Puchar Świata w Rugby 1995 - piękna historia w ponurym świecie
Przez ostatnie lata byliśmy pochłonięci przygotowaniami RPA do przeprowadzenia Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej. Afryka długo czekała na ten turniej i w końcu się doczekała. Jednak nie była to pierwsza wielka impreza zorganizowana na tym kontynencie. Mistrzostwa Świata w Rugby w 1995 roku również miały się odbyć w RPA. Pierwszy raz o tej historii dowiedziałem się niedawno. Czytając artykuł autorstwa dziennikarza z RPA, Afrykanera, który starał się przybliżyć jak doniosłe w dziejach światowego sportu było to wydarzenie.
Czekając na MŚ w Piłce Nożnej śmialiśmy się z mieszkańców RPA, którzy oczekiwali na turniej jak na spełnienie cudu. Oto nagle rozwiążą się wszystkie problemy, kraj stanie się oazą opływającą w dobrobyt, nie będzie problemu ze znalezieniem pracy, itd. Jednak trudno się dziwić tambylcom, że oczekiwali czegoś podobnego. W końcu już raz taka historia się przydarzyła. W 1995 roku.
Ludzie lubią upiększać fakty, mitologizować zdarzenia po latach. Cały świat był wzruszony tą historią, ale jak często bywa szybko się o takich rzeczach zapomina. Może nie do końca, ale wszystko się zaciera. Ciemne plamy zostają wymazane i zastąpione bardziej odpowiednimi dla przeciętnego widza. Jednak tutaj mamy do czynienia z sytuacją, w której mieszkaniec danego państwa, wciąż jednoznacznie pozytywnie ocenia to co się wówczas wydarzyło. Przestanę być tajemniczy i powiem wreszcie dokładnie, o co mi chodzi.
Mistrzostwa Świata w Rugby w 1995 zostały zobrazowane w filmie "Invictus", gdzie Morgan Freeman wciela się w postać nowego prezydenta RPA Nelsona Mandeli, który zamierza uchronić swój kraj od wojny domowej. Zanim obejrzałem "Invictusa" widziałem także dokument zrealizowany przez ESPN z serii 30 for 30 zatytułowany "Szesnasty zawodnik". Również on opowiada o tym samym, ale prezentuje szerszy kontekst tych wydarzeń.
Zacznijmy od początku. 11 lutego 1990 roku Nelson Mandela opuszcza więzienie w Paarl, kończąc tym samym 27 lat swojej odsiadki. RPA stoi na krawędzi wojny domowej. Z jednej strony czarni, którzy stanowią ok. 75% ludności i są traktowani jako obywatele drugiej kategorii. Z drugiej biali, rządząca mniejszość ciesząca się władzą i przywilejami. To właśnie tutaj powstał system apartheidu, który bazował na separacji odmiennych ras jako najlepszym możliwym rozwiązaniu. Czarni byli gotowi chwycić za broń i zemścić się za lata poniżeń. Biali z obawy przed utratą władzy, przywilejów czy nawet życia także nie pozostawali bierni. Szkolili własne paramilitarne bojówki, które pomogłyby im w przyszłej walce. Mandela obiecał Afrykanerom, że w zamian za zgodę na demokratyczne wybory (czyli oddanie władzy czarnym, którzy stanowili większość) nagrodzi ich Pucharem Świata w Rugby jaki będzie mogła zorganizować RPA. Za czasów apartheidu narodowa drużyna RPA w Rugby - Springboks (Antylopy), była wykluczona w ramach sankcji za stosowanie polityki segregacji rasowej. Przez lata rugby było traktowane jako sprawa polityczna a nie zwykły sport. Tylko biali mogli grać w klubach i kadrze. Rugby pozostawało sportem białych, natomiast piłka nożna czarnych. Gdy tylko czarni pojawiali się na meczach rugby (nie na sektorach dla białych), zawsze dopingowali drużynę przeciwną.
Mandela stanął przed ciężkim zadaniem. Musiał przemówić do swoich zwolenników aby powstrzymali gniew, a z drugiej przekonać białych, do tego, że rozwiązanie pokojowe jest najlepsze. Przy czym rozmawiał ze wszystkimi, nawet największymi przeciwnikami. Przywódców bojówek zaprosił do swojego domu na herbatę i przekonał, aby powstrzymali swoich żołnierzy od rozlewu krwi. Mimo tego RPA to wciąż była bomba z opóźnionym zapłonem. Mandela wymyślił sobie, że rugby będzie tym, co pozwoli mu budować naród tęczy. Państwa zarówno dla białych jak i czarnych koegzystujących ze sobą w pokoju. Plan był z góry skazany na niepowodzenie. Czarni nienawidzili rugby i reprezentacji Antylop. Narodowy związek sportowy przegłosował nawet uchwałę, która miała obedrzeć ją z logo, nazwy i barw. Mandela natychmiast udał się na miejsce i wyperswadował działaczom tą niezbyt dobrze przemyślaną decyzję. Zarządzono nowe głosowanie, w którym poparcie uzyskała propozycja przywrócenia barw i logo reprezentacji rugby. Dla Afrykanów była to duża sprawa, bo dla większości z nich narodowa reprezentacja rugby była największym skarbem. Mandela wiedział, że odbierając im jej tradycje i to co kochają straci ich poparcie (jeśli takowe w ogóle było).
Prezydent zaangażował się w promocję rugby wśród czarnych. Sam rozmawiał z kapitanem kadry Francois Pienaarem, którego chciał zainspirować do wielkich rzeczy. Mandela chciał aby Antylopy sięgnęły po pierwszy Puchar Świata w historii. Zakrawało to na kpinę. Reprezentacja dopiero co wróciła z banicji. Nie miała doświadczenia i zbierała ciężkie lanie od wszystkich lepszych drużyn świata. Nikt nie dawał im szans na więcej niż ćwierćfinał. Byli w grupie z broniącą mistrzostwa Australią, oraz Rumunią i Kanadą. O ile dwaj ostatni przeciwnicy byli spokojnie do ogrania, to porażka z niepokonaną od ponad roku Australią zmuszała do gry w następnych fazach turnieju kolejno z Anglią i Nową Zelandią. Potęgami w światowym rugby. Mandela przyleciał na dzień przed decydującym meczem niezapowiedzianie na trening rugbystów. Przeprosił za to, że przeszkadza. Przywitał się z zawodnikami, zadziwiając ich znajomością imion każdego z nich. W prezencie dostał czapeczkę reprezentacji, którą bez wahania i z uśmiechem na ustach założył. Wtedy było to nie do pomyślenia, żeby czarnoskóry polityk prezentował się w symbolach utożsamianych przez większość czarnych za wrogie. Jednak Mandela skalkulował to ryzyko jako opłacalne.
Nikt nie dawał gospodarzom żadnych szans w meczu otwarcia, jednak ci zszokowali cały świat ogrywając Kangury 27-18. Wyjście z grupy było już tylko formalnością, bo kolejne mecze kończyły się zwycięstwami 21-8 nad Rumunią i 20-0 nad Kanadą. Po meczu z Australią rugbyści pojechali na wycieczkę na Robben Island. Miejsce, gdzie Mandela spędził 18 ze swoich 27 lat uwięzienia. Kapitan reprezentacji Francois Pienaar wspominał, że niektórzy widząc cele w jakich siedzieli skazani, płakali. Wyjazd ten sprawił, że kadra stała się scementowana jak nigdy. Warto też wspomnieć o przekazie jaki prezentowały Antylopy - "one team. one country" jedna drużyna, jeden kraj. Miało ono symbolizować koniec podziałów. W meczu ćwierćfinałowym RPA zmierzyło się z Samoa. Gospodarze gładko wygrali 42-14, a Chester Williams, jedyny czarnoskóry gracz w drużynie, zaliczył 4 przyłożenia (20 punktów). W meczu półfinałowym znowu mierzyli się z potentatami. Francja była faworytem w tym starciu. Mecz odbywał się w Durbanie. Rozpoczęcie przekładano z powodu ulewnego deszczu. W końcu sędzia zawodów powiedział Pienaarowi, że jeśli nie uda się rozpocząć spotkania, to nagrodzona zwycięstwem zostanie Francja. Było to pokłosie zasady, że w takich sytuacjach awansuje drużyna, która miała na koncie mniej fauli w całym turnieju. Na minuty przed końcem deszcz przestał padać. Boisko było bardzo grząskie, ale gracze RPA walczyli ze wszystkich sił. W końcówce dzielnie bronili prowadzenia i w ostatniej chwili zatrzymali Francuzów, którzy byli w drodze po zwycięskie punkty. Ostatecznie gospodarze zwyciężyli 19-15.
http://www.youtube.com/watch?v=qele6K63kzM
Ostatnie fragmenty meczu RPA vs Francja
W finale RPA miało się zmierzyć z Nową Zelandią. Drużyną uznawaną za jedną z najlepszych w historii. All Blacks rozprawili się po drodze do finału z Irlandią wygrywając 43-19, Walią 34-9, Japonię zdemolowali 145-17, co było międzynarodowym rekordem. W ćwierćfinale poległa Szkocja ulegając 30-48, a w półfinale Anglia 29-45. Największym zagrożeniem dla przeciwników był maoryski gigant, uznawany za najlepszego zawodnika na świecie, Jonah Lomu. W meczu z Anglikami zanotował 4 przyłożenia, przy czym w jednej akcji zdemolował kilku Anglików, jednego praktycznie tratując na miejscu. Nikt nie dawał cienia szansy drużynie z RPA.
http://www.youtube.com/watch?v=xAY_Mi5spxA
Jonah Lomu w jednej z najlepszych akcji w historii MŚ w rugby
http://www.youtube.com/watch?v=QKFrtR4ZP48
Najciekawsze fragmenty meczu finałowego. Nelson Mandela wręcza Puchar Świata Francois Pienaarowi
Na mecz finałowy z zapartym tchem czekało całe RPA. Biali i czarni, biedni i bogaci, wszyscy spieszyli obejrzeć decydujący mecz. Mandela postanowił raz jeszcze wesprzeć swoich zawodników i pojawił się na płycie boiska by uścisnąć ręce zarówno gospodarzom jak i gościom. Gdy Mandela pojawił się na boisku publiczność (w 95% biała) zaczęła skandować jego imię. To było nie do pomyślenia. Jeszcze rok temu, ci sami ludzie buczeli na sędziwego prezydenta. Mandela był przebrany w koszulkę z numerem 6, dokładnie taką samą jaką nosił kapitan drużyny Francois Pienaar. Zawodnicy RPA nie ulękli się maoryskiego tańca wojennego - słynnej Haki, którą odprawiają przed każdym spotkaniem All Blacks. Podeszli bardzo blisko swoich rywali patrząc im prosto w oczy. Mecz finałowy był bardzo emocjonujący. RPA wygrało po dogrywce 15-12, a wszystkie punkty zdobył kopacz Joel Stransky. W tym decydujący z drop goala, w samej końcówce doliczonego czasu. RPA oszalało. Gdy tylko sędzia odgwizdał koniec spotkania, Pienaar cały we łzach przykucnął na środku boiska, szybko dołączyli do niego pozostali. W pamiętnym pomeczowym wywiadzie udzielonym na płycie, na pytanie dziennikarza, który spytał o świetny doping zgromadzonych na stadionie 65 tys. kibiców Pienaar odpowiedział, że czuli wsparcie nie 65 tys. a 43 milionów rodaków. Gdy Mandela wręczał mu Puchar Świata powiedział "Dziękuje ci, za to co zrobiłeś dla naszego kraju." Pienaar odpowiedział "Myli się pan, panie prezydencie. Dziękuję za to co pan zrobił." Gdy autobus z zawodnikami ruszał ulicami Johannesburga na ulice wybiegły tysiące ludzi. Biali cieszyli się obok czarnych, chwilowo wszyscy zapomnieli o problemach i kolorze skóry. Sukces jakiego potrzebował kraj stał się faktem. Oczywiście nic nie jest takie sielankowe jak mogłoby się wydawać. Niektórzy gracze Nowej Zelandii skarżyli się na zatrucie pokarmowe jakiego miała dopuścić się jakaś tajemnicza kelnerka w restauracji. Jednak wyglądało to raczej na kiepskie tłumaczenie faworyta, niźli poważne oskarżenie.
Arcybiskup Desmond Tutu, laureat pokojowej Nagrody Nobla powiedział później: "Kto mógłby sobie kiedykolwiek wyobrazić, że ludzie będą tańczyć na ulicach w Soweto (biednej afrykańskiej dzielnicy Johannesburga) z powodu zwycięstwa rugby drużyny Antylop? Daj spokój, człowieku. Ale tak było!"
Dlatego przywołuję raz jeszcze dziennikarza-Afrykanera, który podczas meczu finałowego MŚ wykrzyczał "To mój prezydent!" podobnie jak wielu innych białych. To właśnie była siła Mandeli. Potrafił zjednywać sobie ludzi jak mało kto.
Jeden z zawodników James Small stwierdził, że Mandela był ich szesnastym zawodnikiem. Kobus Wiese, Joel Stransky, pozostali gracze powiedzieli, że jedynym człowiekiem, który zjednoczył kraj był Nelson Mandela. Oni mieli w tym mały udział, z którego będą do końca swoich dni dumni. Była to także nadzieja, że skoro udało się zdobyć Puchar Świata, to może udać się także w innych dziedzinach.
Nie wszystko oczywiście skończyło się tak bajkowo. Bieda wciąż pozostaje problemem dręczącym RPA. Jednak na pewno wielką zasługą Mandeli było uniknięcie konfliktu rasowego na wielką skalę. Coś niewyobrażalnego, że facet, który przesiedział 27 lat w więzieniu mógł spokojnie rozmawiać ze swoimi oprawcami, kroczyć drogą pokoju a nie krwawej rewolucji, jak zdarzało się w innych państwach afrykańskich.
W 2010 kolejny Pienaar miał wznieść Puchar Świata. Kapitan drużyny narodowej w piłce nożnej RPA Steven Pienaar. Jednak taka sytuacja jaka miała miejsce w roku 1995 już się nie powtórzyła. Nic dziwnego. Takie rzeczy zdarzają się raz w historii.
3 Comments
Recommended Comments