Serce się kraje...
Ostatnio nie było mnie na blogu i co za tym idzie nie pisałem notek ponieważ byłem w szpitalu (możecie się tylko domyślać dlaczego ) który, swoją drogą, świecił pustkami. Są wakację, wszyscy szaleją na rowerach, rolkach czy nawet deskach, a ja byłem sam na sali. Czyżby nagle wszyscy zaczęli słuchać dyrektora na ostatniej akademii przed wakacjami? W pomieszczeniu gdzie powinno przebywać conajmniej 5 osób byłem tylko ja! Jeśli się przejść po korytarzu to w żadnej sali nie było nikogo tylko w sali obok mnie była matka z dzieckiem które urodziło się bez wątroby. Na przeciwko mnie była taka fajna 22 letnia laska z dwójką dzieci. Przychodziła do mnie po picię i jakieś cukierki. Oj dawałem, dawałem
Leżałem tam od czwartku do dzisiaj. No i dopiero dzisiaj przysłali do mojej sali jakiegoś 6 letniego dzieciaka z matką. Dziwne. Ja mam 17, on 6, w jednej sali.
Jednak najlepsze z tego wszystkigo jest to, że przez ostatnie 3 dni nic ze mna nie robili tylko rano przynosili mi witaminę B12 w postaci tabletki o rozmiarach 2 mm. Nudy, nudy i jescze raz nudy.
Najfajnie było kiedy odwiedzali mnie kumple. Najpierw weszli drzwiami. Za jakieś pół godziny mówią, że muszą iść bo im autobus ucieknie. Poszli. Za 10 min jedzie wózek z obiadem. Patrzę a oni za oknem do mnie gadają (dodaję, żę mój odział znajdował się na parterze) babka od obiadu ich zobaczyła i mówi, że im też naleje zupki i mam się skoczyć po talerze (5). Oni oknem wskakują. Ta się drze do nich, że Bóg im muzgów nie dał i to jest szpital Fajniejsza sytuacja była kedy wchodzili do szpitala. Titek (taka ksywa) wchodzi i głosi ''Wujek przyszedł!!!''
Przed nim przechodziła jakaś kobieta z kwiatami to w tym momencie on do niej ''Nie trzeba było'' i tak ze 3 razy.
Moja mama była wtedy z nimi i mówi, że więcej nie pójdzie.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia.