Skocz do zawartości

Strumień świadomości

  • wpisy
    37
  • komentarzy
    75
  • wyświetleń
    28802

Metal Gear Solid: Peace Walker - Megarecenzja


Tribe

652 wyświetleń

Uwaga: poniższa recenzja jest straszliwie długa i wyczerpująca. Czytać na własną odpowiedzialność. Przed lekturą skontaktować się z lekarzem lub farmaceutą, ulotkę można przeczytać w ramach treningu.

Do tej pory konsole przenośne nigdy nie zaskoczyły mnie grą "z prawdziwego zdarzenia". Jeśli porównać chociażby God of Wara na PSP z tymi z "dużych konsol", widać, że jest to gra na dużo mniejszą skalę. Nadal bardzo grywalna i zawierająca wiele znajomych elementów, ale jednak pozostaje w cieniu swoich dużych braci, zamiast równo stać z nimi w szeregu. Jednak odkąd gram w Metal Gear Solid: Peace Walker nabrałem wiary, że na PSP da się zrobić grę równie wielką, epicką i dopracowaną, jak na PS3, Xboxa czy PC. A mówimy o małej, kieszonkowej konsolce.

mgspw.jpg

O serii Metal Gear, nawet jeśli nie grał, słyszał chyba każdy szanujący się gracz. Każda część sagi zdobywała najwyższe noty i nie bez powodu, co ja, jako osoba, która przeszła wszystkie 'główne' części, mogę tylko potwierdzić. Długo zwlekałem z kupnem najnowszej odsłony, szczególnie odstraszała mnie dość wysoka cena (zresztą jak w przypadku każdej gry konsolowej, zawsze się waham z zakupem biggrin_prosty.gif), ale w końcu grę nabyłem i, co tu dużo mówić, od razu wsiąkłem bez reszty. Fabularnie umiejscowiona jest po trzeciej części serii, która chronologicznie jest jednakowoż pierwsza, a historia kończy się przed wydarzeniami z pierwszego, najpierwszego Metal Geara. Tego z 1987 roku. W międzyczasie na PSP wyszło również Portable Ops, rozgrywające się kilka lat po wydarzeniach MGS3, ale odniosłem wrażenie, że twórcy Peace Walkera postanowili pominąć ten fakt. Nigdy nie grałem w Portable Ops, a nie znalazłem do tej pory żadnego niezrozumiałego dla mnie nawiązania - wszystkie możliwe odniesienia nawiązują do "trójki". Ten stan rzeczy może być spowodowany tym, że nad wyżej wymienionym tytułem nie pracował sam Hideo Kojima, więc może nie chce czerpać z gry, która nie jest jego... tak czy siak, Portable Ops zostało pominięte, ale nic to nie szkodzi. Dzięki temu otrzymujemy bezpośrednią kontynuację MGS3: Snake Eater.

mgs-peace-walker-tgs.jpg

I to mimo, że fabuły obu gier dzieli okres 10 lat. Snake'owi, a.k.a Big Bossowi nieco włos posiwiał, choć daleko mu do ledwo zipiącego Solid Snake'a z MGS4. Można raczej powiedzieć, że nasz protagonista "spoważniał", chociaż... nie do końca, ale o tym później. Wraz ze swoim starym towarzyszem walki Kazuhirą Millerem założył małą bazę operacyjną u wybrzeży Kostaryki, zrzeszającą wszystkich żołnierzy, którzy z tego czy innego powodu zrzekli się służby swojego kraju. Jego celem jest stworzenie azylu dla takich weteranów, swoistego przytułku dla wyrzutków wojennych, stąd nazwa: Militaires Sans Frontieres, Żołnierze bez granic. Muszę przyznać, że fabuła wciąga od pierwszych minut gry i nie jest słaba, niewiarygodna czy też zbyt prosta jak na MGSa, o co, jak czytałem w recenzjach, grę posądzano. Przede wszystkim, to ostatnie powinno być raczej na plus, gdyż otrzymaliśmy historię zrozumiałą dla przeciętnego człowieka, jej faktyczna prostota względem długaśnych wykładów znanych z "czwórki" jest miłą odmianą. Przy czym nie dostaliśmy banalnej historyjki dla idiotów, takiej, która cechuje większość gier akcji. Nadal jest ciekawie, nadal intrygująco, po prostu twórcy spróbowali nieco innego podejścia do prowadzenia historii, i chwała im za to. A brak wiarygodności? Fakt, Metal Gear to seria mocno osadzona na autentycznych wydarzeniach i osadzona w prawdziwych realiach, ale nie zapominajmy, że w tych grach występują ogromne maszyny i jednostki specjalne o zdolnościach paranormalnych. Dla mnie takie zderzenie realizmu i fantastyki zawsze było raczej czymś inteygującym, i w tym wypadku nie jest inaczej.

mgs-peace-walker-psp-ps3_4b4u.jpg

Szczególnie, że motorem napędowym fabuły jest nagranie, które Snake pewnego dnia otrzymuje od tajemniczych gości. Nagranie głosu The Boss, legendarnego żołnierza i mentorki Snake'a, która ostatecznie zginęła z ręki swojego ucznia, choć nie z jego woli. Oto okazuje sie jednak, że the Boss NADAL ŻYJE, na co wskazuje owe nagranie. Sam ten fakt kazał mi grać niemal bez przerwy, musiałem poznać tą historię. Ponadto w grę wchodzi tradycyjnie zagrożenie ogólnoświatowym konfliktem nuklearnym, który jakżeby inaczej musimy powstrzymać. A im dalej w las, tym ciekawiej. Ponownie poruszane są dość ważne kwestie, tradycyjnie gra skłania nas do zastanowienia się nad sensem wojny, ale, co bardzo miło mnie zaskoczyło, jednocześnie nie jest śmiertelnie poważna. Hideo Kojima zawsze przemycał do swoich gier rozmaite elementy humorystyczne, szczególnie stojące w kontraście z poważnymi treściami, ale tutaj bywa czasami wręcz wesoło biggrin_prosty.gif. Przeciętny gracz pewnie nie dostrzeże przeróżnych nawiązań, a najlepsze żarty i żarciki zostały zarezerwowane dla najbardziej dociekliwych fanów serii. Szczególnie rozbawiła mnie debata Snake'a i Millera na temat przydatności kartonowych pudeł. Sam Snake nadal pozostaje dostojnym bohaterem, ale w tej części serii pokazuje także swoje humorystyczne oblicze, często parodiując samego siebie, jednak gra mimo wszystko subtelnie dawkuje humor, nigdy nie przesadzając i nie stając się komedią. Za godziwą dawkę śmiechu jestem jednak twórcom bardzo wdzięczny.

metal-gear-solid-peace-walker-20090924113423142.jpg

Rozgrywka natomiast jest z grubsza tym, co znamy z poprzednich odsłon. To jest, znajomo możemy poczuć się grając na pewno w wątek główny. Ten składa się z szeregu oddzielnych misji. Taki podział rozgrywki jest spowodowany prostym faktem, iż oprócz wątku głównego gra oferuje jeszcze tyle innych rzeczy, że głowa mała. Wszystkim tym zajmiemy się za chwilę, ale chcę tylko powiedzieć, że gra jest skonstruowana tak, że zasadniczo wszystko inne oprócz głównej fabuły można pominąć, przechodząc tylko po kolei tzw. Main Ops. Już w tym wypadku dostajemy pełnego, długaśnego MGSa. Przerwy pomiędzy misjami możemy sobie wypełnić odłuchując nagrań rozmów Snake'a z różnymi postaciami. Ponadto, gdy w misji stajemy oko w oko z ogromnym mechem, którego właśnie zastanawiamy się, jak pokonać, a napis u dołu ekranu informuje nas "to be continued in the next mission", możemy na chwilę odetchnąć i spokojnie przygotować się do epickiego starcia, wymieniając kilka zdań z postaciami drugoplanowymi. Jako że podczas misji używanie codeca jest mocno ograniczone, warto to robić, szczególnie, że często możemy dowiedzieć się bardzo ciekawych rzeczy o faunie czy florze Kostaryki, ale też wielu innych rzeczach. Ponadto rozmowy te są po prostu dobrze napisane i przyjemnie się ich słucha, niczym audiobooka lub jakiejś dobrej audycji radiowej. A trzeba dodać, że nagrań tych jest zatrzęsienie. Dla fanów zagłębiania się w Meandry fabuły i świata MGS, Peace Walker daje chyba najwięcej materiału źródłowego ze wszystkich gier z serii do tej pory.

z7334155X.jpg

Ale warto zainteresować się szeregiem innych opcji, nawet jeśli z początku ich ogrom wydaje sie przytłaczający. Oto bowiem dostajemy w posiadanie prawdziwą bazę wojskową wraz z małą armią, którymi musimy się opiekować, nadzorować i rozwijać. Wymienianie wszystkiego, co w naszym Mother Base możemy robić zajęłoby mi kolejne tysiąc zdań tekstu, i chętnie bym o tym wszystkim napisał, ale albo wysiadłyby mi w końcu ręce, albo mózg czytelnika od nadmiaru wiadomości. Swoją drogą, ciekawe, czy ktoś dotarł do tego momentu w tej recenzji biggrin_prosty.gif. Tak czy inaczej, z rozwijaniem naszej bazy i armii wiąże się szereg korzyści. w dużym uproszczeniu wygląda to tak: podczas misji możemy werbować zasadniczo każdego napotkanego żołnierza. Swoją drogą, ciekawe jakie metody perswazji stosuje Snake, skoro strażnik, którego najpierw bohater niemal zabił z karabinu już po chwili gotów jest mu służyć. W każym razie, po przymusowej, bądź też nie, rekrutacji, najemnika można przydzielić na jedno z kilku dostępnych stanowisk, przy czym każde jest równie ważne dla poprawnego funkcjonowania małej armii Big Bossa: wojacy dostarczają potrzebnej waluty, zespół badawczy opracowuje nowe technologie, w tym i broń, spece od wyżywienia dbają o dobre samopoczucie całej jednostki, lekarze opatrują rannych, i wreszcie specjaliści od pozyskiwania danych są nieocenieni gdy chodzi o rozpoznanie wroga i wsparcie na polu bitwy. Do tego z żołnierzy możemy tworzyć osobne drużyny i wysyłać je na misje po całym świecie, dzięki czemu zyskają doświadczenie, przyniosą cenną zdobycz, bądź też sami zwerbują nowych rekrutów. Tak jak mówię, cały system jest bardzo złożony, wymaga przyzwyczajenia i poznania żądzących nim reguł. Nie jest jednak z kolei przesadnie skomplikowany i cechuje go pewna umowność i prostota. Jeśli ktoś nie ma ochoty, może nie zagłebiać się w meandry zarządzania armią i nadal cieszyć się grą. Jednak ten aspekt gry również wciąga i czasami można złapać się na tym, że włączamy PSP na chwilę tylko po to, aby wysłać oddziały na jakieś misje czy opracować nową wersję karabinu maszynowego. Wszystko to nie pozostaje w oddzieleniu od głównej części gry, wszystko to wpływa bezpośrednio na to, w co może wyposażyć się sam Snake w głównych misjach, więc warto poświęcić nieco uwagi bazie MSF. Tak jak jednak wspominałem, mimo że bardzo wciągające, zarządzanie nią można praktycznie pominąć, choć dużo się wtedy traci.

metal-gear-solid-peace-walker-20090924065949185_640w.jpg

Ponadto, oprócz głównych misji i kwestii związanych z bazą, do wykonania mamy jeszcze szereg misji pobocznych, które osobiście traktuję jako coś w rodzaju mini - misji, bo tym w istocie są. Zwykle dzieją się na terenach, które wcześniej odwiedziliśmy jako główny bohater i polegają na prostych zadaniach, jak na przykład zestrzelenie wszystkich celów na planszy, czy uratowanie konkretnego więźnia, który potem naturalnie wstępuje do naszej armii. Te tzw. Extra Ops nie są zbyt pasjonujące, ale w przerwie pomiędzy głównymi misjami można je porobić, i to najlepiej jednym z najemników. Tak, oprócz Snake'a misje dodatkowe można wykonywać KAŻDYM żołnierzem pod naszą komendą. Osobiście zawsze gram którymś z najemników, bo nie dość, że dostaje on za to doświadczenie, które podwyższa jego statystyki, a więc wpływa na ogólny poziom jednostki wojskowej, to tłumaczę to sobie fabularnie - Snake jest przecież w tej chwili zupełnie gdzie indziej, na przykład przed walką z ogromnym bossem, i przeciez nie może nagle się steleportować wink_prosty.gif Poza tym, granie najemnikiem stanowi ciekawe wyzwanie, gdyż ci pod każdym względem gorsi są od Snake'a - łatwiej ich wykryć, gorzej celują itp. Zawszeć to jakaś odmiana od bycia totalnym wymiataczem.

metal-gear-solid-peace-walker-review-13.jpg

Sama gra nie jest jednak przesadnie trudna, a na pewno nie niesprawiedliwie trudna, jak chociażby Snake Eater, w którym nieraz zdarza się zostać wykrytym z winy nie najlepszej kamery, która nie ukazywała tego, co chcielibyśmy zobaczyć, przedstawiając akcję z góry. W przypadku Peace Walkera ten problem nie istnieje, gdyż kamera jest ustawiona za plecami bohatera i możemy nią swobodnie manipulować, patrząc dokładnie na to, co chcemy. Z drugiej strony, z tą swobodą i dokładnością za bardzo bym nie przesadzał, gdyż brak drugiego analoga w PSP sprawia, że ciężko jest jednocześnie poruszać się i manipulować widokiem. Nie jest jednak niemożliwe - obłożenie klawiszy wymaga przyzwyczajenia, ale po jakimś czasie treningu da się grać w miarę normalnie, celując w przeciwników w pełnym biegu. Pewnych trudności w sterowaniu nie zaliczałbym na minus, bo tak jak mówię, da sie je opanować, a poza tym nie jest to winą gry, a samej platformy. Ja jednak zbytnich kłopotów ze sterowaniem nie mam. Może dlatego, że grałem w poprzednie MGSy, a tam też nieraz trzeba się było nagimnastykować, żeby Snake zrobił to, co chcemy (np. celowanie z pistoletu we wroga, jednocześnie przytrzymując ramieniem innego - podobnie jak w realu, dość trudna sprawa biggrin_prosty.gif). Ograniczenia platformy powodują też pewne ograniczenia w sterowaniu w stosunku do pozostałych części. Pewnych akcji, jak na przykład czołganie się na brzuchu czy wleczenie ciał po ziemi nie można wykonywać, z tymże gra zupełnie na tym nie traci, bo tego typu czynności nie są w rozgrywce zupełnie potrzebne. Peace Walker i tak daje wiele możliwości wykonania stawianych przed nami zadań. Ja ani razu nie poczułem potrzeby np. czołgania się. Wystarczy skradanie się w tzw. "kuckach".

Metal-Gear-Solid-Peace-Walker.jpg

Podobnie ograniczeń platformy nie czuć, jeśli chodzi o oprawę. Jasne, to jednak PSP i zbytnich fajerwerków nie należy się spodziewać, co nie zmienia faktu, że Peace Walker wygląda świetnie! Tu i tam zdarzają się niewyraźne tekstury, ale lokacje są z reguły wzorowo wykonane. Przemierzając wirtualne dżungle Ameryki Południowej nie sposób nie poczuć się, jakby było sie uczesnikami wydarzeń. Gęste lasy tropikalne, rzeki, bagna, gdzieniegdzie posterunki i małe bazy operacyjne, laboratoria... w grze zwiedzimy naturalnie całą plejadę różnorodnych lokacji. Ich ilość i zróżnicowanie zaskakuje. Gra nie chodzi w oszałamiającej ilości klatek na sekunkę, ale za to grafika NIGDY nie przycina się i NIGDY nie zwalnia, co jest częste w grach na PSP. Framerate jest tu cały czas taki sam, ponadto nie atakuja nas znienacka loadingi. Te mamy tylko i wyłącznie podczas wczytywania się kolejnej lokacji, do której wkraczamy. Doznania płynące z gry pozostają niezmącone, nawet jeśli PSP daje z siebie 110%, aby uciągnąć grę. Gorąco polecam granie z dobrej jakości słuchawkami na uszach - odgłosy dżungli jak żywe. Ponadto wszystkie - WSZYSTKIE kwestie mówione w grze są nagrane przez znanych aktorów z Davidem Hayterem na czele, a dzieła dopełnia oryginalna ścieżka dźwiękowa. Stylistycznie PW nawiązuje mocno do MGS3, ale zachowuje swój własny styl. I widać, że włożono dużo pracy, aby gra robiła pozytywne wrażenie pod względem grafiki i dźwięku.

Metal-Gear-Solid-Peace-Walker.JPG

Mnie osobiście nadal zadziwia, że wszystko, co gra oferuje, mieści się na jednym, 1.8 GB dysku UMD. Nie będzie chyba przesadą, jeśli powiem, że Peace Walker to do tej pory największy MGS. Nie ma może tylu przerywników filmowych, co wcześniejsze części, ale dzięki temu otrzymujemy dużo więcej gameplayu. W tego MGSa się gra i ogląda, a nie, jak do tej pory, ogląda i gra. Wciągająca, intrygująca fabuła, ciekawe postaci, wreszcie trudni bossowie stanowiący niemałe wyzwanie, ogrom możliwości i właściwie niekończący się czas rozgrywki nawet, jeśli ukończymy fabułę, oraz oprawa technicza ciesząca oko jak i dająca komfort rozgrywki - oto Peace Walker, potrawa będąca wynikiem dobrego wykorzystania przepisu na grę idealną. Jak dla mnie jest to jedna z najlepszych gier na PSP i jednocześnie jedna z najlepszych odsłon w serii Metal Gear. Proszę o gromkie brawa dla Hideo Kojimy, gdyż ponownie mu się udało stworzyć wielkie dzieło. Tym większe w porównaniu do tak małej platformy, jaką jest PSP.

1 komentarz


Rekomendowane komentarze

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...