Skocz do zawartości

The True Srotry

  • wpisy
    6
  • komentarze
    2
  • wyświetleń
    5365

Chapter Three - Enemy of Ally?


Hirow

261 wyświetleń

Chapter Three - Enemy of Ally?

"Ten Świat jest naprawdę piękny", pomyślał Hirow idąc przez las,"Widziałem

wiele pięknych miejsc, ale to przekracza ludzkie wyobrażenia". To była prawda,

a las w którym się znajdował był tego najlepszym przykładem. Jego urok mówił

sam za siebie,szum wiatru pośród liści, śpiew ptaków,słońce przedzierające się

przez gałęzie,wrażenie było po prostu nie opisane. Hirow wziął głęboki oddech

"Gdybym mógł po prostu usiąść pod jednym z tych drzew, zapomnieć o wszystkim,

o misji, tajemniczym wrogu, niebezpieczeństwie, i zrelaksować się ,było by

po prostu wspaniale".

Zatrzymał się na chwilę, zamkną oczy, przypomniał sobie co czytał o wojnie

toczącej się na tym świecie. "Nie. Nie mam czasu na odpoczynek, muszę jak

najszybciej zakończyć to wszystko", otworzył oczy i rozejrzał się do okuła

"No ale najpierw muszę się dowiedzieć gdzie jestem i na czyich ziemiach jestem"

i ruszył przed siebie mając nadzieję że natrafi na ślady jakiejś cywilizacji.

Niestety, po ponad 4 godzinach marszu, nie udało mu się natrafić na

kogokolwiek, albo cokolwiek, co mogłoby mu pomóc dowiedzieć się gdzie jest,

wszędzie tylko las i las. W końcu po kolejnych 2 godzinach, udało mu się

dotrzeć na obrzeża lasu, mało tego, pomiędzy drzewami dostrzegał jakieś

kształty, "Może to budynki? Zobaczymy" pomyślał i zaczął kierować się w ich

stronę gdy coś przykuło jego uwagę. Staną i wyostrzył zmysły

i zaczął rozglądać się w poszukiwaniu dziwnego dźwięku, który usłyszał. I

wtedy, jakieś 25 metrów od niego, między drzewami dostrzegł sylwetki czterech

osób, trzy z nich stały, a czwarta leżała na ziemi. Zbliżył się do nich, i

pozostając poza zasięgiem wzroku, obserwował z dala sytuację.Trzech mężczyzn,

ubranych jak wieśniacy, znęcało się nad postacią leżącą na ziemi. Zbliżył się

jeszcze bardziej, żeby zobaczyć kim była uw postać wtedy ją dostrzegł. Była

to Furiońska dziewczyna, prawdopodobnie kotka, która z przerażeniem i łzami na

twarzy, wpatrywała się w swoich ciemiężycieli.

- Ty Furiońska suko! Nauczymy cię że kradzież nie popłaca! - wydarł się jeden

z wieśniaków

- To są ziemię ludzi, a Imperioni wysoko płacą za każdą furiońską głowę! -

dodał drugi farmer, stojący bliżej dziewczyny

- Hehehe! Dzisiaj się obłowimy chłopaki! - odezwał się ostatni.

- Co powiecie żebyśmy się trochę zabawili co? Nikt nie mówił że reszta jej

ciał mysi być cała prawda?

- Może odetniemy jej ręce i sprawdzimy która jest dłuższa heheh!

- Lepiej odetnijmy jej nogi żeby nam nie uciekła!

- A może odetniemy jej cycki, i pokiereszujemy Bużkę żeby wyglądała jak facet!

Słyszałem że za męskich płacą więcej! - i ruszył w jej kierunku, z widłami

skierowanymi w jej piersi.

Przerażona Furionka zamknęła oczy i czekała na uderzenie. Lecz ono nie

nadeszło, zamiast tego kotka usłyszała tylko świst powietrza i zdziwione głosy

wieśniaków.

Otworzyła oczy doznała szoku. Metr od niej stała tajemnicza, zakapturzona

postać, powstrzymująca widły, którymi jeden z mężczyzn chciał ją oszpecić.

- C...Co jest [beeep]! Kim jesteś! - dar się wieśniak i próbował wydostać

widły z uścisku nieznajomego, ale to było na nic.

Pozostała dwójka odsunęła się do tyłu, zszokowana tym co się dzieję.

- Jak on się tu znalazł?! - zapytał z przerażeniem w głosie najwyższy z nich

- Nie pytaj się mnie, zamrugałem oczami a on już tam był! - dokrzyczał mu

stojący obok kolega.

- Nie tak powinno się traktować damy - przemówiła zakapturzona postać głosem

mrożącym krew w żyłach i odrzucił widły razem z wieśniakiem je trzymającym do

tyłu. Przeleciał on 3 metry i wylądował pomiędzy pozostałą dwójka - Jeżeli

chcecie dożyć nocy, odejdźcie i więcej się tu nie pokażecie

- Kim ty [beeep] myślisz że jesteś, żeby wydawać nam rozkazy?

- Dalej chłopaki, pokażmy mu że nie jesteś my byle kim!

- Rozgnieciemy go jak robaka którym jest?

- Możemy rozwiązać ten spór łatwą drogą, albo ciężką drogą - przemówił

nieznajomy, ale trójka wieśniaków już nacierała na niego.

Ten trzymający widły chciał przebić nieznajomego, celując w klatkę piersiową,

niestety, zakapturzona postać zrobiła unik w lewo, po czym wyprowadzając małe

combo, dwa uderzenia w brzuch zakończone kopnięciem w twarz, wysłała wieśniaka

3 metry w górę. Drugi z nich uzbrojony w kosę, próbował najwyraźniej ściąć

głowę wroga, lecz ten był zbyt szybki, i zanim farmer zdołał w ogóle

wyprowadzić cios, już gryzł glebę. Trzeci gagatek, widząc co się stało z jego

kolegami, rzucił się do ucieczki. Nieznajomy widząc to, spokojnie i powoli

podszedł do wideł wbitych w ziemię metr za nim i jednym szybkim kopniakiem

wyrzucił je w powietrze, po czym w pozycji gotowej do rzutu, złapał je i cisną

w stronę uciekającego mężczyzny. Kiedy broń miała już go trafić, farmer

potknął się i runą na ziemię, a widły świsnęły mu nad głową. Podniósł się

szybko i z krzykiem ratował się ucieczką.

Furionka która cały czas to obserwowała, była w niemałym szoku, wiedziała

jednak że jej wybawiciel był człowiekiem a ona za nic w świecie nie odda się w

ręce ludzi bez walki.

Nieznajomy podszedł do niej, schylił się, i zmierzył ją wzrokiem.

- Jesteś cała? - zapytał

- Zostaw mnie w spokoju człowieku! Jestem groźniejsza niż ci się zdaje!

- W to nie wątpię - w tym momencie usłyszał dźwięk rogu wojennego - Cholera,

pewnie ten trzeci powiadomił już milicję czy patrol.

- Zostaw mnie powiedziałam! Nie dostaniecie mnie żywcem! - i prychnęła na

niego, w jej oczach było widać desperację i przerażenie

- Słuchaj, możesz to załatwić na trzy sposoby. Możesz zostać tu a wtedy

ci idioci na pewno cię zabiją. Możesz spróbować uciec, co tylko przedłuży twoją

mękę, albo możesz pozwolić sobie pomóc, a wtedy obiecuję ci że wyjdziesz z

tego cało.

- Jaką mam gwarancję że ty mnie nie zabijesz co?!

- Słuchaj, nie zawracał bym sobie głowy ratowaniem twojego życia, tylko po to

żebym sam mógł cię zabić. Więc jak będzie dasz sobie pomóc czy nie?

Milczała przez chwilę , najwyraźniej oceniając swoje położenie. W końcu

skinęła głową na zna że się zgadza.

- Możesz wstać?

- Nie, złamałam nogę podczas ucieczki.

- Dobrze więc, złap mnie za kark.

Zawahała się.

- No dalej nie mamy całego dnia!

Chwyciła go za kark, a on chwyciła ją pod nogi, i jednym szybkim ruchem

podniósł z ziemi, jakby grawitacja przestała działać. Z za wzgórza, gdzie znikł

wieśniak, wyłoniło się pięć postaci na koniach, odzianych w zbroję,

trzymających w dłoniach miecze i ruszyło w ich stronę.

Hirow z prędkością błyskawicy, rozpędził się, wskoczył między drzewa i

zaczął kierować się w stronę gór, mając nadzieję że tam zgubi pościg. Rycerze

jednak nie odpuszczali i kontynuowali pości w lesie. Spojrzał na furionkę, miała

zamknięte oczy i była przerażona. "Muszę jak najszybciej ich zgubić",

pomyślał. Zeskoczył na ziemię i będąc jeszcze w pędzie, skoczył do przodu,w

locie wyciągną miecz który miał na plecach, i ściął parę drzew które mijał po

prawej stronię, schował miecz i po przeleceniu jeszcze jakichś 5 metrów,

popędził niczym wiatr, zostawiając pościg daleko w tyle. Kierował się w stronę

jaskiń które widział podczas schodzenia z gór, miał zamiar spędzić tam noc.

...............................................................................

Gdy dziewczyna otworzyła oczy, był już ranek. Leżała w jaskini przykryta

niebieskim płaszczem, a nieopodal na ognisku piekło się mięso. Tajemniczego

mężczyzny nigdzie nie było, nie wyczuwała jego zapachu. Upewniła się że w

pobliży nikogo nie ma i nie pewnym krokiem ruszyła w stronę ogniska. Była

bardzo głodna, nie jadła od wielu dni. Kiedy mięso znajdowało się na

wyciągnięcie ręki, zawahała się.

- Nie krępuj się, - nagle w wejściu do jaskini pojawił się uw nieznajomy,

niosący drewno na opał.

Dziewczyna jednym susem znalazła się na drugim końcu jaskini, i z kłami i

pazurami na wierzchu, zaczęła groźnie warczeć na mężczyznę. On natomiast ani

się nie zdziwił , ani nie przestraszył, spokojnym krokiem podszedł do ogniska,

dołożył trochę drewna i usiadł obok, po czym łagodnym wzrokiem spojrzał na

dziewczynę.

- Nie bój się, nie jestem twoim wrogiem. Chodź i zjedz coś, musisz być bardzo

głodna, po zatym musisz nabrać sił i się zregenerować, zwłaszcza tę złamaną

nogę

"Złamaną no..." i wtedy przypomniała sobie że złamała nogę, pod czas ucieczki.

Przypomniał jej o tym także bul, którego wcześniej nie czuła z powodu tego

małego zamieszania.

- Skąd mam wiedzieć że mięso nie jest zatrute?! Wy ludzie jesteście tacy sami!

Albo chcecie nas zabić albo zrobić z bas niewolników! Prędzej umrę niż dam

zrobić z siebie niewolnika!

- Oboje dobrze wiemy, że tak się nie stanie, nie po to ratowałem ci życie żeby,

ci je odebrać, albo zrobić z ciebie niewolnika. Nie musisz mi ufać, ani mnie

słuchać, nie dziwię ci się że jesteś do mnie wrogo nastawiona, ludzie zapewne

wiele ci odebrali, ale ja nie jestem twoim wrogiem.

- Akurat! Chcesz zyskać moje zaufanie tylko po to żeby mnie bardziej zranić ,a

potem sprzedać jakiemuś handlarzowi niewolników! Albo udajesz dobroć, żeby

potem odciąć mi nogi abyml nie uciekła!

- Mój miecz leży obok ciebie, nie zdążę do niego dotrzeć przed tobą, więc masz

przewagę, ale zapewniam cię że nie chcę cię sprzedać nikomu, ani tym bardziej

cię zranić. Ale jeżeli naprawdę wierzysz w to co mówisz to proszę, użyj tego

miecza.

- I tak zrobię! - dziewczyna chwyciła za miecz, i powoli, kuśtykając, zbliżyła

się do chłopaka. Spojrzał na nią jeszcze raz. Nie bał się, wręcz przeciwnie

uśmiechał się. Uniosła miecz nad jego głowę i... Zamarła. Wahała się, cała

się trzęsła, nie wiedziała co robić, umysł podpowiadał żeby wykończyła go puki

jeszcze może, a serce żeby, mu zaufała. Trwała w tej rozterce jeszcze jakieś

10 minut.

- Nie. Wychowywano mnie na przekonaniu, że ludzie są źli, i zabijają furionów

przy każdej okazji,ale... ale ty jesteś inny, uratowałeś mi życie, przez cały

ten czas opiekowałeś się mną i cały czas byleś dla mnie miły - opuściła

miecz - Nie mogę skrzywdzić kogoś, kto jest dla mnie taki dobry, bez względu na

to czy jesteś moim wrogiem czy nie.

- Czy to znaczy że teraz mi ufasz? - odpowiedział chłopak, odbierając

dziewczynie miecz i chowając go do pochwy, którą miał na plecach

- Nie... Jeszcze nie, na razie toleruję twoją obecność. A tak w ogóle jak masz

na imię? - zapytała siadając naprzeciw niego i biorąc wielki kawał mięsa z

ogniska

- Wybacz mi brak manier. Mam na imię Hirow, miło mi cię poznać. a czy ja mogę

znać twoje imię?

- Jestem Sahra i...dziękuję ci że uratowałeś mi życie Hirow, ale mogę wiedzieć

dlaczego? Dlaczego mi pomogłeś? Jesteś człowiekiem, powinieneś mnie zabić albo

zniewolić zamiast walczyć w mojej obronię z twoimi pobratymcami.

- Sahro, nie jestem tym za kogo mnie uważasz, a już na pewno nie jestem

jednym nich.

- Jednym z nich?

- Ludzi którzy chcieli cię skrzywdzić.

Ton z jakim to wypowiedział był taki, dziwny, jakby wypowiedział coś

plugawego,coś co go obrzydzało. Sahra nie wiedziała co o tym myśleć, chciała go

zapytać kim jest ale zrezygnowała z tej myśli, nie chciała naciskać.

- Dalej nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Dlaczego?

- Nie mogłem pozwolić im cię skrzywdzić. Zrobiłem to co podpowiadało mi serce,

to co myślę że jest właściwe. I nie myliłem się.

- Dziękuję.

- Nie ma za co. Teraz czy ja mogę zadaj ci pytani?

Kiwnęła głową.

- Co tutaj robisz? To tereny ludzi, prawdopodobnie środek ich ziem, jesteś

bardzo daleko od domu.

- Ja... - zawahała się. Nie była pewna czy może powiedzieć mu dlaczego tutaj

jest

- Jeżeli nie chcesz, nie będę cię zmuszał.

- Nie, nie, po prostu, chodzi o to że, echhhh. Byłam odwiedzić grób mojej

przyjaciółki, nie wiadomo z jakiego powodu chciała żeby pochowano ją właśnie

tutaj, w samym środku terytorium ludzi, niedaleko centralnego miasta

Imperionów. Zawsze wierzyła że każda istota ma w sobie dobro, że ta wojna z

ludźmi do niczego nie doprowadzi. Została wygnana ze swojej wioski, a później

zabita przez ludzi. - gdy skończyła, w jaskini zapadła cisza, dało się tylko

słyszeć strzelanie ogniska. W jej oczach było widać smutek.

- Przepraszam, nie chciałem przywoływać smutnych wspomnień.

- Nic się nie stało, ale zmieńmy temat.

- Hmmmm, więc, skąd jesteś?

- Z wioski Shakchal, położonej w północnej części terenów furionów, jak sam

zauważyłeś daleko stąd. Kiedy o tym myślę to zaczynam wątpić że wrócę do domu.

- Jak MY wrócimy.

- Słucham?

- Pomogę dostać ci się do domu, będę twoim strażnikiem aż do momentu gdy

przekroczysz bramy swojej wioski.

- Nie musisz mi pomagać, poza tym furioni zabiją cię gdy tylko cię zobaczą,

dotarłam tu sam i sam się wydostanę.

- Z Imperiońskimi rycerzami na karku? Wątpię. Poza tym już ci mówiłem że

robię to co podpowiada mi serce, a w tym momencik mówi mi żebym ci pomógł

wrócić domu, i jestem gotów ponieść konsekwencję za tym idą. Pytanie tylko,

czy pozwolisz sobie pomóc?

- Ale mówiłeś że...

- Że ci pomogę, tak, alę będę się czuł lepiej wiedząc że i ty tego chcesz -

wstał, podszedł do niej i wyciągną rękę - więc jak będzie?

Zapadła cisza, znowu, ale tym razem nie trwała zbyt długo, bo Sahra wstała i

uścisnęła dłoń Hirowa.

- Tak, chcę. Powinniśmy wyruszyć jak najszybciej.

- Powinniśmy, to poczekać aż twoja noga się zregeneruje i nabierzesz sił.

- Nie mów mi co mam mówić - powiedziała dość sucho - Może i toleruję twoją

obecność, ale to nie znaczy że będę słychać twoich rozkazów.

- Hehe, to nie był rozkaz, moja droga, to była prośba - uśmiechnął się lekko -

Ale jeśli ci tak śpieszno, to możemy wyruszyć wieczorem, w nocy będziemy mieć

większe szanse uniknięcia schwytania.

- ... Dobrze, niech ci będzie. - i ponownie zaczęła zajadać się pieczenią.

Dzień mijał szybko i w czasie ich pobytu w jaskini nic ciekawego się nie

wydarzyło. Noc nadeszła nieubłaganie i powoli zaczęli zbierać się do drogi.

Gdy Sahra gasiła ognisko, Hirow poszedł sprawdzić czy w pobliżu nie ma jakich

niespodzianek. Na szczęście droga była wolna i po chwili byli już w drodze na

północ, Czekała ich długa wyprawa. Znajdowali się w samym środku ziem ludzi,

gdzie znajdowało się najwięcej wojsk Imperionów. Niewiele było o nich wiadomo,

Hirow wiedział tylko tyle że Imperioni zostali założeni po to żeby wyplenić

bądź zniewolić wszystkich Furionw, ale to mu wystarczyło żeby pomóc Sahrze

dostać się bezpiecznie do domu, Do wioski

Shakchal, co w mowie Furionów znaczy jedność, która znajdowała się daleko na

północ, na obrzeżach terenów należących do Furionów.

...............................................................................

Od trzech dni szczęśliwie udało im się uniknąć patrolów Imperionów. Szli

właśnie przez las, gdy Sahra nagle się zatrzymała i złapała za kostkę.

- Co się stało? - zapytał Hirow podchodząc i kucając przy niej

- To nic takiego, tylko skurcz, zaraz minie - i skrzywiła się z bólu

- Pokaż mi te nogę

- Nie! To znaczy, nie, naprawdę to nic wielkiego - mówiąc to starała się

wstać ale Hirow jednym szybkim ruchem ponownie ją usadził i siłą odciągnął jej

rękę od miejsca gdzie miała złamaną nogę - Jak śmiesz!

Ale chłopak tylko zmierzył ją groźnym spojrzeniem, co sprawiło że od razu

zamilkła, i spojrzał na jej nogę. Była cała spuchnięta i siną, a kiedy jej

dotkną dziewczyna syknęła z bólu. Hirow zbadał dokładnie opuchnięte miejsce.

Nie było dobrze, kość może i była dobrze nastawiona, mimo to z jakiegoś powodu nie

zrastała się dostatecznie szybko. Było to na tyle dziwne zwłaszcza że Furioni

regenerują się szybciej i sprawniej od ludzi, więc jej rana powinna być już w

połowie wyleczona.

- Od jak dawna masz siniznę na nodze? - zapytał Hirow

- Jak śmiałeś...

- Od jak dawna - powtórzył głośniej, szorstkim tonem. Dziewczyna odwróciła głowę

aby ukryć zakłopotanie.

- ... Od dwóch dni...

- Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś? Takie nadwyrężanie twojej nogi może

prowadzić do wielu komplikacji a nawet do amputacji! Mijaliśmy już parę wiosek,

mogłem w nich poszukać uzdrowiciela który by ci pomógł! - dziewczyna skupiła

uszy, co świadczyło o strachu.

- N... Nie chciałam spowalniać naszego m...marszu,nie chciałam być ciężarem,

ja chcę tylko wrócić do domu - po jej tonie można było poznać że jest bliska

płaczu.

Widząc to Hirow poczuł ciężar w żołądku, podszedł do niej i położył jej rekę na

ramieniu

- Przepraszam, nie chciałam cię przestraszyć, wybacz mi. Ale mogłaś mi

powiedzieć, że twoja noga jest w takim stanie - widząc że dziewczyna

nie reaguje na jego słowa, położył dłoń na jej policzku i delikatnie odwrócił

jej głowę w swoją stronę tak żeby spojrzała mu prosto w oczy.

Sahra była zdziwiona, gdy jej szkliste oczy spotkały się z troskliwym

spojrzeniem Hirowa, na jej twarzy pojawiło się jeszcze większe załopotanie.

- Posłuchaj mnie uważnie bo nie mam zamiaru ci tego powtarzać kiedykolwiek -

przemówił Hirow tonem, Który świadczył o tym że ma zamiar powiedzieć coś

bardzo ważnego - Nigdy nie będziesz dla mnie ciężarem, zobowiązałem się

doprowadzić cie całą i zdrową do domu, mówiłem poważnie, będę cię chronił do

momentu gdy przekroczysz bramy swojej wioski lub do momentu aż padnę martwy

chroniąc twoje życie - chciała odwrócić wzrok ale on jej na to nie pozwolił -

I proszę cię nie płacz, twe łzy ranią moją duszę.

Gdy Sahra ponownie spojrzała mu w oczy oniemiała, jego spojrzenie było takie

czułe, pełne nadziei i troski... "Takie nie ludzkie" pomyślała przez chwilę.

Hirow uśmiechną się do niej a ona odwzajemniła uśmiech. Zamiast pomóc jej

wstać, Hirow wziął ją na ręce, co ją trochę zdziwiło.

- No co? - zapytał gdy zobaczył jej zdziwienie - mam pozwolić żebyś się

forsowała? Nie ma mowy, poza tym, wleczesz się jak kula u nogi - powiedział

żartobliwym tonem

- Hej! - krzyknęła Sahra, już wyraźnie weselsza.

Zaśmiali się oboje i już pędzili z wiatrem w stronę horyzontu, gdzie było

widać jakąś wioskę.

Kiedy byli już w pobliżu wioski, dotarcie zajęło im mniej niż 3 godziny,

Hirow zatrzymał się na skraju lasu i ukrył razem z Sahrą w krzakach,

obmyślając jak dostać się do wioski nie zwracając na siebie uwagi. "Hmmm,

mimo że nie widzieli mojej twarzy to jednak dotarcie tam z Sahrą będzie trudne.

Ale nie mogę jej przecież tu zostawić", zamyślił się.

- Wież może coś o tym mieście? - zapytał Sahre

- Trochę, podczas mojej podróży tutaj, przechodziłam tędy, tzn przejeżdżałam

ukryta w wozie dostawczym, jest to miasto handlowe więc nie podlega kontroli

Imperionów a kupcom nie za bardzo chce się sprawdzać co przewodzą puki dostają za

to pieniądze. Pamiętam że był tu uzdrowiciel, mały posterunek strażniczy tuż

przy bramie pięciu może sześciu strażników, mały kościół...

- Kościół? - przerwał jej Hirow, z lekkim zdziwieniem w głosie

- Tak, ci kupcy są bardzo religijni - odpowiedziała Sahra również zdziwiona

- Powiedz czy widziałaś tam mnichów? - Hirow był wyraźnie zainteresowany tą

informacją

- Tak, kilku, ale co to ma do rzeczy? Imperioni pewnie wysłali za nami listy

gończe, nawet gdybyśmy w ostateczności udawali że jesteś moim panem i starali

się znaleźć schronienie u mnichów to i, tak ranną furionkę i zakapturzonego

nieznajomego nie można nazwać inko-gnito.

- Może i ty widzisz Furionkę i nieznajomego - Hirow zdjął swój płaszcz i

zarzuciła Sahrze na plecy, nakładając jej przy tym kaptur - ale ja widzę

zmęczonego podróżnika i rannego mnicha.

- To się może udać, no ale co zrobimy z uzdrowicielem? Jestem pewna że nie

uleczy Furionki za żadne skarby.

- Jeżeli złoto mu nie wystarczy, to mam w zanadrzu parę innych argumentów - i

odchylił głowę ukazując rękojeść miecza na jego plecach.

Sahra uśmiechnęła się i razem pomaszerowali w stronę wioski. O dziwo plan Hirowa

poskutkował nad wyraz dobrze, strażnicy przy bramę nic nie podejrzewali, wręcz

przeciwnie, kiedy przekraczali bramę miasta, skłonili się i powitali ich w

stylu "Witaj ojcze", a widząc że owy "ojciec" kuśtyka, od razu wskazali im

drogę do budynku w którym urzędował uzdrowiciel.

"Jak na razie jest dobrze", pomyślał Hirow ale nie miał zamiaru świętować,

przed nimi trudniejsza część planu. Budynek uzdrowiciela znajdował się w

centrum miasta zaraz obok rynku, na którym kręciło się sporo ludzi, i furionów

- niewolników, którzy rozładowywali towary swoich panów. Widząc to Hirow

zaczął obmyślać, na wszelki wypadek, plan ucieczki, gdyby głupota była

silniejsza od rozsądku owego uzdrowiciela.

Weszli do budynku, który wskazał im strażnik, pomieszczenie w jakim się teraz

znajdowali było średniej wielkości, na środku stało łózko, w rogu znajdował się

stuł alchemika a zaraz obok mała biblioteczka i barek zapewne z alkoholami.

Zaraz przy wejściu stało małe biurko przy którym siedział, prawdopodobnie,

właściciel. Na widok gości wstał i ukłonił się lekko.

- Witam, w czym mogę państwu pomóc? - zapytał uśmiechając się fałszywie. Był

to mężczyzna na oko po trzydziestce, miał jakieś 170 cm wzrostu, brązowe oczy

i dość przyjazny wyraz twarzy.

- Powiedziano nam że pracuję tutaj uzdrowiciel.

- Tak to ja.

- Chciałbym żeby pan kogoś uleczył.

- Oczywiście, zrobię co w mojej mocy aby panu pomóc - słysząc to Hirow kazał

gestem aby Sahra zdjęła kaptur. Reakcja uzdrowiciela była do przewidzenia - Co

to ma być? Mówił pan że mam uleczyć kogoś a nie coś. Leczę tylko ludzi i sługi

Imperiońskich rycerzy a ty mi na takiego nie wyglądasz.

- Dobrze ci zapłacę - powiedział Hirow, wyraźnie zdenerwowany

- Nie ma mowy, nie wyleczę tego potwora.

Sahra chciał rzucić się na mężczyznę ale nie zdążyła, bo tamten miał już miecz

przystawiony do gardła. W pomieszczeniu naglę zrobiło się duszno a od Hirowa

wyraźnie dało się wyczuwać mordercze intencję.

- Uzdrowisz ją albo upewnię się że to miasto było tylko plamą atramentu na

mapie - przemówił głosem który przeraził nawet Sahrę, do której te słowa ni były

skierowane. Uzdrowiciel z miejsca dostał drgawek, cały się spocił i odebrało

mu mowę - Więc jaka jest twoja odpowiedź? - zapytał Hirow już normalnym tonem,

ukrywając swe intencje, żeby mężczyzna mógł przemówić.

- D..Dobrze t...tylko oszczędź me życie proszę cię! Mam żonę i dziecko!

- Zamknij się i weź do roboty - skarcił go chłopak, wskazując mieczem na

złamaną nogę dziewczyny.

Uzdrowiciel bez słowa podbiegł do Furionki i zajął się jej nogą. Przyłożył

rękę do opuchniętego miejsca i po chwili jego dłoń rozbłysła jasnym, zielonym

światłem. Po jakichś 30 minutach noga Sahry była jak nowa.

- Masz - powiedział Hirow wręczając dość ciężką sakiewkę uzdrowicielowi, który

wydawał się tym zaskoczony - wykonałeś swoją pracę, a to twoja zapłata i mam

nadzieję - schował miecz lecz nie puścił jego rękojeści -że się rozumiemy.

Mężczyzna bez słowa wrócił do biurka. Sahra ponownie ukryła głowę pod

kapturem i razem z Hirowem wyszli z budynku,ale gdy już mieli kierować się w

stronę bramy, uzdrowiciel wybiegł ze swojego miejsca pracy.

- STRAŻE! STRAŻE POMOCY! TO CI DWOJE Z LISTU GOŃCZEGO! POM... - ale nie

dokończył bo Hirow znokautował go jednym uderzaniem i posłał na ścianę jego

sklepu,wbijającego razem z jej częścią.

Hirow był wyraźnie wkurwiony, na szczęście miał plan B. Kiedy strażnicy

zaczęli zbliżać się w ich kierunku, tak jak przewidział na rynku zebrały się

tłumy gapiów. Chłopak staną twarzą do nich. "Way Of Destruction Lesson One"

jego dłonie zaczęły żarzyć się na czerwono "Dragon Strike!" i wystrzelił kilka

kup energii które wyglądały jak głowy smoków w ziemię przed gapiami co

zaowocowało paniką i zakryło cały runek tumanami kurzu. Sahra najwyraźniej

była zafascynowana i z szokowana tym co się stało bo nawet nie poczuła jak

Hirow ściąga z niej płaszcz, dopiero gdy złapał ją za rękę oprzytomniała.

- Co robisz?!

- Nie pytaj tylko biegnij! - chwycił ją za rękę i wbiegł w dym który zakrywał

cały rynek.

Kiedy Sahra poczuła jak Hirow ciągnie ją w stronę rynku, poczuła także że

jego dłoń jest mokra. "Pot? Nie to niemożliwe, jest zbyt opanowany żeby pocić

się w takich sytuacjach", pomyślała.

- Nie bujaj w obłokach tylko łap jakiś towar!

- Co? Ale po...

- W tym zamieszaniu mogą nas wziąć za kupców i wypuścić bez żadnych problemów

więc nie gadaj tylko łap cokolwiek i biegnij za mną - puścił jej rękę i sam

zaczął szukać jakiegoś towaru, chodź dym zasłaniał wszystko, to dzięki

treningowi w między wymiarze,jego wzrok wyrobił się na tyle dobrze że widział

dobrze na jakieś 2 metry przed sobą. Kątem oka zauważył jakąś skrzynkę, chwycił

ją i zaczął szukać Sahry. Na szczęście była tuż za nim. i o dziwo niosła już

jakąś skrzynkę - teraz do bramy puki panika jest w powietrzu.

Puścili się pędem do bramy doganiając przerażony tłum. Strażnicy byli zbyt

zdezorientowani żeby sprawdzać każdego kto koło nich przebiegał więc ich nie

zaważyli.

Hirow i Sahra biegli dalej, w stronę lasu. W momencie gdy dobiegli na jego

skraj, chłopak chciał jeszcze raz użyć "Dragon Strike" żeby podsycić dym,

który zaczął powoli opadać, ale nim zdążył wypowiedzieć odpowiednią inskrypcję,

poczuł palący bul w dłoniach jakby włożył je w rozpalone ognisko.

- Hirow co ci jest?! - Sahra podbiegła do niego i spojrzała na jego ręce.

Były całe zakrwawione a Hirow dyszał lekko - Co się stało?

- Zaklęcie...nie skoncentrowałem się dostatecznie dobrze żeby w pełni ochronić

się przed jego skutkiem - szybkim ruchem strząsną krew z dłoni i zapalił je

jeszcze raz żeby szybciej zasklepić rany - Aj t-t-t-t-t, teraz przynajmniej

nie zostawię żadnych śladów, ale przez jakiś czas nie będę mógł w pełni

walczyć. Chodźmy, niedługo zapadnie noc, jeżeli szczęście nam dopisze to

dotrzemy do granicy za jakieś 4 dni.

- Ale co z twoimi rękami?

- Heeee? Czyżbyś się o mnie martwiła? - zapytał sarkastycznie

- Co?! To niedorzeczne! Po prostu martwię się o własne bezpieczeństwo to

wszystko! - odwróciła się na pięcie i zaczęła maserowa z głową uniesioną do

góry.

- Heh, cokolwiek powierz.

Szczęściem w nieszczęściu, towarami które wynieśli z miasta okazały się być

pieczywo, mięso i woda, więc nie musieli martwić się o zaopatrzenie na jakiś

tydzień. Noc zapadła szybko, Hirow i Sahra biegli przez las kierując się na

północ, chcieli znaleźć się jak najdalej od miasta, mając nadzieję że los

nie szykuje im żadnych niespodzianek.

Jak Hirow przewidział po około 4 dniach dotarli do granicy

Furiońsko-Imperiońskiej. Jak na czas wojny, to musiało się trochę uspokoić

ponieważ nie było tu żadnych straży.

- Dobrze, rozbijemy tu obóz i rano ruszymy w dalszą drogę.

- Co?, huh, przecież możemy dalej, huh, biedź - skarżyła się zasapana Sahra.

- Oboje jesteśmy wyczerpani, nie mieliśmy zbyt wiele snu od 4 dni, a kto wie co

może czekać nas po tamtej stronie? Musimy wypocząć, Żadnych wymówek!

Miał racje, od czterech dni biegli co sil w nogach żeby tutaj dotrzeć, a po

stronie Furionów groziło im niebezpieczeństwo nie tylko ze strony "Rangerów",

łowców wynajętych do patrolowania tamtejszych lasów, które pokrywały ponad

70% ich krainy, ale także ze strony dzikiej zwieżyny, zwłaszcza że ręce

Hirowa nie do końca się zregenerowały.Poza tym, chciał wiedzieć.

Kiedy ustawili już namioty i rozpalili ognisko, Sahra w końcu przemogła się i

zadała nurtujące ją pytanie.

- Hirow, mogę ci zadać pytanie? - zaczęła niepewnie

- Hmmm?

- ... Hirow... Kim ty jesteś? Nie jesteś zwykłym człowiekiem prawda? Twój styl

walki jest taki dziwny, i do tego te zaklęcie..."Way Of Destruction", nigdy

czegoś takiego nie widziałam. Jeżeli mam ci zaufać to muszę wiedzieć kim

jesteś.

- Sahro ale ja... - zaczął Hirow ale kocica mu przerwała

- Proszę

To było jak uderzeniem pioruna. Nigdy wcześniej go o nic nie prosiła i

traktowała go jak byle przechodnia. I te jej spojrzenie, takie... Takie

błagające, jakby błagała o życie.

- Masz rację, nie jestem człowiekiem. Jestem Vikaninem, ostatnim z mego rodu.

Nie jestem stąd, przybywam z... Daleka. Szukam tu pewnego artefaktu, który

ponoć znajduję się w tej okolicy.

- Czy dlatego pomogłeś mi gdy zaatakowali mnie ci wieśniacy? Czy to dlatego

pomagasz mi dotrzeć do domu? - zapytała Sahra a w jej glosie dało się słyszeć

błagający ton, jakby chciała żeby zaprzeczył.

- Nie! Yyyy, ehhh. Nie... Pomogłem ci bo byłaś w potrzebie, i dotrzymam słowa.

Doprowadzę cię całą i zdrową do domu, będę przy tobie, dopóki nie padnę martwy

albo nie doprowadzę cię przed bramy twojego miasta - wyciągnął miecz -

Przysięgam na moje ostrze - i rozciął sobie dłoń, po czym zacisnął ją tak aby

krew skapnęła przed Sahrą.

Dziewczyna bez zastanowienia położyła swoją dłoń na jego mieczy, i pociągnęła

ją do siebie rozcinając, skore po czym wyciągnęła rękę do Hirowa.

- Więc niechaj to będzie przysięga krwi - powiedziała z uśmiechem.

Hirowa zdziwiła jej reakcja i ucieszyła jednocześnie co pokazywał jego wyraz

twarzy. Uścisnął jej dłoń.

- Niechaj i tak będzie.

Zjedli kolację i położyli się spać w swoich namiotach, Najbliższe dni miały

być nieustanną wędrówką przez nieznane.

Następnego ranka, Sahra poprosiła Hirowa żeby pozwolił jej poprowadzić.

Wiedział że zna te tereny lepiej od niego wiec zgodził się bez protestów.

Dni mijały szybko a dzięki temu że Sahra dowodziła ich małą wyprawą, ominęli

większość patroli i wiosek. Szli właśnie lasem ( tak tak wiem że sceneria się

wam nudzi, ale cóż poradzę? Furiońskie tereny to zielone płuca ich planety ),

kiedy naglę przed nimi, z mroków panujących w tutejszych lasach, zaczęło

wyłaniać się miasto Shakchal, stolica Furiońskich krain.

- Wszędzie dobrze... - zaczął Hirow z tryumfalnym uśmiechem na twarzy

- Ale w domu najlepiej! - zakończyła Sahra i oboje wybuchneli śmiechem.

2 komentarze


Rekomendowane komentarze

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...