pozycja obowiązkowa dla każdego fana FPS'ów. Poza tym ? w pewnym sensie jest to również hołd ludziom, którzy oddali życie za naszą wolność. Niech pamięć o ich nigdy nie przeminie.

PLUSY:

? realia II wojny światowej

? dobrze zbalansowany poziom trudności (choć najbardziej oporna misja w grze wcale nie jest jej uwieńczeniem)

? dobry arsenał

? niezłe AI

? różnorodność zadań do wykonania

? szybkie działanie

? dobry multiplayer

? muzyka

? grywalność

MINUSY:

? drobne błędy techniczne

? brak możliwości położenia się i walki w zwarciu inną bronią niż pistolet

? czasem zbyt celni przeciwnicy

? misji mogłoby być więcej

? wrażenie, że USA praktycznie w pojedynkę wygrały wojnę

WERDYKT: 90%

Youtube Video -> Oryginalne wideo

Youtube Video -> Oryginalne wideo

coverbjb.jpg

 Share

13 Comments


Recommended Comments

Hm, raczej sam mogę się uznawać za "młodszego gracza", ale i tak twierdzę, że to było mistrzostwo świata ^^ Niezapomniana chwila na plaży Omaha, ech... Świetna gra. Szkoda, że moja płytka już raczej do użytku nadawać się nie będzie :(

Link to comment

Świetna gra i równie świetna recenzja-z przyjemnością przeczytałem :). Pamiętam, jak namiętnie grałem w MoH:AA w trybie multiplayer dobrych kilka lat temu... The Hunt, Southern France, Crossroads, Snowy Parks-to były mapki! Chyba trzeba będzie odkurzyć pudełko. Do zobaczenia w grze :D.

Link to comment

Swoją funkcję jednak spełniło - doskonale je zapamiętałeś! :tongue:

I wierz mi - jeśli dla Ciebie nie było ono porywające, to dla tamtych żołnierzy z pewnością. Rzekłbym nawet, że bardziej - rozrywające.

Link to comment

Zapamiętałem to, wałęsanie się po Francji, misję z łodzią podwodną i tą irytującą z alarmem - a z lądowaniem szczególnie, bo tylko o niej trąbiono na prawo i lewo - w zasadzie z niej pamiętam tylko wyjśćie na plażę - co było dalej w tej misji nie wiem.

Link to comment

Allied Assault? Kiedy to było... Straszne psy w Norwegii, aleja snajperów, zabójcze reflektory z pierwszej misji oraz oczywiście wgniatające w fotel lądowanie w Normandii... Takie hasełka, które jeszcze pamiętam z MoHa ;p

Twoja świetna recenzja uświadomiła mi, że jak najprędzej trzeba nabyć pakiet MoH za 50 zł :P

Link to comment

Ano trzeba ;p

Jeszcze niedawno w sprzedaży był zestaw w bardzo korzystnej cenie - Medal of Honor 10th Anniversary za ok. 80zł. Szkoda mi trochę, że go nie kupiłem, tylko ciułam serię po tytule z osobna.

Link to comment
misję z łodzią podwodną

OKRĘTEM

Łódź podwodna to np. przedziurawiony kajak na dnie rzeki. :trollface:

A może mi właśnie o to chodziło, znafco.

Zarzuć gejplejem z tej misji, w której jest przedziurawiony kajak na dnie rzeki <ok>.

Link to comment
Guest
Add a comment...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...