Jacek Komuda pokazuje nam swoją kolejną książkę osadzoną w swojskich klimatach Rzeczpospolitej szlacheckiej. Prezentuje kolejną edycje z cyklu "Taniec z szabelką", czyli staropolską wersje "Tańca z gwiazdami", w którym występują tylko szlachetnie urodzeni i pachołkowie tychże, no ewentualnie jacyś kozacy.
Fabuła skupia się wokół Jacka Dydyńskiego, pierwszej szabli województwa, szlachcica i rębajły do wynajęcia. Gdy pewnego dnia podwija mu się noga i ląduje w małym aczkolwiek przytulnym loszku, gdzie zostaje ograbiony, w wyniku pewnych zbiegów okoliczności zmuszony jest przyjąć zlecenie od kur...., znaczy się ladacznicy, w której (o zgrozo!) się zakochuje.
Ta mikropowieść z pewnością spodoba się wszystkim fanom klimatów, gdy Polska była mocarstwem i "własnym ciałem" broniła dostępu do Europy tatarom i turkom. Dla tych co nie przeszli przez prozę Sienkiewicza, Komuda powinien przejść gładko: dobra narracja niestylizowana na potęgę na tamte czasy, a dialogi dobrze pasują do klimatu książki, nie będąc przy tym mdłe.
Wróćmy może do samej fabuły, która miała być przedmiotem scenariuszu filmowego. I nie da się ukryć, że do filmu by pasowała nieco lepiej (choć niektórych scen wiedzieć bym nie chciał). Historia jest w ogóle mało przekonująca, mało przekonujący jest wątek miłosny, mało przekonująca jest intryga i cała tajemnica odkrywana dopiero pod koniec lektury.
Będąc już przy końcu, warto wspomnieć że książka jest zastraszająco krótka (190 str., dużą czcionką, przeplatane ilustracjami), Bóg mi światkiem że czytałem dłuższe opowiadania i zawsze miałem ich w książce kilka. A tu? Jedno popołudnie czytania plus przypisy.
Ci, którzy machają szabelką z miłością i nie boją się historii o szlachcicu na usługach murwy, kupić możecie, a i zostaniecie doładowani sporą dawką klimatu. Innym zaś polecam coś zdecydowanie grubszego, a tego samego autora.
ocena:7
1 Comment
Recommended Comments