Skocz do zawartości

Strumień świadomości

  • wpisy
    37
  • komentarzy
    75
  • wyświetleń
    28805

Metalowy ślimak


Tribe

817 wyświetleń

A właściwie Metal Slug. Po angielsku brzmi dużo lepiej, choć i tak zbytnio sensiu nie ma. Z drugiej strony Metal Gear Solid to też absurdalny tytuł, lepiej nawet nie próbować go tłumaczyć... no, ale do rzeczy. Czas poświęcić kilka słów serii gier, która, jakżeby inaczej, zajmuje spory kawałek przestrzeni w moim sercu. Pierwszy raz zetknąłem się z Metal Slugiem dobre dziesięć lat temu, i to nawet nie w Polsce, ale na wakacjach we Włoszech (że też to pamiętam!) i, co tu dużo mówić, sporo żetonów zniknęło wtedy w czeluściach automatu, abym mógł spróbować jeszcze raz, dojść odrobinę dalej. Zresztą, do dziś w każdym salonie gier, który napotkam, stoi co najmniej jedna maszyna z którąś z odsłon "Metala".

bWmlAXpz.jpg

Nie każdemu jednak tytuł jest znany, dlatego należy się małe wprowadzenie. Małe, bo i filozofii wielkiej w grze nie ma. Metal Slug to najprościej rzecz ujmując gra typu "run and gun", czyli w wolnym tłumaczeniu: leć przed siebie i naparzaj. I dokładnie takie mamy zadanie. W zależności od odsłony gry wybieramy jednego z kilku komandosów - protagonistów i po chwili jesteśmy rzuceni w wir walki, a donośny głos zapowiada rozpoczęcie pierwszej misji. I wtedy zaczyna się akcja - wyposażeni początkowo w zwykły pistolet biegniemy w prawą stronę, strzelając dosłownie do wszystkiego, co się rusza. Nawet, jeśli się nie rusza, to i tak można strzelać, gdyż sporo obiektów jest zniszczalnych, a po ich unicestwieniu nierzadko wypada jakiś bonus. Brnąc po trupach do celu ratujemy więźniów, zdobywamy przeróżne rodzaje oręża, od nieśmiertelnego HEWI MASZYNGANA, po destruktywną broń laserową spopielającą przeciwników. Raz na jakiś czas dane nam też będzie siąść za sterami tytułowych Metal Slugów, czyli maszyn bojowych ułatwiających rozprawianie się z oponentami. Tych jest, jak można się domyślić, zatrzęsienie. Nie stanowi to jednak wielkiego problemu, gdyż większość zwykłych żołdaków ginie po jednym strzale, a poza tym szczytem ich osiągnięć jest zbliżenie się do gracza, nie wpadając po drodze w przepaść. Słowem - mają pusto między uszami.

metal-slug.jpg

Niestety, nasz komando także jest dość wrażliwy na obrażenia, a dokładniej rzecz biorąc - ginie po jednym strzale. Tak, jeden strzał wystarczy, aby stracić życie. Tych za każdą wrzuconą monetę dostajemy 3, Także dwukrotna śmierć oznacza koniec gry, chyba, że dysponujemy większą ilością żetonów. Potencjalnie więc próbować można bez końca, bo kontynuując grę zaczynamy dokładnie w tym momencie, w którym skończyliśmy ale biorąc pod uwagę ilość pocisków naraz, która w grze leci w naszą stronę będziemy ginąć CZĘŚTO, więc jeśli chce się dojść daleko, lub nawet, choć to już bardziej abstrakcyjny scenariusz, grę przejść, trzeba wydać całe mnóstwo drobniaków. Nierzadko można dojść do wniosku, że danego momentu nie da się przejść, nie zginąwszy kilku razy, że gra oszukuje gracza i wyłudza z niego kasę. Można jednak znaleźć filmiki, na których jacyś nadludzie przechodzą grę bez jednej śmierci. Choć jest to nieziemsko trudne, jest też jednak możliwe, więc o oszustwie nie ma mowy. Ale taka już specyfika gier arcade'owych. Gra dodatkowo motywuje do kontynuowania po utraceniu wszystkich żyć, najpierw wielkimi cyframi odliczającymi czas pozostały do zakończenia gry, a ponadto, gdy już rozdygotaną ręką wyskrobiemy z kieszeni jeszcze jeden pieniążek i wrzucimy do automatu, raczeni jesteśmy odnowieniem całego zapasu potężnych granatów i karabinu maszynowego. Stąd też ani się obejrzeć, a wyjdziemy z salonu gier dużo ubożsi. Ale za to nasz wynik widniejący na liście high - score to rzecz bezcenna...

Jasne, granie na prawdziwym automacie ma swój niezastąpiony urok, ale dla ludzi chcących zaoszczędzić sobie nerwów i pieniędzy z pomocą nadchodzą emulatory. Dzięki nim można w domowym zaciszu cieszyć się tą samą grą i pożegnać się z żetonami. A radocha jest nie mniejsza. Szczególnie polecam granie z kimś. Przechodzenie wszyskich pięciu misji w metal slugu we dwie osoby, to, zresztą jak w każdej grze, niezwykła frajda, tym bardziej, że pod sam koniec wyświe, ile kto razy zginął, ilu uratował więźniów, i ile punktów ogólnie zdobył. W tym wypadku współpraca ma też charakter kompetetywny. Ponadto można organizować swoiste "czelendże", na przykład na początku "wrzucić" tylko 20 żetonów, i spróbować przejść grę z takim limitem. Że dużo? Oj, nie. Raczej dużo za mało!

metal_slug_6_atomsiwave.jpg

Prawdą jest, że każda odsłona Metal Sluga to gra niespecjalnie długa. Tradycyjnie zawsze mamy do przejścia pięć misji, a ukończenie całości zajmuje z reguły godzinę, może dwie, w zależności od tego, w którą część gramy. Jednak cały ten czas wypełniony jest po brzegi akcją! Wydawałoby się, że po chwili zwykłe strzelanie może stać się nużące, ale nic bardziej mylnego! Każda misja, a nawet każdy mały fragment jest czymś zupełnie innym, co chwila czekają na nas nowe środowiska, nowi wrogowie, nowa broń, nie wspominając o ogromnym i diabelnie trudnym bossie na końcu każdego etapu. Raz biegniemy przez dżunglę walcząc z tubylcami, raz płyniemy pod wodą, gdzie czekają nas ogromne mątwy i meduzy, a kiedy indziej zmierzymy się z ogromnym bombowcem w przestworzach. Z pomysłów i elementów zawartych w jednym Metal Slugu możnaby z powodzeniem zrobić pełnometrażową, dziesięciogodzinną grę. Należy jednak pamiętać o arcade'owym rodowodzie serii, intesnywność i tempo są dopasowane do automatów, a nie domowych konsol czy komputerów, na których nie ogranicza nas czas. Tym niemniej, ja osobiście, po każdorazowym przejściu jednej z gier z serii, w trakcie napisów końcowych, po wstrzymanym na dziesięć minut ciągłej strzelaniny oddechu, wydaję z siebie przeciągłe "uuuuuufffffffff". Zaprawdę, jeśli chodzi o stężenie akcji, Metal Slug niepodzielnie rządzi wśród gier w ogóle.

MetalSlugAnthology_3.jpg

Ktoś mógłby powiedzieć: ale przecież to prawie to samo, co Contra. Owszem, to gra opierająca się prawie na tych samych zasadach, MS nie ukrywając tego czerpie pełnymi garściami z dzieła Konami, ale robi to wzorowo. Jednak jest kilka różnic. Przede wszystkim oprawa. Moim skromnym zdaniem Metal Slugi mają najlepszą grafikę 2D, jaka powstała w grach, a do tego pięknie animowaną. Mamy tu 2D pełną gębą, i to nawet w nowszych odsłonach - seria wiernie trzyma się standardów ustanowionych w 1996 przez pierwszą część. Grafika jest nieco komiksowa, mocno karykaturalna, ale przede wszystkim niezwykle miodna, a wszystko to animowane klatka po klatce. To tak, jak starsze filmy Disneya - są piękne, jeśli nie lepsze niż nowoczesne filmy animowane techniką komputerową. Mimo nie za wysokiej rozdzielczości. To jednak można poprawić, emulatory oferują szereg opcji ulepszających jakość obrazu, na przykład wygładzanie krawędzi czy motion blur. Do tego na ekranie dzieje się tyle rzeczy naraz... świetnie to wszystko wygląda. Brzmi może nieco gorzej, szczególnie ze względu na jakość efektów dźwiękowych (trochę szumią), ale to też urok gier z automatów. Tym niemniej niemniej pulsujący odgłos działa maszynowego czołgu to uczta dla uszu. Nie gorszą stanowi też ścieżka dźwiękowa, dynamiczna i chwytliwa. Po skończeniu gry na długo pozostaje w głowie, każąc się nucić co i raz to. Ponadto, co ciekawe seria jest utrzymana w dość humorystycznej, na pewno nie do końca poważnej konwencji, i mimo urywanych kończyn i roztapiających się od kwasu kości, wywołuje szczery uśmiech na twarzy. I nie mam na myśli uśmiechu osobnika o sadystycznych skłonnościach. Ta gra jest po prostu paradoksalnie sympatyczna.

metal-slug-anthology-1.jpg

Ale ale, to w końcu w którą część najlepiej zagrać? Cóż, na przestrzeni lat wyszło kilka(naście) odsłon serii, odpowiednio ponumerowane, ale de facto nie ma znaczenia kolejność, z jaką się w nie gra. Ponoć wszystkie łączy jakaś oś fabularna, ale nawet jeślil, to szczątkowa. Nie ma co się nad tym rozwodzić. Po prostu są w serii gry lepsze i gorsze, ale tak naprawdę przejść można wszystkie, jako że i tak żadna nie jest za długa, a swoją porcję frajdy na pewno dostarczy. Ja jednak muszę wyróżnić kilka moich ulubionych pozycji, których często wracam. Od razu zaznaczam jednak, że nie grałem we wszystkie części serii.

metal-slug-3-b.jpg

Metal Slug 3 - według mnie najlepsza gra w serii. A na pewno najdłuższa, a to za sprawą niezwykłej ostatniej misji, która jest tak długa, jak prawie cała reszta gry, i składa się z kilku dużych etapów. Spróbujcie dojść do końca, mając jakichś więźniów na koncie! Pierwsze miejsce należy się także za pewną dozę nieliniowości, gdyż w kilku miejscach mamy wybór dalszej ścieżki do końca danego poziomu (często ta inna droga jest nieźle ukryta). Poza tym trójka oferuje najciekawszych i najbardziej zapadających w pamięć bossów, umiejscowienie poszczególnych misji, i ogólny wkład pracy włożony w tą część Metala.

Metal Slug 5 - drugie miejsce należy się za wprowadzenie do serii kilku nowych elementów, takich jak tranformujący się czołgo - robot (tak jest), czy nieraz ratujący sytuację nowy ruch - swoisty wślizg wink_prosty.gif. Ponadto po raz pierwszy grę okraszono prawdziwą, nagraną w studiu ścieżką dźwiękową - ciężkie granie pasuje w sam raz do tego, co się dzieje na ekranie. Na deser oczywiście szaleni bossowie i wszystko to, z czego MS słynie.

Metal Slug X - Nie jest to Metal Slug 10, czy cokolwiek w tym stylu, a nieco inna, trochę poprawiona wersja MS2, oferująca odświeżone efekty dźwiękowe i trochę zmienione w stosunku do 'dwójki' plansze. Generalnie wszystkie zmiany na plus, dlatego tą część także polecam.

Tak jak wspomniałem, wszystkie odsłony warte są uwagi, te trzy jednak według mnie najbardziej. Chcąc zapoznać się z serią, albo mieć po prostu każdą z gier na wyciągnięcie ręki, warto sięgnąć po Metal Slug Anthology na PSP, zawierające pierwsze sześć części, oraz masę materiałów dodatkowych. Nie oferuje jednak opcji grania w co-opie, co może być bardzo dużym minusem dla tej kolekcji. Na tą platformę wyszedł też nieznany mi bliżej Metal Slug o enigmatycznym oznaczeniu XX, a na Nintendo DS można pograć w MS7. Wszystkie pozostałe są do zdobycia tą lub inną drogą, można też oczywiście szukać szczęścia w nabliższym salonie gier.

W każdym razie, oto mój dość długi wywód i swoisty hołd dla tej kultowej już serii gier. Mission All Over.

2976SquallSnake7.jpg

2 komentarze


Rekomendowane komentarze

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...