Skocz do zawartości

QFANT

  • wpisy
    150
  • komentarzy
    76
  • wyświetleń
    53079

(Nie)poradnik pisarski dla początkujących


Faux

1770 wyświetleń

Autor: Piotr Michalik.

Początkujący pisarz powinien sobie uzmysłowić, że samymi pomysłami na teksty, świata literackiego nie zawojuje. Jeden z moich ulubionych pisarzy polskich - Feliks W. Kres - dzieli pisarzy na artystów i rzemieślników. Pierwsi twierdzą, że w utworze liczy się przede wszystkim przesłanie, czyli jego treść. Rzemieślnicy natomiast są zdania, że najważniejsza jest forma, a autor może równie dobrze pisać o czymś banalnym, byle by robił to w zajmujący sposób. Nie mi rozstrzygać, kto ma rację. Mogę tylko podzielić się z wami opinią, którą wyrobiłem sobie przez długie lata czytelnictwa, oraz przez tę krótką chwilę (w porównaniu z tymi latami), w której staram się podążać ścieżką własnego ?klepania w klawisze?.

Moim zdaniem, nie da się zachwycić, zaczarować samym pomysłem, który nie jest odpowiednio wykonany. To jakby próbować sprzedawać na aukcji nieobrobiony diament. Nawet szkło ładnie oszlifowane, wygląda ładniej niż oblepiona ziemią bryła diamentu; oczywiście ma o wiele mniejsza wartość, ale wygląda ładniej.

Świetnymi przykładami są: Władca pierścieni - banalny pomysł, mistrzowskie wykonanie; Potter - łzawa historyjka o przyjaźni, szlachetności i walce ze złem, świetnie odegrana na emocjach, pragnieniach, z wykorzystaniem nostalgii za dzieciństwem.

Oczywiście istnieją dzieła trudne, napisane językiem niezrozumiałym, pokrętnym, mistycznym, które zyskują ponadczasową sławę. Lecz moim zdaniem nie o to chodzi w literaturze, by czytelnik czytał książkę, mokry od potu i długimi latami zastanawiał się, co też autor miał na myśli.

Literatura jest sztuką, a sztuka nie polega na ?nawalaniu? młotkiem w kawałek kamienia, by potem biedny odbiorca przez długie godziny zastanawiał się, czy ma przed sobą figurę kozy, czy osła. Trzeba odróżnić niedbalstwo, od sztuki wyrafinowanej. Sztuka polega na umiejętności skonstruowania atrakcyjnego i czytelnego przekazu myśli autora. Grafoman natomiast, to taki autor, co z niedbalstwa i lenistwa robi metodę. Wydaje mi się, że snobizm rodzi się z chwilą, gdy odbiorca, nic nie rozumiejąc z bełkotliwego ?dzieła?, klaszcze, by nie wyjść na ignoranta.

Warsztat pisarski trzeba szlifować w znoju i trudach. Andrzej Pilipiuk, inny polski magik pióra, twierdzi, że młody pisarz zanim będzie produkował teksty, na jako takim poziomie, musi stworzyć co najmniej pięć tysięcy stron.Nie chodzi tu tylko o wklepanie ciurkiem, bez namysłu tego, co nam w duszy gra. Mówię o ciężkiej pracy nad stylem, środkami wyrazu, interpunkcją, a czasem i ortografią.

Podzielę się z Wami moją metodą pisania, którą częściowo zaczerpnąłem od znanych pisarzy, takich jak S. King, F. Kres, A. Pilipiuk i uzupełniłem o drobne elementy.

Rodzi się pomysł. To już coś, bo bez pomysłu - nawet takiego kiepskiego - nie da się nic napisać. Spisuję go w kajecie, który nazywam pomysłownikiem, by nie uleciał. Następnie przez jakiś czas, przeważnie tydzień, rozmyślam o pomyśle, gdzie się da (w autobusie, podczas obiadu, w toalecie, przed snem), wymyślam alternatywne, czasem wykluczające się zarysy jego realizacji. Podkreślam, że mówię o pobieżnych zarysach, a nie szczegółowych planach, scena po scenie. Raz próbowałem pisać opowiadanie wg. planu i po pierwsze nie zrealizowałem planu, po drugie nie miałem żadnej frajdy podczas pisania. Jedna z moich zasad pisania, brzmi: Miej przyjemność z tworzenia.

Mam już pomysł i zarys realizacji. Siadam do najprzyjemniejszej części, czyli pisania. I tu są dwie szkoły. Jedna nakłania, żeby pisać każde zdanie powoli, dopieszczać je, jakby nie było możliwości nanoszenia poprawek w późniejszym terminie, a druga, której jestem zwolennikiem, podobnie jak King, zaleca pisanie ciurkiem, bez oglądania się na zdania już napisane, aż do samego końca realizacji pierwszej wersji tekstu. Oba rozwiązania mają wady i zalety. Zaleta pierwszego sposobu jest to, ze prawdopodobnie po ukończeniu tekstu, nie będzie on wymagał zbyt wielu poprawek, czyli będzie prawie gotowy. Lecz warunkiem jest dojrzały warsztat, a wiec to nie sposób dla nowicjusza takiego jak ja. Druga metoda, co prawda pociąga za sobą konieczność żmudnego czytania i poprawiania, ale umożliwia napisanie pierwszej wersji tekstu, na tyle szybko, że nie stracimy zainteresowania tekstem. Czyli, że będzie się pisało przyjemnie, a to z pewnością pomoże nam w wymyślaniu lotnych dialogów i ciekawych scen. Trzeba być nie lada fachowcem, by dopieszczać jedną stronę przez godzinę, a potem mieć jeszcze na tyle zrelaksowany umysł, by napisać kolejna, równie dobrą. Ja tak nie potrafię i nie wiem czy bym chciał. Wole emocjonować się pomysłem, przelewając go na kartkę wprost z głowy, zamiast mozolnie dłubać zapałką w granicie.

Pierwsza wersja tekstu napisana. Teraz wrzucam go do szuflady, czyli zapominam o nim na jakiś czas, przykładowo tydzień. Nie tykam go ani razu przez ten czas. Gdy tekst już swoje odleży, odkurzam go i czytam. Niejeden raz śmiałem się na przemian i dziwiłem, gdy orientowałem się, jakie rzeczy powypisywałem tydzień temu.

W trakcie czytania na bieżąco robię poprawki mniejsze lub większe, wycinkę dłużyzn, dorabiam to i owo. Gdy już mamy ukończoną drugą wersję tekstu, rozsyłam go w świat. Znaczy nie w szeroki świat, lecz do znajomych i przyjaciół, którzy znają się na literaturze i są szczerzy. Zawszę mówię im, że oczekuje szczerej opinii i się nie obrażę, jak powiedzą, że tekst jest do niczego.

Gdy już otrzymam od moich recenzentów, opinie, uwagi i korekty. Siadam i robię trzecią wersję tekstu, uwzględniając lub nie to, co zalecili.

Tekst jest gotowy. Czasem dla pewności jeszcze raz go czytam, by wyłapać przeoczone babole, ale nie jest to konieczne. Teraz decyduję, co z nim dalej robię, bo przecież nie w tym rzecz by pisać do szuflady. Jeśli się pisze do szuflady, to nie ma to sensu moim zdaniem. To jakby trenować pływanie na piasku. Ani frajdy, ani pożytku.

I tu mamy dwa wyjścia, w zależności, jak dobre są nasze teksty i styl, oraz jak mocni się czujemy. Możemy przywalić z grubej rury i wysłać tekst do wydawnictwa, lub gazety papierowej. To rozwiązanie ma taką wadę, że o ile tekst nie jest świetny (nie spodoba się redaktorowi), to prawdopodobnie nie otrzymamy odpowiedzi i uwag, a wiec nie wyciągniemy z tego żadnych wniosków, a tylko się bezowocnie naczekamy.

Drugim wyjściem, jest wysyłka do jednego z internetowych portali literackich. Tekst wypłynie na szerokie wody. Zaletą jest, że z pewnością otrzymamy wiele opinii i recenzji. Wadą, że przeważnie nie będziemy mieli pewności, czy opinie pochodzą od znawców tematu, czy od laików.

Dlatego też polecam wybierać portale renomowane, elitarne, które nie są ?kółeczkami wzajemnej adoracji?, gdzie recenzenci nie będą się z nami cackać jak z jajkiem i o dennym tekście powiedzą otwarcie, że jest kiepski. Wypunktują wszystkie błędy, poradzą, co naprawić.

Jeśli nie jesteście nastawieni na szczere do bólu opinie, zmieńcie hobby, bo nawet świetni pisarze otrzymują czasem zimny prysznic. Twórca z klasą, otrzymawszy lekcję, osuszy się, chwyci narzędzie i stworzy coś lepszego, starając się nie popełnić tych samych błędów. Ten kiepski, tak zwany grafoman, będzie walił piąstkami w ścianę, wylewał łzy i łkał: ?Mamo, a oni mnie nie lubią, oni się nie znają?

Oczywiście tekst opublikowany w internecie jest spalony, dla wydawnictw papierowych. Pamiętajcie o jednym, większość waszych tekstów to nie kandydaci do literackiego Nobla, a już z pewnością nie tych pierwszych kilkadziesiąt, bo to tylko wprawki warsztatowe, a i potem nie jest lepiej. Dlatego też, im więcej zbierzecie opinii i porad, tym większe są szanse, że wasz warsztat stanie się lepszy i zaczniecie pisać dobrze.

Na koniec zaproponuję Wam adres, pod którym znajdziecie świetne miejsce do ćwiczenia warsztatu, dyskutowania o pisarstwie, literaturze, sztuce. Chodzi mi o portal Weryfikatorium. Jest to ogromna społeczność pisarzy, czytelników, korektorów i przyjaciół, gdzie każdy pisarz spotka się z takim samym przyjęciem.

Wszystkie wrzucane teksty są wnikliwie czytane i oceniane, a autor otrzymuje kulturalną i fachową opinię. Wspomnę tylko, że jednym z użytkowników portalu jest Andrzej Pilipiuk. To chyba o czymś świadczy.

Adres portalu: http://weryfikatorium.pl

Serdecznie polecam i życzę napisania wielu świetnych tekstów.

Źródło: qfant.pl .

10 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Jako pisarza-amatora bardzo mnie to zaciekawiło. Niewątpliwie blog zasłużył na wypromowanie. Obecnie zaprzestałem pisania, choć mam bardzo ciekawe pomysły. Dlaczego? Po pierwsze trochę mnie zniechęcił fakt, że po napisaniu jednej krótkiej dwuczęściowej książki zorientowałem się, że o ile same pomysły miałem dość udane, to wykonanie całości średnie. Jasne, znajomym czytało się to dość dobrze, zebrałem pozytywne opinie.. później napisałem jeszcze jedną książkę, ale nie dokończyłem jej, bo coś mi w niej nie pasowało.

Może jeszcze kiedyś wrócę do pisania, tym bardziej, że właśnie otrzymałem sporo cennych rad. Mogę tez powiedzieć jaką techniką pisałem ja. Więc - raczej żadnych przesłań w moich książkach nie było. Stawiałem na nieustającą akcję, nie bawiłem się w szczegółowe opisy postaci, scen czy otoczenia. A jak pisałem? Raczej wolno, starałem się poprawiać zdania, przez co pisałem długo i chyba to mnie zniechęciło. Może więc spróbuje drugiej metody, o której tutaj pisałeś? Może w ten sposób nie będę zniechęcony. Kto wie..

Link do komentarza

Hm, przyznam, że tekst jest ciekawy. Osobiście z tych kategorii uważam siebie za grafomana - piszę dużo (głównie na sesjach na tym forum), czasem wręcz za dużo, a nie zawsze dobrze. ;)

Z zaskoczeniem też odkryłem, że całkiem spora część tych porad miała zastosowanie praktyczne przy moim opowiadaniu, noszącym tytuł "Smoczy rycerz" (linka do niego podałem w swoim profilu :P). Przy jego pisaniu korzystałem chyba głównie z tej pierwszej metody, łącząc ją nieco z drugą. To znaczy: starałem się dopracowywać tekst na bieżąco, ale nieraz odnosiłem wrażenie, że pewne zdania/akapity wyszły mi po prostu pokracznie. Ale wtedy odpuściłem poprawianie ich od razu, bo wiedziałem, że i tak później będę musiał zrobić korektę, więc w razie czego po prostu je zmienię. Inna rzecz, że po przeczytaniu tekstu na chłodno nie okazywały się zwykle takie złe... Z kolei to opowiadanie przeczytałem przed publikacją aż cztery razy, za każdym razem coś poprawiając. To wyglądało tak, jak poniżej.

Pierwszy raz - stosunkowo krótki czas po napisaniu do końca.

Drugi raz - po odczekaniu pewnego czasu i większym zdystansowaniu się do tekstu.

Trzeci raz - po otrzymaniu sugestii i poprawek od korektorów*.

Czwarty raz - aby sprawdzić, jak ostatecznie wygląda tekst (dodam, że tym razem czytałem je sobie na głos - i to pomogło, serio!).

Wydaje mi się jednak, że podczas pisania popełniłem jeden zasadniczy błąd - dałem się ponieść słomianemu zapałowi. To sprawiało, że pisałem kilka stron lub akapitów, a potem z braku czasu/chęci odkładałem pisanie na pewien czas, zdarzało się, że na naprawdę długi. Pół biedy, jeśli przerywałem to po dokończeniu danej części - ale robiłem to także w jej połowie. Całe szczęście, że przerwy nie były tu w większości aż takie zauważalne - powiedziałbym nawet, że po powrocie do pisania wychodził mi lepszy tekst... Przez to wyszło na to, że to opowiadanie pisałem aż pół roku (plus jeszcze trzy miesiące na poprawki, bo miałem niezły sajgon z korektorami...). Razem z tym, co napisałem w nawiasie, daje to dziewięć miesięcy. Nieźle, co?

Ostateczny efekt? Opowiadanie zebrało skrajne opinie (spośród chyba kilkunastu) - ale tylko jedna była naprawdę negatywna. Reszta oceniających oceniła je albo pozytywnie, albo bardzo pozytywnie (z lekką przewagą tego pierwszego, zdaje się). Czyli jednak coś sobą reprezentuję w takich tekstach. ;] Jeszcze muszę uważać, żeby woda sodowa nie uderzyła mi do głowy, bo umiem pisać prozę jako tako - ale nie aż tak. :P

I na tym kończę kolejny z moich grafomańskich (hehehe :P) tekstów. Gratuluję doczytania do końca. :) Myślę, że ten tekst też przyda się tym, którzy chcieliby zacząć pisać. (A ja powinienem wkrótce się wziąć za drugie opowiadanie z tym samym głównym bohaterem... Ech...)

*Po prostu na dwóch forach (w tym na FA) dałem ogłoszenie, że szukam korektorów. No i akurat zgłosiły się trzy osoby (czyli tyle, ile szukałem). Korekta tych, którzy wytrwali, była ogólnie przyzwoita i na pewno pomogła temu tekstowi.

Link do komentarza

Mam bardzo podobny do twojego sposób pisania i tak jak ty piszę 1 wersję potem korekta do wersji nr 2 ;). A teraz taka mała ciekawostka, mianowicie ten sposób pisania (ten którym się posługujemy) pojawił się w filmie o pisarzu Williamie Forresterze(tutułu niestety nie pamiętam), kiedy to tłumaczył swemu czarnoskóremu uczniowi, że 1 wersja tekstu musi pochodzić z duszy, nie z umysłu i powinien ją pisać bez przerywania delektując się potem tym co napisał. Pozdrawiam i dziękuję za poradnik, bo jak wiadomo porad nigdy za wiele, chociaż zbyt wiele potrafi nieźle zdenerwować ;p.

Link do komentarza
Razem z tym, co napisałem w nawiasie, daje to dziewięć miesięcy. Nieźle, co?

Ja pisałem obie części jednej z moich książek (w sumie ok. 75 stron w Wordzie) blisko rok. Naturalnie z korektą, lecz własną. Po prostu często odkładałem pisanie na później, bywały nawet kilkumiesięczne przerwy, często bywało tak, że napisałem kilka zdań i później straciłem ochotę na dalsze pisanie.

Link do komentarza
Ja pisałem obie części jednej z moich książek (w sumie ok. 75 stron w Wordzie) blisko rok. Naturalnie z korektą, lecz własną. Po prostu często odkładałem pisanie na później, bywały nawet kilkumiesięczne przerwy, często bywało tak, że napisałem kilka zdań i później straciłem ochotę na dalsze pisanie.

A więc nie jestem w sumie odosobniony... No, pozostaje więc pracować nad tym, by ten zapał utrzymywać. ^_^ Osobiście może wykorzystam trochę bardziej tę drugą metodę - choć lubię dopracowywać tekst na bieżąco, więc nie wiem, jak to wyjdzie. ;]

A macie takie "fazy", że np. w nocy budzisz się z genialnym pomysłem, siadasz i przez kilka godzin piszesz? :) Nie ma to jak nagły przypływ weny :D.

Ja mam niestety tak, że najfajniejsze pomysły zawsze przychodzą mi do głowy akurat wtedy, gdy nie mam czasu/możliwości na ich realizację... :( Czasami podchodziłem do pisania, jak miałem właśnie teraz jakiś pomysł, ale to się zdarzało raczej rzadko - i nigdy w nocy. :)

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...