Skocz do zawartości

Czarna Biblia Pawlaka

  • wpisy
    63
  • komentarzy
    579
  • wyświetleń
    73960

Ciężka dola animeoglądacza


pavlaq89

1250 wyświetleń

 Kto interesuje się japońskimi tworami? - ręka w górę! Hmm... A spośród tych - kto bywa na konwentach? ... 

Tak, chodzi o mangowe konwenty, czyli zjazdy pasjonatów, fanów i wszelkiego rodzaju -tardów czy -konów. Do niedawna słyszałem o nich jedynie z opowiadań. Do niedawna, ponieważ w tym roku postanowiłem osobiście uczestniczyć w tym, jakże ociekającym zUem, wydarzeniu. Jako że daleko mi od doświadczonego konwentowicza, poradziłem się kolegów z klubu co do wyboru imprezy. Padło na Ecchicon 5ummer 5pecial, który odbywał się w stolicy. A zapowiadał się naprawdę dorodny spęd - prawie dwa tysiące mangowców, upchanych w jednym budynku przez dwie doby. Pomijając nużącą podróż pociągiem i błądzenie na beznadziejnie zaprojektowanym dworcu oraz dojazd na miejsce przeznaczenia wypchanym po brzegi conBusem, pełnym spoconych otaków*, to konwent zaczął się całkiem miło. 

S5004076.JPG

Humoru nie zepsuło mi nawet półtoragodzinne czekanie w kolejce po identyfikator. I tak nie było najgorzej, jako że wylądowaliśmy wcześniej, zaczynaliśmy od połowy dystansu kolejki pokazanej na zdjęciu i dostaliśmy się do sali noclegowej, zwanej potocznie sleep roomem. Zastanawia mnie, czy nie opłacałoby się bardziej dodać do kosztu konwentu te parę złotych na kopertę i znaczek, aby wejściówki rozesłać wcześniej niczym bilety, a przy wejściu jedynie sprawdzić ich autentyczność. Zaoszczędziłoby to nieco czasu - zwłaszcza biedakom, którzy dostali się do środka dopiero wieczorem, kiedy całe przedsięwzięcie rozgorzało na dobre. 

A atrakcji było od groma - każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Główna tematyka konwentu, czyli szeroko pojęte ecchi*, nie jest moją dyscypliną i niezbyt przypada mi do gustu, ale nawet ja zdołałem odnaleźć się w gąszczu rozkładu zajęć. Było w czym przebierać - od piątkowego wieczoru do niedzielnego południa plan zapakowany był panelami, konkursami, warsztatami i grami, które działy się równolegle w różnych miejscach (których było -naście). Plan był napięty i trzeba było dobrze manewrować żeby być zawsze tam, gdzie chce się być. No i tutaj wyszła pierwsza bolączka organizacyjna - pomimo, że każdy uczestnik dostał plan budynku, to gubił się, ponieważ nie naniesiono na niego numerów poszczególnych sal (jak to na gmach szkoły przystało) i przez pierwszą godzinę konwentowicze, czytając kartki na drzwiach, krążyli w tę i nazad zwiedzając wszystkie korytarze. Które w większości i były usiane gęsto śpiworami i materacami, ponieważ dla sporej części nie starczyło miejsca w roomach, które z resztą były tak upchane, że nie szło szpilki wcisnąć. Całe szczęście rozstawiłem się z posłaniem w takim miejscu, gdzie żadna obca stopa nie miała możliwości miziania mnie podczas snu po twarzy.

S5004080.JPG

Cóż, niektórzy nawet nie pozwolili sobie na rozłożenie się, biegnąc w pośpiechu do hali, gdzie mieściły się stoiska z wszelkiego rodzaju dobrami. Przechadzając pomiędzy straganami widziałem plakaty, kubki, smycze, koszulki, poduszki, figurki, pluszaki, torby, artbooki, modele, komiksy, dvd, gry, i smakołyki prosto z Japonii. Bez przesady - to najnormalniejsze w świecie jedzenie, które zdobi półki tamtejszych spożywczaków, tak jak u nas zwyczajne chińskie zupki z Radomia. Druga sprawa - ceny. Niemal wszystkie produkty (oprócz tych made in Poland) kosztowały więcej niż powinny. Na przykład figurki, pokroju mojej Konaty, były droższe niż zamawiane pojedynczo z eBaya (wliczając koszt przesyłki). Nie dziwię się - ludzie, którzy te rzeczy sprowadzają, chcą na tym zarobić. Dlatego też nic nie kupiłem. Byłem świadom tego, że gdyby zależało mi na danym produkcie to równie dobrze mogę go zdobyć nie ruszając się z domu i nie wyjmując gotówki na światło dzienne. Pomijając fakt, że 99% artykułów nie wzbudziło mojego zainteresowania. Owszem, dostrzegłem kilka rzeczy wartych uwagi, ale jednocześnie niezbędnych jak orangutan w basenie.

S5004091.JPG

A że pogoda była dobra, konwentowicze pluskali się w brodziku, rozłożonym na świeżym powietrzu. Wszelkie fizyczne rywalizacje (catfight, kartonowe sumo, air guitar contest itp) odbywały się na zewnątrz - największym powodzeniem cieszyły się walki w kisielu i wyścigi w miniówkach. Co jak co, ale nazwa imprezy zobowiązuje. W salach miały miejsce konkursy wiedzy, umiejętności, turnieje gier i warsztaty, ale o nich wiele nie napiszę, bo po prostu w nich nie uczestniczyłem. Zainteresowały mnie bardziej panele, czyli prelekcje bądź dyskusje na różne tematy. Tematów było sporo, ale łatwo było się połapać kiedy o czym mowa. Niektóre zmuszały do aktywnego uczestnictwa słuchaczy, inne były po prostu zwykłymi wykładami. Jednak czasem trudności sfery organizacyjnej psuły efekt. A to nie działa komputer, nie ma prezentacji, prowadzący się nie zjawia, albo trzeba czekać aż skończy się poprzedni, który ciągnie się nadzwyczaj długo. Niektóre tematy miały zbyt mało czasu, inne nie wypełniały całego. Jedni prowadzący mówili szybko i wyraźnie, inni niestety nie. Pomimo, że obstawiłem sporo paneli, to tak naprawdę dowiedziałem się bardzo niewiele. Albo świadczy to o mojej wiedzy, albo o ilości materiału, przygotowanego na panele. Myślę, że raczej o tym drugim. Dla przykładu: pogawędka o Tengen Toppa Gurren Lagann prowadzona była zupełnie spontanicznie - większość czasu minęło w żywiołowej dyskusji, aby pod koniec wszyscy jednomyślnie doszli do wniosku, że TTGL jest awesome i nie ma co snuć żadnych niepotrzebnych domysłów. Za to panel o loliconach* w społeczeństwie japońskim pełen był historii i mało ciekawych faktów oraz szczegółowych konkretów. Oczywiście wykłady na bardziej kontrowersyjne tematy przeznaczone były dla pełnoletnich uczestników, co z resztą było skrupulatnie przestrzegane. Jak już pisałem, niczego nowego się z nich nie dowiedziałem. 

S5004130.JPG

Chodząc po korytarzach można było natrafić na... zombie! Pierwszego dnia bowiem na terenie konwentu rozgrywał się LARP* Resident Evil, w ramach którego jedni gracze jedli drugich. Widok zakrwawionego, powłóczącego nogami i wołającego "móóóóó" zombiaka nie wzbudzał większego zdziwienia. Tak samo jak widok dziewczyn z kocimi uszami lub/i w mundurkach szkolnych. Sobotnim gwoździem programu był bowiem cosplay*. Cała prezentacja trwała dosyć długo, bo grup, udających mangowe postacie było całkiem sporo. Poziom był bardzo zróżnicowany, były akcenty humorystyczne, scenki, piosenki. Nagrodę za najlepszą grupę dostali ci, którzy dokonali największego wkładu pracy (oraz wystąpili najliczniej), a nagrodę dla pojedynczego cosplayu zgarnęła najbardziej skąpo ubrana dziewczyna. Standard. Poza tym od rana do rana scena rozbrzmiewała dźwiękami popularnej muzyki, która mieściła się jeszcze w granicach mojej tolerancji. Co do muzyki, to jedna sala była przeznaczona tylko i wyłącznie dla k- i j-music*. Tak samo jak w innej non-toper leciały AMVki*. W kolejnej za to ludzie bez wytchnienia rżnęli w mahjonga, zdzierali gardła w singstarach, maltretowali plastikowe wiosła i gary, czy wymachiwali pilotami. W głowie nie mieściło mi się jakim cudem można zająć 2 tysiące konwentowiczów, a jednak system ten zdawał egzamin, bo nikt nie narzekał na nudę, wszędzie było coś do roboty. Chociaż i tak nadal znajdowały się osoby, które najwyraźniej przyjechały... spać. Ilekroć przechodziłem obok, leżały w tym samym miejscu. Może tylko takie odniosłem wrażenie, będąc porażony ilością przetaczającego się przez małą przestrzeń ludzi. Co do tłoku, kolejnym składnikiem konwentu był zapach. Pomijając kwestię czystości, sam fakt takiego zagęszczenia w trzydziestostopniowym upale robi swoje. Całe szczęście wszystkie okna były cały czas otwarte na oścież, przez co nigdzie nie zalatywało starymi skarpetkami.  

 

No cóż - byłem, zobaczyłem i nie żałuję. Pomijając cały trud i liczne niewygody, warto było ruszyć tyłek z miejsca i pobyć w towarzystwie kilkuset osób, które interesują podobne rzeczy. Powoli leczę się z mojego społecznego zacofania, a konwent napełnił mnie nowymi siłami do brnięcia dalej w świat japońskiej animacji, przez co z zapałem sięgam po nowe tytuły. Radzę każdemu miłośnikowi japońszczyzny wybrać się kiedykolwiek na jakiś konwent temu poświęcony. Bo czasem dwie nieprzespane noce są więcej warte niż cały miesiąc życia.

S5004177.JPG

PS Szkoda, że nie było mr Jedi :[

PS2 All photoz by meh and my toy camera

_______

1* otaku (jap.) - fan (najczęściej mangi i anime)

2* ecchi (bądź etchi) - gatunek mangi i anime, pełen podtekstów seksualnych, skierowany do męskiej grupy odbiorców

3* lolicon (od lolita complex) - zainteresowanie młodymi dziewczynkami

4* LARP (Live Action Role Playing) - odgrywanie gry fabularnej na żywo

5* cosplay (od costume playing) - przebieranki

6* j-music - japanese music; k-music - korean music

7* AMV (Anime Music Video) - teledysk z anime 

23 komentarzy


Rekomendowane komentarze

To Ty tam byłeś? Dżizaz, byśmy se na piwo poszli. Kumpla z końca Polski odwiedzić poszedłem, jego grrlfriend była tam w ramach wojny Star Wars vs. Star Trek (ona była w obozie zwolenników ludzi z pierogowatymi uszami). Mało w łeb nie dostałem pałą policyjną (sic!), gdy widząc paradę pozerów w przebraniach szturmowców imperium powiedziałem głośno do kumpla "widzisz stary, tak właśnie wygląda dobrze zakonserwowane dziewictwo".

Link do komentarza
To Ty tam byłeś? Dżizaz, byśmy se na piwo poszli. Kumpla z końca Polski odwiedzić poszedłem, jego grrlfriend była tam w ramach wojny Star Wars vs. Star Trek (ona była w obozie zwolenników ludzi z pierogowatymi uszami). Mało w łeb nie dostałem pałą policyjną (sic!), gdy widząc paradę pozerów w przebraniach szturmowców imperium powiedziałem głośno do kumpla "widzisz stary, tak właśnie wygląda dobrze zakonserwowane dziewictwo".

To się już bawić nie można ?

Link do komentarza
A czy powiedziałem że nie można? Najwyżej zasugerowałem, że w taki sposób nie wypada :P

Ta, tego nie wypada, tamtego nie wypada...ech, ludzie... sztywni jesteście...

Link do komentarza

Tak, sztywni jak pałki policyjne. Za taki 'luz' to ja dziękuję.

Ramzes, od razu na piwo? Czyżbyś sugerował, że nie mielibyśmy o czym pogadać? W sumie jeszcze raz w Warszawie będę przy okazji koncertu Guardianów.

Link do komentarza

Ciekawy reportaż. Jak ten konwent wypadł od strony techniczno- organizacyjnej? Byłem kiedyś na czymś takim (inna tematyka) i bywało, że żenowałem się wykonaniem i przygotowaniem wszystkiego przez organizatorów. Jak było w tym przypadku?

Link do komentarza

Z tego co czytam to dużo nie straciłem. Choć nie wiem czy już mogę się nazywać fanem anime ;] Wszystkie ciekawsze obejrzałem, teraz tylko planuje dokończyć czytanie fma. Jakoś przestało mnie to kręcić, większość anime jest strasznie głupkowata. Chyba wyrosłem już z tego.

otaku (jap.) - fan (najczęściej mangi i anime)

"fan" to mało powiedziane, otaku to raczej jakiś maniakalny fan, nie widzący życia po za anime/mangi itp, nie mający normalnego życia. Nie życzyłbym nikomu być otaku. Bycie otaku to obelga tak jak u nas no-life

lolicon (od lolita complex) - zainteresowanie młodymi dziewczynkami

lilicon to raczej "podniecanie się" młodymi dziewczynami - można powiedzieć, że to taka lekka pedofilia.

lolicon.jpg

Link do komentarza

Knockers, z moich narzekań wywnioskować można, że miejscami organizacja kulała, ale orgowie i helperzy uwijali się ja mrówki, żeby wszystko się kręciło. Tak więc większość atrakcji przebiegała zgodnie z planem i dosyć sprawnie. W końcu ta ekipa nie pierwszy konwent obsługiwała. Przeszkodą mogła być jedynie liczebność uczestników.

Chodź
Nie będziesz mi rozkazywał.

Wszystkie ciekawsze obejrzałem
Dawno się tak nie uśmiałem ^^. Panie, co za bzdury raczysz pan mi tutaj wypisywać? Że widziałeś wszystkie ciekawsze? W takim razie musisz być mega no-lifem, bo ja widziałem jedynie drobny ułamek spośród naprawdę wartościowych tytułów, a oglądam dosyć sporo.

większość anime jest strasznie głupkowata
Najwyraźniej Twoja 'większość' różni się od mojej.
Link do komentarza
Dawno się tak nie uśmiałem ^^. Panie, co za bzdury raczysz pan mi tutaj wypisywać? Że widziałeś wszystkie ciekawsze? W takim razie musisz być mega no-lifem, bo ja widziałem jedynie drobny ułamek spośród naprawdę wartościowych tytułów, a oglądam dosyć sporo.

co jest dla ciebie ciekawe dla mnie nie jest ;] to proszę podaj tytuły przynajmniej 50 naprawdę ciekawych anime...

Najwyraźniej Twoja 'większość' różni się od mojej.

2-3 dobre tytuły w roku to maks, reszta to jakieś kalki, głupie ecchi, średnie komedie. Tasiemców też nie lubię

Nie będziesz mi rozkazywał.

poprawione

Link do komentarza
dobre tytuły w roku
A kto każe Ci ograniczać się do świeżynek? O których zwykle świat zapomina po dwóch miesiącach od zakończenia.

przynajmniej 50
Zapraszam na moją listę. Znajdziesz tam ponad 150 naprawdę ciekawych tytułów, reszta jest 'zaledwie' dobra.
Link do komentarza
A kto każe Ci ograniczać się do świeżynek? O których zwykle świat zapomina po dwóch miesiącach od zakończenia.

staram się nie ograniczać do "świeżynynek" ostanie jakie oglądałem to właśnie NGE i akira - bardzo fajne z tym, że akira była tylko "dobra". Choć niektóre stare trochę już odstraszają kreską.

Zapraszam na moją listę. Znajdziesz tam ponad 150 naprawdę ciekawych tytułów, reszta jest 'zaledwie' dobra.

anime oglądam od 6 lat z tym, że nigdy nie maniakalnie. Nie jestem otaku :) Tak jak już pisałem większość anime jest oklepanych albo Sh?neny co ciągle się napierniczają vide bardzo popularne bleach czy naruto czy głupie oklepane komedie i echi.

Kilka miesięcy temu próbowałem się zabrać za "monster", które było prawie wszędzie chwalone i polecane. Obejrzałem z 10 odcinków i lipa znudziło mi się

Link do komentarza
Tak jak już pisałem większość anime jest oklepanych albo Sh?neny co ciągle się napierniczają
Inaczej. Nie jest ich najwięcej, tylko są najpopularniejsze, bo trafiają do najliczniejszego a jednocześnie najmniej wymagającego grona konsumentów.

akira była
Skoro obejrzałeś to powinieneś wiedzieć, że Akira był chłopakiem >.>
Link do komentarza
Inaczej. Nie jest ich najwięcej, tylko są najpopularniejsze, bo trafiają do najliczniejszego a jednocześnie najmniej wymagającego grona konsumentów.

Ajajaj, nie przesadzajmy. :) Każdy lubi czasem oglądnąć jakieś porządne mordobicie w stylu Naruto. Równie dobrze mogę oglądać Ghost in the Shell, czy inną Mononoke Hime (btw, bardzo dobre anime), wystarczy żebym się dobrze bawił. "Głębia" i inteligentne przesłanie tytułu schodzi u mnie na dalszy plan. Wystarczy, że jest ciekawie i coś się dzieje.

I tak oto płynnie weszliśmy na temat "czyja kreskówka jest lepsza"

Moja jest najlepsza. :D

Link do komentarza
Główna tematyka konwentu, czyli szeroko pojęte ecchi*, nie jest moją dyscypliną i niezbyt przypada mi do gustu, (...)
...i to pisze właściciel własnego egzemplarza Bible Black - na co wskazuje tytuł bloga. :diabelek:
Link do komentarza

Wypraszam sobie. Daleko mu od crapowatych kawaii T&A. Z resztą jaki jest, Twoim zdaniem, sens podtekstów erotycznych w hentaju, drogi Mindstormie? Dla mnie istnieją tylko cztery tytuły z niszy ecchi: Goldenboy, Colorful, High School of the Dead i od biedy Ikkitousen.

Link do komentarza

Zależy, jak szeroko rozumiesz tę tematykę. Dla mnie nawet Hozuki-san Chi no Aneki może się w nią zmieścić, a bycie kawaii nie jest jednym z atutów tej mangi. Podtekst słowny jest równie ważny jak sugestywne elementy garderoby lub znaczące jej niedostatki. :tongue:

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...