Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie
Mam nadzieję, że nie przeczyta tego nikt kto mnie zna.
Mam taką nadzieje, ponieważ wpis ten będzie zawierał treści niemiłe dla moich kolegów. Ale co tam. Należy im się.
A należy im się, bo moi koledzy o mnie chyba już zapomnieli. Jak poszedłem do szpitala to myślałem, że jako w klasie wszyscy się lubimy, to przynajmniej najbliżsi koledzy mnie szybko odwiedzą. Jednak zawiodłem się na nich. Pierwszy kolega odwiedził mnie dopiero po tygodniu, mimo że do szpitala jest max. 20 minut autobusem. I muszę powiedzieć, że reszta klasy go raczej wystawiła, bo miało wpaść kilka osób, ale każdemu coś wypadło. Musze dodać, że on okazał się prawdziwym przyjacielem. Jako jedyny z klasy utrzymuje ze mną kontakt telefoniczny. Niedługo po jego odwiedzinach przenieśli mnie z miejskiego szpitala w Bytomiu do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. Wtedy jeszcze nie byłem na znajomych zbytnio wkurzony, bo w sumie nie byłem w szpitalu zbyt długo.
Jednak w GCZD rozpoczął się drugi znacznie gorszy okres. Raz wpadli do mnie dwaj kumple w odwiedziny (za co im jestem wdzięczny), jednak to było w zasadzie wszystko. Pomijam to, że ktoś raz na tydzień napisał coś do mnie na gg. Teraz kontakt jakikolwiek utrzymuje ze mną tylko ten jeden przyjaciel, który odwiedził mnie w Bytomiu.
A teraz będzie najlepsza część, a mianowicie to co mówią o kontaktach ze mną koledzy w szkole między sobą. Podczas rozmowy z koleżanką (odwiedzała mnie jak byłem w domu na przepustkach) dowiedziałem się, że cały czas ktoś dzwonił do mnie albo gadał na gg. I to nie kilka osób, ale cała klasa. Jednak najbardziej rozbawiła mnie informacja o tym, że moja wychowawczyni do mnie zadzwoniła. To mnie zdecydowanie doprowadziło do śmiechu.
To byłby już koniec tego wpisu. Jego treść jest chyba chaotyczna, ale emocji nie da się wyrazić w twardych ramach.
Pozdrawiam ze szpitala
xXhariboXx
8 Comments
Recommended Comments