Ostatni Władca Wiatru (nie)3D - opinia.
Witam po przerwie. Dziś wraz ze szkołą byliśmy na małym wyjeździe do okolicznej Łodzi. Najpierw byliśmy 2godziny w Aquaparku, a następnie pojechaliśmy na seans do CinemaCity w Manufakturze na film Ostatni Władca Wiatru (Avatar: Last Airbeinder). Film jest stworzony na podstawie serii kreskówki o tym samym tytule Michaela Dante DiMartino.
1 sprawa, ktora jest bardzo ważna, a zarazem największą boloczką w scenie ekonomicznej. Dodatek do nazwy "3D" jest mocno zwodzące. Okulary mające na celu ukazać nam obraz w trójwymiarowej przestrzeni, tak jakbyśmy obserwowali to z miejsca bohaterów, a tymczasem efekt jest pokazany tylko na początku filmu, kiedy jest prezentacja producentów. Ot co niemałe nabicie kasy - dopisek "3D" = więcej gotówki. Co ciekawe, widoczne były rozmazania ekranu tak jak powinno być dla prezentacji 3D bez okularów a samych efektów nie było. Czasem nawet było tak, że obraz sie rozdwajał w okularach.
Ale mniejsza. Przejdźmy głębiej. Historia opowiada o 4 nacjach ludzi - ognia, wody, wiatru i ziemi, które przez chciwość jednych straciły pojednanie o nadeszły czasy wielkiej wojny. Ogromnym meritum jest Avatar - osoba mająca zaprowadzić spokój, a także ta, która może opanować wszystkie magie żywiołów. Avatarem jest zawsze tam sam osoba tylko w innym wcieleniu. Lata, w ktorych przedstawiana jest historia ukazują nam młodego chłopca o imieniu Aang. Nacja ognia, jest wielką potęgą, a jedyną osobą mogącą przeszkodzić im w swych planach podbicia innych nacji jest właśnie Aang.
Pomagają mu w tym dwoje osobników nacji wody - Katara i jej brat Sokka. Natomiast, jest jeszcze syn lorda ognia - Książe Zuko, który został wypędzony z rodu przez ojca. Jego powrót i wejście na tron jest możliwe tylko, gdy złapie on Avatara.
Jednak, by Aang mógł wykorzystać wszystkie możliwości swojej mocy musi najpierw się nauczyć je wykorzystywać. Zna na początku tylko magię wiatru.
I tak film dzieli się nam na 3 części - każda poświęcona nauce danej magii. Część, którą ja oglądałem jest częścią o magii wody.
Fabuła w filmie gna niepowstrzymanie. Jest ona tak zawiła i właściwie niedopracowana, że trudno wszystko "ogarnąć". Reżyser pędzi w wydarzeniach po łebkach i widać tego efekty. Bohaterowie są drętwi. Ich emocje można podzielić na 3 - złość, zdziwienie oraz rzadki uśmiech. Dialogi są drętwe, tak jak cały film. Jest to bardzo sztuczne. Film, który przeznaczony jest dla dzieci właściwie nie ma humoru. Pojawiły się może ze 3 "śmieszne" sytuacje, ale to i tak nie jest to. Od biedy z kumplami widzieliśmy ciągle konteksty seksualne, ale to nie ma dla odbiorcy tego tekstu większego znaczenia .
Twórcy chyba jednak postawili na efektowność. Wszystkie wygibasy i zabawa magiami jest całkiem, całkiem. Mogę nawet powiedzieć, że woda dorabiana komputerowo jest ładniejsza od tej prawdziwej (nie mówie o tej prawdziwej ze ścieków). Sztucznie natomiast wygląda tzw. Wall Running (pojęcie stworzone przeze mnie na potrzeby tego tekstu), czyli bieganie po ścianie. Mały dzieciak biega sobie po ścianie robiąc kroki jak skaczący gepard.
K-urwa
, ten film jest taki niedopracowany i taki wręcz sztuczny, ale jednak tak mnie zaciekawił, że zebrałem się by napisać mini reckę. Coś mnie do niego ciągnie, nie wiem co.
Ocena: 6/10
4 komentarze
Rekomendowane komentarze