Wojna obronna Polski przeciwko agresji III Rzeszy, zwana Kampanią Wrześniową była batalią z góry przegraną. Wróg miał przewagę na lądzie, w morzu i powietrzu. Dysponował większą ilością żołnierzy, w dodatku lepiej wyposażonych i przygotowanych do okupacji. Sojusznicy zawiedli i nie przyszli z pomocą gdy była na nią najlepsza pora. Ostatni gwóźdź do trumny wbił Józef Wissarionowicz, który uderzył na zaskoczone i wycofujące się dywizje.
Polska mogła ulec bez walki. Już wcześniej miała szansę przyjąć ultimatum i oddać ziemie jakich żądał Hitler. Pewnie wkrótce uczyniłby on z Polski swoje kolejne dominium, wzorem Protektoratu Czech i Moraw. Wielu ludzi by przeżyło a miasta stałyby nietknięte. A jednak Polacy we wrześniu 1939 stawili zacięty opór najeźdźcy do końca mając nadzieje na nadejście pomocy. Choć ostatecznie polegli, to jednak ocalili honor odnosząc pomniejsze sukcesy i lokalne zwycięstwa, o których często się zapomina.
[media=]
Bagnet na broń!
Kolejarze z Szymankowa
II Wojna Światowa rozpoczęła się niemal jednocześnie w trzech miejscach. Obok bombardowania Wielunia i ostrzału Westerplatte przez Schleswig-Holstein 1 września rozpoczął się bój o most w Tczewie. Niemieccy żołnierze dostali rozkaz zdobycia tego niezwykle ważnego strategicznie miejsca, w którym to oddziały Wermachtu mogłyby przekroczyć Wisłę. Lotnictwo wroga powstrzymało saperów przed wysadzeniem mostu, po czym ruszył niemiecki pociąg pancerny mający za zadanie ostateczne zajęcie mostu. Hitlerowcy nie spodziewali się, że Polscy kolejarze z wsi Szymankowo zmienią kurs pociągu, po czym go zniszczą. Dzięki tej niespodziewanej pomocy saperzy mogli ponownie założyć ładunki i wykonać rozkaz wysadzenia mostu. Niestety bohaterscy kolejarze szybko zapłacili za swoją pomoc - zostali zabici wraz z rodzinami, a Szymankowo wkrótce zmieniło nazwę na Simonsdorf.
...i pocztowcy z Gdańska
Tego samego dnia Niemcy wkroczyli do Gdańska. Odział polskiej milicji nie dał się wziąć do niewoli i zabarykadował się w gmachu Poczty Polskiej wraz z jej pracownikami. Pocztowcy, nie byli tak łatwym przeciwnikiem jak mogłoby się wydawać, co silnie rozjuszyło Niemców. Okazało się, że wielu pracowników należało do Związku Strzeleckiego. Pozbawiona prądu i komunikacji poczta broniła się przed oddziałem SS wyposażonym w trzy działa i wozy pancerne przez ponad 15 godzin. Po użyciu miotaczy ognia z białą flagą wyszedł z budynku dyrektor dr Jan Michoń. Zastrzelono go na miejscu, a później dokonano egzekucji kolejnych osób broniących poczty.
Z szabelką na czołgi
Podczas gdy Niemcy dysponowali wieloma dywizjami pancernymi, polską piechotę wspierali ułani. Okazało się jednak, że zawziętość żołnierzy potrafi zredukować różnice w uzbrojeniu o czym przekonali się Hitlerowcy pod Mokrą. Na przeciw 4 Dywizji Pancernej wspieranej przez bombowce nurkujące stanęła Wołyńska Brygada Kawalerii wspomagana przez pociąg pancerny "Śmiały". Nim Polacy wycofali się spod wsi, zdążyli zniszczyć ponad 100 czołgów i pojazdów opancerzonych oraz zabić tysiąc żołnierzy wroga, tracąc samemu o połowę mniej ludzi.
Kawaler okrutnej fantazji
Nierówny bój toczył się także w powietrzu. Polskie PZL P-11 były znacznie mniej cenionymi maszynami od niemieckich Messerschmittów, mimo to w początkowej fazie kampanii udaje się rozproszyć wiele nalotów bombowych i zestrzelić kilkadziesiąt wrogich samolotów. Legendą warszawskiej grupy pościgowej był podpułkownik Leopold Pamuła, zwany "Sławnym Wariatem" lub "Kawalerem okrutnej fantazji". Podczas jednego ze swoich ataków Pamuła zestrzelił samolot wroga, jednak nie cieszył się długo. Przybyły wrogie posiłki, a jemu kończyła się amunicja. Długo się nie zastanawiając Sławny Wariat ściągnął ster taranując Messerschmitta! Wróg się roztrzaskał, a Leopold Pamuła chwilę wcześniej wyskoczył ze spadochronem spokojnie lądując.
Górale też biją Hitlerowców
1 Brygada Górska zajmująca forty w rejonie Węgierskiej Górki szybko straciła łączność ze sztabem i nie wiedziała o odwrocie polskiej armii w tym rejonie. Niemcy zaczęli od zbombardowania wsi pociskami artyleryjskimi, by oczyścić drogę dla swojej piechoty. Wermacht został jednak szybko zatrzymany silnym ostrzałem z karabinów maszynowych na przedpolach polskich bunkrów. Niemieckie dowództwo postanowiło zdobywać schrony pojedynczo, by zminimalizować straty. Schrony "Włóczęga" i "Wędrowiec" poddały się jednak dopiero po dwóch dniach, tracąc ledwie około 20 żołnierzy (7 zostało zabitych po kapitulacji) przy 200-300 zabitych wrogach. Bitwa z dni 2-3 września w tym rejonie została potem nazwana drugim Westerplatte.
Westerplatte broni się nadal!
Gdańska składnica broni na Westerplatte była pierwszym celem Hitlerowców podczas wojny, jednak nie była pierwszą zdobyczą. Załoga ledwie 182 ludzi pod dowództwem majora Henryka Sucharskiego wyposażona w 4 moździerze i 3 działa (sam Schleswig-Holstein był uzbrojony w 18 dział) miała wytrzymać 12 godzin, czekając na wsparcie. Okazało się, że pomoc nie nadejdzie, a żołnierze z Westerplatte będą bronić się cały tydzień. Już 2 września Sucharski przeżył załamanie nerwowe i rzeczywiste dowództwo przejął kapitan Franciszek Dąbrowski. Chyba najbardziej dramatyczny szturm Niemców nadszedł z powietrza. Kilkadziesiąt samolotów Luftwaffe zasypało składnice bombami, niszcząc doszczętnie jedną z wartowni oraz zabijając kilku ludzi. Mimo to, przez następne dni można słyszeć w całej Polsce podnoszące na duchu radiowe komunikaty: "Westerplatte broni się nadal!". Dopiero 7 września, gdy zabrakło amunicji i żywności, przy stale zwiększającej się liczbie rannych, Polacy skapitulowali. Do tego zwycięstwa Niemcy potrzebowali jednak aż 3000 tysięcy żołnierzy wspieranych przez lotnictwo i marynarkę. Straty wroga wyniosły ponad 600 rannych i 300 zabitych.
Polskie Termopile
Na północy szybko rozbita rezerwowa Armia Prusy wycofała się pod Iłże, podczas gdy Samodzielna Grupa Operacyjna "Narew" przesuwała się w okolice Łomży. Podlegający jej Korpus Ochrony Pogranicza pod dowództwem kapitana Władysława Raginisa został odcięty pod Wizną i zmuszony do samotnej walki. Między 7 a 10 września toczyła się słynna już bitwa zwana Polskimi Termopilami. Przeciwnikiem 720 ludzi Raginisa był sławny Heinz Guderian, twórca blitzkriegu ze swoją XIX Armią. Przez trzy dni polscy żołnierze stawiali bohaterski opór czterdziestokrotnie liczniejszym siłom wroga. Gdy zabrakło amunicji Raginis poddał bunkier, samemu popełniając samobójstwo wysadzając się granatem.
Schutzstaffel traci doborowy oddział
Dywizje rozbitej Armii Karpaty oraz Armii Kraków od 15 września starały się przebić do broniącego się Lwowa, a potem Przedmościa Rumuńskiego. Polscy żołnierze zmuszeni są stoczyć bitwę pod Jaworowem, której najciekawszy epizod rozegrał się w okolicach miasta Sądowa Wisznia. W środku nocy jedna z polskich dywizji piechoty zaatakowała doborowy odział SS "Germania". Polacy wyciągnęli z magazynków amunicję i wybili SS-manów bagnetami. Hitler był tak rozzłoszczony tą wpadką, że nie odbudował już nigdy "Germanii".
Kępa Oksywska
Pomorze Gdańskie, mimo że odcięte niemal na początku wojny od reszty kraju, broniło się bardzo długo. Oprócz obrońców Helu, najdłuższy opór stawili żołnierze pułkownika Stanisława Dąbka, podczas obrony Kępy Oksywskiej w okolicach Trójmiasta. Niezwykle krwawe i częste potyczki w tym rejonie ciągły się do 19 września. Lasy Kępy Oksywskiej nie były wyposażone w zasadzie w żadne umocnienia, z czego też wynikały duże straty po obu stronach. Dąbek od początku zdawał sobie sprawę, że na nadejście odsieczy nie ma co liczyć i w końcu będzie musiał skapitulować lub zginąć. Pułkownik wydał rozkaz kapitulacji dopiero po tym jak został ranny po trafieniu odłamkiem pocisku moździerza. Odebrał sobie życie strzałem w głowę.
Kapitulacja z podniesioną głową
Czym dłużej kampania trwała tym częściej Polacy byli zmuszani do odwrotu i tym rzadziej mieli okazje do wielkich zwycięstw. Trudno się walczy mając przed sobą znacznie silniejszego wroga, a od 17 września drugiego za sobą. Ostateczna kapitulacja była kwestią czasu. Mimo wieści o kapitulacji Warszawy i innych przeciwności ostatni zorganizowany oddział Polaków - Samodzielna Grupa Operacyjna "Polesie", stawiała szaleńczy opór aż do 6 października. Otoczeni zewsząd żołnierze generała Franciszka Kleeberga stoczyli bój z XIII Korpusem Zmotoryzowanym w ostatniej bitwie Kampanii Wrześniowej - bitwie pod Kockiem. Kleeberg początkowo planował zdobycie Dęblina, w którym znajdowały się ogromne składy amunicji, celu jednak nie udało się osiągnąć. Generał Otto, dowódca XIII Korpusu poniósł jednak serię porażek, w Serokomli, Woli Gułowskiej i pod Kockiem. Błyskotliwość generała Kleeberga pozwoliła jeszcze przez kilka dni nie dać się okrążyć Hitlerowcom a nawet kilkakrotnie związać ich siły. Prawdopodobnie gdyby nie nadejście pomocy, XIII Korpus Zmotoryzowany zostałby całkiem rozbity. Niestety nieuchronnie nadchodził moment skończenia się amunicji. Rozumiejący to generał Kleeberg spotkał się z niemieckim dowództwem w Serokomli i ustalił warunki kapitulacji, lojalnie jednak uprzedzając, że część oddziałów będzie nadal walczyć i na własną rękę spróbują się przedrzeć do granicy rumuńskiej. Polscy żołnierze ze łzami w oczach, nie wierząc, że to koniec złożyli broń.
Żołnierze!
Z dalekiego Polesia, znad Narwi, z jednostek, które się oparły w Kowlu demoralizacji - zebrałem Was pod swoją komendę, by walczyć do końca. Chciałem iść najpierw na południe - gdy to się stało niemożliwe - nieść pomoc Warszawie. Warszawa padła, nim doszliśmy. Mimo to nie straciliśmy nadziei i walczyliśmy dalej, najpierw z bolszewikami, następnie w 5-dniowej bitwie pod Serokomlą z Niemcami. Wykazaliście hart i odwagę w czasie zwątpień i dochowaliście wierności Ojczyźnie do końca. Dziś jesteśmy otoczeni, a amunicja i żywność są na wyczerpaniu. Dalsza walka nie rokuje nadziei, a tylko rozleje krew żołnierską, która jeszcze przydać się może. Przywilejem dowódcy jest brać odpowiedzialność na siebie. Dziś biorę ją w tej najcięższej chwili - każąc zaprzestać dalszej bezcelowej walki, by nie przelewać krwi żołnierskiej nadaremnie. Dziękuję Wam za Wasze męstwo i Waszą karność, wiem, że staniecie, gdy będziecie potrzebni.
Jeszcze Polska nie zginęła!
Powyższy rozkaz przeczytać przed frontem wszystkich oddziałów.
Dowódca SGO "Polesie"
Kleeberg gen. bryg.
25 komentarzy
Rekomendowane komentarze