Skocz do zawartości

O Grach Inaczej

  • wpisy
    7
  • komentarzy
    44
  • wyświetleń
    10175

Blask na twym szalonym diamenciku*


Thondarr

996 wyświetleń

Dzisiejszy wpis nie poświęcę muzyce a nie polityce, gdyż od jakiegoś czasu toczę spory z drugą połówką na temat muzyki progresywnej a konkretnie rocka progresywnego. Postaram się przybliżyć fenomen tego trudnego ale niezwykle ciekawego gatunku i wyjaśnić dlaczego nie wszystkim może się podobać.

Przede wszystkim zacznijmy od tego czym jest progresja.

Progresja w muzyce jest formą instrumentalistycznej masturbacji kierowana do maniaków którzy potrafią przeżywać miesiąć solówkę graną przez 10 minut w 12 minutowym utworze.

Mamy dwa rodzaje progresji:

Pierwsza polega na długim powolnym rozwijaniu się utworu. Piosenka zaczyna się na przykład od dwóch dźwięków na cymbałkach albo bicia dzwonu i tak przez 2 minuty po czym wchodza inne instrumenty.

Druga jest nieco bardziej skompikowana. Otóż muzyk nie wiedząc na jaką melodię się zdecydować stwierdza że będzie grać wszystkiego po trochu, tak powstają 10 minutowe utwory z czesta zmiany tempa, dynamiki, skali itd.

W progresji charakterystyczne są również bardzo skomlikowane, złożone teksty na tematy jeszcze bardziej skomplikowane. Raczej nie ma co szukać w tekstach Pink Floyd wzmianek o parasolkach-solkach, czy pochwał pokerowych twarzy.

"Teksty nie o d...e Maryni ale o problemach ezgystencjalnych czy beznadziejności życia w progresji znajdziesz"- jak rzekłby mistrz Yoda.

Te trzy powody sprawiają że progresja przy pierwszym odbiorze jest strasznie nudna i monotonna i tylko osoby słuchające utworu by nauczyć się grać te świetną solówkę tuż po przejściu klawesynu a zaraz po wyciu kota, przetrwają Dark side of the moon bez myśli o aktualnym kursie pudełka żyletek. :tongue::P

Dokładnie tak, progresja kierowana jest głównie do muzyków, którzy potrafią docenić kunszt i jej złożoność. Raczej fani po po po pokerfejsowej Lady zGagi nie znajdą w tej muzyce niczego dla siebie.

Na sam koniec warto przedstawić najbardziej znane zespoły i utwory progresywne.

W pierwszej kolejności oczywiście Pink Floyd, królowie tasiemcowego grania, porąbanych tekstów i 17minutowych utworów. Do najbardziej znanych albumów tej kapeli należy: Dark side of the moon czy The Wall, zaś do piosenek wszystkim dobrze znany hymn uczniów technikum budowlanego pt. Another brick in the wall part II, czy Wish you were here.

Ważnym zespołem była też grupa Genesis która jednak piosenki miała lżejsze i bardziej przystępne. Dla mnie nuda:P

Jeśli mówimy o zmianach dynamiki i drugim rodzaju progresji to naturalnie nie można zapomnieć o Queen i ich Bohemian Rhapsody.

Nie można również zapomnieć o November Rain Guns n Roses. Sam zespół grał mocny Hard Rock ale ten jeden konkretny utwór to czysta progresja(patrząc choćby na długość piosenki)

Podobnie jak o albumie Seventh Son of a Seventh Son Iron Maiden który w całości romasował z graniem progresywnym.

Ze współczesnych zespołów polecam szczególnie Dream Theater który świetnie łączy progresje z heavy metalem i robi to po mistrzowsku, oraz Tool któremu za teksty należy sie literacka nagroda Noble'a:P

Zatem drodzy czytelnicy, jeśli ktoś z Was nie wie czym jest progresja albo nie wie tego Wasza luba to przecztajcie ten krótki wpis by nie umrzeć w nieświadomości.

Pozdrawiam

Na koniec link do przeróbki utworu Pink Floyd przez Dream Theater. Polecam przede wszyskim solo:D

*- w orginale Shine on your crazy diamond- jedna z piosenek Pink Floyd pochodząca z płyty Wish you were here która została podzielona (piosenka nie płyta) na 9 czesci a album otwiera 5 z nich:P Zaryzykuje że to chyba najdłuższy studyjny utwór w historii muzyki rozrywkowej.

8 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Ludzie, proszę was, nie próbujcie tłumaczyć na siłę tytułów, szczególnie kiedy po prostu nie potraficie i nie mówię tego złośliwie. Tam jest 'shine on YOU crazy diamond' a nie 'shine on YOUR'. A całość to coś bardziej na kształt 'lśnij dalej, szalony diamencie'.

Link do komentarza

Eee... Ile to ma? 26 minut? Utwór tytułowy z "Six Degrees Of inner Turbulence" Dream Theater ma jakieś 42 minuty, więc jest dłuższy. A niektórzy goście od elektroniki podobno potrafią nawet kilkugodzinne utwory zrobić. Ale nie wiem, czy to się liczy... ;)

Link do komentarza

Mamma mia,

Teksty nie o d...e Maryni ale o problemach ezgystencjalnych czy beznadziejności życia w progresji znajdziesz"

Tak, na przykład "Pull Me Under" Dreamów czy też cała płyta "Metropolis Pt. 2", która jest po prostu zakręconą historią kryminalną. Nie przesadzajmy z tym zadęciem znowu... Prawdą jest, że podśpiewajek niet, ale bez przesady z "beznadziejnością życia":diabelek:. To brzmi jak opis emo-muzy :diabelek:.

progresja przy pierwszym odbiorze jest strasznie nudna i monotonna

Nie powiedziałbym - dla mnie była fascynująca ("Images and Words", miałem 15 lat :rolleyes:).

No i brak mi tu choćby Marilliona i Opeth na koniec :-).

Link do komentarza
Ludzie, proszę was, nie próbujcie tłumaczyć na siłę tytułów, szczególnie kiedy po prostu nie potraficie i nie mówię tego złośliwie. Tam jest 'shine on YOU crazy diamond' a nie 'shine on YOUR'. A całość to coś bardziej na kształt 'lśnij dalej, szalony diamencie'.

Ok przyznaję racj, nie zwróciłem uwagi na to iż rzeczywiście jest tam You a nie Your, nie mniej jednak tytuł nie był tłumaczony na siłę a z przymróżeniem oka. Nie miałem pomysłu jak nazwać wpis więc poszedłem na żywioł. Równie dobrze mogłem to przetłumaczyć na: "Świeć na swoim szalonym diamencie", albo "Oświetlaj siebie, szalony diamencie". Zainspirował mnie natomiast akurat ten tytuł ponieważ jego brzmienie jest bardzo skomlikowane i bez sensu:p

Link do komentarza
Mamma mia,

Teksty nie o d...e Maryni ale o problemach ezgystencjalnych czy beznadziejności życia w progresji znajdziesz"

Tak, na przykład "Pull Me Under" Dreamów czy też cała płyta "Metropolis Pt. 2", która jest po prostu zakręconą historią kryminalną. Nie przesadzajmy z tym zadęciem znowu... Prawdą jest, że podśpiewajek niet, ale bez przesady z "beznadziejnością życia":diabelek:. To brzmi jak opis emo-muzy :diabelek:.

progresja przy pierwszym odbiorze jest strasznie nudna i monotonna

Nie powiedziałbym - dla mnie była fascynująca ("Images and Words", miałem 15 lat :rolleyes:).

No i brak mi tu choćby Marilliona i Opeth na koniec :-).

Po pierwsze wspomniane przez Ciebie "Metropolis Pt 2." inaczej nazywana "Scenes from a memory" nie jest jak napisałeś zakręconą historią kryminalną a zapisem sesji hipnotycznej w której bohater poznaje swoje poprzednie wcielenie- brutalnie zamordowaną nastolatkę. W warstwie tekstowej sporo tam odniesień do podświadomości, psychoanalizy, a nawet buddyzmu(Spirit carries on).

Jeśli zaś chodzi o The Wall Pink Floydów, całość poświęcona była tematyce schizofrenii i szaleństwa, była bardzo dołująca, melancholijna i pod tym względem bardzo Emo:P

Owszem nie ma wspomniane w poście o Marillion ani o Opeth podobnie jak nie wspominam również o King Crimson z prozaicznych powodów- nie zapoznałem się jeszcze z twórczością tych kapel. Zapomniałem również wspomnieć o progresjii w Polsce, choć jedyny zespół który mi przychodzi to SBB czy Hipertrofia Comy. Może Wy znacie jeszcze jakieś??

Serdeczne dzięki za wszystkie komentarze, jestem mile zaskoczony jak wiele osób zetknęło się z muzyką progresywną. Przy Was czuję się jak niedouczony kretyn, a teraz idę założyć włośiennice i rozpocząć rytuał klęczenia na grochu. O ja niegodny:P

Link do komentarza
Po pierwsze wspomniane przez Ciebie "Metropolis Pt 2." inaczej nazywana "Scenes from a memory" nie jest jak napisałeś zakręconą historią kryminalną a zapisem sesji hipnotycznej w której bohater poznaje swoje poprzednie wcielenie- brutalnie zamordowaną nastolatkę. W warstwie tekstowej sporo tam odniesień do podświadomości, psychoanalizy, a nawet buddyzmu(Spirit carries on).

To właśnie rozumiem jako pokręconą historię kryminalną ;-). Ona zostaje zamordowana a potem jej następne wcielenie przez następne wcielenie mordercy (czyli Nicholas przez psychoanalityka). No S-F ;-).

Opetha szczególnie polecam, dużo cięższy od Dreamów, ale elektryzujący. Warto od "Still Life" zacząć - to też album konceptualny (zupełnie jak "Metropolis Pt. 2"), więc całość słucha się bardzo przyjemnie. No i pozwala wczuć się w estetykę zespołu ;-).

Progres, progres uber alles!

Link do komentarza

Opeth słyszałem parę utworów, grają nawet ciekawie ale mają coś co nie pozwoli mi się do nich przekonać, mianowicie growl. Nie znoszę tego stylu śpiewania bo nie rozumiem tekstów a to już duża przeszkoda w przypadku progresji:P

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...