O czymś i o niczym - moje początki z mangą i anime
Śwoją przygodę z mangą rozpocząłem ok. 4 lat temu, notabene krótko po odpadnięciu ze studiów. Szczerze mówiąc byem trochę podłamany, więc przeczesywałem internet w poszukiwaniu dobrego odstresowiacza. Tak przypadkowo trafiłem na stronkę umożliwiającą czytanie mang po angielsku - i to był strzał w dziesiątkę. Co tu się rozpisywać - świat mangi (oraz później anime) pochłonął mnie bez reszty. Dlaczego? Sam nie wiem. Stosunek do Japońszczyzny miałem raczej od negatywnego do neutralnego. Powód? Wszyscy wokoło mówiący że co japońskie to shit. W mojej starej szkole (podstawówka albo gimnazjum) powszechnie mówiono że Final Fantasy to g**** dla dzieciaków - i poleciałem z tym jak woda. Wracając jednak do sytuacji sprzed 4 lat... Czytałem je praktycznie jak leci, niejednokrotnie 2-3 serie jednocześnie. Żeby się w tym wszystkim połapać zapisywałem wszystko w zeszycie - tytuł mangi i ilość przeczytanych rozdziałów. Cóż, ktoś pewnie powie że to "lekka" przesada i zapewne ma rację (w końcu całodniowe przesiadywanie przed
komputerem do zdrowych zainteresowań się nie zalicza). Miało to oczywiście swoje jasne strony gdyż wszystkie mangi z tej stronki były w języku angielskim - nikt chyba nie powie że czytanie i powolne zrozumienie (słownik twym najlepszym przyjacielem) nie pomoże w nauce języka. Jakie mangi wtedy czytałem? Szukałem czegoś lekkiego, najczęściej
stawiałem na komedie i shoneny - One Piece, Naruto, Bleach, Hayate no Gotoku.
Z tamtego okresu najlepiej kojarzę jednak nie shonen i nie komedię, ale mieszankę horroru z thrillerem - mangę Mirai Nikki autorstwa Esuno Sakae.
Główny jej bohater - Yukiteru Amano jest typowym szkolnym outsiderem. Ma trudności ze znalezieniem przyjaciół a jego hobby polega na zapisywaniu wszystkiego co widzi na swoim telefonie komórkowym w formie pamiętnika. Innym jego "zainteresowaniem" jest przebywanie w wymyślonym przez siebie świecie i rozmowa z postacią o wszięcznym imieniu Deus Ex Machina - Władcy Czasu i Przestrzeni. Po jednej z takich "wizyt" Yukiteru zauważa że jego komórka zaczyna wyświetlać wydarzenia sama z siebie. Mało tego, wydarzenia te jeszcze nie nastały, czyli notabene jego komórka opisuje przyszłość. Yukiteru na początku zaskoczony powoli zaczyna doceniać przydatność swojego nowego "pamiętnika"... do czasu wyświetlenia wiadomości w stylu "Yukiteru zabity przez seryjnego mordercę". To wstząsa bohaterem, a z opresji ratuje go koleżanka z klasy, posiadająca podobny "pamiętnik". Okazuje się że Deus Ex Machina naprawdę istnieje, a nie jest tylko efektem wybujałej wyobraźni bohatera. Władca Czasu i Przestrzeni ma jednak spory problem -
umiera. By znaleźć swego następcę wybrał 12 ludzi i obdarzył "pamiętnikami", z czego każdy pokazuje inny typ przyszłości. Reguły gry są proste - ostatni żywy zostanie Bogiem...
Tak w skrócie można opisać fabułę Mirai Nikki. Manga poważnie mną wtedy wstrząsnęła i po około 20 rozdziałach przerwałem na jej czytanie na czas nieokreślony... Cóż, klimat ma zdecydowanie cięższy niż inne mangi które do tej pory czytałem i to prawdopodobnie było tego powodem. Sama manga zawiera sporo wątków pobocznych, które same w sobie zachęcają do dalszrgo czytania. Inni posiadacze "pamiętników" to zbieranina często całkiem różnych osobowości. Tutaj na szczególną uwagę zasługuje wymieniona wcześniej koleżanka z klasy Yukiteru - Yuno Gasai. Jest ściśle związana z głównym bohaterem - Po pierwsze bardzo go lubi, po drugie jej "pamiętnik" pokazuję tylko i wyłącznie jego przyszłość (Biedny Yuki...).
Od 4 lat przedarłem się przez dziesiątki (jeśli nie setki) serii, ale raczej na razie pozostane przy shonenach i komediach - mam dzięki nim mniejszą nerwicę.
Chwila, a co z anime? Pierwszego obejrzanego nie pamiętam, ale prawdopodobnie muszę zgadywać z czwórki - Yattaman (Stare dobre czasy z Polonioą 1), Pszczółka Maja (to sla niekumatych też jest anime), Czarodziejka z Księżyca (Przedstawiać nie trzeba) oraz Tajemnicze Złote Miasta (Opening pamiętam do dzisiaj).
Opening Tajemniczych Złotych Miast (łezka się w oku kręci)
Z anime później różnie bywało, mało było serii które by mnie porwały. Najczęściej sięgam po mangę. Czemu? Bo ma większą dynamikę i unika dłużyzn (Patrz Dragon Ball czy Kapitan Tsubasa).
Sayonara!
PS. Nareszcie Wolne!
2 komentarze
Rekomendowane komentarze