Jak wytresować smoka
Udało mi się dorwać do produkcji, na którą czekałem dłuższy czas. W końcu. Ja, amator bajek, włożyłem ładną płytę do czytnika, spędziłem ponad półtorej godzinki z miłym uczuciem, które chwyta mnie zawsze, jak oglądam produkcje animowane. Czyli, jak zwykle, spodobało mi się.
Motyw klasyczny: Mamy chłopaka-nieudacznika o wdzięcznym imieniu Czkawka, mamy dziewczynę, w której ten się podkochuje (wątek miłosny przecież być musi! Aczkolwiek, co dziwne, nie jest on aż tak natarczywy jak w wielu innych produkcjach), mamy ojca chłopaka, który z synka dumny nie jest i nieśmiałe próby chłopaka, który chce się wykazać. No i raz jeden, podczas zwyczajnej wioskowej walki ze smokami, przypadkowo właściwie chwyta jedną z bestii. Jak też można wnioskować po tytule, zaczyna się z gadem przyjaźnić, co skłania się ku niecodziennej tresurze.
Dreamworks. Więcej komentarza nie trzeba. Stojąca na równi z Disneyem wytwórnia filmów animowanych (nazywanych przeze mnie bajkami. Nie burzyć mi się tu, wg mojego słownika bajka to tyle, co animowany film/serial nieopowiadający o czymś co naprawdę ma/miało miejsce) ma prestiż. Wystarczy mi tylko powiedzieć, że to ona/Disney jest twórcą danej bajki, a już mogę się wybierać do kina/czekać na DVD (chociaż na ten film mógłbym wybrać się do kina na 3D, cholera). Jak zwykle, wykonali kawał doskonałej roboty. Animacje są świetne, modele postaci również niezgorsze. Polski podkład, co prawda, nie wywarł na mnie jakiegoś szczególnego wrażenia, jednak i tak aktorzy podkładający głosy doskonale się spisali. Gratka dla wszystkich miłośników filmów animowanych.
9/10
5 komentarzy
Rekomendowane komentarze