Moje początki z GNU/Linuksem
Napiszę w tym poście o GNU/Linuksie, którego spotkanie zmieniło mnie.
Tux, maskotka GNU/Linuksa
Na początek jak zwykle trochę historii:
GNU/Linux nie powstałby bez dwóch ludzi (nie tylko ich, oczywiście było ich więcej, ale ci są "kamieniami milowymi"): Richarda Stallmana i Linusa
Torvaldsa. Richard Stallman jest inicjatorem projektu GNU, twórcą Fundacji Wolnego Oprogramowania i hakerem. Jako haker, chce, aby oprogramowanie było własnością publiczną, rozpoczął tworzenie nowego, wolnego systemu operacyjnego GNU. Niestety, były problemem z implementacją jądra, którym miał być GNU Hurd.
W międzyczasie był sobie Linus Torvalds, student, który przetworzył kod Miniksa (system operacyjny, pochodna Uniksa) i stworzył jądro , nazwane początkowo przez niego Freax (myślał na nazwą Linux, ale stwierdził, że jest to zbyt egoistyczne), ale człowiek odpowiedzialny za serwer FTP, na który został umieszczony ów Freax, bez konsultowania się z Torvaldsem zmienił ją na używaną powszechnie nazwę Linux.
Linus nie tworzył systemu operacyjnego od podstaw (jak to chciał zrobić Stallman), ale użył kilku programów napisanych dla GNU. Później twórcy GNU i Linuksa przystosowali komponenty GNU do Linuksa (ekipa tworząca GNU stwierdziła, że jądro Linusa nadaje się do GNU). Dlatego są spory o nazwę powstałego systemu operacyjnego. Wielu ludzi (tak jak ja od teraz ) używa nazwy GNU/Linux, dla podkreślenia znaczenia projektu GNU w całym systemie.
Dla ludzi zainteresowanych Richardem Stallmanem (a jest to postać kontrowersyjna) polecam TĘ książkę (źródło jest oczywiście legalne, książkę można do woli kopiować), jest ona biografią Stallmana. A o historii jądra Linuksa na Wikipedii.
Coś o mnie
Teraz opowiem o moich początkach z GNU/Linuksem, a ponieważ mnie takie opowiadania drażnią, szybko przejdę do konkretów. Moim pierwszym systemem był Windows 95. Od zawsze lubiłem szperanie w systemie (tzn. nie do końca rzeczy, jakie robił Torvalds, mi wystarczało samo dojście do tego, jak się zmienia tapetę ), jak odkryłem coś nowego (np. łaaał to ten Windows Media Player służy do odtwarzania dźwięków!), to się cieszyłem jak dziecko (którym byłem i spoglądając na mój wiek, jestem). Jakieś 12 lat później wpadłem na pomysł "ludzie tak chwalą tego Linuksa, a może ja spróbuję?" i dowiadywałem się o tym systemie. Podobno są tam jakieś dystrybucje, zbiory programów, które współpracują z jakimś jądrem. Zaczerpnąłem wiedzy w Wikipedii i dowiedziałem się co nieco o tych rzeczach. Na forach polecali następujące dystrybucje: Red Hata, Mandrivę, Ubuntu i open SUSE. Nie pamiętam czemu, wybrałem i pobrałem Mandrivę (miałem wtedy neta 128kb/s, ściągnięcie 700MB bolało, ale chciałem poznać coś nowego, znać konkurencję Windowsa i w końcu "pobieranie pliku "Mandriva.iso" zostało zakończone"). Była to wersja Live CD, więc najpierw odpaliłem ją z płytki. W wyniku moich prób instalacji Mandrivy uszkodziłem tablicę partycji i nie mogłem nic zrobić bez całkowitego formatu, którego nie zrobiłem. Po tym niepowodzeniu na 2 miesiące mi przeszło, ale musiałem w końcu dysk sformatować. I pobrałem i zainstalowałem open SUSE (pobieranie płytki DVD bolało jeszcze bardziej niż CD ), bo od Mandrivy się odbiłem. Nawet nie wiecie jaką dumę czułem po instalacji sterowników do karty sieciowej przez ndiswrappera (program, pozwalający na instalację sterowników windowsowych do karty sieciowej na GNU/Linuksie). Potem znowu przesiadłem się na XP (łańcuchem wiążącym mnie były gry ). Aż w końcu odkryłem Ubuntu, ale znów, gry mnie zabrały na Windowsa. Etapem przełomowym jest ta utrata licencji na XP. Mimo tego, że zapłaciłem za oprogramowanie, to nie dość, że nie mogę go przenieść (wersja OEM), to jeszcze nie mogę robić z nim tego, co chcę? Dziękuję, postoję. A raczej posiedzę. Na GNU/Linuksie. Do kiedy? Nie wiem, w najbliższym czasie chcę zahaczyć o FreeBSD, inne dystrybucje GNU/Linuksa (poza moim Ubuntu), jak będę miał możliwość, to obejrzę Mac OSa. Ale moja ręka już nie włoży płytki z Windowsem (może, jak M$ wyda go z licencją GPL ) do mojego napędu dyskietek/CD/DVD/BD/whatever. Ogólnie jakiś taki "wolny" się zrobiłem.
Kilka słów o GNU/Linuksie
Mój pulpit.
O kurka, jak ten czas leci. Pisanie tego posta zacząłem o 20.00, a teraz jest 1.03 . Tak więc napiszę tylko parę zdań. Trochę o GNU/Linuksie zamieściłem wcześniej. Teraz napiszę nieco więcej, ale tylko nieco, coś musze zostawić na później! Więc (tak, nie zaczynamy zdania od "więc" ) GNU/Linux jest konkurentem zamkniętych: Windowsa Microsoftu i Mac OSa Apple'a.
Ma okienkowy interfejs graficzny, takie efekty, że oko bieleje. Dzięki tak zwanym repozytoriom, miejscom, gdzie przechowywane są paczki (coś, z czego się instaluje programy) instalacja np. Firefoksa w Ubuntu wymaga jedynie wpisania w terminalu (coś w rodzaju linii poleceń Windy, ale zupełnie różne):
sudo apt-get install firefox-3.5
Potem podajemy hasło i komputer sam ściaga i instaluje Firefoksa.
A skąd dostaniecie GNU/Linuksa? Szukajcie w Google, można go ściągnąć na wiele sposobów (nawet przez torrenty, co w tym wypadku jest legalne, oczywiście dla darmowych dystrybucji ).
Mógłbym napisać więcej (ba, napiszę!), do świtu co prawda kawał czasu, ale wypadałoby się obudzić przed 12.00. Dobranoc!
Uwaga!
Do ludzi znających się bardziej ode mnie: Nie bijcie mnie za tłumaczenie niektórych nazw, jak znajdziecie jakieś bzdury, to napiszcie w komentarzu, albo na PM, poprawię.
Do ludzi początkujących: Jeśli czegoś nie rozumiecie wbijcie to na Wikipedię, albo spytajcie się w komentarzu lub PM, mogę też spróbować pomóc w jakimś problemie z GNU/Linuksem, ale nie jestem jakimś guru GNU/Linuksa, w każdym razie, ja nie gryzę .
2 Comments
Recommended Comments