Pozwoliłem jej wejść
54 użytkowników zagłosowało
-
1. Pozwól mi wejść. Pozwolisz?
-
Tak23
-
Nie31
-
- Zaloguj się lub zarejestruj, aby zagłosować w ankiecie.
Abby + Owen = WM (Wielka Masakra?)
Puk, puk! Najmocniej przepraszam, ale czy mogę? Ślicznie dziękuję. Jesteś taki uprzejmy. Akurat spacerowałem niedaleko i do głowy przywędrowała mi taka oto swobodna myśl, że pora już prawie późna, a i dla kolacji najodpowiedniejsza. A czy jest coś przyjemniejszego w taki zimny i ponury wieczór niż wspólny posiłek? Tak też właśnie myślałem. Mój płaszcz? Nie, nie trzeba. Długo tutaj nie zabawię. Właściwie to moglibyśmy wyjść gdzieś razem. Noc ostatecznie nie jest taka straszna, a niekiedy lubię zjeść coś na wynos?
Prawdę powiedziawszy, ani trochę nie odnajduję się w czynności, którą można nazwać pisaniem wstępów. Stąd też taki oto marny popis twórczości ? najmocniej wszystkich przepraszam ? literackiej, która z założenia miała się stać substytutem prawdziwego wprowadzenia do tematu. Dodać jeszcze muszę, że i dalsza część złożona w przeważającej większości z literek nie powinna być odbierana jako recenzja. Takowych tworzyć nie lubię, bo i zawsze z konkretną oceną mam problem. Niech więc to będzie swoisty spis wrażeń wszelakich, które dopadły mnie na chwilę po opuszczeniu kinowej sali.
Wiedzieć Wam trzeba, że każdy converse od czasu do czasu pójdzie do kina. Wyjątkiem nie jest tu więc i theconverse, który choć nie może już sobie pozwolić na tak częste bycie gościem przed wielkim ekranem, tak nadal z przyjemnością odnajduje się w towarzystwie szeleszczących opakowań skrywających przeróżne zakąski, siorbiących apetyczne napoje, a zasiadających po sąsiedzku widzów oraz przede wszystkim nazbyt głośnych i zupełnie niestosownych komentarzy tych ostatnich. Na szczęście paczka chipsów czy inna prażona kukurydza nadal potrafi zachować milczenie.
Tytuł zawieszony całkiem nieopodal, bo nad tym tekstem, sugeruje że przypadła mi w udziale zbiorowa projekcja dzieła filmowego, które według oficjalnych informacji ma pretensje do bycia horrorem, a i melodramatem zarazem. Wyprzedzę jednak Wasze pytanie i odpowiem, że tekst ten poświęcony jest amerykańskiej wersji szwedzkiego filmu, który w naszym rodzimym języku wygląda całkiem tak samo ?
Pozwól mi wejść
. Niestety nie było mi jeszcze dane doświadczyć tej historii w wykonaniu filmowców z północy. Dlatego też przygotujcie się na kilka akapitów o wersji anglojęzycznej.
Rozpocznę może od najważniejszego, czyli od tego, iż produkcja ta przypadła mi do gustu. Przede wszystkim dlatego, że po długim czasie miałem możliwość zapoznania się z istotą, którą darze ogromnym afektem, a która to nie została doszczętnie zmielona przez tryby zachodniej machiny, gdzie nie opowieść jest ważna, a ilość statuetek, które powinna ona zapewnić. W końcu zaprezentowano mi wampira, który zdaje się być realną postacią. Co więcej, tak naprawdę nikt z twórców nie przyznaję się, że to właśnie z klasycznym krwiopijcą mamy do czynienia. Niech żyją niedopowiedzenia!
Wypadałoby, żebym przynajmniej w jednym zdaniu wspomniał o głównym wątku fabularnym. Byłoby to jednak zbyt oczywiste, a ja wolę pozostać w sferze subtelności. Będzie zatem o bohaterce, a więc wampirzycy, która prawdopodobnie nią jest, ale jednak pewien delikatnie zarysowany znak zapytania do scenariusza dopisuje. Oczywiście odżywia się krwią, a poza swoje ?legowisko? wychodzi wyłącznie po zmroku. Dodatkowo jest nadzwyczaj szybka i sprawna, a i swoja siłą fizyczną zdecydowanie przewyższa nie tylko swoich ?rówieśników?, ale i osoby dorosłe. To wszystko to tylko i wyłącznie pewien archetyp wampira, wszystkim doskonale znany. Podobnie jak długowieczność przez większość ?znawców tematu? rozpoznawana jako nieśmiertelność. Jeszcze nigdy nie spotkałem (w świecie wykreowanym przez filmowców) nieumartego z wystającymi ząbkami, który byłby całkowicie nie do pokonania, a więc odesłania do trumny, która już nigdy więcej nie zostania otwarta po zachodzie słońca. Nie można przy tym zapomnieć o tytułowym pozwoleniu na przekroczenie progu, o którym bardzo często zapomina się prezentując dzieci nocy.
Najciekawsze jest przy tym to, że urocza dziewczynka (no dobrze, niektórzy mogliby ją nazwać emo) imieniem Abby (w tej roli młodziutka
Chloe Moretz
, która jeszcze nie tak dawno temu wręcz zawodowo kopała pośladki) nie tylko sama dostrzega swoje przekleństwo, ale pozwala kinowym podglądaczom w nie uwierzyć. Koniec z beztrosko chlapiącą pod sam sufit krwią i odrywaniem członków, choć i to również się w tym filmie pojawiają. Dużo bardziej istotny jest wewnętrzny konflikt pomiędzy zwierzęcą naturą drapieżnika oraz drobinkami człowieczeństwa, które lgną do równie samotnego jak ona Owena (w tej roli znany z filmu
Droga
Kodi Smit-McPhee
). To właśnie ta niesłychanie ciekawa relacja pomiędzy ofiarą jaką jest chłopiec, bity przez szkolnych ?kolegów? i przeżywający rozwód swoich rodziców oraz dziewczynką o równie dwoistej, co zabójczej naturze sprawia, że z każdą kolejną chwilą wyczekuje się jakie będą dalsze losy tej niecodziennej pary.
Wspominając o dwoistości głównej bohaterki muszę na moment przeniknąć na margines pisanych przeze mnie słów, żeby tam odwołać się również do biegunowego charakteru diegezy (świat przedstawiony), którą uraczyli mnie twórcy. Otóż trzeba zauważyć, że wszystkie wydarzenia, które tworzą fabularną oś filmu wyraźnie zaznaczone są jako przepełniony emocjami świat ludzi małych ? Abby i Owena ? oraz zupełnie inną rzeczywistość dorosłych. Fantastycznie zaprezentowaną tę odrębność na przykładzie matki chłopca, która choć jest dla niego osobą najbliższą, tak naprawdę nigdy nie poznajemy jej twarzy. Chłopiec wiecznie się z nią mija, wyraźnie nie radzi sobie z bolesną sytuacją rozwodu, a dodatkowo ucieka w świat, który tworzy wyłącznie z Abby. Nawet sąsiedzi są tylko statystami, z którymi Owen się mija lub podgląda ich przez znajdującą się w jego pokoju lunetę. Jest jeszcze opiekun żądnej krwi dziewczynki, który choć nie jest postacią całkowicie nieistotną, to i on sam przeżywa swój własny dramat.
Wspominając o emocjach, a przy tym odwołując się do gatunku jakim opisano
Pozwól mi wejść
? melodramatu ? nie można zapomnieć o rodzącym się pomiędzy parą jeszcze dzieci (Abby niekiedy jest takim właśnie dzieckiem) uczuciu, którego charakter pokreślony jest przez pojawiające się przez kilka chwil dzieło Szekspira, a które zapewne dobrze znacie ?
Romeo i Julia
. Najwidoczniej relacja wampirzycy i osamotnionego chłopca nie może się dobrze zakończyć.
Jak do tej pory ilość popełnionych przeze mnie słów na pewno odstraszy sporą część czytelników, a ja nadal nie miałem okazji do podzielenia się z Wami choćby połową własnych przemyśleń. Może dalsza dyskusja powstała wśród komentarzy poniżej na to pozwoli. Natomiast zakończyć ten tekst muszę uwagą najtrafniej w mojej ocenie oddającą charakter miłośniczki hemoglobiny. Abby choć nienazwana wprost wampirem, jest nim w pełni. Choć i w nowiu doskonale sobie z tym radzi.
Dlaczego? Ponieważ będąc nawet targaną sprzecznymi emocjami pozostaje egoistką, dla której najważniejsza jest ona sama. Co zaskakujące, nawet taki Edward Cullen wpisuje się w ten nurt krwiopijców. Przecież, gdyby naprawdę kochał pannę Swan, pozwoliłby jej odejść?
PS.
W ramach ucieczki od nawału tekstu ? ankieta. Ciekawi mnie, czy mając świadomość przekleństwa jakim naznaczono wampiry, symbolicznie pozwolilibyście przekroczyć im próg Waszego domu, a więc i Waszego życia.
18 komentarzy
Rekomendowane komentarze