Anime, anime, czyli co żem oglądał w tym roku. Epizod 1.
Tak mnie wzięło na skomentowanie na koniec roku paru anime.
Na początek Angel Beats!
Właściwie za tę serię wziąłem się z nudów. Był to lipiec, trwały piłkarskie mistrzostwa świata. Był to okres gdzieś tuż przed meczem finałowym. Wiadomo. Wszystkie mecze przeanalizowane, nic fajnego w TV, gry się przejadły i po prostu człowiek wziął się za pierwsze z brzegu anime. W dodatku opis serii był taki że podchodziłem do tego jak pies do jeża. Myślałem sobie tak: "Jakieś ckliwe romansidło pewnie. Obejrzę, skrytykuję, zapomnę"... Czas pokazał jak się omyliłem...
Ale co ja w ogóle właśnie oceniam? No tak. Nasz protagonista, Otonashi Yuzuru, budzi się w nieznanym sobie miejscu. Chyba szkole... Bardzo szybko stwierdza u siebie amnezję. Jednakże właściwie przestaje się tym przejmować gdy spotyka dziewczynę ze sporym karabinem snajperskim, celującym w bezbronną dziewczynkę stojącą na szkolnym boisku. Yuzuru próbując ostrzec tą "bezbronną" przed niebezpieczeństwem otrzymuje cios śmiertelny... Zaraz... Przeżył? Przeżył, przeżył. Jest trupem i trafił do swoistego czyśćca. Rekrutuje go "Brygada SSS" (), organizacja walcząca z Bogiem, czy tam inną istotą, która zebrała ich w tym miejscu. Później okazuje się że każdy z bohaterów ma własny powód dla którego tu trafił.
Już po kilku minutach pierwszego odcinka poszedł tekst: "Okej. Tego się nie spodziewałem." I jedziemy dalej. Moje myśli odnośnie AB ewoluowały z każdą chwilą oglądania. Myśli że "To jest naprawdę świetne" pojawiły się w odcinku trzecim, gdy Iwasawa Masami śpiewa piosenkę "My Song"... Kapitalna rzecz. Zapewne najlepsza cześć Angel Beats! Potem seria trzymała się nawet nieźle i skończyła z notą 9. Godnym podkreślenia faktem jest że serię zaliczyłem w ciągu jednego dnia... Trzeba coś w wakacje robić...
Teraz coś nieco starszego. Toradora!
To akurat jest seria do której zabranie się trochę mi zajęło. Ale miałem mocną motywację, bo kumpel cały czas pytał czy obejrzałem. Obejrzałem. Serię odpaliłem zaraz po Święcie Konstytucji. Miałem wtedy mocno przedłużony weekend. Zaraz po egzaminie miałem nieco ponad tydzień wolnego gdyż zaraz po Święcie były matury. W sam raz na obejrzenie.
Takasu Ryuuji, nasz główny bohater, jest bezwzględnym, budzącym grozę zabijaką... Stop, wróć. Bezwzględnym dla brudu i zarazków. Jego rówieśnicy jednak biorą go za młodocianego yakuzę. Nie ma to jak morda po ojcu... Dziki wzrok i takie tam...
Ekhem... Jest kwiecień, czyli rozpoczęcie roku szkolnego(porąbani ci Japończycy ). Ryuuji trafia do klasy ze swoim najlepszym kumplem Kitamurą, jedynym który zadał sobie trudu by poznać lepiej gościa o mordzie jak z gangu... Dobra. Dość o tym ;D Chwilę później gangsterska morda zostaje obita przez innego legendarnego zabijakę szkoły. Tenori Tiger, Mini-Tygrys... Aisaka Taiga. Licealistka o wyglądzie dziecka z podstawówki spuściła koledze niezły łomot. Unikać baby jak ognia... Tylko jak? Nie dość że są w jednej klasie to jeszcze oboje są zakochani w najlepszym przyjacielem tego drugiego. By się zbliżyć do Kitamury Taiga podejmuje współpracę z Ryuujim, a Ryuuji pomaga Taidze by zbliżyć się do Kushiedy Minori. Coś jeszcze? Chyba nie.
Bardzo fajna seria. Normalnie przez 22 odcinki myślałem że wystawię serii zasłużoną 10. Niestety, nie udało się. Po odcinkach 23 i 24 dopadła mnie deprecha, a po 25 melancholia... Dość by obniżyć ocenę. Ale ogólne wrażenia absolutnie pozytywne.
http://www.youtube.com/watch?v=uQtIGtdfwj4
Ulubiona seria 2010? Gdyby mnie rok temu ktoś o to zapytał w życiu bym nie pomyślał że wskażę właśnie Kaichou wa Maid-sama!
Ayuzawa Misaki jest pierwszą przewodniczącą samorządu szkoły Seika płci żeńskiej. Seika dopiero niedawno przekształciła się w placówkę ko-edukacyjną i 80% społeczności uczniowskiej stanowią faceci. Misaki jako przewodnicząc jest zbawcą żeńskiej i wrogiem publicznym numer 1 w męskiej części szkoły. Jednakże idealna przewodnicząca ma swój sekret, którego za nic nikomu nie zdradzi. Po szkole pracuje w Maid Latte, kawiarenki, w której kelnerki obsługują klientów w strojach pokojówek. Wszystko idzie dobrze do momentu w którym Usui Takumi, obiekt westchnień większości dziewcząt nie tylko w szkole, ale i całym mieście, przypadkiem odkrywa sekret Misaki, która w Maid Latte pracuje by pomóc matce samotnie wychowującej Misaki i jej siostrę, przy okazji spłacając potężne długi, które zaciągnął ojciec bohaterki zanim zwiał. Stąd nasza pokojówka nienawidzi facetów. A dalej... A obejrzyjcie sami.
KwM-s!(wybaczcie skrótowiec) jest typowym Shoujo, czyli tytułem skierowanym do dziewcząt. Co nie zmienia faktu że jest to wręcz kapitalna komedia. Mocnym punktem jest sama bohaterka, jednakże niczym nie ustępuje jej główna postać męska, Usui, który choć jest mocno wyidealizowany jest wręcz kapitalny. Zwłaszcza głos Okamoto Nobuhiko, który był seiyu Usuia miażdży, szczególnie w momentach komediowych.
Całą radochę z oglądania końcówki anime jednak popsuła mi... manga na podstawie której anime powstawało. Po prostu to nie studio J.C.STAFF(robili też w/w Toradorę) stworzyło złe anime, co to to nie. Po prostu manga jest tak genialna że próbę przeniesienia na ekran bije w przedbiegach. Mimo to wystawiłem serii DYCHĘ. Ocenę podnoszą genialne EnDingi w wykonaniu grupy heidi.
http://www.youtube.com/watch?v=hjMAsEPiiJk&feature=related http://www.youtube.com/watch?v=IPLr0SPToWo
1 Comment
Recommended Comments