Historia pewnych wyborów
Wybory samorządowe 2010 definitywnie zakończone. Kurz po drugiej turze opadł, emocje jednak nie wszędzie. Jak to przeważnie w demokratycznym państwie bywa, zawsze znajdą się niezadowoleni i poszkodowani. Wybory samorządowe, z czego niewielu Polaków zdaje nadal sobie sprawę, są na pewno nie mniej ważne niż wybory parlamentarne czy prezydenckie. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że jest to elekcja ważniejsza, gdyż wybrani w niej urzędnicy będą mieli przez najbliższe cztery lata bezpośredni wpływ na codzienne funkcjonowanie naszych małych ojczyzn. Ponadto, z uwagi na mniejszą ilość wyborców pojedynczy głos ma proporcjonalnie większe znaczenie niż w wyborach ogólnokrajowych. Z tej też przyczyny każdy powinien naprawdę solidnie zastanowić się nad ewentualnym głosem.
Niestety specyfika wyborów samorządowych na tym się nie kończy. Elekcja, zwłaszcza odbywająca się w małych miejscowościach, cechuje się innymi kryteriami wyboru. Przeciętny Polak wybierający prezydenta, tak naprawdę dokonuje selekcji spośród obrobionych na Photoshopie buziek, bez namacalnego obeznania pretendentów. Podczas elekcji burmistrza sprawa wygląda zupełnie inaczej - wyborcy niejednokrotnie znają osobiście kandydatów, plotkują o nich, mają bezpośrednią możliwość oceny. Wynikiem tego jest klarowanie się ludzkich sympatii i niechęci już nie do buziek z plakatów, lecz do fizycznych osób. Wydawałoby się, że powinno to dać bardzo dobre efekty, a elektorat winien obrać bez trudności najlepszych. Niestety rzeczywistość jest brutalna o czym przekonałem się podczas drugiej tury wyborów burmistrza mojej miejscowości. A były to wybory kontrowersyjne i arcyciekawe, zwłaszcza jak na małe i nieznane miasteczko, toteż pokrótce je opisze. Nie ukrywam, że ciekaw jestem opinii osób trzecich.
Zaczęło się całkiem zwyczajnie. Niecałe 7 tysięcy mieszkańców i 4 kandydatów - w tym dwoje byłych burmistrzów. W pierwszej turze zdarzył się właściwie tylko jeden incydent - burmistrz sprzed dwóch kadencji wyciągnął pewne brudy obecnej pani burmistrz ubiegającej się o reelekcję. Co zarzucał kandydatce nie ma znaczenia, gdyż sąd szybko zweryfikował prawdziwość oszczerstw i orzekł karę w wysokości 2 tysięcy złotych od pana kandydata. Żeby nie przedłużać - do drugiej tury, ku mojemu zdziwieniu, obok pani burmistrz dostał się również ów niepokorny rywal. Dlaczego wydało mi się to dziwne? Wspomniany wyrok był już drugim w życiorysie byłego burmistrza. W czasie swojej kadencji kilka lat temu został złapany podczas jazdy samochodem w stanie mocno wskazującym. Jeśli wierzyć plotkom nie był to wybryk pojedynczy i pan kandydat od lat lubił zaglądać do kieliszka częściej niż przystoi. W tym kraju nie jest to jednak cecha dyskwalifikująca urzędnika, wszak Polak nie wielbłąd - pić musi.
Problem w tym, że na alkoholizmie nie kończyły się hulanki byłego burmistrza. Gdy ustępował z urzędu pozostawił w swoim gabinecie zdjęcia nagich dziewcząt (jakby tego było mało, niezbyt urodziwych) z notatkami. Nie ładnie jednak zaglądać komuś do łóżka, nawet gdy reprezentuje majestat Rzeczpospolitej. Mnie osobiście za poprzedniej kadencji pana kandydata zirytowała inna afera. Otóż nie radzący sobie dobrze z krytyką burmistrz chciał się poczuć prawdziwym hegemonem na swoim podwórku i ocenzurować lokalne czasopismo. Miejscowy kurier skrytykował w jednym z artykułów imperatora, który to zakazał wydawania gazetki. Na szczęście Polaków jest ciężko uciszyć i redaktorzy z własnej kieszeni dopięli swego wydając nowy numer. O tej sprawie jednak niewielu już pamięta.
Nieco więcej mieszkańców potrafi jednak wyłowić z pamięci hochsztaplerstwo związane z miejscowym klubem piłkarskim. W tej chwili trudno to nazwać w ogóle drużyną lecz kilka lat temu, co trzeba oddać panu kandydatowi, klub święcił historyczne sukcesy. Z burmistrzem jako prezesem lokalny zespół rządził w 4 lidze i miał bardzo realną szansę na awans do 3 ligi. Wiązałoby się to jednak ze sporymi kosztami, zwłaszcza dotyczącymi stadionu, toteż decydujące spotkania zostały przegrane. Nie chcę tu rzucać oskarżeniami o korupcję, gdyż niczego nie udowodniono, jednak wszyscy sympatycy futbolu w mieście mieli jedną teorię... Dużo jak na kogoś, kto śmie powtórny raz prosić elektorat o wybór? Trzeba do tego dorzucić kolejną winę - przywłaszczenie sobie około 50 tysięcy złotych*. Po zakończeniu swojej ostatniej kadencji pan burmistrz odszedł na chwilę w cień, dostając się do Rady Powiatu. Jednakże, zgodnie z prawem radny powinien stracić mandat za jazdę po pijanemu. Tak się nie stało i były burmistrz regularnie pobierał z budżetu diety, co przez 4 lata dało okrągłą sumkę.
Pewnie się domyślacie, że skoro daję upust emocjom w tej sprawie na blogu, ostateczny wynik wyborów nie mógł mnie zadowolić. Okazało się, że żyję w czymś na kształt South Parku - nic nie może działać jak należy. Pan kandydat wygrał i to dość sporą różnicą głosów. Kiedy czytam ten tekst to sam w to nie wierzę. Nasuwa się pytanie: Jakich grzechów musiała się dopuścić kontrkandydatka, skoro elektorat wolał alkoholika, dewianta, oszusta, przestępcę i złodzieja? Popełniła wielki życiowy błąd - zlikwidowała linię autobusów, niezwykle ważną dla emerytek dojeżdżających za darmo codziennie rano na targ. Ponadto, jak się dowiedziałem - były/przyszły burmistrz to po prostu... "swojski chłop". I wszystko jasne**.
Sam nie wiem, które zło byłoby WIĘKSZE...
Czy ten kraj naprawdę zasługuje na demokrację?
* Burmistrz stał się nawet gwiazdą telewizji, gdyż sprawą zainteresowali się dziennikarze. Materiał filmowy znajduje się w internecie, chętnym mogę podesłać link.
** Mądrości ludu nigdy nie ogarnę.
6 komentarzy
Rekomendowane komentarze