Mass Effect 2 nie jest dobrym sequelem
Muszę przyznać, że muszę to z siebie wyrzucić. Pomimo tego, że naprawdę lubię tę grę, jest ona znacznie gorsza od poprzedniczki. Nie jest to gra zła, w żadnym wypadku, ale mogłaby być definitywnie lepsza. Wszystko, od struktury fabularnej do elementów gameplayu, jest wadliwe w większym stopniu.
Rozpocznijmy więc od rzeczy dla RPGa najważniejszej, fabuły. Nie jest w żadnym momencie związana z głównym wątkiem przyszłej trylogii - zagrożeniem ze strony Żniwiarzy (Reapers). Zamiast tego, mamy do czynienia z nowym wrogiem, o którym nie było nawet wzmianki w poprzedniej grze. Przeciwnik jest przedstawiony i pokonany w przeciągu tej jednej gry. Główny wątek w ogóle nie posuwa się do przodu; gra kończy się w identyczny sposób jak ME1. Nagłe zagrożenie zostało przegnane, ale Żniwiarze są gdzieś tam, czekają i knują i wkrótce zaatakują. Co więcej, Collectors (nie wiem jak się nazywają w polskiej wersji) są wyjątkowo słabo zaprezentowani. W jedynce Gethy były wszędzie, dało odczuć się ich zagrożenie; miały twarz i osobowość w postaci skonfliktowanego co do swych poczynań Sarena. Collectors nie mają nikogo takiego - do tego spotykasz ich trzy razy poza samobójczą misją i to wszystko.
Gwoździem programu jednak są towarzysze Sheparda, co przyznaje sam developer. Niestety oznacza to, że gra jest jeszcze większą porażką pod względem fabularnym niż mówiłem. Z 10 kompanów (nie licząc Zaeeda i Kasumi, oboje z DLC), zależało mi odrobinę tylko na czwórce. Thane, Jack, Grunt, Legion, Miranda i Jacob mogliby być całkowicie wycięci z gry, ponieważ w ogóle mi na nich nie zależało, a w grze skupionej właśnie na drużynie to po prostu tragedia. Co do tych na których mi zależało - Samara, Tali, Garrus i Mordin - nijak się oni mają do kogokolwiek z Dragon Age'a. Grze tego samego developera, nie inaczej.
Gameplay. Receptą ME 2 na problemy poprzedniczki jest całkowite usuwanie elementów z problemem związanych. Inwentarz w jedynce był burdelem, ale wystarczyło go dopracować (np. rodzaj sortowania, automatycznego przerabiania na omni-gel itd.); Mako z kolei nie był kłopotem samym w sobie - powierzchnie planet, gdzie 90% terenu to strome góry, były tymże. DLC Bring Down the Sky udowodniło, że da się zrobić porządny poziom z eksploracją planetarną. W zamian dostaliśmy minigierkę do zbierania surowców, która jest tak nudna, że nie dawałaby rady nawet jako freeware na komórkę.
Drzewka umiejętności są prostackie w porównaniu... z każdym w miarę porządnym RPGiem. Części zbroi Sheparda mają tak niewielkie bonusy, że ukończenie gry na najwyższym poziomie trudności bez zbroi w ogóle (dzięki modom na PC) nie jest jakimś specjalnym wyczynem. A kompani? O tak, niech Jack lata w próżni goła od pasa w górę... /facepalm. Broń nie ma żadnych statystyk - wystarczy Ci wiedzieć, że pistolet X9 jest lepszy od X7. Po prostu świetnie.
Misje poboczne w ME1 podobno były nudne. Misje N7 w ME2 są równie nudne/krótkie. Prócz kilku wyjątków, większość z nich jest słabą odskocznią od głównej fabuły.
DLC jednak, zwłaszcza Lair of the Shadow Broker, są znacznie lepsze od większości podstawowej gry. Chyba Bioware jest świadome tychże wymienionych przeze mnie wad.
Co do opinii innych osób na ten temat.
Smudboy, pewien człowiek z forum Bioware, bardzo szczegółowo zanalizował fabułę ME2 i każdego z kompanów. Jeśli macie trochę wolnego czasu i umiecie angielski na przyzwoitym poziomie, proszę go wysłuchać. Jego ocena fabuły gry jest jeszcze bardziej surowa niż moja.
http://www.youtube.com/user/smudboy
Pomimo tych wad, ME2 ma w kieszeni przynajmniej kilkanaście tytułów gier roku. Nie mam co do tego złudzeń. Mam tylko nadzieję, że ME3 będzie lepsza.
5 komentarzy
Rekomendowane komentarze