Kobieta obejrzała mecz
Dzisiejszy wpis jest nietypowy jak na mnie i traktuję go raczej jako jednorazowy eksperyment. Wczoraj coś się wydarzyło, niby nic wielkiego, ale mimo wszystko chciałam o tym napisać. Piłka nożna zdecydowanie nie należy do moich pasji, lecz tak się jednak złożyło, iż zdecydowałam się poświęcić wieczór na obejrzenie meczu w TV. Dlatego też proszę wszystkich o wyrozumiałość za ewentualne błędy wynikłe z mojej znikomej wiedzy na temat futbolu.
Zanim przejdę do konkretów, wypadałoby jeszcze wytłumaczyć dlaczego akurat tutaj o tym piszę, pomijając oczywiście fakt, że pod tym adresem znajduje się mój blog. Jak już zaznaczyłam na wstępie, fanką futbolu nie jestem, ale od pewnego czasu biorę udział w Typerze Ekstraklasy na blogu Castiela więc co nieco zaczęłam się troszkę interesować tym sportem. W związku z tym postanowiłam zadedykować cały wpis Castielowi , ponieważ w pewnym stopniu przyczynił się do tego, że w mojej główce zakiełkował taki pomysł. Przy okazji pozdrawiam również Diacona, który ostatnio też się zajmuje Castielowym Typerem, oraz MAGneta, gdyż na jego blogu dane było mi przeczytać pierwszy futbolowy wpis na FA.
Przejdźmy teraz do sedna sprawy. Co konkretnie obejrzałam wczoraj wieczorem w TV? Otóż zdecydowałam się poświęcić trochę uwagi na przyjrzenie się poczynaniom Ligi Europejskiej. Oczywiście padło na meczyk, w którym brała udział polska drużyna - Lech Poznań. Ich przeciwnikami byli Austriacy - Red Bull Salzburg. Wszyscy fani Kolejorza i piłki nożnej w ogóle już od dawna znają finał tej historii. Polska odniosła wspaniałe zwycięstwo i zakończyła mecz wynikiem 2:0! Nie wnikam w to, jakie były typy przed rozpoczęciem rozgrywki, ponieważ się na tym nie znam. Napiszę tylko, że przed włączeniem TV oraz w pierwszej fazie walki nie miałam szczególnie pozytywnych odczuć, bo przeważnie dochodziły do mnie niezbyt przychylne wiadomości dotyczące gry naszych rodzimych piłkarzy. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Ostatecznie zawsze miło być pozytywnie zaskoczonym - w moim przypadku taką niespodziankę sprawili mi dzielni chłopcy z Poznania.
Na początku meczu byłam trochę zdezorientowana i obojętna na to, co się działo na stadionie (chodzi mi o te sprawy, które powinny zainteresować mnie na pierwszym miejscu). Bardziej pochłonięta byłam studiowaniem urody poszczególnych piłkarzy i wychwytywaniem różnego rodzaju smaczków (np. ktoś nieumyślnie bądź specjalnie szarpnął drugą osobę za koszulinę, inni się zaczęli sprzeczać...). Po pewnym czasie zajęłam się jednak tym, co potrzeba, czyli obserwacją samej gry. Oglądam i oglądam pierwszą połowę, a tu żadnego gola. Parę razy mało brakowało, a Polska strzeliłaby pierwsze bramki (Austria zresztą też przynajmniej raz niemalże trafiła o ile dobrze pamiętam). Pół meczu minęło - wynik 0:0. W trakcie przerwy na reklamy naszły mnie dziwne myśli. Czy aby na pewno dobrze zrobiłam decydując się na obejrzenie meczu? Skoro Polska nie strzeliła gola, może włączając TV przyniosłam pecha Kolejorzowi niczym kobieta na pokładzie statku pełnym mężczyzn według starego przesądu żeglarskiego? Tak, wiem, że żeglowanie nie ma zbyt wiele wspólnego z futbolem, ale tak mi się jakoś skojarzyło.
Na szczęście moje obawy okazały się bezpodstawne, co potwierdziła przewspaniała druga połowa meczu. Po niemrawym początku Lech Poznań z przytupem przystąpił do walki. I co się stało? Niemalże od razu gol dla Polski za sprawą Arboledy! Przyznam szczerze, iż w pierwszej chwili nie chciało mi się wierzyć w tak piękny obrót spraw. Ogólnie jednak wydaje mi się, że druga połowa meczu była ciekawsza i bardziej emocjonująca od pierwszej. Piłkarze z obu drużyn ostrzej wzięli się do roboty. Austriacy częściej o mały włos nie strzelili gola, ale szczęśliwie dla nas, nie udało im się tego dokonać dzięki dzielnej obronie polskiego bramkarza. Polacy też mieli sporo okazji na kolejne bramki. Udało się bodajże w 80. minucie meczu - tym razem gola strzelił Peszko! W tym miejscu muszę się do czegoś przyznać: w momencie, kiedy piłka trafiła do bramki, z moich ust wymsknął się cichy i nieśmiały okrzyk "goool". Oj, chyba to wszystko zaczyna mnie coraz bardziej wciągać...
Cóż mogę jeszcze napisać? To nie był mój pierwszy raz. Kiedyś mi się już zdarzyło obejrzeć jakiś meczyk, ale w ogóle nie wzbudził mojego entuzjazmu, przede wszystkim ze względu na słabą grę Polaków. Jednakże wyśmienita postawa poznańskiej drużyny zmieniła moje spojrzenie na piłkę nożną. Dlatego zwrócę się teraz bezpośrednio do Lecha Poznań. Kochany Kolejorzu! Przywróciłeś mi wiarę w polski futbol!
A Panów z FA, którzy mnie wciągnęli do piłkarskiego światka, być może powinnam troszkę ofuknąć. Coście narobili?! Przez Was zaczynam się zajmować oglądaniem meczy, czyli mało kobiecą rozrywką. Nie będę jednak taka złośliwa, bo prawdę mówiąc, w ogóle nie mam do Was żalu, gdyż w trakcie wczorajszego sportowego seansu bawiłam się całkiem nieźle. Heh, jeszcze trochę i zacznę w FIFĘ albo w PESa ostro pogrywać. Tak więc wybaczam Wam małą ingerencję w zmianę moich nawyków i nie zamierzam się na kogokolwiek obrażać. Koniec końców, było to dla mnie interesujące doświadczenie i pozwoliło mi przynajmniej częściowo zrozumieć męską fascynację piłką kopaną. Co więcej, sama mam ochotę na obejrzenie kolejnego meczyku, może nie tak od razu, ale w dość bliskiej przyszłości na pewno.
Ostatni akapit jest natomiast skierowany do reprezentantek mojej płci. Drogie Panie! Jeżeli Wasi mężczyźni interesują się futbolem, podczas gdy Was ten sport nie fascynuje, nie buntujcie się i nie róbcie awantur z tego powodu! Zwracam się tu do wszystkich kobiet - zarówno tych będących w związkach, jak i samotnych (no bo przecież nie znacie dnia ani godziny - w każdej chwili macie szansę poznać swojego Księcia, który może się okazać miłośnikiem piłki nożnej). Jeżeli Wasza druga połówka ogląda meczyk, przyłączcie się do seansu - być może też się to Wam spodoba. Usiądźcie obok Waszego ukochanego, kibicujcie faworyzowanej przez niego drużynie i cieszcie się razem z nim przy kolejnych golach (zawsze możecie się wtedy mocno uściskać z radości). Na pewno nie zaszkodzi też przyniesienie czegoś do picia i przygotowanie kolacji, aby Wasz luby miał się czym posilić w trakcie meczu. Gdyby natomiast zabolały go plecki, zróbcie mu relaksujący masażyk, kiedy on będzie oglądał TV. Jeżeli Was szczerze i mocno kocha, powinien to docenić i po meczu poświęcić całą swoją uwagę tylko i wyłącznie Wam. Tym oto miłym akcentem kończę moje dzisiejsze wywody.
9 komentarzy
Rekomendowane komentarze