Team Fortress 2 po 562 godzinach grania
Od mojego ostatniego wpisu blogowego na temat Team Fortress 2 minęło prawie dziewięć miesięcy, zawierających kilkaset godzin grania w tę grę. Tak - grałem przez ten czas regularnie, TF2 w żadnym razie mi się nie znudziło i nadal mam ochotę na więcej, dużo więcej. Śmiało mogę powiedzieć, że mój kalendarz zrósł się z tą grą i opisując zdarzenia, które mnie w tym roku spotkały, na pewno muszę się odnieść również do TF2.
Story so far: The Orange Box kupiłem dziewiątego września 2009 roku (09/09/09), założyłem konto Steam, zarejestrowałem zestaw, zainstalowałem Half Life 2 oraz epizody, po czym praktycznie zapomniałem na parę miesięcy, że mam coś takiego na dysku. Byłem przekonany, że TF2 nie pójdzie na moim komputerze (Celeron 2GHz, 768 MB RAM, GeForce 5200 FX z 64 MB RAM), dlatego nawet nie przejmowałem się specjalnie instalowaniem tego. Dopiero rozmowa z b3rtem, który miał prawie taki sam złom komputer jak ja, przekonała mnie do spróbowania. Zacząłem grać na serwerach z mniejszą ilością graczy (przy większej liczbie cięło tak, że nie dało się w ogóle grać) klasą medyka, bo po pierwsze nie trzeba się specjalnie strać z celowaniem i strzelaniem, po drugie miałem jako takie doświadczenie z Enemy Territory, gdzie też zawsze grałem jako ciskający apteczki i podnoszący poległych medyk. Początki były, rzecz jasna,
W poprzednim wpisie o TF2 pisałem, jak to zamierzam rozejrzeć się za jakimś lepiej płatnym zajęciem, żeby gromadzenie środków finansowych na nowy komputer przebiegło szybciej. W połowie marca rozpocząłem półroczny staż w miejscu nieco przypadkowym, bo w prokuraturze. Pierwsze pieniądze z tego miały być w połowie kwietnia, więc uzbroiłem się w cierpliwość, robiłem swoje i dalej grałem w TF2 na sprzęcie ledwo tę grę odpalającym.
W międzyczasie dołączali nowi gracze - ImpulseM, Felessan, StalowyMis, później Sedinus, jurom925 i wielu innych, z których część gra mniej lub bardziej regularnie do tej pory. Podczas gier z mniejszą ilością graczy zaczęło mi iść całkiem sprawnie, a nawet ustanowiłem do tej pory niepobity rekord punktów medykiem - odbyło się to na trzecim stage'u Dustbowl. Graliśmy na serwerze jakiegoś niemieckiego klanu, zresztą można to obejrzeć
No ale dobra - przyszła druga połowa kwietnia, przyszły pieniądze, ja wiedziałem co kupić. Dostawa kurierska miała nastąpić w poniedziałek w godzinach przedpołudniowych, ale ja w tym czasie byłem w pracy - dlatego umówiłem się z kurierem, że przyjadę do placówki firmy i odbiorę osobiście. Pojechaliśmy więc popołudniu, filia firmy GLS w Nowym Sączu jest na ulicy Tarnowskiej, niedaleko Media Markt, gdyby ktoś nie wiedział. Mieści się w jakichś barakach czy garażach i trzeba było najpierw przejść przez rzekę błota, by dostać się do środka. Sklep esc.pl surowo wskazywał na konieczność sprawdzenia zawartości paczki pod względem uszkodzeń, więc dostałem od uprzejmej pani z GLS nożyczki, rozciąłem folię otaczającą piramidę pudełek i zajrzałem do środka obudowy pilnie wypatrując, czy coś nie jest pęknięte - poprosiłem o złożenie pełnego zestawu przed wysłaniem, gdyż moje umiejętności w tym zakresie są praktycznie żadne. Później to okazało się błędem, ale wtedy jeszcze tego nie wiedziałem i byłem całkiem szczęśliwy z faktu, że wszystko wygląda na sprawne. W domu jednak nie od razu podłączyłem sprzęt, odkładając ten moment na wieczór - po pierwsze miałem jeszcze trochę pracy do zrobienia, po drugie jakoś obawiałem się przekonać, czy to naprawdę działa, co okazało się nieprzyjemnie prorocze. Po podłączeniu nowej, kosztownej zabawki do monitora i do prądu... Nic, czarny ekran. Pytałem na forum o porady co zrobić, ale żadna z nich nie przyniosła pożądanych rezultatów. Dość powiedzieć, że bardzo mocno mnie to przybiło i chodziłem jak struty, zresztą przypuszczam, że na moim miejscu chyba każdy by zareagował podobnie. Ale nim odesłałem komputer na drugi koniec Polski, wziąłem pudło pod pachę i zaniosłem do "lokalnych" ludzi, którzy akurat na komputerach się znają. Usterkę udało się usunąć w bardzo prosty sposób, co zresztą bardziej szczegółowo opisałem tutaj. Nie widziałem, że procek wyleciał, ponieważ cały był zasłonięty przez system chłodzący - w każdym razie wszystko było w porządku i radość z tego faktu niemalże w całości zmazała wcześniejsze przygnębienie. W każdym razie jeszcze raz podziękowania przede wszystkim dla Gi3rka za pomoc w kwestii złożenia komputera i za porady dotyczące usunięcia usterki.
No ale dobra - gry! Pierwszą, którą obiecałem sobie sprawdzić, miało być Gears of War i tak też się
Obiecałem sobie, że gdy już będzie nowy komputer, to zacznę grać w TF2 również w tygodniu - tak też się stało. Zacząłem od nauki grania Scoutem, która była bardzo bolesna i patrząc z dzisiejszej perspektywy raczej bezowocna, choć na pewno gram nim lepiej, niż na początku. Również pograłem trochę snajperem, którym też często miałem ochotę pozabijać z odległości, ale zawsze w teamie znajdował się ktoś, kto już tę klasę zajmował i nie było sensu się pchać z tak niskim framerate'em.
Wspomnieć tutaj chcę o ciekawym paradoksie - aby zdobyć pieniądze na nowy komputer, zgłosiłem się na staż w prokuraturze, jak pisałem wcześniej. Praca tam spodobała mi się niesamowicie, jak również moja osoba, zaangażowanie i wyniki pracy przypadły do gustu tak prokuratorom, jak i osobom z sekretariatu. Wszystko na stażu byłoby idealnie, gdyby nie pewien element, o którym nie chcę szczegółowo pisać, ale który potrafił doprowadzić mnie do wściekłości tak potężnej, że parę razy miałem ochotę po prostu zmyć się stamtąd i nie wracać więcej. I właśnie w tych kilku chwilach, gdy miałem po prostu wstać z krzesła i pójść w pierony, wyobrażałem sobie, że wrócę do domu, odpalę TF2 i pogram. Że tak niewiele dzieli mnie od czegoś dobrego i sprawiającego olbrzymią przyjemność. Że uleczę jakichś graczy, wysadzę minami albo zasadzę headshota. I to pomagało. W skrócie: zapisałem się na staż, żeby kupić nowy komputer, a potem dzięki temu nowemu komputerowi byłem w stanie tam wytrwać.
Mijały miesiące, społeczność fanów TF2 spekulowała na temat zbliżającego się The Engineer Update. Ja nabyłem drogą kupna Left 4 Dead i od czasu do czasu grałem wspólnie z b3rtem i Felessanem (o graniu w Lefty planuję zrobić osobny wpis), później wmanipulowałem też Aidena. ImpulseM zrobił sobie przerwę od TF2 i od grania w ogóle (od forum zresztą też). Wspomniany w poprzednim akapicie przeszkadzający mi problem został szczęśliwie rozwiązany. Ósmego lipca, po sporym hajpie i zamieszaniu z Golden Wrenches, wypuszczono Engie Update.
Engineer był klasą, która naprawdę potrzebowała usprawnień - TF2 Team przyznawało się parę razy, że ma problemy z zaprojektowaniem alternatyw. Na sam update trzeba było czekać naprawdę długo, ale w mojej ocenie naprawdę było warto. Dzięki Wranglerowi i Combat Sentry engie wreszcie nie był przykuty do jednego miejsca, mógł opracować nowe strategie, dostał nawet do dyspozycji rocket jumpy. Również dostaliśmy trzy, stworzone przez Valve, nowe mapy - pl_upward, plr_hightower oraz pl_thundermountain, wszystkie z nich bardzo przypadły mi do gustu.
Wraz z pojawieniem się nowych zabawek mnóstwo ludzi rzuciło się do grania engiem i masowego, szalonego budowania. Nawet ImpulseM, który szczęśliwie uporał się ze swoimi obowiązkami (gratulacje!) i powrócił do grania krótko po update, gdy zobaczył siatkę wranglerowych laserów, to skomentował: "to nie jest TF2, które pamiętam", choć akurat jego komentarz miał negatywny wydźwięk. Ja w tym update dostrzegłem szansę.
Ponieważ medykiem miałem wtedy zdobytych całkiem sporo achievementów, ale brakowało mi "Medical Breaktrough" (zuberowany Demoman musi zniszczyć 5 budynków), do którego za cały okres grania tą klasą nawet się nie zbliżyłem. Naturalnym partnerem w demolce był oczywiście grający ponadprzeciętnie StalowyMis. Ochoczo dał się wciągnąć w mój plan - ja go uberuję, on niszczy budynki, zdobywamy achievy, a potem zamiana ról - on mnie uberuje, a ja próbuję niszczyć. Siedzieliśmy nad tym codziennie przez dwa tygodnie, a może i dłużej.
Z dziesiątek godzin prób skleciłem raczej długi
W każdym razie zaczęło się od uberowania Stalowego - siedzieliśmy wtedy na serwerze Dustbowl Only, gdyż na drugiej i trzeciej planszy Inżynierzy mogą rozkładać swoje zabawki jeszcze w trakcie setup round, co ochoczo zresztą robili - trzeba tylko było mieć na tyle szczęścia, żeby rozłożyło się co najmniej dwóch, żeby żaden nie użył Wranglera (bo przez osłonę działka ciężko było się wyrobić z wysadzeniem w czasie trwania ubera), żeby wszystkie miny trafiły tam gdzie trzeba, żeby nikt nie zdążył ich zestrzelić i żeby żaden Pyro nie odepchnął. Bywało blisko, np. na pl_upward (1:02 na filmiku), gdzie Stalowy zdążył wysadzić cztery budynki. Ale mimo problemów i tak udało się relatywnie szybko, bo po chyba trzech dniach - akcja jest do obejrzenia w 2:14. I jest tak piękna, że często ją sobie włączam i oglądam, bo wyszło naprawdę sprawnie i obydwaj zdobyliśmy pożądane achievy. Tu Stalowy zaproponował coś, o czym wcześniej bałem się nawet pomyśleć: to on mnie uberuje, a ja próbuję wysadzać budynki. Problem polegał na tym, że wtedy Demoman był jedną z najrzadziej granych przeze mnie klas i pierwsze godziny prób spędziłem w praktyce na uczeniu się, jak należy efektywnie grać szkockim czarnym cyklopem - to niestety również widać na filmiku. Potem mieliśmy już dosyć dustbowl i graliśmy na różnych planszach, a ja zacząłem powoli przyzwyczajać się do grania Demomanem. Właściwie dzięki tej współpracy potrafiliśmy być dość regularnie na dwóch pierwszych miejscach w tabeli - co mi podczas samotnego grania Demomanem prawie nigdy się nie zdarza. Sporo nerwów kosztowała mnie gra na cp_junction - owszem, zdobyłem tam achiev za wysadzenie engiego i jego budynków (9:04 na filmiku), ale też wreszcie miałem realną szansę na zdobycie pożądanego achieva za rozwalenie pięciu budynków. Ta sytuacja jest widoczna na 9:32 - rozwalam cztery i chcę zniszczyć teleport, ale miny odbijają się od niego i lądują za daleko, by ich wybuch mógł zniszczyć obiekt... Tak, poważnie to przeżyłem. Zresztą cały czas się obawiałem, czy Stalowy po kolejnym dniu niepowodzeń i mojego niedołęstwa nie zrobi ragequita, bo mógłby w tym czasie pograć bardziej aktywną klasą niż medyk. Ja w każdym razie się zawziąłem i nie miałem zamiaru odpuścić. Niestety pojawił się inny problem - minęło już trochę czasu od engie update i ludzie przestali tak masowo stawiać budynki. Właściwie napotkanie więcej niż trzech naraz zdarzało się raczej rzadko. W związku z tym, żeby mieć jakiekolwiek szanse, poprosiłem Aidena i ImpulseM, żeby pograli engami w przeciwnej drużynie, inaczej nawet nie było okazji do zrobienia tego achieva. Druga okazja do rozwalenia 5 budynków pojawiła się na hoodoo. Ciężko przeżyłem sytuację z 10:37, gdy skoncentrowałem się na działkach, nie zauważając, że w korytarzu obok dwa dispensery tylko czekały na wysadzenie. W 10:51 po raz drugi zdarzyła się sytuacja, gdzie wysadziłem cztery budynki i został piąty, znowu teleport, ale wcześniej skończył się uber... Wreszcie na pierwszej planszy goldrush Aiden przygotował budynki do przeniesienia, a jakiś inny eng miał tam swój teleport. Wpadliśmy tam, olewając działko na stryszku i ruszyliśmy prosto pod spawn, NARESZCIE wysadzając wszystkie zabawki i zdobywając achiev, na który pracowaliśmy od tak długiego czasu.
Potem Stalowy chciał mnie namówić na rozwalenie soldem pięciu wrogów, będąc skritzowanym. Tyle że soldem jestem jeszcze gorszym niż Demomanem i czasem to wyglądało wręcz tragicznie, typu nikogo nie jestem w stanie trafić, bo jakoś się nagle rozbiegają, gdy widzą kritza. Zresztą szczerze mówiąc po tak intensywnym graniu potrzebowałem nieco odpoczynku i straciłem trochę serce do kolejnych, tak częstych prób. Żeby było zabawniej: S.M.A.S.H. udało się zdobyć w debilnie prosty sposób, wspólnie z Sedinusem, prując rakietami na początku pierwszego stage'a
Pierwotnie zamierzałem napisać coś po 250 godzinach grania i umieścić tam filmik porównujący grafikę na starym i nowym komputerze (do obejrzenia
Gdzieś na początku września stuknęło mi 400 godzin grania. Krótko potem pojawiły się moje pierwsze hat dropy - najpierw znalazłem Safe'n'Sound, czyli nauszniki dla engiego. Pamiętam dokładnie tę chwilę, to było na takiej bardzo słabo zaprojektowanej mapie - cp_dambreak. Kilkanaście godzin później znalazłem Tyrant's Helm dla solda, to było jakoś na 2fort. Wspominam o tym, bo hat dropy są rzeczą niezwykle rzadką, wypadają średnio raz na kilkaset godzin - co czyni je tak cennymi, choć same w sobie nie mają żadnego wpływu na grę, oprócz walorów estetycznych. A przynajmniej tak było do czwartkowego wieczoru, 30.09.2010 r.
Akurat siedzieliśmy wtedy w lobby L4D2, tradycyjnie czekając kilkanaście/kilkadziesiąt minut na brakujących graczy. Gdzieś po 20:00 wyskoczyło ogłoszenie, że pojawił się nowy apdejt - Mann-conomy Update, poprzedzony wesołym komiksem, który dawał pewne wskazówki co do natury aktualizacji. Gracze dostali kilka nowych zestawów przedmiotów, których wygląd został zaprojektowany przez fanów na konkurs zorganizowany przez stronę Polycount oraz twórców TF2 - co okazało się rzecz jasna czymś bardzo pozytywnym. Drugą zmianą, bardzo kontrowersyjną, okazało się wprowadzenie sklepu, gdzie za prawdziwe pieniądze można było kupować przedmioty: bronie, czapki, całe zestawy. Największy problem dotyczył faktu, że posiadanie kompletnego zestawu Polycount - wraz z czapką, które są bardzo rzadkie, a w sklepie droższe nawet od realnie istniejących wersji (np. fez) - dawało dodatkowe bonusy. Jeśli na przykład Soldier ma Black Box, Battalion's Backup i czapkę Grenadier's Softcap, to dostaje +20% odporności na obrażenia z działek engiego. Obawy graczy dotyczyły przede wszystkim tego, że ktoś, kto zapłaci za cały zestaw, będzie miał przewagę nad pozostałymi graczami. Zdobycie nowych broni nie jest problemem, ale zdobycie czapek może być już bardzo kłopotliwe. Na szczęście szybko ujawniono specjalne receptury, dzięki którym można było wytworzyć sobie konkretną "specjalną" czapkę, bez zdawania się na łut szczęścia, jak to ma miejsce w przypadku prawie wszystkich pozostałych. Poza tym nie zaobserwowałem, żeby posiadacze kompletnych zestawów byli jakoś przepakowani, ownili na serwerze itd. Czasem nawet wręcz przeciwnie - biedni szpiedzy uczyli się gonić bez przebrania, żeby kogoś dziabnąć nowym nożem i przejąć tożsamość wroga, zresztą do tej pory takich "nagich" szpiegów można spotkać. Jedyny problem stanowili Scouci z tym pistoletem, shortstopem, od którego regularnie ginąłem, gdy sam grałem Scoutem, ale do Heaviego z nataschą żaden shortstop rzecz jasna nie podskoczy.
W ogóle najbardziej jestem zadowolony z nowych przedmiotów dla Scouta - mad milk, oprócz wywoływania wątpliwości "skąd Scout tak szybko bierze mleko", jest użyteczne i pomaga również reszcie teamu (raz ubiłem Heaviego jako snajp nowym nożem, bushwacką, dzięki leczeniu od rzuconego mleka). Walenie ludzi makrelą w łeb i pojawiająca się o tym informacja na górze jest warta wysiłku, a fish kill na Heavym daje autentyczną satysfakcję. Z zestawu przedmiotów solda miałem okazję wypróbować tylko Battalion's Backup. Pasek w moim przypadku ładuje się zdecydowanie szybciej, niż w przypadku Buff Bannera, bo zbieram naprawdę dużo obrażeń, dlatego mogę częściej używać tego bonusa i chyba na stałe zostanę przy tym itemie. Nowej wyrzutni rakiet, Black Box, jeszcze nie miałem okazji używać, ale widziałem, że Stalowy całkiem się na tę broń przerzucił. Jakoś nie znalazłem zastosowania dla broni z zestawu dla Pyro, może dlatego, że preferuję spalać ludzi, zamiast dobijać ich bronią melee. Jeśli ktoś preferuje ten styl rozgrywki, to zestaw Degreaser + Axtinguisher będzie dla niego świetny. Sydney Sleeper snajpera nie spodobał mi się, uważam, że trzaskanie headshotów to podstawowe zadanie snajpera, a tą bronią tego nie osiągniemy. Za to nowy nóż, bushwacka, uważam za świetny, szczególnie w połączeniu z rzuconym jarate. Dzięki temu można, przy odrobinie szczęścia, przedrzeć się przez kilku wrogów i spokojnie zatłuc Heaviego stojącego na wózku, o ile znajdziemy się odpowiednio blisko. Z zestawu dla szpiega korzystałem trochę z tego nowego noża, ale gra z nim wymaga przyzwyczajenia i konkretnych plansz, a ja nie gram szpiegiem na tyle często, by chciało mi się to opanowywać. Oprócz zestawów trafiło do gry parę różnych broni, z których moją największą uwagę przyciągnęła nowa broń melee dla medyka - Vita-Saw. Przypomina igły z gry Bioshock, obniża maksymalne hp medyka ze 150 do 140 i zachowuje do 20% paska ubera/kritza, oszczędzając tym do 1/5 frustracji z grania tą klasą. Stale używam tego przedmiotu. Dobre są też rękawice dla Heaviego, G.R.U. - dzięki temu może on bez problemu nadążyć za medykiem i szybko znaleźć się na polu walki.
W tym update nareszcie wprowadzono też wymianę przedmiotów między graczami. Teraz już uzyskanie pożądanej czapki nie stanowi aż takiego problemu, jak wcześniej, szybko można się też wymienić na broń, której się potrzebuje. Ta nowinka zamieniła na dobry miesiąc czaty w grze na listę ogłoszeń, ale to zjawisko na szczęście już mocno osłabło, poza tym powstały specjalne serwery służące do spotkań graczy chcących się powymieniać. Oczywiście powstały też patologie, typu wymiana przedmiotów za kupowanie gier na Steam, wymiana za prawdziwe pieniądze, oszustwa ze zmianą nazw przedmiotów i tym podobne. Ale tego chyba nie da się uniknąć.
Jedna rzecz w tym update uniwersalnie irytuje - skrzynki. Zawierają losowy przedmiot, od standardowych broni do unusual hats (czapki z dodatkowym efektem, na przykład płomieniami czy latającymi duchami) - te ostatnie można znaleźć wyłącznie otwierając skrzynki. Ale do otwarcia skrzynek potrzebny jest klucz, który trzeba kupić za prawdziwe pieniądze. Ponieważ nie wszyscy są chętni ryzykować i wydawać np. 10 zł na kolejny equalizer, to zazwyczaj kilka-kilkanaście skrzynek zalega w plecaku, a ich wartość podczas wymiany jest bardzo niska. Ja swoje skrzynki na razie chomikuję, bo może będzie można je scrafcić - nawet zamiana 10 skrzynek na 1 scrap metal bardzo by pomogła uwolnić graczy od frustracji. Tyle dobrze, że skrzynki wypadają niezależnie od reszty przedmiotów.
Mann-conomy Update przyniósł jeszcze parę innych rzeczy - name tagi, description tagi (itemy pozwalające zmienić nazwę i opis broni), farby do zmieniania koloru niektórych czapek, dueling mini-games i powiązaną z nimi odznakę zyskującą poziomy wraz z kolejnymi wygranymi pojedynkami 1 na 1. Naprawiono również achievementy Scouta oraz zmniejszono licznik niektórych achievów dla innych klas, głównie dla medyka - inna sprawa, że prawie wszystkie (oprócz "FYI I'm a Medic") już miałem zdobyte na starym liczniku.
I tylko szkoda, że ten update nie przyniósł żadnych nowych map.
W każdym razie - natychmiast rzuciliśmy się do grania, by wypróbować nowe przedmioty. Update tchnął nowe życie w TF2 i na nowo przykuł mnie do grania - pamiętam tę dłuuugą grę na plr_hightower, gdzie grałem Scoutem i poznawałem efekty nowych przedmiotów, przede wszystkim na samym sobie - głównie wspomniany shortstop. Granie w TF2 ponownie stało się dla mnie główną atrakcją tygodnia, strącając z tronu versusy w L4D2. Tak upłynął październik i tak stuknęło 500 godzin na liczniku. Zdobyłem wszystkie achievy medyka, w tym przedostatni znowu na hoodoo i znowu wraz z Sedinusem - "
Fakt, że nie mogłem zdobyć achievów halloweenowych przez tyle miesięcy grania, przeszkadzał mi. Dlatego postanowiłem rzucić wszystkie siły do ich zdobycia, gdy tylko to stanie się możliwe. Valve jednak oprócz cukierków sprezentowało również psikusa, dodając nowe osiągnięcia. Zdobycie tych z 2009 roku poszło mi raczej sprawnie i szybko, natomiast cztery nowe wymagały grania na nowej mapie - cp_manor. Pojawiał się tam potężny NPC, Horseless Headless Horsemann, który zabijał graczy równie sprawnie, niczym Tank w Leftach na poziomie trudności expert. Za jego zabicie oraz za zebranie haunted metalu były achievy (metal był za uderzenie Horsemanna bronią melee i przeżycie aż do śmierci HHH), które szczęśliwie zdobyłem zaraz rano, gdy włączyłem grę po update. Również przypadkowo wtedy zdobyłem gift, włażąc na niego, nawet go nie widząc. Właśnie - ostatni achiev wymagał zebrania dziewięciu masek z giftów pojawiających się w losowych miejscach na mapie. W związku z czym weekend po update spędziłem ganiając po 6 godzin dziennie na cp_manor jako Scout - ImpulseM postawił serwer na 10 osób, bo dopiero przy takiej ilości graczy pojawiały się gifty. W niedzielę wieczór miałem tego już autentycznie dosyć - tak ganiania, jak i połowy współgraczy - i byłem znużony, delikatnie mówiąc. Udało mi się stworzyć maskę Hale'a i powiązany z tym faktem achiev, jak również zebrałem tak +400 killi Scoutem i to jedyne pozytywy z całej tej zabawy. W niedzielę chyba już wszyscy mieliśmy dosyć i rozegraliśmy spontanicznego versusa w L4D2 w ramach odpoczynku.
Ostatnim godnym wspomnienia wydarzeniem było zdobycie zestawu, który chciałem mieć gdzieś od lutego, gdy zobaczyłem go po raz pierwszy na jakimś graczu: Physician's Procedure Mask + Towering Pillar of Hats. Całkiem niedawno udało mi się to osiągnąć w drodze wymiany, z czego jestem bardzo zadowolony i to był chyba ostatni powód, który przekonał mnie, że wreszcie nadszedł czas na napisanie tego tekstu.
W TF2 gram nadal co weekend i gra wcale mi się nie znudziła, cały czas mam ochotę na więcej. Jeśli w jakiejś grze pokaże mi się 1000h na liczniku, to właśnie w tej. Na koniec jeszcze trochę na temat poszczególnych klas i moich osiągów nimi:
(Nie zwracajcie uwagi na wynik Demomana - tyle punktów zdobyłem przypadkowo na trading server, gdy czekałem na osobę i przyjaźnie zabijałem ją tauntem. Nie pomyślałem, że w ten sposób przekłamuję statystyki. Najwięcej prawdziwych killi mam Heavym - 25, również największy damage mam Heavym, o 10 punktów mniej niż w statystykach Demomana - 4938).
Z powyższego wykresu wynika, że najrzadziej gram Pyro. I to w sumie racja, tę klasę zazwyczaj wybieram tylko wtedy, gdy gramy na mapie typu king of the hill, gdzie dużo graczy skupia się w jednym miejscu. Moją ulubioną planszą do grania jako Pyro jest harvest, gdzie wystarczy wpaść do stodoły i palić ludzi backburnerem. Ewentualnie mogę pograć Pyro na hoodoo, gdzie nie ma dużych otwartych przestrzeni, co dla Pyro jest bardzo dobre. Z achievów do zdobycia zostały mi tylko dwa - muszę spalić jeszcze jednego tauntującego przeciwnika - wydawało mi się, że zrobiłem to już parę razy, ale nie zaliczało. Drugi achievement to oczywiście Pyromancer, w którym mam zdobyte jakieś czterysta tysięcy z wymaganego miliona punktów. Nie zaliczyłem żadnych spektakularnych występów jako Pyro, dlatego mam tylko jeden
Drugą od końca najrzadziej graną przeze mnie klasą jest Soldier. Na niektórych planszach idzie mi całkiem nieźle, np. na cp_steel, na innych po prostu tragicznie. Sold wymaga wyczucia, kiedy należy pruć do wroga, a kiedy się wycofać i przeładować, czego uczę się raczej wolno i osobno na każdej planszy. Najwięcej killi, 19, miałem bodajże na junction, gdy Stalowy mnie kritzował. Nigdy więcej nie zbliżyłem się do tego wyniku, jak i do trzeciej dominacji na jednym życiu, a brakuje mi tego do achieva "Dominator". Soldem brakuje mi czterech achievów - oprócz wspomnianego "Dominatora" nie mam jeszcze za taunt nad trzema częściami ciała wysadzonego wroga (to bardziej kwestia szczęścia, niż umiejętności...?), za bycie 10 razy MVP w drużynie (dopiero sześć razy się to udało - choć parę razy byłem pokazany w tabelce, a nie było +1, choć graczy było wystarczająco dużo w obydwu teamach) oraz za zabicie 500 Demomanów (tu jeszcze nie ma połowy, dopiero 218). Z ciekawie zdobytych achievów należy wspomnieć "Trench Warfare", gdy okładałem mojego Heaviego-nemesis łopatą w plecy, przezornie będąc zuberowanym. Tyle że wcale nie miałem na celu zdobycia achieva, po prostu nie było czasu załadować nowych rakiet. Z buffowaniem ludzi też poszło szybko, po prostu zatrąbiłem na sam koniec rundy, a efekt przeszedł na początek następnej, buffując odpowiednią ilość graczy i friendsów na Steam, jeszcze dodatkowo wpadł wtedy Milestone 3. Filmik ze zdobycia S.M.A.S.H. został zalinkowany wcześniej.
Przez długi czas Szpieg był klasą, którą grałem najrzadziej. Na starym komputerze każde wyjście z niewidzialności powodowało lag, który uniemożliwiał skuteczne dziabnięcie kogokolwiek. Na nowym komputerze zacząłem trenować, ale początkowe rezultaty były żałośnie słabe. Dopiero potem zacząłem coś chwytać i mieć od czasu do czasu udane akcje, jak na przykład ta na
Heavy to moim zdaniem jedna z dwóch najbardziej no-skillowych klas w grze. W walce 1 na 1 Heavy ma oczywistą przewagę i jeśli ma w pobliżu zasoby (zdrowie i amunicja), to potrafi utrzymać się bardzo długo. To właśnie Heavym uzyskałem mój najlepszy wynik punktowy, co widać na
Scout, dla odmiany, wymaga już umiejętności - przynajmniej celowania. Tą klasą idzie mi bardzo średnio, wyjątek czasem stanowią customowe mapy typu pl_geclburg albo ctf_vikings. Żadnych spektakularnych sukcesów tą klasą nigdy nie osiągnąłem. Achievów brakuje mi trzech: "Belittled Beleaguer", gdzie trzeba zabić wroga niosącego teczkę, gdy samemu się ją niesie. Przez cały okres gry miałem taką okazję może ze dwa razy. Drugi brakujący achiev to oczywiście "A Year to Remember", gdzie na chwilę obecną mam 1297/2004 killi. Trzeci to "First Blood, Part 2" - tutaj bez żadnych postępów (0/5), muszę chyba wejść na jakiś serwer arena only i próbować aż do skutku. W ciekawy sposób zdobyłem achiev "Foul territory" (ogłuszony piłką wróg musi zginąć enviromental death, np. spadając do dziury), mianowicie ogłuszyłem gracza gonionego przez Horsemanna. Gdy HHH ucina łeb toporem, to liczy się jako enviromental death właśnie.
Snajper też wymaga umiejętności, których mi brakuje, ale to nie przeszkadza mi zbytnio w odczuwaniu przyjemności z grania tą klasą. Najwięcej headshotów, dziewięć, rozdałem na takiej customowej mapce, pl_cottage - której zresztą nie lubię. Dwa razy udało mi się być pierwszym w tabeli, grając snajpem od początku do końca mapy - na warpath i na pierwszej planszy egypt. Mimo to mam achiev "My brilliant career" za bycie pierwszym dziesięć razy, a to dzięki trybowi arena - najpierw gromadziłem dużo punktów grając jako medyk, potem przełączałem na snajpera, zaliczałem jakieś asysty z jarate i utrzymywałem przewagę nad drugim w tabeli (najczęściej Stalowym, któremu tryb arena jakoś nie siada). Przez długi czas nie mogłem zdobyć achieva "Not a crazed gunman, dad", polegającego na zabiciu trzech wrogów osiągających swój cel. W końcu zdobyłem go w bardzo niesnajperski sposób, bo zabijając pchających wagonik
O Demomanie pisałem już sporo w tym tekście. Moja taktyka gry nim to rzecz jasna spamowanie granatami i podkładanie min na punktach i przy wagonikach. Nie stosuję nic więcej, bo to zazwyczaj spokojnie wystarcza do gry. Niestety dużo gorzej jest ze zdobywaniem achievów, bo Demomanem brakuje mi aż osiem. Nie mam tych za zabicie bronią melee podczas skoku na minie czy za zabicie dwóch wrogów, również podczas skoku. Wniosek? Muszę zacząć częściej robić sticky jumpy, zresztą to świetny sposób na niszczenie działek - sentry guns z jakimś takim opóźnieniem reagują na skaczących soldów i demo. Nie mam achievów za zniszczenie 100 min (43 na razie, z czego 27 zdobyte w ostatnią niedzielę) oraz za zabicie 3 graczy trzema eksplozjami z jednego "dywanu" sticków ze Scottish Resistance. Powód: praktycznie nigdy nie używam Scottish Resistance. Bardzo powoli idzie mi też zabijanie szpiegów, którzy podłożyli sappery - do tej pory 12, jeszcze brakuje 8. Kompletnie i totalnie nie wychodzi mi wysadzanie 3 wrogów osiągających cel, tu na razie jest 0/3, choć parę razy zdarzyło się, że po wysadzeniu min w pobliżu wózka ginęło trzech. Najbliżej mi do zabicia 500 soldów (425 już) oraz Tartan Spartan, gdzie mam 769 tysięcy. Z ciekawie zdobytych achievów pisałem wcześniej o "Tam O'shatter", czyli zniszczeniu 5 budynków będąc zuberowanym. "Left 4 Heads" (dekapitacja 4 graczy w krótkich odstępach czasu) i "The Targe Charge" (zabicie kogoś szarżą z tarczą) zdobyłem podczas eventu melee only na UKCS, co bardzo poprawiło mi wtedy humor. "Highland Fling", czyli achiev za bardzo daleki sticky jump, zdobyłem podczas próby wysadzania budynków - robiłem jump, by szybciej być na miejscu, i tak się złożyło, że wypadła crit sticky mine. Przeleciałem na niej od spawna aż do wejścia do tunelu na pierwszym stage'u gold rush.
Engineer to moim zdaniem najbardziej no-skillowa klasa w grze. Trzeba wiedzieć, gdzie rozstawić działko, ale potem wystarczy siedzieć przy nim i pilnować. Rzecz jasna combat sentry zmieniło ten stan rzeczy i dało alternatywę, ale podczas obrony najlepiej wrócić do starego, dobrego level 3 sentry guna, który rozwiązuje problemy. Praktyczne problemy. Za swój najlepszy występ engiem uważam obronę na pierwszym stage'u gold rush, jeszcze na francuskim serwerze, gdzie BLU brakowało milimetry do mety, więc rushowali. A działko ich zdejmowało jedno po drugim, zaliczając 15 killi i dając mi 4 dominacje na jednym życiu. Bardzo ubolewam nad tym, że wtedy tego nie nagrywałem, od tego czasu profilaktycznie robię demka z każdej dłuższej gry w TF2. Dobrze mi się engiem gra na payloadach, na przykład na gold rush, gdzie w ataku lubię wspierać team budując teleporty blisko mety (to właśnie na gold rush wzięły się te 63 teleportacje), czy na thunder mountain. Na starym komputerze jeśli ścinało tak, że nie mogłem grać medem (na przykład na doublecross), to przełączałem na enga - stąd tak wiele godzin tą klasą. Achievy pojawiły się dopiero w czerwcu, dlatego brakuje mi tą klasą ich na razie najwięcej - bo aż dziesięć. Część z nich była niesamowicie łatwa, część wymaga dłuuugiego grindowania, a jeszcze inne współpracy - np. żaden Heavy jakoś nie chce stać przy moim dispenserze i kosić wrogów. Engie posiada również najdłuższy grindowy achievement związany z zabijaniem wrogów, bo musi zabić z działka aż 5000 (904 na razie). Zresztą za dużo brakuje mi achievów, żeby wymieniać wszystkie. Z ciekawszych to na ctf_vikings zajęło mi paręnaście prób, nim udało się kogoś walnąć w łeb gitarą, ale satysfakcja wtedy z tego była niemała. Działko wytrzymało 2000 punktów zniszczeń, ponieważ Stalowy pruł z odległości rakietami, ale nie trafiał na tyle dobrze, żebym nie zdążył naprawić - bo byłem ukryty pod schodami na doublecross. Najtrudniejsze wydają mi się achievy z tym Heavym oraz za zabicie 3 niewidzialnych szpiegów z Wranglera - w tym na razie nie mam żadnych postępów.
Medyk. Tą klasą zaczynałem przygodę z TF2 i nadal uwielbiam nią grać. Nieznana plansza? Gra źle idzie? Przełączam na meda i od razu czuję się pewnie. Przeważnie jestem w top 3 tabeli, jeśli cały czas gram tą klasą, a gram często - zresztą widać to na wykresie czasu. Jeśli podepnę się do Stalowego, który gra Demomanem albo Heavym, to potrafimy naprawdę wiele zdziałać: rozwalać obronę i zdobywać punkty kontrolne, na przykład na tc_hydro (tam bardzo lubię grać medem). Mój najlepszy występ był na dustbowl i nagranie z tego linkowałem wcześniej. Naturalnym pacjentem meda jest Heavy i wspólnie potrafią wyrządzić wrogowi naprawdę duże szkody, raz nawet udało się wspólnie z Aidenem przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę, zdobywając trzy punkty kontrolne z rzędu -
Czego teraz oczekuję od TF2? Aby nie wprowadzili płatnych przedmiotów i bonusów, które będą w istotny sposób wpływać na przebieg gry. Chcę też nowego zestawu zabawek dla medyka, który jest chyba najbardziej pod względem update'ów olewaną klasą w całej grze. Na konkursie Polycount pojawiło się kilka bajerancko wyglądających zestawów, więc pomysły na wygląd na pewno są - oby tylko były dobre pomysły na nowe, ciekawe funkcje tych sprzętów.
42 komentarzy
Rekomendowane komentarze