<CENSORED>
1. Postanowiłem kontynuować niezobowiązujące robienie z siebie idioty w wolnych chwilach.
2. Oto przed państwem moje kolejne wypociny.
3. Ja wiem, że to wszystko i cały mój blog na tej stronie jest bez ładu i składu ale jeśli w dalszym ciągu ktoś tego nie rozumie to zapraszam do pkt.1
4. W moich tekstach mogą pojawić się małe odniesienia do gier,filmów itp. oraz wydarzeń ze świata realnego(czyli tego spoza mojej wyobraźni jak to mawiał znajomy terapeuta XD)
Rozdział drugi
Scena 1
Rozdział rozpoczyna się w niewielkim i przytulnym pokoju w hotelu ?Bloody Saracen*?.
Niewielka lampa naftowa w towarzystwie dwóch srebrnych, dwulufowych rewolwerów-na boku każdej z broni wygrawerowane były czerwone litery układające się w napis: Dalia & Trance- stała na stoliku obok czegoś co właściciel budynku uważał za łóżko-choć w rzeczywistości nawet karaluchy jakby szybciej przebierały odnóżami, gdy znajdowały się niebezpiecznie blisko tego eksponatu, podczas swych codziennych, pieszych wycieczek z dziury w podłodze do kuchni-starała się, przy pomocy swojego płomienia, choć trochę wypchnąć mrok z pokoju. W jej świetle dało się zauważyć obdrapane ściany ze zwisającymi resztkami ciemno-szarej tapety w słodziutkie szczeniaczki z urwanymi łapkami.
Światło lampy lekko migotało i najwyraźniej starało się omijać wszystko poza tymi ścianami, jak gdyby miało odruch wymiotny na samą myśl, że miało by się ocierać o coś więcej.
Nie omijało jednak młodego- można tak sądzić po braku zmarszczek, gładkiej, jasnej cerze i łagodnych rysach twarzy- człowieka, stojącego naprzeciw okna i wpatrującego się w szybę pokrytą szronem.
Ów normalnej budowy osobnik, wzrostu około 186 cm ubrany był w dość długi, granatowo czarny płaszcz zakrywający ręce, spodnie koloru smolisto-oberżynowego i luźną bluzę tej samej barwy z jakimiś dziwnymi znakami wymalowanymi na piersi. Spod płaszcza wystawały jedynie, ciężkie buty w czerwono-czarne plamy.
Do drzwi pokoju zapukał ktoś i nie czekając na odpowiedź, otworzył drzwi.
-Pizza dla szanownego pana.
Zakomunikował czarnoskóry przybysz, siląc się na uprzejmy ton.
Mężczyzna stojący przy oknie, wyciągnięty z letargu drgnął po czym podszedł do dostawcy szamanka, zapłacił za towar, zamknął za gościem drzwi i wrócił do okna. Tam skonsumował pizzę-smakowała jak surowy szczur. Pałaszujący chłopak mógłby przysiąc, że wyczuł w cieście sierść ale jak na razie nie należało wybrzydzać-ręką przegarnął lekko włosy w kolorze purpury, splecionej w delikatnym uścisku z indygo. Grzywka wciąż opadała mu niezdarnie na lewy policzek.
Ciszę przerwał dźwięk dzwonka służbowej komórki.
Z głośniczka telefonu wydobywał się zniekształcony głos.
-Co ty do diabła robisz i gdzie jesteś?!
Nie czekając na odpowiedź, głos ze słuchawki kontynuował.
-Opieprzasz się zamiast pracować? Zostało ci mało czasu. Jeśli klient będzie niezadowolony, wtedy ty będziesz przed naszym pracodawcą odpowiadał bo ja, wypełniłem swoją część zadania.
-Spokojnie, już namierzyłem cel. Zaraz się tym zajmę.
-Tik-tak, przyjacielu, już się cieszę na myśl o tym jak zostaniesz?
Nie dając dokończyć wypowiedzi swojemu wspólnikowi, nasz bohater rozłączył się, porwał broń ze stolika i wyszedł z pokoju szybkim, pewnym krokiem.
Wychodząc z hotelu, wpadł w objęcia mroźnej i nieprzyjemnie cuchnącej nocy. Udał się w kierunku swojego celu, mając nadzieję, że zaklęcie namierzające podziałało.
*Odniesienie do europejskiej nazwy złotej średniowiecznej monety arabskiej.
2 Comments
Recommended Comments