Wschodnie fantasy jest całkowicie odmienne od tego, często kiczowatego zachodniego, bijącego po oczach czarno-białym schematem, bezpośrednim podziałem na dobrych i złych. Tym bardziej zakochałem się w tym wschodnim, tak bardzo innym. Miałem do czynienia z Strugacckimi i Głuhowskim, którzy wciągnęli mnie w wykreowany świat i w przypadku braci Strugacckich często serwowali nie lada jazdę. Paweł Kornew, tworzy świat może nie tyle wybitnie oryginalny, ale na pewno wciągający i sugestywny.
Sopel nie jest super bohaterem, nie jest też wielkim wojownikiem. Jest człowiekiem który do świata Przygranicza dostaje się przypadkiem. Ma za sobą bogatą przeszłość w tym właśnie świecie, zakosztował wielu szkół, my poznajemy go jako członka Patrolu, uzbrojonego w dwururkę, rażącą na krótką odległość gdyż z automatami często ma problemy z celowaniem. Sopel jest człowiekiem, z bogatą przeszłością, który mimo przeciwności losu, po prostu stara się przeżyć. Tylko tyle i aż tyle. Sopel, dla przyjaciół Śliski.
Po jakże udanym wstępie (mojego autorstwa) pora przejść do prawdziwej recenzji. Objaśniłem już kto jest bohaterem (z którego punku widzenia poznajemy historię, bo to właśnie on jest narratorem). Ale, o co tu właściwie chodzi? Bo właściwie nie wiadomo o co chodzi... Książka prezentuje kilka dni z życia Sopla, kilka przygód i nic więcej. Wiem, że pierwsza część była tylko preludium do prawdziwej akcji w kontynuacji, ale w efekcie wydawnictwo dało nam lekturę, którą owszem czyta się dobrze, ale w której fabuła nie dąży właściwie do niczego, wymuszając na czytelniku wyłożenie drugie tyle pieniędzy, by wreszcie dostać właściwą część powieści.
Co do fabuły, to właściwe tyle, więcej nie zdradzę by unikać spoilerów. Zdradzę natomiast co nieco o świecie w którym historia się toczy. Wspomniane już Przygranicze, jest mroźnym, arktycznym krajem, o którym pochodzeniu wiemy tyle co nic, poza tym że ma coś wspólnego z naszym. W tych skutych lodem pustkowiach, aż roi się od potworów- wilków, wilkołaków, śnieżnych ludzi i innego najróżniejszego tałtajstwa. Ludzie by przetrwać chowają się za murami miast, wysyłając poza bezpieczne granice żołnierzy z Patrolu, Bractwa czy innych wojowniczych grup o nieznanym pochodzeniu. Owi wojownicy prowadzą nie tylko zwiady ale i eksterminacje napotkanych stworów przy pomocy kałasznikowów, najrozmaitszej broni palnej, mieczy, kusz, łuków, a nawet czarów. Warto podkreślić że ludzie, jak to ludzie nie pogardzą także celem z gatunku homo sapiens.
Jak już pisałem, książkę czyta się szybko i miło. Autor nie unika ostrego języka. Choć nie ustrzeżono się kilu literówek, często bardzo widocznych, czy zdań wyrwanych z kontekstu. Wszystko bije w oczy wschodnim klimatem i pewną dozą tajemniczości podczas której Sopel wraz z czytelnikiem zadaje sobie pytanie: o co w tym wszystkim chodzi?.
Sam Sopel jest człowiekiem iście dziwnym. W jednym momencie mówi o uczuciach, którymi darzy pewną kobietę, by jeszcze w tym samym akapicie dokonywać skrupulatnej recenzji darowanego przez nią amuletu (no może trochę przesadzam). Poza tym protagonista nie boi się szpetnie zakląć, dać komuś w pysk, czy w razie konieczności zabić bez chwili wahania.
Nie rozpisując się zbytnio, pierwsza część Sopla, jest książką nie wątpliwie wartą uwagi, szczególnie dla fanów wschodniego fantasy, jednak przy jej zakupie natychmiast trzeba w planach założyć, że kupi się drugą cześć. Cóż, nikt nie mówił że wycieczka po świecie Przygranicza, będzie należała do tanich.
ocena:7+
0 Comments
Recommended Comments
There are no comments to display.