Trzy Największe Bzdury Na Temat Piractwa
Ostatnio wdałem się w kilka dyskusji nt. piractwa i mocno zdziwiłem się poziomem wiedzy graczy, którzy uważają się za znawców tego tematu (albo tak wynika z ich wywodów). Albo raczej brakiem tego poziomu. Żeby nie prostować tych samych bzdur w nieskończoność, postanowiłem zebrać najczęstsze zarzuty w jednym miejscu i odsyłać do niego przy kolejnych wyznaniach, jacy to niektórzy są uczciwi i jak nienawidzą piratów.
Aha, jeszcze jedno - nie bronię piratów, i podstawowym założeniem tego wpisu jest fakt, że piractwo jest kradzieżą.
1 - Piractwo zabija gry PC
Nie do wiary, ale ta bzdura powtarzana jest już od prawie trzydziestu (!) lat, a ukuta została w czasie kryzysu przemysłu gier w latach 1983-1984. Spowodowały go m.in. wysoka cena ówczesnych komputerów domowych, duża dostępność konsol (do wyboru było wtedy około 10 platform O.o) i duży wybór gier na nie wydawanych. Jak widać, nawet w kwestii gier "co za dużo, to niezdrowo". Kryzys spowodował praktyczną śmierć pierwszej generacji konsol, upadek wielu firm zajmujących się produkcją gier i - co za tym idzie - odwołoanie premier mnóstwa tytułów.
Ale że natura nie cierpi próżni, na "oczyszczony" w ten sposób rynek szybko weszły nowe komputery osobiste i konsole do gier ze sławnym NESem na czele. Po prawie dwuletnim "dołku" rynek znowu zaczął rosnąć. Niektórzy najwyraźniej przeoczyli ten fakt i zaczęli wieszczyć szybki koniec gier na PC. Ale koniec nie nadszedł po premierze NESa, ani po premierze SNESa, nie wykończyło go też pierwsze ani drugie PlayStation. Pomimo dużej konkurencji (i piractwa , rzecz jasna) ceny komputerów i gier zaczęły spadać, a nowe studia produkujące gry na PieCe rosły jak grzyby po deszczu.
Rynek wciąż się rozwija (czego dowodzą analizy rynku i deklaracje producentów) i po bardzo obfitym roku 2007 (Wiedźmin, Crysis, Kane&Lynch, Bioshock, Supreme Commander, TD:U, STALKER etc.) przyszły bogate w premiery lata 2008 (GRiD, Turok, PoP, Fallout 3, Far Cry 2, L4D, Dead Space), 2009(FEAR 2, Mirror's Edge, HAWX, SF IV, Batman AA, Borderlands, MW2, L4D2), 2010(ME2, Bioshock 2, AvP, BF:BC2, Starcraft 2, Metro 2033, Settlers 7, SC:C) , i wszystko wskazuje na to, że rok 2011 nie będzie inny (DN:F, BulletStorm, Wiedźmin 2, Crysis 2, Deus Ex Human Revolution, Dead Space 2, Dragon Age 2 itd.).
Nie oznacza to oczywiście, że rynek miałby się lepiej bez piractwa, ale teoretyzowanie na ten temat to dyskusja czysto akademicka. Pomimo upierdliwych DRM, DLC, każualizacji i rozkwicie siódmej generacji konsol rynek PC wciąż ma bardzo wiele do zaoferowania, więc gdzie ten straszliwy mór?
2 - Gdyby nie piractwo gry byłyby tańsze
Teoretycznie ma to sens (nawet jeśli nie jest w porządku) - gdyby gier nie kradziono (nie umniejszanoby zysków), to wydawca nie musiałby odbijać sobie strat na uczciwych graczach.
Porównajmy więc przykładowe ceny z "najbardziej skażonej" platformy, jaką jest PC z tą, którą złamać jest najtrudniej i jak na razie w pełni się to nie udało (a w każdym razie aplikacja podpisująca nie jest dostępna), czyli PS3:
mniejsze pudełko a droższe - paradoks
Koszty produkcji są takie same, a gracze, którzy wybiorą wersję na konsole płacą ponad dwa razy więcej. Zgodnie z tezą powinno być odwrotnie, więc czemu jest tak? Kupując grę na konsolę płacimy też za konsolę, które - jak głosi miejska legenda - jeszcze do niedawna sprzedawane były ze stratą rzędu kilku bądź kilkunastu dolarów na sztuce. Czyżby więc Sony zakładało że każdy gracz kupi tylko jedną grę?
Całkiem niedawno hackerom (bądź crackerom) z grupy fail0ver udało się odczytać klucze autoryzacyjne z PlayStation 3, które służą do podpisywania programów odpalanych na konsolach, co z kolei pozwala m.in. na odpalanie homebrew, instalację systemu i uruchamianie kopii gier. Skoro wyższa cena gier jest uzasadniona piractwem, to ta rewelacja powinna podnieść ceny gier. Co prawda gry wydane po Jailbreaku nie są droższe od tych, które wydano w czasach gdy PS3 było ostatnim bastionem, ale może zmieni się to, gdy nowy hack, odporny na nowe FW, pojawi się w Sieci? Szczerze mówiąc wątpię. Gdyby tak było, ceny gier na Xboxa 360 zmieniałyby wraz z wydaniem każdego nowego hacka i firmware'u, a nic takiego nie nastąpiło ani po pierwszym złamaniu, ani po wydaniu ostatniego, trudnego do złamania LT+ (wydanego przy okazji remiery Kinecta). Różnica cen spowodowana jest specyfiką rynku - w krajach takich jak Polska marże gier na konsole są ogromne, dlatego dochodzi do takiego paradoksu. Na zachodzie gry na różne platformy są w zbliżonych, a czasami nawet równych, cenach.
3 - Gdyby nie piractwo, ta gra byłaby na PC
Jeden z ulubionych argumentów dzieci, którym rodzice kupili konsole (i dzięki temu są najfajniesze na osiedlu)
Najczęściej wytaczany jest przy okazji gier Naughty Dog, Epic Games, Guerilla Games, Microsoft Studios, BUNGiE, Media Molecule czy SCE.
Wydaje się zupełnie naturalne (zwłaszcza gdy mówi to wiecznie uśmiechnięty Cliff Bleszinski albo jakiś inny przedstawiciel), że studia wolą tworzyć gry na konsole, gdzie nie ma piractwa, przecież w ten sposób nikt nie ukradnie im połowy zysków.
Ale prawda jest, jak to często bywa, dużo bardziej skomplikowana. Część tych studiów podpisała lukratywne umowy z wydawcami gier na konsole (a więc Microsoftem i Sony), którzy wydają ich gry na bardzo dobrych zasadach i udzielają wsparcia przy tworzeniu gry pod warunkiem opóźnienia premiery PC lub jej zaniechania. Czyli exclusive. Te, które takich umów nie podpisały,(a wydają exclusive'y) w ten lub inny sposób już należą do wydawców (np.Bungie odpowiedzialni za serię Halo, czy Naughty Dog, tworzący obecnie gry z serii Uncharted, przedtem Jak, a jeszcze wcześniej Crash Bandicoot - też exclusivy). Związków Microsoft Studios z Microsoft czy Sony Computer Entertainment z Sony chyba nie muszę wyjaśniać
Ciekawym przykładem takiej umowy jest Remedy i ich Alan Wake. Gra od początku znajdowała się praktycznie w rękach M$ i miała początkowo pokazać moc DX10 i Visty. Plany jednak się zmieniły i gra wyszła w końcu tylko na Xboxa. Wykradziono więcej kopiii niż kupiono, ale Remedy już zapowiedziało drugą część, znów tylko na Xboxa. Skoro gracze na Xklocku nie są zainteresowani kupnem gry, to czemu tylko oni ją dostaną? Ano dlatego, że umowa z Microsoftem obejmowała całą serię (podobnie jak Gears of War czy Halo), i Remedy musi robić dobrą minę do złej gry (albo złamać umowę, wydać grę na PC i liczyć że sprzedaż na PC przekroczy koszty kary, którą zapłacą Microsoftowi).
To po co w takim razie multiplatformy są opóźniane? Wydawca wersji PC to i tak kto inny, więc producenci konsol przecież nie zarobią.
Czasami wynegocjowane zostaje umowa pozwalająca na premierę PC w późniejszym terminie, ale Sony/M$ i tak na tym zarabia. Czemu?
Bo ludzie są niecierpliwi i gdy gracz posiadający PC i konsole zostaje postawiony przed wyborem "płać więcej i graj teraz" lub "płać mniej i graj później" na ogół wybierze pierwszą opcję. I nie dotyczy to jednej platformy, tak jest na wszystkich, więc złamanie zabezpieczeń PS3 nie spowoduje premiery Killzone 3 na Xboxa.
Dlatego takie umowy są dla producentów konsol bardzo ważne. Będąc jedynym wydawcą gry na daną platformę mają pełną kontrolę nad tytułem, mogą zaśpiewać dowolną cenę, a gracz i tak zapłaci. Albo nie zagra. Sprzedaż exclusive'ów napędza sprzedaż konsol, sprzedaż konsol napędza sprzedaż gier (bo nie będę przecież pakował jednorazowo patola w konsolę, na której zagram w jedną grę) i kasa płynie szerokim strumieniem.
Piractwo jest dużo starszym problemem niż same gry wideo. Było, jest i będzie, tak jak w każdym przemyśle istnieje "szara strefa" czy "podziemie".
Nie liczę na to, że nagle wszyscy uczciwi gracze zaakceptują taki tok rozumowania, uderzą się w piersi i powiedzą "Byliśmy niesprawiedliwi, zamilkniemy teraz na wieki". Zdziwiłbym się, gdyby tak się stało
Mam za to nadzieję, że przedstawienie takiego punktu widzenia pobudzi was do samodzielnej analizy i wyciągania wniosków, zamiast przyjmowania gotowych tez i powtarzania stereotypów.
NTNR!
15 Comments
Recommended Comments